Powieść wybitna
Znacie zapewne sytuację, gdy
książka zbliża się do nieuchronnego końca, ale odkładamy ją na bok, bo nie
chcemy, żeby się już skończyła. Gdy napięcie rośnie, a zakończenie jest
boleśnie nieznane, ale człowiek sam siebie strofuje, by nie doczytać zbyt
szybko, zbyt łapczywie. Tak właśnie miałam z powieścią Audrey Magee Kolonia.
Odstawiła wszystkie pozostałe powieści, które czytałam w tym roku, o co
najmniej dwie długości. To powieść wybitna. Już tłumaczę, dlaczego.
Kim, u diaska, jest Audrey
Magee?
Kiedy sięga się po powieść tak
dojrzałą, dobrze skomponowaną, ze stopniowanym napięciem i dobrą ekspozycją
bohaterów, to pierwsze pytanie brzmi – czemu nie słyszałam o autorze czy
autorce wcześniej? A może to debiut? Otóż nie, powieść Kolonia to druga książka
irlandzkiej pisarki i dziennikarki Audrey Magee. Pierwsze było Przedsięwzięcie
(The Undertaking, nietłumaczona na język polski), wydane w 2014 roku.
Magee nie jest więc szczególnie płodną twórczynią, co przekłada się na gęstość
jej prozy. Przez 12 lat pracowała jako dziennikarka dla takich gazet jak The
Times, The Irish Times, The Observer czy The Guradian.
Strona o pisarce (https://audreymagee.com/about/)
nie podaje więcej znaczących informacji.
Anglik i Francuz w Irlandii
Fabuła Kolonii zaczyna się
dość niewinnie. W 1979 roku na malutką irlandzką wysepkę przybywa malarz Lloyd,
Anglik. Pragnie malować tutejsze klify, ale szuka również spokoju i samotności.
Mniej więcej tydzień po nim na wyspę przypływa Francuz Jean-Pierre Masson,
językoznawca. Od czterech lat bada język irlandzki, a na wyspie mieszka Bean Uí
Fhloinn, staruszka, której język ze względu na izolację wyspy brzmi jak przed
wiekami. Mężczyźni reprezentują sprzeczne interesy i czerpią z wyspy garściami,
nie zwracając uwagi na szkody, których dokonują. Lloyd maluje, i mimo złożonej wcześniej
obietnicy, że nie pokaże miejscowych na swoich obrazach, jego opus magnum to
właśnie ich portret. Dodatkowo Anglik zwodzi młodego Jamesa Gillana,
utalentowanego młodego chłopaka, który nie chce zostać rybakiem jak jego ojciec
i dziadek (którzy zresztą zginęli na morzu). Kiedy Lloyd pozwala mu malować, młodzieniec
błyskawicznie rozwija swój ogromny talent, a jego mistrz zwodzi go możliwością
wyjazdu do Londynu, załatwieniem miejsca w szkole artystycznej i wspólną
wystawą. Dopiero w przeddzień wyjazdu mówi swojemu uczniowi, że ze względu na
napiętą sytuację pomiędzy Anglią a Irlandią chłopak nie byłby bezpieczny, a
wyjazd trzeba odłożyć (na wieczne nigdy). Problem polega jednak na tym, że
Anglik inspirował się twórczością Jamesa, sprawnie przerysowując jego twórczość
na swoje płótna. Wyjeżdżając, zostawia paczkę obrazów chłopaka, którą obiecał
zabrać na wystawę.
Przywłaszczenia
Jednak Llloyd dopuszcza się
drugiej kradzieży – namawia matkę Jamesa, Mairéad, by mu pozowała. Początkowo
kobieta pozuje w prześcieradle, ale wkrótce jest naga. Zostaje centralną
postacią na ogromnym obrazie malarza, z nagą piersią, sięgająca po zakazane
jabłko niczym Ewa. Kobieta jest wdową, jej ukochany mąż Liam, ojciec Jamesa, utonął
podczas połowu, ale Mairéad wciąż czeka na ego powrót. W międzyczasie sypia z
Francuzem, ale odrzuca zaloty śmierdzącego rybami brata zmarłego męża,
Francisa. Kiedy lokalna społeczność dowiaduje się o pozowaniu, jest to dla nich
przekroczenie wszelkich granic. O ile seks z JP odbywa się za zamkniętymi
drzwiami, pozostaje w sferze prywatnej (choć rodzina jest świadoma relacji
łączącej wyspiarkę z językoznawcą), to nagi portret wdowy jest swoistego
rodzaju manifestacją, przesadą. Dla Maidréad symbolizuje on wolność – ona sama
nigdy nie opuści wyspy i będzie żyła dalej swoim zatrzymanym gwałtownie życiem,
w próżnym oczekiwaniu na męża, ale jej portret pójdzie w świat, inni będą
podziwiać jej piękno, bladość cery i smutne oczy. Dla mężczyzn, którzy
zaopatrują wyspę i umizgują do mieszkających na niej kobiet, możliwość zarobku
na goszczeniu malarza, a potem na odwiezieniu go na stały ląd, jest ważniejsza
niż możliwy skandal i zawiedzione nadzieje młodzieńca. Nikt nie reaguje, a Lloyd
opuszcza wyspę, choć nie wiadomo, co sprowadzi na nią zapowiadana wystawa
malarza.
Przesada w drugą stronę
Wystawa może bowiem sprowadzić
turystów – a tego bardzo nie chce Francuz, który żyje ideą zachowania nietkniętego
wpływem angielskiej mowy języka irlandzkiego. Z biegiem badań widzi jednak, jak
mocno angielski wpływa na irlandzki, jak również zmianę podejścia nowego
pokolenia – o ile Bean Uí Fhloinn nie mówi po angielsku, a jedynie częściowo go
rozumie, o tyle najmłodszy w rodzinie, James, jest już swobodnie dwujęzyczny.
Mało tego, woli by zwracać się do niego James, a nie Séamus, i marzy o wyjeździe
do Anglii. Masson widzi postępującą degradację irlandzkiego i pragnie go
chronić za wszelką cenę, nawet robiąc z wyspy rezerwat, i nie akceptując wyboru
Jamesa. Można powiedzieć, że obaj obcokrajowcy są kolonizatorami, biorąc, co im
się podoba z wyspy, cynicznie wykorzystując lokalnych mieszkańców i żerując na
ich ubóstwie i naiwności. Każdy z nich ma swoją agendę, którą bezwzględnie
realizuje, nie bacząc na konsekwencje działań.
Wojna domowa w tle
W te toczy się historia – każdy rozdział
poświęcony wydarzeniom na wyspie, przeplatany jest reporterską, suchą notatką
odnotowującą ofiary wojny domowej w Irlandii. Wydarzenia, początkowo odległe,
coraz bardziej poruszają wyspiarzy, którzy czytają w prasie albo słuchają w
radiu o ginących nieletnich, albo rodzicach zabijanych na oczach potomstwa. Te
wydarzenia wyraźnie ich też dzielą. Dla Francisa ofiary w dzieciach to straty
uboczne w wielkiej ideologicznej walce, albo konsekwencje złych wyborów, np. letniej
pracy dla Anglików. Maidréad widzi przede wszystkim niewinne nastolatki, które
miały przed sobą całe życie. Reporterskie fragmenty, podawane bez żadnej okrasy,
są historycznym, zdystansowanym spisem ofiar, bez żadnej interpretacji czy
wytłumaczenia. Sprawiają jednak, że wyspa, w porównaniu z tym, co się dzieje w
głębi lądu, wydaje się bezpiecznym, zamkniętym na wszelkie nieszczęścia
światem.
Dopracowany język powieści
Warstwa językowa dopracowana jest
w najmniejszym szczególe. Magee bardzo dużą wagę przywiązuje do języka. Malarz
myśli krótko, obrazami, kolorami, często nawiązuje do dzieł innych malarzy – van
Gogha, Gaugina, Degasa. Jego wypowiedzi to w zasadzie pojedyncze słowa. By
uzyskać taki styl, autorka czytała wspomnienia impresjonistów i kopiowała styl
ich wypowiedzi. Z kolei Masson myśli całymi zdaniami, wątkami. Stosuje opisy
niczym rasowy akademik, zresztą fragment jego rozprawy doktorskiej o języku
irlandzkim również zostaje wpleciony w fabułę powieści. Ich style diametralnie
się od siebie różnią, tak jak i osobnym językiem mówi James, znacznie prościej
od nich dwóch. Podpisywanie dialogów nie jest konieczne. Rzadko udaje się w tak
wysokim stopniu indywidualizować przedstawiane postaci.
Niedopowiedzenia
Podobało mi się bardzo, że Magee
nie boi się niedopowiedzeń. Przez całą książkę budowała napięcie, najpierw
pomiędzy Francuzem a Anglikiem, potem pomiędzy społecznością a Maidréad, potem
pomiędzy oczekiwaniami rodziny a Jamesem. Czekałam na jakieś sensacyjne
rozładowanie sytuacji, ale Lloyd po prostu wyjeżdża, zostawiając Jamesa z jego
obrazami na lodzie, a jego matkę w trudnej sytuacji. Nie ma katharsis, nie ma
kary, nie ma sprawiedliwości. Zostaje gorycz i smutek.
Moja ocena: 10/10.
Audrey Magee,
Kolonia Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2024
Tłumaczenie: Dobromiła Jankowska
Liczba stron: 392
ISBN: 978-83-68045-11-6
*******************************************************************************
Simply a masterpiece
Every now and
then one stumbles upon a book that we arificially prolong reading of, because
it is so good. The tension increases and the ending is painfully unknown, but one
scolds oneself not to read it too quickly, too greedily. The Colony by Audrey
Magee is such a novel. It outdid all the other novels I had read this year by
at least two lengths. It is simply outstanding. I'll explain why.
Who the hell is
Audrey Magee?
When you reach
for a novel so mature, well composed, with graduated tension and good
exposition of the characters, the first question is - why haven't I heard about
the author before? Or maybe it's a debut? Well, no, the novel The Colony
is the second book by the Irish writer and journalist Audrey Magee. The first
one was The Undertaking, not translated into Polish, published in 2014.
Therefore, Magee is not a particularly prolific creator, which translates into
the density of her prose. For 12 years she worked as a journalist for
newspapers such as The Times, The Irish Times, The Observer
and The Guradian. The website about the writer
(https://audreymagee.com/about/) does not provide any further significant
information.
An
Englishman and a Frenchman in Ireland
The plot of The
Colony starts innocently enough. In 1979, Lloyd, an English painter,
arrives on a tiny Irish island. He wants to paint the local cliffs, but he is
also looking for peace and solitude. About a week later, Frenchman Jean-Pierre
Masson, a linguist, arrives on the island. He has been studying the Irish
language for four years, and on the island lives Bean Uí Fhloinn, an old woman
whose language, due to the island's isolation, sounds like it has sounded
centuries ago. The men represent conflicting interests and take advantage of
the island without paying attention to the damage they cause. Lloyd paints, and
despite his earlier promise not to show local people in his paintings, his
magnum opus is their portrait. Additionally, the Englishman deceives young
James Gillan, a talented young boy who does not want to become a fisherman like
his father and grandfather (who both died at sea). When Lloyd allows him to
paint, the young man quickly develops his enormous talent, and his master
tempts him with the possibility of going to London with him, arranging a place
at an art school and a joint exhibition. Only on the eve of his departure he
tells his student that due to the tense situation between England and Ireland,
the boy would not be safe and the trip must be postponed (forever). The problem,
however, is that the Englishman was inspired by James's painting, skillfully
copying his work onto his canvases. When leaving, he also abandons a package of
the boy's paintings, which he promised to take to the exhibition.
Appropriation
However, Llloyd
commits a second theft - he persuades James' mother, Mairéad, to pose for him.
At first, the woman poses in a sheet, but soon she is naked. She becomes the
central figure in the painter's huge painting, with naked breasts, reaching for
the forbidden fruit like Eve. The woman is a widow, her beloved husband Liam,
James' father, drowned while fishing, but Mairéad is still waiting for his
return. Meanwhile, she sleeps with a Frenchman, but rejects the advances of her
late husband's fish-smelling brother, Francis. When the local community finds
out about posing, it is beyond their limits. While sex with JP takes place
behind closed doors and remains in the private sphere (although the family is
aware of the relationship between the islander and the linguist), the naked
portrait of the widow is a kind of manifestation, an exaggeration. For
Maidréad, it symbolizes freedom - she will never leave the island and will
continue living her abruptly stopped life, waiting in vain for her husband, but
her portrait will go out into the world, others will admire her beauty, pale
skin and sad eyes. For the men who supply the island and woo the women living
there, the opportunity to earn money by hosting the painter and then taking him
to the mainland is more important than the possible scandal and dashed hopes of
the young man. No one reacts, and Lloyd leaves the island, although it is not
known what the announced painter's exhibition will bring back.
Exaggeration
in the other direction
The exhibition
may attract tourists - and this is something the French does not want, as he
believes in the idea of keeping
the Irish language untouched by the influence of neighbours. However, with the
course of research, he sees how much the English language influences Irish, as
well as a change in the approach of the new generation - while Bean Uí Fhloinn does not speak English, but only partially understands
it, the youngest in the family, James, is already completely bilingual. What's
more, he prefers to be called James rather than Séamus, and dreams of moving to
England. Masson sees the ongoing degradation of the Irish language and wants to
protect it at all costs, even by making the island a reserve, and not accepting
James' choices. You could say that both foreigners are colonizers, taking what
they like from the island, cynically exploiting the local inhabitants and
preying on their poverty and naivety. Each of them has their own agenda, which
they ruthlessly implement, regardless of the consequences of their actions.
Civil war in
the background
Each chapter
devoted to events on the island is interspersed with a journalistic, dry note
noting the victims of the civil war in Ireland. The events, initially distant,
have an increasing impact on the islanders, who read abiut tchem in the press
or hear notificaions on the radio about minors going missing or parents being
killed in front of their offspring. These events also clearly divide them. For
Francis, child victims are collateral damage in a great ideological fight, or
the consequences of bad choices, e.g. summer work for the English. Maidréad
primarily sees innocent teenagers who had their whole lives ahead of them.
Reportage fragments, presented without any embellishment, are a historical,
distant list of victims, without any interpretation or explanation. However,
they make the island, compared to what is happening inland, seem like a safe
world, closed to all misfortunes.
The novel's
refined language
The linguistic
layer is refined down to the smallest detail. Magee pays great attention to the
language. The painter thinks and speaks briefly, more with images and colors,
and often refers to the works of other painters - van Gogh, Gaugin, Degas. His
statements are basically single words. To achieve this style, the author had read
the memoirs of the Impressionists and copied the style of their statements.
Masson, on the other hand, thinks in whole sentences, in threads. He uses
descriptions like a true academic, and a fragment of his doctoral thesis on the
Irish language is also woven into the plot of the novel. Their styles are
completely different from each other, just as James speaks a separate language,
much simpler than the two of them. Dialogues don’t need to be assigned to the
speaker, it is clear who says what. It is rare to individualize the presented
characters to such a high degree.
Understatements
I really liked
that Magee is not afraid to leave the reader hanging. She built tension
throughout the book, first between the Frenchman and the Englishman, then
between the community and Maidréad, then between the family's expectations and
James. I was waiting for some sensational outome, breakthrough, resolution, but
Lloyd simply travels back to London, leaving James with his paintings and his
mother in a difficult situation. There is no catharsis, no punishment, no
justice. What remains is bitterness and sadness.
My rating:
10/10.
Author:
Audrey Magee Title:
The Colony Publishing House: Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2024
Translation: Dobromiła Jankowska
Number of pages: 392
ISBN: 978-83-68045-11-6