Ucieszyłam się,
kiedy książka Sylwii Chwedorczuk Kowalska.
Ta od Dąbrowskiej, trafiła do mnie jako świąteczny prezent. Wcześniej
czytałam o publikacji w Wysokich obcasach,
więc spodziewałam się czegoś wybitnego. Bardzo szybko jednak cieszyć się
przestałam, a zaczęłam walczyć z materią książki – manierą autorki i stosunkowo
mało ciekawą główną bohaterką. Biografia Anny Kowalskiej Znowu czytam obok.
Obok głównego tematu tej książki, a więc lesbijskiego związku Anny Kowalskiej i
Marii Dąbrowskiej. Chociaż książka zaczyna się krótkim wstępem zapowiadającym
burzliwy związek dwóch pisarek, jakoś nie czekałam na ten moment, ani nie był
on dla mnie bulwersujący. Książka zaczyna się nudno – od nastoletnich lat wtedy
jeszcze Anny Chrzanowskiej, urodzonej w 1903 roku we Lwowie. Chwedorczuk
zagłębia się w relacje rodzinne, trudną sytuację materialną rodziny,
poszukiwanie tożsamości u przodków przybyłych z Francji. Anna nie pasuje do
francuskojęzycznej części familii – nie spełnia ich oczekiwań, od przyciężkiego
physis do braku manier i
wyrafinowania. A jednak mieszka z babką i ciotkami w centrum Lwowa. Jako
13-latka beznadziejnie zakochuje się w swojej nauczycielce, Marii Jarosiewicz,
która jednak nie odwzajemnia tego uczucia (i czy do końca zdaje sobie z nego
sprawę, trudno powiedzieć). Kiedy jednak dziewczynka zostaje przyłapana w
dwuznacznej (na owe czasy) sytuacji ze swoją wykładowczynią (kobieta przykłada
dłonie do rozgorączkowanej głowy dziewczynki, a ona zarzuca jej ręce na szyję,
w tym momencie wchodzi pani dyrektor), wraz z końcem semestru zostaje wyrzucona
ze szkoły. Zauroczenie Chrzanowskiej mija. W tej części,
dotyczącej lat młodzieńczych, uderzyły mnie dwie rzeczy – rozgrzebywanie dzienników
Kowalskiej i wiwisekcja jej zapisków oraz podejście autorki do przedstawianych
wydarzeń. Któż z nas nie pisał chmurnych i durnych pamiętników, których pewnie
byśmy się teraz wstydzili. Przegląd niedojrzałych, rozemocjonowanych zapisków
dostajemy tu w pełnej krasie. Kończ Waść, wstydu oszczędź. W podsumowaniu „romansu”
Chwedorczuk pisze natomiast tak: „Zamiast jednak
wesprzeć zagubioną dziewczynkę, dorośli dali sobie prawo do przekroczenia
granic intymności dziecka i bezpardonowo wkroczyli w świat jego uczuć,
tłumacząc sposób, w jaki to zrobili, troską o jego dobro.” (s. 38) Wesprzeć w miłości
do nauczycielki? W 1916 roku? O czym my rozmawiamy? Potem przychodzi
czas studiów, gdzie Kowalska poznaje swojego przyszłego męża, wybitnego filologa
klasycznego i swojego wykładowcę, profesora Jerzego Kowalskiego. Ślub ma
miejsce w 1924 roku. Małżonkowe rozpoczynają wspólne podróże oraz wspólną
twórczość literacką. Jednocześnie w Europie rozpoczyna się zawierucha wojenna,
która znacząco wpłynie na życie bohaterów. W wyniku działań wojennych Polska
traci Lwów, a co za tym idzie, Kowalscy tracą swoje mieszkanie. Pisarki poznały
się w 1940 roku, kiedy Dąbrowska gościła we Lwowie ze swoim partnerem
Stanisławem Stempowskim. Wtedy też Dąbrowska przeżywa zauroczenie Marią Blumenfeldową,
i pisarki nawiązują korespondencję. Rok później Kowalska jest już zaangażowana
uczuciowo. Po wojnie i
mieszkaniu w Warszawie dla Kowalskich nadchodzą lata wrocławskie, a więc epizod
mi najbliższy, jako że związany z moim rodzinnym miastem. Tu zaczęło się robić
naprawdę ciekawie. Jerzy przeprowadza się do stolicy Dolnego Śląska z
początkiem października 1945 roku, Anna miesiąc później. Kowalski jest
zaangażowany w uruchomienie działalności Uniwersytetu Wrocławskiego. Padają
takie nazwiska jak Władysław Floryan, Stanisław Rospond, Juliusz Krzyżanowski,
Stanisław Mikulski czy Stanisław Kolbuszewski. Kowalscy mieszkają na ulicy
Lindego 10 na Karłowicach. Kowalska angażuje się w organizowanie literackich
czwartków, a w latach 1947-1952 współredaguje „Zeszyty Wrocławskie”. Pod koniec
lat 40-tych mają miejsce dwa ważne wydarzenia w życiu Kowalskiej – w 1946 roku
rodzi córkę Marię, zwaną Tulą, a dwa lata później po ciężkiej chorobie umiera
jej mąż Jerzy. Anna zostaje więc sama z malutkim dzieckiem, w dużym domu, w
bardzo trudnej sytuacji materialnej. O swoim macierzyństwie pisze sucho i
szczerze: „Nie ma chyba na świecie
rzeczy nudniejszej niż (własne) niemowlę. Co za bujda sakramencka z tym
macierzyństwem. To dobre dla baranów. Dziewięćdziesiąt procent lęku i nudy,
reszta szczęście.” (s. 240) W dodatku Maria Dąbrowska szaleje z zazdrości –
pisarka bardzo źle przyjęła wiadomość o ciąży Kowalskiej i nie przepada za jej
córką. Mimo to w 1954 roku Kowalskie przenoszą się do Warszawy, do nowego,
większego mieszkania Dąbrowskiej i rzeczywistoć jeszcze bardziej się
komplikuje. Żadna z pisarek nie czuje się dobrze w nowym układzie i wkrótce
Dąbrowska kupuje dom w Komorowie, gdzie się przenosi. Umiera w 1965 roku. Sama
Kowalska umiera niewiele później, po ciężkiej walce z nowotworem w marcu 1969
roku. Właśnie ostatnie jej przemyślenia i zapiski są najbardziej wstrząsające i
zostają z czytelnikem na długo. „Cierpienie i śmierć. Zwykły ludzki los”, pisze
bez zbędnego dramatyzmu, sucho i rzeczowo (s. 355). Dlatego cieszę się, że
pierwsze 200 stron mnie nie zniechęciło i dotrwałam do końca. Konieczność pisania Zdecydowanie nie
była to najlepsza książka z tych przeczytanych w tym roku. Potwierdza to moje
upodobania – czytanie biografii mnie nudzi i męczy, a przedstawieni ludzie
okazują się być... za nadto ludzcy, niedoskonali, irytujący. Szukam wielkości,
a znajduję człowieczeństwo. To pewnie jest również wielką siłą tej książki.
Znalazłam jednak przesłanie dla siebie, idealne na koniec tego roku, jak i jako
ostrzeżenie i poradę na rok kolejny: „Jak się ciągle nie pisze, to się
przestaje umieć pisać, nawet źle [...]”, zauważa w swoich notatkach Kowalska (s.
244). Więc postanowienie na 2021 – recenzować na bieżąco, a nie gorączkowo
nagdaniać, jak w tym roku. Moja ocena: 5/10. Sylwia
Chwedorczuk, Kowalska. Ta od Dąbrowskiej Wydawnictwo Marginesy Warszawa 2020 Liczba stron: 368 ISBN: 978-83-66500-14-3 I was glad when Sylwia
Chwedorczuk’s book titled Kowalska. The
one from Dąbrowska came to me as a Christmas gift. Earlier I’ve read about
the publication in Wysokie obcasy (a
weekly added to Gazeta Wyborcza newspaper), so I was expecting something
outstanding. However, I stopped rejoicing very quickly, and started to fight
the matter of the book - the manner of the author and the relatively
uninteresting main character. Anna Kowalska's biography I'm reading next to the main
topic again. Apart from the main subject of this book, i.e. the lesbian
relationship of Anna Kowalska and Maria Dąbrowska. Although the book begins
with a short introduction that foreshadows the turbulent relationship between
the two writers, somehow I did not wait for this moment, nor was it outrageous
for me. The book starts boring - from the teenage years of then Anna
Chrzanowska, born in 1903 in Lviv. Chwedorczuk delves into family relations,
the difficult financial situation of the family, and the search for identity
among ancestors who came from France. Anna does not fit into the
French-speaking part of the family - she falls short of their expectations,
from heavy physis to lack of manners
and refinement. And yet she lives with her grandmother and aunts in the center
of Lviv. As a 13-year-old, she hopelessly falls in love with her teacher, Maria
Jarosiewicz, who, however, does not reciprocate this feeling (and whether she
is fully aware of it, it is difficult to say). However, when the girl is caught
in an ambiguous (for those times) situation with her lecturer (the woman puts
her hands to the girl's feverish head and she throws her arms around her neck, at
this point the principal enters), at the end of the semester she is expelled
from school. The love of Chrzanowska dies out.
In this part of the teenage
years, I was struck by two things - digging up Kowalska's journals and
vivisecting her writings, and the author's approach to the events presented.
Who among us did not write gloomy and silly diaries, which we would probably be
ashamed of now. We get an overview of immature, emotional notes here in all its
glory. We could have been spared, as well as Kowalska. In the summary of the ‘romance’,
Chwedorczuk writes as follows: "But instead of supporting
the lost girl, adults gave themselves the right to exceed the limits of the
child's intimacy and ruthlessly entered the world of her feelings, explaining
the way they did it with concern for her welfare." (p. 38) Support in love for the teacher?
In 1916? What are we talking about? Then comes the time of studies,
where Kowalska meets her future husband, an outstanding classical philologist
and her lecturer, professor Jerzy Kowalski. The wedding takes place in 1924.
The married couple begins joint journeys and joint literary work. At the same
time, a turmoil of war begins in Europe, which will significantly affect the
lives of the heroes. As a result of the hostilities, Poland loses Lviv, and
thus the marriage loses their apartment. Anna met acclaimed writer Maria
Dąbrowska in 1940, when the second visited Lviv with her partner Stanisław
Stempowski. It was then that Dąbrowska was infatuated with Maria Blumenfeld,
and the writers started their long-lasting correspondence. A year later,
Kowalska is already emotionally involved.
After the war and living in
Warsaw, the Wroclaw years are coming for the Kowalskis, so the episode is the
closest to me, as it is related to my hometown. Here it started to get really
interesting. Jerzy moves to the capital of Lower Silesia at the beginning of
October 1945, Anna a month later. Kowalski is involved in launching the
activities of the University of Wrocław. There are such names as Władysław
Floryan, Stanisław Rospond, Juliusz Krzyżanowski, Stanisław Mikulski and
Stanisław Kolbuszewski. The Kowalskis live at 10 Lindego Street in Karłowice.
Kowalska is involved in organizing literary Thursdays, and in the years
1947-1952 she co-edits "Zeszyty Wrocławskie". At the end of the
1940s, two important events took place in Anna’s life - in 1946 she gave birth
to a daughter Maria, affectionately called Tula, and two years later, after a
serious illness, her husband Jerzy dies. So Anna is left alone with a small
child, in a big house, in a very difficult financial situation. She writes
dryly and honestly about her motherhood: ‘There is probably nothing more boring
in the world than a (own) baby. What a sacramental nonsense with this
motherhood. It's good for dummies. Ninety percent of fear and boredom, the rest
is happiness’ (p. 240). In addition, Maria Dąbrowska is mad with jealousy - the
writer took the news of Kowalska's pregnancy very badly and does not like Anna’s
daughter very much. Despite this, in 1954, mother and daughter moved to Warsaw,
to a new, larger apartment of Dąbrowska, and the reality became even more
complicated. None of the writers felt comfortable in the new arrangement and
soon Dąbrowska buys a house in Komorów, where she moves. She dies in 1965.
Kowalska herself dies not much later, after a hard struggle with cancer in
March 1969. It is her last thoughts and notes that are the most shocking and
stay with the reader for a long time. “Suffering and death. Ordinary human fate’,
she writes without unnecessary drama, dryly and to the point (p. 355). That's
why I'm glad that the first 200 pages did not discourage me and I made it to
the end. The necessity of writing It was by no means the best book
read this year. This confirms my preferences - reading biographies bores me and
tires me, and the people presented turn out to be... too human, imperfect,
irritating. I am looking for greatness and I am finding humanity. This is
probably also the great strength of this book. However, I found a message for
myself, perfect for the end of this year, as well as a warning and advice for
the next year: ‘If you don't write all the time, you stop being able to write,
even badly [...]’, writes Kowalska in her notes (p. 244). So, the resolution
for 2021 - review on a regular basis, not frantically urge it, as this year.
My grade: 5/10. Author: Sylwia Chwedorczuk Title: Kowalska. The
one from Dąbrowska Publishing House: Marginesy Warsaw 2020 Number of pages: 368 ISBN: 978-83-66500-14-3
czwartek, 31 grudnia 2020
Sylwia Chwedorczuk, Kowalska. Ta od Dąbrowskiej
środa, 30 grudnia 2020
Philip Pullman, The Firework-Maker’s Daughter
Czasami tęsknię za
jakąś książką – przypominam sobie jej fragment i zastanawiam się, co się
dokładnie wydarzyło, przypominam sobie klimat, wyobrażam poszczególne sceny. Tak
właśnie zatęskniłam za trylogią Philipa Pullmana Mroczne materie, którą czytałam podczas studiów (fajne studia,
swoją drogą!). Niestety, nie mam kopii w domu, ale kołatalo mi się w głowie, że
widziałam jeszcze jedną książkę brytyjskiego autora gdzieś u siebie na półce. I
proszę, oto jest! Nietłumaczona na język polski Córka mistrza fajerwerków. Książka – petarda! Perełka Książka jest
niewielka, ale za to niesamowicie pięknie wydana. Krótkiej i prostej fabule
towarzyszą ilustracje Nicka Harrisa. Mistrz fajerwerków, Lalchand, samotnie
wychowuje swoją córkę Lilę, a dziewczynka okazuje się pojętną i utalenotwaną
uczennicą. Ojciec jednak nie widzi jej w zawodzie i pragnie, by znalazła sobie
męża i wiosła życie jak reszta dziewcząt z jej wioski. Lila się na to nie
zgadza. Dzięki swojemu przyjacielowi, Chulakowi, dowiaduje się, że by zostać
mistrzem w swoim fachu musi się udać na górę Merapi, gdzie mieszka duch ognia
Razvani, by zdobyć od niego Królewską Siarkę. Dziewczyna wymyka się więc z domu
i rusza na górę. Nie wie jednak, że jest do tej drogi nieprzygotowana – duchowi
trzeba złożyć trzy dary, a dla własnego bezpieczeństwa zabrać ze sobą wodę z
jeziora Szmaragdowej Bogini. Chulak szybko odkrywa, że Lalchand nie powiedział
mu wszystkiego, i rusza zdobyć dar pani jeziora. Na szczęście nie jest sam –
towarzyszy mu jego niezwykły przyjaciel, gadający biały słoń Hamlet. Chłopiec i
jego towarzysz zdążają w ostatniej chwili i dzięki nim dziewczynka nie płonie,
ale też nie zdobywa magicznego przedmiotu. Hamlet nie jest
zwykłym słoniem – jest słoniem cesarza. Władca używa go, gdy chce kogoś ukarać.
Nieszczęśnik musi wtedy utrzymywać dorodne zwierzę, zapewniać mu jedwabną
pościel i frykasy do jedzenia (a przy okazji bankrutuje i nie stanowi już dla
cesarza zagrożenia). Zniknięcie zwierzęcia wywołuje zrozumiałygniew władcy, a
wszystkie ślady prowadzą do wytwórcy fajerwerków, który zostaje aresztowany. Na
szczęście Chulak, Lila i Hamlet zdążą wrócić, nim mężczyzna zostanie ścięty.
Władca zgadza się oszczędzić jego życie do czasu pojedynku mistrzów sztucznych
ogni, i pod warunkiem, że straszy mężczyzna i jego ambitna córka wygrają ten
konkurs. Zdesperowana dwójka musi walczyć z Niemcem, Włochem i Amerykaninem,
gdzie każde jest mistrzem swojej sztuki. Decyduje natężenie oklasków. Mimo że
przedstawiciele tych trzech nacji zostali pokazani w sposób do bólu
stereotypowy i zamierzony, Pullmanowi udało się oddać orientalnego ducha – gdy
Lalchand i jego córka urządzają swój pokaz, który jest niezwykle subtelny i
ulotny w porównaniu z zaprezentowaną wcześniej kanonadą, publiczność reaguje
pełną kontemplacji i zachwytu ciszą. To właśnie przybysze z zachodniego świata
ratują życie ojca, zaczynając entuzjastycznie bić brawo, i tłum zaczyna
wiwatować. Kiedy impreza
dobiega końca, ojciec i córka mają okazję spokojnie porozmawiać. Okazuje się
wtedy, że Lila miała trzy dary dla bożka ognia – odwagę, wytrwałość i odrobinę
szczęścia. Dostała zatem i dar – Królewską Siarkę – czyli wiedzę i
doświadczenie, które zdobyła w pocie czoła dzięki swojej ciężkiej pracy. Tej książki nie ma
co zestawiać z moimi codziennymi lekturami – to literatura dla dzieci, napisana
z humorem, językiem prostym i dowcipnym. Nie jest za długa, ma sporo ciekawych
i spójnie poprowadzonych wątków pobocznych (wujek Chulaka, Rambashi). Jest
naprawdę sprawnie napisana. Przede wszystkim jednak ma mądre przesłanie. Może
więc Córka mistrza fajerwerków ukaże
się w Polsce? Przecież tytuł mógłby brzmieć bardziej zachęcająco – Petarda! Corgi Yearling Books Londyn 1998 Ilustracje: Nick Harris Liczba stron: 106 ISBN:
978-044-86331-7 Sometimes I miss a book - I
remember a fragment of it and wonder what exactly happened, I remember the
atmosphere, I imagine individual scenes. That's how I missed Philip Pullman's Dark Materials trilogy, which I read
while studying (how cool is that, huh?!). Unfortunately, I do not have a copy
at home, but it was knocking in my head that I saw another book by the British
author somewhere on my shelf. And here it is! Not yet translated into Polish, The Firework-Maker’s Daughter. Book -
firecracker!
Literary jewel The book is small, but
incredibly beautifully published. The short and simple plot is accompanied by
illustrations by Nick Harris. The master of fireworks, Lalchand, raises his
daughter Lila alone, and the girl turns out to be a clever and talented
student. However, her father does not see her in this profession and wants her
to find a husband and lead a life like the rest of the girls in her village.
Lila does not agree to this. Thanks to her friend Chulak, she learns that in order
to become a champion in her trade, she must go to Mount Merapi, where Razvani
the Fire-Fiend lives, to obtain Royal Sulphur from him. So the girl sneaks out
of the house and goes on her quest. She does not know, however, that she is
unprepared for this journey - the demon must be offered three gifts, and for
her own protection she should had taken the water from the lake of the Emerald
Goddess. Chulak quickly discovers that Lalchand hasn't told him everything, and
sets off to get the lake lady's gift. Fortunately, he is not alone -
accompanied by his unusual friend, the talking white elephant Hamlet. The boy
and his companion arrive at the last moment and thanks to them the girl does
not burn, but also does not obtain the magic item. Hamlet is not an ordinary
elephant - he is the emperor's elephant. The ruler uses him when he wants to
punish someone. The unfortunate person must then keep the beautiful animal,
provide him with silk sheets and delicacies to eat (and in this way go bankrupt
and no longer pose a threat to the emperor). The disappearance of the animal
causes an understandable anger of the ruler, and all traces lead to the
firework maker, who is arrested. Fortunately, Chulak, Lila and Hamlet return in
time before the man is beheaded. The ruler agrees to spare Lalchand’s life
until the duel of the fireworks masters, and on the condition that the scared
man and his ambitious daughter win the competition. The desperate two have to
fight against a German, an Italian and an American, each master of their art.
The intensity of applause is decisive. Despite the painfully stereotypical and
deliberate portrayal of these three nations, Pullman has managed to capture the
oriental spirit - when Lalchand and his daughter put on their show, which is
extremely subtle and fleeting compared to the cannonade presented earlier, the
audience responds with contemplation and delight in silence. It is the
newcomers from the western world who save my father's life by applauding
enthusiastically, and the crowd follows.
When the party is over, father
and daughter have a chance to talk quietly. It turns out then that Lila had
three gifts for the Fire-Fiend - courage, persistence and a bit of luck.
Therefore, she was given a gift – Royal Sulphur – which turns out to be knowledge
and experience gained through the sweat of her brow thanks to her hard work.
There is no need to juxtapose
this book with my daily readings - it is children's literature, written with
humor, simple and witty language. It's not too long, it has a lot of
interesting and coherent side stories (Chulak’s uncle, Rambashi). It is really
well written. Above all, however, it has a wise message. So maybe The Firework-Maker’s Daughter will be published
in Poland? After all, the title could sound more inviting - Firecracker! Author: Philip Pullman Title: The Firework-Maker's Daughter Corgi Yearling Books London 1998 Illustrations by Nick Harris Number of pages: 106 ISBN: 978-044-86331-7
Philip Pullman, The
Firework-Maker’s Daughter
Swietłana Aleksijewicz, Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości (Чернобыльская молитва)
To nie pierwsza
przeczytana przeze mnie książka białoruskiej Noblistki Swietłany Aleksijewicz.
Wcześniej były Ołowiane żołnierzyki
(o wojnie w Afganistanie) i Czasy
Secondhandu (o życiu w Rosji po rozpadzie Związku Radzieckiego). Tamte
książki były jednak w pewnej mierze... przypadkowe. Czarnobylska modlitwa natomiast była wyczekana, i może przeczekana.
Na fali serialu HBO Czarnobyl zaczęłam namiętnie czytać o katastrofie reaktora
na Białorusi. Sięgałam po tą książkę z ogromnymi oczekiwaniami, i chyba trochę
się zawiodłam. Ale po kolei. Katastrofa, która wstrząsnęła Europą 26 kwietnia 1986
roku wybuchł reaktor atomowy w czwartym bloku elektrowni atomowej w Czarnobylu,
powodując potworne skażenie terenu i ewakuację mieszkańców. Początkowo mówiono
ludziom, że będzie to ewakuacja czasowa, ale ludziom nie dane było wrócić do
porzuconego dobytku. To właśnie z osobami bezpośrednio dotkniętymi przez
katastrofę rozmawia Aleksijewicz w 20 lat po wydarzeniu. Zarówno z Ukraińcami, jak
i z Białorusinami. Mimo, że katastrofa miała miejsce na Ukrainie, większość
radioaktywnej chmury przemieściła się w stronę Białorusi, powodując 70%
skażenia terenu tego kraju. Jak gorzko zauważa pisarka, wtedy to właśnie
Białoruś wkroczyła na scenę europejską. Książka zaczyna się
od rozmowy z Ludmiłą Ignatienko, wdową po strażaku Wasiliju, który zmarł na
chorobę popromienną 18 dni po napromieniowaniu, a 14 dni po przewiezieniu do
szpitala w Moskwie. Opowieść wdowy łapie za serce, i jak widać - nie tylko
mnie. Twórcy miniserialu HBO Czarnobyl korzystali z książki Aleksijewicz przy
tworzeniu scenariusza, a wspomnienia Ignatienko w dużej mierze tworzą
dramatyczną siłę tego serialu i są jedną z osi wydarzeń. Aleksijewicz stara
się pokazać awarię reaktora i jej następstwa właśnie poprzez relacje zwykłych
osób, dotkniętych tą tragedią. Pisze: „[...] ja zajmuję się tym, co nazwałabym
historią pomijaną, znikającymi bez śladu śladami naszego przebywania na ziemi i
w czasie. Piszę i kolekcjonuję codzienność – uczuć, myśli, słów” (s.31).
Wybitna dziennikarka kilkakrotnie była w strefie, opisywała zastany tam świat,
zaskoczenie niebezpieczeństwem, krórego nie widać i na które nikt nie był
gotowy. Zdradę człowieka wobec otaczającego go środowiska, samolubną ucieczkę,
zrównanie z ziemią gospodarstw i wsi, zabijanie zwierząt. Ale jej myślą
przewodnią jest: Los to życie
jednego człowieka, historia to życie nas wszystkich. Chcę opowiedzieć historię
w taki sposób, żeby nie stracic z oczy losu pojedynczego człowieka. Los bowiem
sięga dalej niz jakakolwiek idea. (s. 41) W rozdziale Ziemia umarłych daje głos tym, którzy
zostali wbrew zakazowi, albo wrócili do strefy po kilku latach. Również
żołnierzom, którzy zostali wysłani do strefy, by wysiedlać ludzi, orać ziemię,
pilnować porządku. Mieszkańcy nie rozumieli niewidocznego zagrożenia. W rozdziale Korona stworzenia opisuje próby radzenia
sobie ze stratą najbliższych, z narodzinami i śmiercią kalekich dzieci. Opisuje
ludzi, którzy gdzie indziej czuli się naznaczeni piętnem swojej tragedii i
odepchnięci od obawiającego się ich społeczeństwa, którzy wrócili na swoją
ziemię, której ufali, na której się wychowali. „Matka była zadowolona. ‘Zrobiłam
dwadzieścia słoików’. Zaufanie do ziemi... Do wiecznego chłopskiego
doświadczenia... Nawet śmierć syna nie zburzyła im świata, do którego
przywykli...” (s. 136). Opisuje poświęcenie
ludzi, którzy działali przy reaktorze i w strefie. Przewija się wspólny motyw –
przekonanie, że istnieje coś większego od ich życia. Kultuta ofiarności,
ofiary, jak nazywa to Siergiej Wasiliewicz Sobolej, zastępca prezesa zarządu
stowarzyszenia Tarcza dla Czrnobyla. Inni mówią, że człowiek radziecki nie
myśli w kategoriach „ja”, tylko w kategoriach „my”. Zbyt wiele tragedii tępi ostrze dramatu Przeczytałam tą
książkę już parę miesięcy temu, ale odłożyłam notatki i recenzję na później, bo
książka mi się nie podobała. Sądziłam, że może trochę mi się uleży i zmienię o
niej zdanie – ale nie. Czułam narastającą irytację i jednocześnie znudzenie –
historie są do siebie podobne, jakby wszyscy, z którymi rozmawiała
Aleksijewicz, mówili jednym, tym samym głosem. Nawet opowieści dzieci są
rzewne. Jakbym czytała jedną, powtarzaną wielokrotnie opowieść o nadludzkim cierpieniu.
Może na tym polega trudność takiej prozy? Jak oddać emocje, które nie chcą dać
się uwięzić w słowa? Które są większe i straszniejsze niż dostępny język?
Uważam, że tutaj się to nie udało. Choć książka jest poruszająca, a opowadane
historie mają czytelnikiem wstrząsać, to nagromadzenie nieszczęścia powoduje,
że głosy wzajemnie się tłumią i gasną. Natomiast scenarzyści serialu wyciągnęli
z tej prozy co najlepsze i przekuli to w skuteczniejsze medium. Czarnobyl HBO jest naprawdę znakomity. Moja ocena: 5/10. Swietłana
Aleksijewicz, Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości Wydawnictwo Czarne Wołowiec 2018 Tłumaczenie: Jerzy Czech Liczba stron: 288 ISBN: 978-83-8049-685-9 This is not the first book by the Belarusian Nobel laureate Svetlana
Alexievich that I have read. Earlier, there were Boys in Zinc (about the war in Afghanistan) and Second-hand Time (about life in Russia
after the collapse of the Soviet Union). Those books, however, were to some extent…
random. Chernobyl Prayer, on the other hand, was awaited,
and perhaps waited out. On the wave of the HBO series Chernobyl, I started reading passionately about the reactor
disaster in Belarus. I reached for this book with huge expectations, and I think
I was a bit disappointed. But let’s have a look on the book bit by bit. A catastrophe that shook the
entire Europe On April 26, 1986, a nuclear reactor exploded in the fourth block of the
Chernobyl nuclear power plant, causing terrible contamination of the area and
the evacuation of residents. Initially, people were told that it would be a
temporary evacuation, but the residents were not allowed to return to their
abandoned property. It is with the people directly affected by the catastrophe
that Alexievich talks 20 years after the nuclear catastrophe, both Ukrainians
and Belarusians. Although the disaster took place in Ukraine, most of the
radioactive cloud moved towards Belarus, causing 70% of the contamination of
the country. The book begins with a conversation with Lyudmila Ignatenko, the widow
of Vasily, the fireman, who died of radiation sickness 18 days after
irradiation and 14 days after being transferred to a hospital in Moscow. The
widow's story grabs my heart, and not only me. The makers of the HBO miniseries
Chernobyl used the book by Alexievich
to write the script, and the widow’s statement is one of the opening chapters. Fate goes further than any idea Alexievich tries to show this terrible event precisely through the
accounts of ordinary people affected by this tragedy. She states: “[...] I deal
with what I would call an ignored history, with traces of our presence on earth
and in time disappearing without a trace. I write and collect everyday life -
feelings, thoughts, words ”(p.). The journalist has visited the zone several
times, describing the world she found there, the surprise of the danger that
cannot be seen and for which no one was ready. Man's betrayal of the
surrounding environment, selfish escape, razing farms and villages to the
ground, killing animals. But its keynote is: Fate is the life of one man, history is the life of all of us. I want to
tell the story in such a way as not to lose sight of the fate of an individual.
For fate goes further than any idea. (p. 41) In the first chapter, Land of the
Dead, she gives voice to those who stayed in violation of the ban or
returned to the zone after a few years. Also to the soldiers who were sent to
the zone to displace people, plow the land and keep order. The inhabitants did
not understand the invisible threat, and oftern at the time of harvest, when
people have seen the work of the entire year go to waste. In the chapter The Crown of
Creation she describes attempts to cope with the loss of loved ones, the
birth and death of crippled children. The journalist describes people who,
elsewhere, felt stigmatized by their tragedy and pushed away from the society
that feared them, people who returned to their land, on which they were brought
up. “The mother was pleased. 'I made twenty jars'. Trust in the land ... To the
eternal peasant experience ... Even the death of their son did not destroy the
world to which they were used to... ”(p. 136). Alexievich also describes the dedication of the people who worked at the
reactor and in the zone. There is a common theme - the belief that there is
something greater than their life. The cult of sacrifice, as it is called by
Sergei Vasilievich Sobolej, deputy chairman of the board of the Shield for
Chrnobyl association. Others say that the Soviet man does not think in terms of
"I" but in terms of "we." Too much suffering stifles the
dramatic effect I’ve read this book a few months ago, but put my notes and review aside
for later because I didn't like it and thought I was wrong. I decided that
maybe I would settle for a while and change my mind about it - but no. I felt a
growing irritation and boredom at the same time - the stories are similar, as
if everyone Alexievich interviewed spoke in the same voice. Even the children's
stories are similar and wistful. As if I was reading one, repeated story about
inhuman suffering. Perhaps this is the difficulty of such prose? How to express
emotions that don't want to be trapped in words? Which are bigger and scarier
than the available language? I believe that it has not worked out here.
Although the book is moving, and the stories told are intended to shock the
reader, the accumulation of misfortune causes the stories to mutually suppress
and fade away. On the other hand, the HBO screenwriters took the best out of
this prose and transformed it into a more effective medium. Chernobyl by HBO is really great, easily
the best TV-series I’ve seen this year. My grade: 5/10. Author: Svetlana Alexievich Title: Chernobyl Prayer: A Chronicle of
the Future Publishing House: Wydawnictwo Czarne
Wołowiec 2018 Translation: Jerzy Czech Number of pages: 288 ISBN: 978-83-8049-685-9
poniedziałek, 28 grudnia 2020
John Banville, Prawo do światła (Ancient light)
Banville jest wyjątkowo płodnym pisarzem, do tej pory opublikował 20 książek. Prawo do światła jest trzecim tomem z trylogii The Alexander and Cass Cleave Trilogy, publikowanej w latach 2002-2012. Oczywiście dowiedziałam się o tym dopiero po przeczytaniu książki. Poprzednie dwa tytuły nie są przetłumaczone na język polski.
Diabeł
nie tkwi w fabule
Bohaterem
powieści jest aktor Alexander Cleave, dobiegający już 70-tki. Ku jego
zaskoczeniu zostaje zaproszony do kolejnego przedsięwzięcia, tym razem na
wielkim ekranie, z którego korzysta. Towarzyszy mu młoda gwiazda kina, Dawn
Devonport. Jednocześnie mężczyzna wspomina swoje lata młodzieńcze, kiedy
zakochał się i przeżył romans z 20 lat od siebie starszą matką kolegi, Celią
Gray. 35-letnia wówczas kobieta jest opisana w prozie Banville’a niesamowicie
zmysłowo, a doznania młodego bohatera działają na wszystkie zmysły. Alexander
uprawiał seks z Celią w zrujnowanej chacie w lesie, pełnej zbutwiałych liści,
na skrzypiącej podłodze, w chłodnym potoku nieopodal, w jej starym samochodzie,
w schowku na pranie.
Kiedy nie oddaje
się zmysłowym wspomnieniom, Alexander jest wieloletnim mężem Lydii Mercer i
pogrążonym w żałobie ojcem Catherine, zwanej pieszczotliwie Cass, która
popełniła samobójstwo rzucając się ze skały we Włoszech. Co gorsza, dziewczyna
była wtedy w ciąży. Małżeństwo najgorsze chwile ma już za sobą, ale dalej nie
może pogodzić się ze śmiercią swojego jedynego dziecka i oboje stąpają po kruchym
lodzie. Kiedy Dawn podejmuje nieudaną próbę samobójczą, Alexander zabiera ją ze
sobą do Włoch, by choć przez chwilę móc z nią podróżować jak ze swoją córką, i
zbliżyć się do zagadki śmierci swojego jedynego dziecka.
Zmysłowa
proza
Siła powieści nie
tkwi w fabule, lecz w mistrzostwie języka. Czytając powieść podczas upalnych letnich
wakacji słyszałam wszystkie dźwięki, czułam opisywane przez Banville’a zapachy,
dawałam się uwodzić – za Alexandrem – zmysłowemu obrazowi starszej kochanki. Z
drugiej strony, pisarz zwraca uwagę na ulotność pamięci, przetworzenie swoich
wspomnień przez czas i nagromadzone doświadczenie. Książka zawiera zresztą
swoistą klamrę kompozycyjną – z początku bohater zastanawia się, co się stało z
jego kochanką z lat młodzieńczych, na końcu książki dowiaduje się, że zmarła
zaledwie rok po ich romansie, a oddając się swojemu młodemu i niedoświadczonemu
kochankowi wiedziała już, że jest chora. Dorosły już mężczyzna może się więc
zastanawiać, czy postanowił zlekceważyć pojawiające się objawy, czy też ich
jeszcze nie było, czy jego pamięć postanowiła ich nie zauważać? Taka pogoń za
przeszłością, przesączona przez niezwykle poetycki, zmysłowy język, tworzy
pociągającą i silną mieszankę. Mnie pchnęła do lektury kolejnych książek
Banville’a.
John Banville, Prawo
do światła
Wydawnictwo Świat
Książki
Warszawa 2015
Tłumaczenie:
Jacek Żuławnik
Liczba stron: 302
ISBN:
978-83-7943-544-9
John Banville, Ancient Light
Banville is an exceptionally prolific writer, having published 20 books
to date. Ancient Light is the third
volume in The Alexander and Cass Cleave
Trilogy, published between 2002 and 2012. Of course, I only found out about
this after reading the book. The previous two titles are not translated into
Polish.
The beauty is not in the plot
The hero of the novel is the actor Alexander Cleave, who is already in
his seventies. To his surprise, he is invited to the next venture, this time on
the big screen. He is accompanied by a young movie star, Dawn Devonport. At the
same time, the man remembers his adolescence when he fell in love and had an
affair with his friend's 20 years older mother, Celia Gray. The then
35-year-old woman is described in Banville's prose incredibly sensually, and
the experiences of the young protagonist affect all the senses. Alexander had
sex with Celia in a dilapidated hut in the woods, full of decaying leaves, on a
squeaky floor, in a chilly river nearby, in her old car, in the laundry closet.
When he doesn't indulge in sensual memories, Alexander is the long-time
husband of Lydia Mercer and the bereaved father of Catherine, affectionately
known as Cass, who committed suicide by throwing herself off a rock in Italy.
Worse, the girl was pregnant at the time. The worst moments are behind the
married couple, but they still cannot come to terms with the death of their
only child and they both tread on thin ice. When Dawn makes an unsuccessful
suicide attempt, Alexander takes her with him to Italy so that he can travel
with her for a while as with his daughter and get closer to the mystery of the
death of his only child.
Highly sensual prose
The strength of the novel lies not in the plot, but in the mastery of
language. While reading the novel during a hot summer vacation, I heard all the
sounds, I felt the smells described by Banville, I was seduced - following
Alexander - by the sensual image of an elderly mistress. On the other hand, the
writer pays attention to the elusiveness of memory, the processing of his
memories through time and accumulated experience. The book contains a peculiar
composition bracket - at first the protagonist wonders what happened to the
lover from his adolescent years, at the end of the book he learns that she died
just a year after their romance, and by giving herself to her young and
inexperienced boy, she already knew that she was sick. So an adult man may
wonder if he decided to ignore the emerging symptoms, if they were not there
yet, or if his memory decided not to notice them? Such a pursuit of the past,
permeated with an extremely poetic, sensual language, creates an alluring and
powerful mixture. It pushed me to read more of Banville books.
John Banville, Ancient Light
Publishing House: Świat Książki
Warsaw 2015
Translated by: Jacek Żuławnik
Number of pages: 302
ISBN: 978-83-7943-544-9
Mircea Eliade, Młodość stulatka (Tinereţe fără tinereţe)
Odwieczne marzenie o nieprzemijającej młodości
Główny bohater,
profesor Dominik Matei, zostaje uderzony piorunem w Wielkanocny wieczór. Ubranie
się na nim spaliło, a skóra uległa tak dużym poparzeniom, że mężczyznę trudno
rozpoznać, dzięki czemu długo może pozostać anonimowy. Powoli wracają wszystkie
jego umiejętności, odrastają mu zęby i włosy, wbrew logice i biologii staje się
coraz młodszy i sprawniejszy. Jednocześnie jednak cały czas ma dostęp do całego
swojego życiowego doświadczenia, nabytej wiedzy, wyuczonych języków. Zwiększa
się chłonność jego umysłu i możliwości uczenia nowych rzeczy. Daje mu to
możliwość nadrobienia straconego czasu i zmarnowanego życia.
Eliade był
religioznawcą i zasłynął m.in. swoją pracą Sacrum,
mit, historia, gdzie pisze o przeciwstawieniu sacrum i profanum i
gwałtownym wtargnięciu sacrum w sferę
profanum, a więc hierofanii, która
zaburza oba porządki. Takim wydarzeniem w Młodości
stulatka jest moment uderzenia pioruna w Wielkanocny wieczór, a więc w czas
szczególny, czas śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Dwie rzeczywistości
przenikają się, a Matei zostaje wtedy obdarzony – wbrew prawom obowiązującym w
świeckim porządku - darem drugiej młodości.
W posłowiu Ireneusz
Kania, wybitny badacz twórczości Eliadego, pisze o podobieństwie opowieści pisarza
do rumuńskiej baśni Młodość bez starości
i życie bez śmierci (Tinereţe fără bătrînete si uiata fără de moarte).
W wielu mitach i legendach bohater odradza się, powracając do miejsca swojego
urodzenia. Tu jest odwrotnie – baśniowy królewicz wyrusza na poszukiwanie
krainy wiecznej młodości, ale gdy przypomina sobie o swoich rodzicach i
królestwie, postanawia tam powrócić. W ten sposób sprowadza na siebie zgubę –
starość i śmierć. Podobnie jest w Młodości
stulatka – profesor po wielu podróżach powraca do swojego rodzinnego
miasteczka, Piatra Neamţ, i idzie do swojej
ulubionej kawiarni, Selectu. Tam czas wraca niemal do momentu wypadku, tym
razem wydarzenia dzieją się niewiele przed Bożym Narodzeniem, 20 grudnia 1938
roku. Profesor zna wydarzenia z przyszłości, bieg drugiej wojny światowej, ale
jego znajomi są zaskoczeni i biorą go za szaleńca. Znika jego młodzieńczy
wygląd, a Matei starzeje się w ekspresowym tempie i umiera po wyjściu z
kawiarni. Jego rodzime miasteczko okazało się być jego pułapką i końcem.
Sama powieść nie
zachwyciła mnie szczególnie. Mimo swoich niewielkich rozmiarów i stosunkowo
licznych fotosów z filmu była dość ciężka w odbiorze ze względu na przenikanie
się wspomnień i obecnych wydarzeń i brak jedności fabularnej. To pewnie
zamierzone działanie, pokazujące współistnienie tych porządków, jednak
czytelnikowi nieco utrudnia życia. Książka wydaje się też emocjonalnie
sztuczna, pozbawiona ciepła, przeintelektualizowana i przechylona w stronę
nostalgii. Nie wiem czemu, ale może wzmianka o Bożym Narodzeniu i zasypanym
śniegiem odległym opustoszałym miasteczku przypominała mi nieco swoim nastrojem
twórczość Dickensa („Opowieść wigilijną” i „Dzwony za kominem”). Gdyby nie ta
notatka, wkrótce zapomniałabym o jej fabule.
Moja ocena: 4/10.
Mircea Eliade, Młodość
stulatka
Wydawnictwo WAB
Warszawa 2008
Tłumaczenie:
Ireneusz Kania
Liczba stron: 256
ISBN:
978-83-7414-277-9
Mircea Eliade, Youth Without Youth (Tinereţe fără tinereţe)
A small book by a Romanian professor and philosopher entitled Youth Without
Youth tells a story of a 70-year-old man struck by lightning, who regains his
youth thanks to this accident. What will he do with this unexpectedly gained
extra time?
The eternal dream of everlasting
youth
The main character, Professor Dominik Matei, is struck by lightning on
Easter evening. Clothes burned on him and the skin was so badly burned that it
is impossible to recognize him, so he can remain anonymous for quite a while.
All his skills slowly return, his teeth and hair grow back, and against logic
and biology he becomes younger and more agile. At the same time, however, he
has access to his entire life experience, acquired knowledge and learned
languages. His mind is absorbed and his ability to learn new things increases.
It gives him the opportunity to make up for lost time and wasted life.
Eliade was a historian of reliogion and became famous for his research
on sacrum, myth and history, where he writes about the opposition between the
sacred and the profane, and the violent intrusion of the sacred into the sphere
of the profane, i.e. hierophany, which disturbs both orders. Such an event in Youth Without Youth is the moment of
lightning strike on Easter evening, and therefore at a special time, the time
of Jesus' death and resurrection. Two realities interpenetrate, and Matei is
then endowed - against the laws of the secular order - with the gift of a
second youth.
In the afterword, Ireneusz Kania, an outstanding researcher of Eliade's
work, writes about the similarity of the writer's story to the Romanian fairy
tale Youth without Old Age and Life without
Death (Tinereţe fără bătrînete si uiata fără de moarte). In many myths and
legends, the hero is reborn, returning to his place of birth. Here it is the
other way around - the fairy-tale prince sets out in search of the land of
eternal youth, but when he remembers about his parents and his kingdom, he
decides to return there. In this way he brings ruin upon himself - old age and
death. It is similar in Youth, a centenarian - after many travels, the
professor returns to his hometown, Piatra Neamţ, and goes to his favorite cafe,
Select. There, time returns almost to the point of the accident, this time the
events take place just before Christmas, on December 20, 1938. The professor
knows the events of the future, the course of the Second World War, but his
friends are surprised and take him for a madman. His youthful appearance
disappears, and Matei is aging at an express pace and dies after leaving the
cafe. His home town turned out to be his trap and brings him death.
The novel itself did not particularly impress me. Despite its small size
and relatively numerous snapshots from the film, it was quite difficult to read
due to the interpenetration of memories and current events and the lack of plot
unity. This is probably a deliberate action, showing the coexistence of these
orders, but it makes life a bit difficult for the reader. The book also seems
emotionally artificial, devoid of warmth, over-intellectualized and tilted
towards nostalgia. I don't know why, but maybe the mention of Christmas and a
snow-covered, remote, deserted town somewhat reminded me of the work of Dickens
(Christmas Carol and A Cricket on the Hearth). Were it not
for this note, I would soon forget the plot.
My rating: 4/10.
Author: Mircea Eliade
Title: Youth Without Youth
Publishing House: WAB
Warsaw 2008
Translated by: Ireneusz Kania
Number of pages: 256
ISBN: 978-83-7414-277-9
wtorek, 22 grudnia 2020
Kelly Barnhill, Syn wiedźmy (The Witch's Boy)
Spokojny, pachnący choinką wieczór, zapalone lampki, atmosfera zimowego wieczoru. Kanapa, ciepły koc, wielki kubek gorącej herbaty. Wreszcie – w ręce prezent dla samej siebie, wydana w ubiegłym roku książka amerykańskiej pisarki Kelly Barnhill Syn wiedźmy. Wielki był mój żal, że oryginalny tytuł książki nie brzmiał Son of a Witch! Ale pewnie literatura młodzieżowa nie może sobie pozwolić na taką... frywolność.
Bracie, gdzie jesteś?
Dwóch siedmiolatków, Ned i Tam, buduje tratwę i spuszcza ją na rzekę, by dopłynąć do morza. Niestety, ich przygoda kończy się tragicznie za najbliższym zakrętem – obaj chłopcy wpadają do wody. Ich ojciec, drwal, jest w stanie wyciągnąć z wody tylko Neda, spuchnięte ciało Tama znaleziono jeszcze tego samego dnia kawałek niżej. Matka, Siostra Wiedźma, nie może się pogodzić ze śmiercią jednego z bliźniąt, oraz z nieuchronnie nadciągającym zgonem drugiego. Łapie więc o zmierzchu duszę Tama i magiczną nicią przyszywa ją do ciała walczącego o życie Neda. Dzięki temu chłopiec pomału wraca do zdrowia, choć za ten zabieg musi zapłacić wysoką cenę. Od tamtej pory słowa nie są mu posłuszne – zaczyna się jąkać i nie jest w stanie czytać.
Jak to było jednak
mozliwe, że matka mogła złapać odchodzącą duszę jednego z braci i przeszczepić
ją swojemu drugiemu umierającemu dziecku? Otóż Siostra Wiedźma jest strażniczką
pradawnej magii, której może używać tylko w dobrym, niesamolubnym celu. Magia jest
bowiem bardzo potężna i zabija tych, którzy myślą tylko o sobie. Jest też
podstępna i może powodować, że zacznie używać swojego strażnika do swoich
celów. Dodatkowo, używanie magii sporo kosztuje. Magia z czasem wykorzystuje
coraz więcej energii od swojego opiekuna. Dlatego właśnie matka Neda, kiedy z
wizytą do ich grodu przybywa leciwa królowa i Siostra Wiedźma musi przyzwać
magię ze swojego odległego domu, po przywróceniu królowej do życia jest
wyczerpana przez niemal dwa tygodnie. Kiedy zostaje wezwana na dwór, by królowa
mogła jej podziękować, zostawia garniec z magią w domu. Na taką okazję czekali
bandyci z sąsiedniego kraju, którzy wiedzą o istnieniu tak potężnej siły i chcą
ją zaprząc do swoich celów.
Tak oto na scenę
wkracza Áine, córka króla bandytów. Dziewczyna wraz z
ojcem po śmierci matki przenosi się znad morza do zaczarowanego lasu i opiekuje
się domem. Ojciec wraca do swojego zbójeckiego zawodu, zbiera swoją bandę
oddanych mu bandytów, a na szyi zawiesza sobie wisior w kształcie oka, który
promieniuje magią. To właśnie ona powoduje, że rudobrody zbój staje się
niezwykle chciwy i zaczyna interesować się starożytną magią z pobliskiego
kraju. Namawia również swojego pysznego i zadufanego w sobie władcę do ataku na
sąsiada, by wejść w posiadanie potężnego artefaktu. Tak oto ścieżki Neda i Áine się przecinają.
Ważne tematy
Barnhill udało się podjąć kilka ważnych tematów pod płaszczykiem baśni dla trochę starszych dzieci. Mamy więc godzenie się ze śmiercią i żałobę – najpierw przy śmierci brata bliźniaka, potem w przypadku śmierci rodziców Aime. Również stara magia, zaklęta w dziewięć głazów, pragnie odejść ze świata, uwolnić się ze swojej kamiennej formy. Śmierć jest tu pokazana jako przejście dalej, wyzwolenie, nowy początek, a nie jako koniec wszystkiego.
Drugi ważny temat
to wolność – magia ma ogromny wpływ
na swoich opiekunów, a korzystanie z niej wiąże się z wysoką ceną. Król
Bandytów całkowicie traci wolną wolę, a magiczny wisior pomału przejmuje nad
nim kontrolę. W końcu mężczyzna zupełnie zapomina, bo jest dla niego ważne, a
kieruje nim już tylko chciwość. Siostra Wiedźma panuje nad magią, ale i ona
zbacza ze ścieżki, ratując swoje dziecko. Odejście magii daje ludziom wolność,
a takze pozwala tak naprawdę odejść tym, którzy umarli już dawno, a ich dusze
zostały zatrzymane na świecie. Wraz z odejściem brata Ned odzyskuje zdolność
mowy i umiejętność czytania, nie ciążą na nim żadne przekazywane z pokolenia na
pokolenie obowiązki. Teraz może zostać kim chce, nie musi już być strażnikiem
magii.
Magię mozna również,
w przypadku Neda, odbierać jako presję społeczną. Dorastamy do życia w
społeczeństwie, dojrzewamy i zostajemy przez nie dostrzeżeni jako
pełnowartościowi jego członkowie, od których wiele się oczekuje. Ned jest
rozdarty przez te słyszane głosy, z których wiele nakazuje mu pójść w różnych
kierunkach. Wiele siły kosztuje go podążenie za własnym głosem, za własnymi
potrzebami i pragnieniami. Chłopiec wykazuje znacznie większą dojrzałość niż
rudobrody bandyta, któremu wizja władzy i bogactw przesłania rodzinę i jej
dobro.
Zaniedbane wątki
Frapujący jest
również wątek wilka. Rozbójnik uczy swoją córkę, że wilki to podstępne
zwierzęta i należy je zabijać, kiedy tylko jest ku temu okazja. Dlatego też
Aime strzela do wilczycy, która gdzieś w lesie ma młode. Na jedno z tych
szczeniąt natyka się Ned podczas swojej ucieczki przez las i wilk zostaje jego
przyjacielem. Dlaczego tak się dzieje? Jakie ma to uzasadnienie fabularne? Nie
wiadomo.
Pewien niewykorzystany potencjał ma również postać zbójcy, którego uleczył Ned. Magia spowodowała, że porwany chłopiec spadł wraz z rozbójnikiem z wysokiego mostu i mężczyzna doznał strasznych, bardzo bolesnych obrażeń. Chłopcu, chronionemu przez magię, nic się nie stało. Strażnik magii podejmuje decyzę, by uleczyć śmiertelnie rannego bandytę i darować mu życie. Mężczyzna jednak nie wyciąga z tego właściwych wniosków – podąża śladem chłopca i będzie się starał odebrać mu magię. To jego strzała, skierowana na Áine, zabije jej ojca. Potem jednak mężczyzna znika, i zawsze żal mi drugoplanowych bohaterów, którzy pojawiają się w książce tylko po to, by wypuścić tą jedną feralną strzałę. Spełnił swoją funkcję, porzućmy go, nie będzie nam juz potrzebny. Podobnych przykładów jest tu wiele.
Jaka jest
największa siła tej książki? Akcja jest wciągająca, a strony czytają się w
zasadzie same. Przysiadałam na chwilę odsapnąć przy świątecznym sprzątaniu, a
budziłam się 50 stron dalej, jakbym wychodziła z innego świata. Naprawdę rzadko
zdarza się, żeby książki czytały się same!
Moja ocena: 7/10.
Kelly Barnhill, Syn
wiedźmy
Wydawnictwo
Literackie
Kraków 2019
Tłumaczenie: Łukasz
Małecki
Liczba stron: 392
ISBN: 978-83-08-06864-9
A quiet evening, the smell of a Christmas tree in the air, lights on,
the atmosphere of a winter evening. A couch, a warm blanket, a huge cup of hot
tea. Finally, a gift for myself, a book by the American writer Kelly Barnhill, The
Witch's Boy, translated to Polish last year. It is my great regret that
the original title of the book was not The Son of a Witch! But probably the youth
literature cannot afford such ... frivolity.
Brother, where are you?
Two seven-year-olds, Ned and Tam, build a raft and set it down on the river to swim to the sea. Unfortunately, their adventure ends tragically around the next bend - both boys fall into the water. Their father, a lumberjack, is only able to get Ned out of the water, Tam's swollen body was found a little further down the river the same day. The mother, Sister Witch, cannot come to terms with the death of one of the twins and the imminent death of the other. So he catches Tam's soul at dusk and sews it with a magic thread to the body of Ned, who is fighting for his life. As a result, the boy slowly recovers, although he has to pay a high price for this procedure. Since then, the words do not obey him - he stutters and is unable to read.
But how was it possible that a mother could catch the departing soul of
one brother and transplant it to her other dying child? Well, Sister Witch is
the guardian of ancient magic, which she can only use for a good, unselfish
purpose. Magic is very powerful and kills those who only think about
themselves. It is also sneaky and can start using its guardian for its
purposes. Plus, using magic costs a lot. With time, magic uses more and more
energy from its guardian. That's why Ned's mother, when the elderly queen
visits their town and Sister Witch has to summon magic from her distant home,
is exhausted for almost two weeks after the queen is brought back to life. When
she is summoned to the court so that the queen can thank her, she leaves the
pot with magic at home. The bandits from a neighboring country who know about
the existence of such a powerful force and want to harness it to their ends
have been waiting for such an opportunity.
This is how Áine, daughter of the bandit king, enters the scene. After
the death of her mother, the girl and her father move from the seaside to the
enchanted forest and take care of the house. The father returns to his rogue
profession, gathers his band of devoted bandits and returns to carrying an
eye-shaped pendant that radiates magic. In this way the red-bearded robber
becomes extremely greedy and interested in ancient magic from a nearby country.
He also persuades his proud and self-righteous ruler to attack his neighbor in
order to obtain such a powerful artifact. This is how Ned and Áine's paths
cross.
Important topics
Barnhill has managed to tackle some important subjects in the disguise of a fairy tale for slightly older children. So we have to accept death and mourning - first the death of a twin brother, then when Áine's parents die. Old magic, enchanted in nine boulders, also wants to leave the world, to free itself from its stone form. Death is shown here as a transition, liberation, new beginning, not the end of everything.
The second important topic is freedom - magic has a huge impact on its
guardians, and using it is associated with a high price. The Bandit King loses
his free will completely, and the magic pendant slowly takes control of him.
After all, a man completely forgets what is important to him, and he is only
driven by greed. Sister Witch controls magic, but she too deviates from the righteous
path, saving her child. The departure of magic gives people freedom, and also
allows those who have long died and their souls to finally go away. With his
brother's departure, Ned regains his ability to speak and read, he is not
burdened with any duties passed down from generation to generation. Now he can
be whoever he wants to be, he doesn't have to be the keeper of magic anymore.
Magic can also, in Ned's case, be perceived as social pressure. We grow
up to live in society, we mature and we are perceived by it as full-fledged
members of whom much is expected. Ned is torn apart by these voices he is
hearing, many of which tell him to go in different directions. It takes a lot
of strength to follow his own voice, his own needs and desires. The boy shows
much more maturity than the red-bearded bandit, who is obscured by the vision
of power and riches which causes suffering in his family.
Neglected threads
However, there are also some neglected threads, that Barnhill tackles,
and then abandons. The topic of the wolf is one of them. The Bandit King
teaches his daughter that wolves are sneaky animals and should be killed
whenever possible. That's why Áine shoots a she-wolf, which has cubs somewhere
in the woods. One of these puppies is encountered by Ned during his escape
through the forest, and the wolf becomes his friend. Why is this happening?
What is the fictional rationale behind this? It is not known.
The robber who was healed by Ned also has an untapped potential. Magic caused the kidnapped boy to fall with the robber from a high bridge and the man suffered terrible, painful injuries. The boy, protected by magic, was fine. The guardian of magic decides to heal a fatally wounded bandit and spare his life. The man, however, does not draw the right conclusions from this - he is following in the boy's footsteps and will try to take his magic from him. It is the bandit’s arrow, aimed at Áine, that will kill her father. But then the man disappears, and I always feel sorry for the secondary characters who appear in the book only to release this one unlucky arrow. It fulfilled its function, let's abandon it, we will no longer need it. There are many similar examples here.
What is the greatest strength of this book? The action is addictive and
the pages basically read by themselves. I used to sit down for a while during
Christmas cleaning, and I would wake up 50 pages away, as if I was coming from
another world. Books are really rare to read themselves!
My grade: 7/10.
Author: Kelly Barnhill
Title: The Witch’s Boy
Literary Publishing House
Krakow 2019
Translation: Łukasz Małecki
Number of pages: 392
ISBN: 978-83-08-06864-9