sobota, 30 marca 2024

Joanna Bator, Purezento

Comfort book

Wydana w 2017 roku, a kupiona przeze mnie w lipcu 2022 książka musiała jeszcze swoje na półce odleżeć, zanim po nią sięgnęłam w marcu 2024 roku. Pochwaliłam się znajomym, że wkrótce lecę do Japonii i niemal z automatu padło pytanie, czy czytałam Purezento. Otóż nie czytałam, chociaż kojarzyłam piękną czarną okładkę ze złotymi nitkami kintsugi. Sięgnęłam więc po powieść Bator i pochłonęłam ją w trzy dni. Skoro istnieje comfort food, jedzenie niosące ukojenie, istnieją też comfort books, książki niosące spokój i wyciszenie. Taki jest właśnie ten japoński prezent (w dosłownym tłumaczeniu).

Radzenie sobie ze stratą

Bezimienna bohaterka traci swojego chłopaka w strasznym wypadku – zostaje on potrącony przez pijanego kierowcę i ginie na miejscu. Sytuacja jest o tyle trudniejsza, że chłopak poszedł przejechać się na rowerze przed poważną rozmową z narratorką, być może zapowiadającą rozstanie. W ich związku pojawiła się bowiem ta trzecia, Amanda, dla której młody mężczyzna złożył rower. Bohaterce nie będzie jednak dane poznać, czy jej ukochany podjął jakąś decyzję, wybrał którąś z nich. W jednej chwili jej życie zupełnie się zawaliło. Dziewczyna popada w depresję, przestaje pojawiać się na zajęciach z nauki języka polskiego jako obcego, w związku z czym traci pracę. Zmęczona puszczanymi jej pełnymi litości spojrzeniami sąsiadów i znajomych, mało subtelną postawą matki i ogólnym rozbiciem wykorzystuje nadarzającą się okazję. Subtelna staruszka, pani Myōko, prosi ją o przysługę – wyjazd do Tokio i opiekę nad jej kotem, Mushinem. Dziewczyna nie ma nic do stracenia i po szale czyszczenia mieszkania wynosi się na drugi koniec świata.

Pod opiekuńczymi skrzydłami

Japonia okazuje się miejscem zarówno obcym, jak i przytulnym. Drewniany dom właścicielki zapewnia dziewczynie spokojne schronienie, a kot ma ludzkie nawyki i dzieli z nową towarzyszką posiłki i wspólne wycieczki. Pani Myōko wydaje się wiedzieć dokładnie, co może pomóc jej nauczycielce polskiego, i takie też znajomości jej zapewnia – rady mistrza kintsugi, Myō, który uczy ją dawnej sztuki sklejania pękniętych naczyń, towarzystwo nowego przystojnego ucznia, doktora filozofii na uniwersytecie w Tokio, Makoto, po wsparcie lokalnych sklepikarzy i handlarzy. Powoli, nie bez przygód i trudów, bohaterka odnajdzie się w nowej rzeczywistości.

Romansidło w estetycznym wydaniu

Po zakończeniu lektury uczucia mam mieszane. Z jednej strony – książka niesie ukojenie, a opisy poczucia zagubienia i ataków paniki związanych z samotnością i poczucie wyobcowania, opisywane przez Bator jako ataki krążących w powietrzu zimnych rekinów, są naprawdę udane. Bohaterka długo zamiast ludzi widzi zwierzęce pyski i dopiero nowy kraj i kultura wyzwalają ją z tej obsesji. To udany opis żałoby, zagubienia, trudności w odnalezieniu się. Pojawienie się Mistrza Myō, który uczy dziewczynę cierpliwości, skupiania się na teraźniejszości, na byciu tu i teraz, wprowadza do książki spokój, poczucie bezpieczeństwa, podstawy japońskiej filozofii. Z drugiej jednak strony wątek Makoto sprowadza książkę niemal do taniego romansidła ze wszystkimi jego tandetnymi elementami (bohaterka w opałach, szlachetny młodzieniec przybywa z odsieczą nie raz, miłość od pierwszego wejrzenia, w końcu – namiętny seks i przeznaczenie). Nosz kurde, nie można być szczęśliwym i poskładać się na nowo bez faceta? Niby bohaterka najpierw skleja wybrane jej przez Mistrza Myō skorupy, dochodząc w tym do niezłej wprawy, układając jednocześnie swoje pokaleczone wnętrze, jednak wątek Makoto trochę taką narrację rozbija i skupia ją na miłosnej części historii.

Wprowadzenie do kultury Japonii

Powieść czytało się szybko i dobrze. Tokio, mimo podanych kilku stacji metra i świątyni, mogłoby być równie dobrze każdym innym japońskim miastem. Natomiast kultura japońska pokazana jest ciekawie, począwszy od dość szczegółowych opisów jedzenia, lokalnych sklepików i dostępnych w nich towarów, na wskroś japońskiego domu pani Myōko, z zapasami i dobrą herbatą, z pracownią kintsugi, poprzez filozofię wabi sabi, doskonałości w niedoskonałości. Powieść Bator przynosi wyciszenie i ukojenie, mimo swojej nieco romansowej formy.

Moja ocena: 7/10.



Joanna Bator, Purezento
Wydawnictwo Znak, Kraków 2017
Liczna stron: 288
ISBN: 978-83-240-5027-7

********************************************************************************

Comfort book

Published in 2017 and bought by me in July 2022, the book had to spend some time on the shelf before I reached for it in March 2024. I told my friends that I was going to Japan soon and they almost automatically asked if I had read Purezento. Well, I haven't read it, although I remembered the beautiful black cover with golden kintsugi threads. So I reached for the novel by Jaonna Bator and devoured it in three days. If there is comfort food that brings solace, there are also comfort books that bring peace and calm. This is exactly what Purezento (in Japanese a gift) is.

Coping with loss

The nameless heroine loses her boyfriend in a terrible accident - he is hit by a drunk driver and dies on the spot. The situation is even more difficult because the boy went for a bike ride before having a serious conversation with the girl, perhaps announcing a breakup. There was a third person in their relationship, Amanda, for whom the young man put together a bicycle. However, the heroine will never know whether her beloved has made any decision or chosen any of them. In an instant, her life completely collapsed. The girl falls into depression, stops showing up at classes in teaching Polish as a foreign language, and therefore loses her job. Tired of the pitying glances of her neighbors and friends, her mother's unsubtle attitude and general breakdown, she takes advantage of the opportunity. A gentle old woman and her student, Mrs. Myōko, asks her for a favor - to go to Tokyo and take care of her cat, Mushin. The girl has nothing to lose and after a cleaning spree, she moves to the other side of the world.

Under the caring wings

Japan turns out to be both a foreign and cozy place. The owner's wooden house provides the girl with a quiet shelter, and the cat has human habits and shares meals and trips with her new companion. Mrs. Myōko seems to know exactly who can help her Polish teacher, and he girl is provided with such connections - the advice of the kintsugi master, Myō, who teaches her the ancient art of gluing broken vessels together, the company of a handsome new student, a doctor of philosophy at the University of Tokyo, Makoto, as well as support from local shopkeepers and traders. Slowly, and not without adventures and hardships, the heroine will find herself in a new reality.

An aesthetic romance

After finishing reading, I have mixed feelings. On the one hand, the book brings solace, and the descriptions of the feeling of loss and panic attacks associated with loneliness and the sense of alienation, described by Bator as attacks of cold sharks circling in the air, are really powerful. For a long time, the heroine sees animal faces instead of people’s ones, and only a new country and culture free her from this obsession. It is a successful description of mourning, loss, and difficulties in finding oneself. The appearance of Master Myō, who teaches the girl patience, focusing on the present, on being here and now, introduces peace, a sense of security, as well as the basics of Japanese philosophy into the book. On the other hand, Makoto's plot reduces the book almost to a cheap romance novel with all its tacky elements (a heroine in trouble, a noble young man comes to the rescue more than once, love at first sight, and finally - passionate sex and fate). Damn, you can't be happy and figure yourself anew without a guy? Supposedly, the heroine first glues together the shells chosen by Master Myō, becoming quite skilled at it, arranging her damaged interior at the same time, but Makoto's story breaks up this narrative a bit and focuses it on the love part of the story.

Introduction to Japanese culture

The novel was a quick and good read. Tokyo, despite having several subway stations and a temple named, could just as easily be any other Japanese city. However, Japanese culture is presented in an interesting way, starting from quite detailed descriptions of food, local shops and the goods available there, through Mrs. Myōko's Japanese home, with supplies and good tea, with a kintsugi workshop, through the philosophy of wabi sabi, perfection in imperfection. Bator's novel brings peace and solace, despite its somewhat romantic form.

My rating: 7/10.



Author: Joanna Bator
Title: Purezento
Publishing House: Znak, Kraków 2017
Number of pages: 288
ISBN: 978-83-240-5027-7

niedziela, 10 marca 2024

Zofia Fabjanowska – Micyk, Banzai. Japonia dla dociekliwych

Głębokie zanurzenie w japońskiej kulturze

Książkę Zofii Fabjanowskiej – Micyk Banzai Japonia dla dociekliwych znalazłam w bibliotece na półce z literaturą turystyczną i rozbawiło mnie to. Więc sięgnęłam po nią bez wahania i połknęłam w dwa wieczory w tygodniu, absolutnie zachwycona. Chociaż książka napisana jest dla dzieci, stanowi niezłą podstawę dla osoby dopiero zapoznającej się z kulturą Japonii. Można powiedzieć, że to swoistego rodzaju pierwszy japoński słowniczek.

Fantastyczny układ książki

Autorka prowadzi nas od podstawowych danych statystycznych, poprzez mapę kraju i miejsca warte zwiedzenia, po różnorodne aspekty japońskiej kultury i życia. Dowiemy się o specjalnej konstrukcji japońskich domów, przygotowanych na często występujące trzęsienia ziemi, poprzez wyposażenie mieszkań z matami tatami, materacami futon, niskimi stoliczkami i suwanymi cieniutkimi drzwiami. Poznamy różnorodne święta i ich daty, ze szczególnym zwróceniem uwagi na dni poświęcone dzieciom (nam na przykład uda się zobaczyć celebracje dnia chłopca, a więc święto Tango no Sekku, przypadające 5 maja). Możemy poznać zawiłości japońskich alfabetów, przyjrzeć się sztuce kaligrafii, poznać sztukę bonsai czy wreszcie przyjrzeć się mandze (w dosłownym tłumaczeniu pędzącym obrazom). Fabjanowska-Micyk przybliża również przebogatą tradycję kulinarną kraju, począwszy od ceremonii parzenia herbaty Chado (dosłownie droga herbaty), poprzez zamieszczone na końcu przepisy (choćby na onigiri, czyli ryżowe kanapki), różnego rodzaju sushi – z węgorzem (unagi), z krewetkami (ebi), japońskiego omleta (tamagi) czy wreszcie okonomiyaki, a więc omlet z niczego 😊. Niebezpiecznym smakołykiem jest ryba fugu, która jest trująca.

Urocze wprowadzenie do Japonii

Pięknie wydana książka stanowi naprawdę znakomite zapoznanie z Japonią, poprowadzone nieliniowo, z ilustracjami Joanny Grochockiej. Dla mnie stanowiła przyjemne, lekkie wprowadzenie do dalszych, cięższych lektur, budząc jednocześnie apetyt na więcej. Polecam dla małych i dużych i chylę czoła przed wydawnictwem Dwie Siostry za staranność wydania.

Moja ocena: 8/10



Zofia Fabjanowska-Micyk, Banzai Japonia da dociekliwych
Ilustracje: Joanna Grochocka
Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2015
Liczba stron: 164
ISBN: 978-83-63696-15-3

***********************************************************************************

Deep immersion in Japanese culture

I found Zofia Fabjanowska's book - Micyk Banzai Japan for the Inquisitive in the library on the tourist literature shelf and it made me laugh. So I reached for it without hesitation and devoured it in two evenings, absolutely delighted. Although the book is written for children, it provides a good foundation for someone just learning about Japanese culture. It can be said that this is the first Japanese dictionary of sorts.

Fantastic layout of the book

The author guides us from basic statistical data, through a map of the country and places worth visiting, to various aspects of Japanese culture and life. We will learn about the special construction of Japanese houses, prepared for frequent earthquakes, also on th minimalistic equipment of the interiors, containing tatami mats, futon mattresses, low tables and thin sliding doors. We will learn about various holidays and their dates, with particular attention paid to days dedicated to children (for example, we will be able to see the celebration of Boy's Day, i.e. Tango no Sekku, which falls on May 5). We can learn the intricacies of Japanese alphabets, look at the art of calligraphy, learn the art of bonsai and finally look at manga (literally, moving pictures). Fabjanowska-Micyk also presents the country's rich culinary tradition, starting from the Chado tea ceremony (literally the way of tea), through the recipes at the end (e.g. for onigiri, i.e. rice sandwiches), various types of sushi - with eel (unagi), shrimp ( ebi), Japanese omelette (tamagi) and finally okonomiyaki, i.e. an omelette made from nothing 😊. A dangerous delicacy is fugu fish, which is poisonous.

A charming introduction to Japan

The beautifully published book is a truly excellent introduction to Japan, presented in a non-linear manner, with illustrations by Joanna Grochocka. For me, it was a pleasant, light introduction to further, heavier reading, while arousing an appetite for more. I recommend it to both young and old, and I applaud the publishing house Dwa Siostry for the thoroughness of its publication.

My rating: 8/10


Author: Zofia Fabjanowska-Micyk
Title: Banzai Japan for the Inquisitive
Illustrations: Joanna Grochocka
Publishing House: Dwie Siostry, Warsaw 2015
Number of pages: 164
ISBN: 978-83-63696-15-3

Piotr Milewski, Tokio Opowieści z Dolnego Miasta

Tokio – opowieści z mojego miasta

Przygotowania do wyjazdu do Japonii idą pełną parą, a zaczynam zazwyczaj od beletrystyki i przewodników. Po Banzai Zofii Fabjanowskiej-Micyk sięgnęłam po osobisty i subiektywny przewodnik po stolicy Japonii autorstwa Piotra Milewskiego, jednego z moich ulubionych twórców piszących o swoich doświadczeniach z różnych krajów. W ubiegłym roku byłam na spotkaniu z pisarzem w bibliotece na Szewskiej we Wrocławiu, poświęconym właśnie tej publikacji, tym milsze więc było moje zaskoczenie, kiedy zobaczyłam dedykację na stronie tytułowej.

Układ książki

Jako że ostatni tydzień zawodowo dał mi mocno w kość, mogłam czytać tylko w weekendy. W zasadzie więc lektura rozciągnięta na dwa tygodnie zajęła mi tylko 3 dni. Nie znam topografii miasta na tyle, żeby znać porządek omawianych dzielnic, natomiast zauważyłam, że autor idzie zgodnie z porami roku, rozpoczynając swoją opowieść z początkiem roku, a kończąc na zimie. Chociaż zaznaczyłam sobie na podstawie książki niemal 40 miejsc, które bym chciała w Tokio odwiedzić, nie jest to klasyczny przewodnik. Znajdziemy tu opisy rozsianych po całym mieście świątyń, zachętę do skorzystania z miejskiej łaźni czy kilka polecajek knajpkowych, ale przede wszystkim wnikliwie i ciekawie napisaną historię poszczególnych dzielnic czy też opisy świąt i rytuałów z nimi związanych. Milewski pisze tak, że miasto staje się trochę palimpsestem – widzimy nie tylko warstwę współczesną, bieżący obraz, ale również poprzedzające go warstwy. Stajemy się w ten sposób bardziej świadomymi użytkownikami tej przestrzeni.

Miejsce i jego historia

Książkę wspaniale czyta się w towarzystwie Google Maps – starałam się od razu zlokalizować opisywane miejsca, chociaż nie zawsze było to łatwe. Mimo, że publikacja ma trzy wkładki z kolorowymi zdjęciami na kredowym papierze, często brakowało mi tych ilustracji bezpośrednio w tekście. Jednak jest to zupełnie inna kultura i niektóre, nawet najdokładniejsze opisy trudno sobie wyobrazić. Zawsze zastanawiam się, jakie mam oczekiwania wobec tego typu literatury i Milewski jest bardzo blisko ich spełnienia – Tokio stanowi subiektywny, przesycony przewodnik po mieście, z wyraźnie zaznaczoną wrażliwością autora, jego wiedzą i świadomością miejsca. „Opowieści z Dolnego Miasta”, z zapisem jego rozwoju, dramatycznej historii (liczne pożary i trzęsienia ziemi, jak również tragiczna historia II wojny światowej), są również historiami jego mieszkańców. Autor przedstawia nam poznanych lokalsów, najczęściej rzemieślników, przedstawicieli wymierających zawodów, próbując uchronić ich od zapomnienia.

Poznajcie moje Tokio

Dzięki tym wszystkim zabiegom dostajemy osobisty, świadomy portret miasta, skupiony na bliskich autorowi częściach, przesycony jego melancholijną, wysoką wrażliwością. Milewski, który doskonale zna japoński, nie waha się cytować poezji czy tłumaczyć napisów na pomnikach, by wprowadzić czytelnika w świat kultury kraju kwitnącej wiśni. Odszyfrowuje dla nas ledwo widoczne napisy na grobach, przybliża miejskie legendy, odsłania zapomnianą, zatartą historię. Dla mnie jest to ciekawy, wnikliwy i subiektywny portret miasta. Jestem wdzięczna Autorowi, że zechciał się nim podzielić.

Moja ocena: 7/10.

Piotr Milewski, Tokio Opowieści z Dolnego Miasta
Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2023
Liczba stron: 320
ISBN: 978-83-828-9159-1

*************************************************************************

Tokyo – stories from my city

Preparations for a trip to Japan are in full swing, and I usually start with fiction and guidebooks. After Banzai by Zofia Fabjanowska-Micyk, I reached for a personal and subjective guide to the capital of Japan by Piotr Milewski, one of my favorite authors writing about their experiences in various countries. Last year, I attended a meeting with him at the library on Szewska Street in Wrocław, dedicated to this publication, so my surprise was even greater when I saw the dedication on the title page.

Book layout

As the last week was very tough for me professionally, I could only read on weekends. So basically, reading spread over two weeks took me only 3 days. I don't know the city's topography well enough to know the order of the districts discussed, but I noticed that the author follows the seasons, starting his story at the beginning of the year and ending with winter. Although I have marked almost 40 places in Tokyo that I would like to visit, it is not a classic guide. Here you will find descriptions of temples scattered throughout the city, encouragement to use the city baths and a few restaurant recommendations, but above all, a carefully and interestingly written history of individual districts and descriptions of holidays and rituals related to them. Milewski writes in such a way that the city becomes a bit of a palimpsest - we see not only the contemporary layer, the current image, but also the layers preceding it. In this way, we become more conscious users of this space.

The place and its history

The book is great to read with Google Maps - I tried to locate the described places right away, although it was not always easy. Even though the publication has three inserts with colorful photos on chalk paper, I often missed these illustrations directly in the text. The depicted culture is  completely foreign to me and some, even the most accurate, descriptions are difficult to imagine. I always wonder what my expectations are for this type of literature, and Milewski comes very close to meeting them - Tokyo is a subjective, saturated guide to the city, with the author's sensitivity, knowledge and awareness of the place clearly marked. "Stories from the Lower Town", with a record of its development and dramatic history (numerous fires and earthquakes, as well as the tragic history of World War II), are also the stories of its inhabitants. The author introduces us to local people he met, most often craftsmen, representatives of dying professions, trying to save them from oblivion.

Get to know my Tokyo

Thanks to all these measures, we get a personal, conscious portrait of the city, focused on the parts close to the author, permeated with his melancholic, high sensitivity. Milewski, who knows Japanese perfectly, does not hesitate to quote poetry or translate inscriptions on monuments to introduce the reader to the world of culture in the cherry blossom country. He deciphers barely visible inscriptions on graves, explains urban legends, and reveals forgotten, blurred history. For me it is an interesting, insightful and subjective portrait of the city. I am grateful to the author for sharing it.

My rating: 7/10.



Author: Piotr Milewski
Title: Tokyo Tales from the Lower Town
Publishing House: Świat Książki, Warsaw 2023
Number of pages: 320
ISBN: 978-83-828-9159-1

sobota, 9 marca 2024

Anna Fryczkowska, Równonoc

Dziura tak duża, że można w niej zmieścić człowieka

Serii Na F/Aktach wydawnictwa Od Deski Do Deski nikomu przedstawiać nie trzeba. Ja sama kiedyś namiętnie śledziłam wydawane nowości, ale potem zatrzymałam się na Smutku cinkciarza Sylwii Chutnik. Równonoc Fryczkowskiej została wydana w 2018 roku i jakoś kompletnie mi umknęła. Cieszę się więc, że mogłam nadrobić zaległości.

Trudny temat - zaginięcie

Pisarki nie znałam wcześniej, chociaż ma na swoim koncie już 13 książek. Równonoc opowiada o serii zaginięć chłopców w latach 90-tych. O zaginięciach tych opowiadają rodzice dzieci, a w zasadzie głównie matki. Historia dotyczy czterech nastolatków z różnych rodzin: Szymona Lubertowicza, starszego z dwóch braci, pilnego ucznia, grzecznego i posłusznego dziecka, który nie wrócił ze spotkania z przyjaciółmi, Dariusza Woźniaka, jedynaka, który przez las szedł rano na przystanek autobusowy, ale do szkoły już nie dotarł, i dwóch nastolatków, którzy uciekli z Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego – Jędrzeja Zaręby i Kamila Sosnowskiego. Portret dziecka dostajemy tylko poprzez opis tęskniącego za nim rodzica, więc jest on daleki od obiektywizmu. Chociaż jako czytelnicy bardzo chcielibyśmy poznać niemych bohaterów tej książki, nie będzie nam to dane. Żaden z chłopców się nie odnajdzie.

Rozdarci pomiędzy nadzieją a rozpaczą

Fryczkowska skupia się na cierpieniu rodziców, na reakcjach otoczenia, sąsiedztwa. Na ciągłym rozdarciu pomiędzy nadzieją a rozpaczą, na kurczowym trzymaniu się każdej pozytywnej informacji spływającej z innych zaginięć, jak choćby Nataschy Kampusch, która odnalazła się po 8 latach od porwania. Matka Szymona po 20-stu latach nadal czeka na niego powrót, matki Jędrzeja i Kamila urządzają synom symboliczny pogrzeb, ojciec Darka uznaje, zgodnie z sugestią policji, że syn utopił się w jeziorze i pozostaje wdzięczny za wszystkie lata, kiedy dziecko było z nim i jego żoną. Pewności nie ma jednak żadne z nich.

Czy teraz historia potoczyłaby się inaczej?

Ważnym aspektem książki Fryczkowskiej jest opis zmian, które zaszły w procedurach poszukiwania osób zaginionych. Matka Szymona z goryczą stwierdza, że jej syn zaginął za wcześnie, że przy obecnym podejściu policja zareagowałaby inaczej. W 1998 roku, kiedy chłopak zniknął, służby nie przesłuchały jego kolegów, nie sprawdziły zbiornika wodnego, przy którym znaleziono poskładaną kurtkę nastolatka, komórki i sprawdzanie billingów nie były jeszcze rozpowszechnione. Teraz narzędzi kontroli jest więcej, można użyć social mediów, monitoringu, a policja nie czeka 24 godzin z rozpoczęciem poszukiwań. Kluczowe są pierwsze godziny po zaginięciu dziecka.  

Na pewno winny jest ksiądz

Książka Fryczkowskiej wciąga jak najlepszy kryminał, ale jeden wątek zdecydowanie mi się nie podobał. Jako jedno z możliwych wyjaśnień autorka wprowadziła postać młodego katolickiego księdza, Dominika. On także, nieuchwytny, przedstawiony jest oczami swojej matki, owdowiałej nauczycielki. Ojciec chłopaka zmarł po krótkiej chorobie. To portret, od którego włosy stają dęba – jako nastolatek Dominik znęca się nad zwierzętami, lubi oglądać pełne okrucieństwa filmy, przeżywa inicjację seksualną z kolegą. Jako młody wikary w żadnej parafii nie zagrzewa miejsca na dłużej, ale zaczynają wokoło niego znikać dzieci, a kuria milcząco przenosi księdza w nowe miejsce. Matka wyznaje swoje wątpliwości podczas spowiedzi, więc jej rewelacje, oparte na wystraszonych podejrzeniach i wypieranych spostrzeżeniach, raczej nie ujrzą światła dziennego. Warto dodać, że o ile relacje z poszukiwań chłopców oparte są na faktach, o tyle postać duchownego jest przez autorkę wymyślona. Dlaczego właśnie ksiądz? Wydaje mi się to rozwiązanie pójściem na łatwiznę, a czytając reakcje niektórych czytelników, dodaje do negatywnego wizerunku kleru w Polsce. Niepotrzebne to i krzywdzące. Fryczkowska nie wprowadza rozróżnienia pomiędzy faktami a literacką fikcją, a nie każdy podejmie trud sięgnięcia do wywiadów z pisarką. Łyżka dziegciu mocno psuje tę beczkę skądinąd sprawnie napisanej literatury.

Moja ocena: 7/10


Anna Fryczkowska, Równonoc
Wydawnictwo Od Deski Do Deski, Warszawa 2018
Liczba stron: 288
ISBN: 978-83-65157-81-2

********************************************************************************

A hole big enough to fit a person in

The Na F/Aktach series from the Od Deski Do Deski publishing house needs no introduction. I myself used to passionately follow the new releases, but then I stopped reading The Sorrow of the Money Dealer by Sylwia Chutnik. Fryczkowska's Equinox was published in 2018 and somehow I completely missed it. So I'm glad I could catch up.

A difficult topic – a person goes missing

I didn't know the writer before, although she has already written 13 books. Equinox tells the story of a series of disappearances of boys in the 1990s. These disappearances are told by the children's parents, mainly mothers. The story concerns four teenagers from different families: Szymon Lubertowicz, the older of two brothers, a diligent student, a polite and obedient child who did not return from a meeting with friends, Dariusz Woźniak, an only child who was walking through the forest to the bus stop in the morning, but did not reach his school, and two teenagers who escaped from the Youth Education Center - Jędrzej Zaręba and Kamil Sosnowski. We only get a portrait of the child through the description of the parent who misses him, so it is far from objectivity. Even though we, as readers, would love to meet the silent heroes of this book, we won't be able to. None of the boys will be found.

Torn between hope and despair

Fryczkowska focuses on the suffering of parents, on the reactions of the surroundings and neighbors. On the constant torn between hope and despair, on clinging to every positive information coming from other disappearances, such as the case of Natascha Kampusch, who was found 8 years after the kidnapping. Szymon's mother is still waiting for him to return after 20 years, Jędrzej’s and Kamil's mothers organize a symbolic funeral for their sons, Darek's father acknowledges, as suggested by the police, that his son drowned in the lake and remains grateful for all the years when the child was with him and his wife. However, none of them has the so deired certainty.

Would the turn of events be different now?

An important aspect of Fryczkowska's book is the description of changes that have occurred in the procedures for searching for missing persons. Szymon's mother bitterly states that her son disappeared too early and that with the current approach the police would have reacted differently. In 1998, when the boy disappeared, the services did not question his colleagues, did not check the water reservoir next to which the teenager's folded jacket was found, cell phones and checking billings were not yet widespread. Now there are more control tools, you can use social media, monitoring, and the police does not wait 24 hours to start a search. The first hours after a child goes missing are crucial.

The priest is definitely guilty

Fryczkowska's book is as absorbing as the best crime novel, but I definitely didn't like one element of the plot. As one of the possible explanations, the author introduced the figure of a young Catholic priest, Dominik. He, too, is presented through the eyes of his mother, a widowed teacher. The boy's father died after a short illness. It's a portrait that makes your hair stand on end - as a teenager, Dominik abuses animals, likes watching cruel films, and experiences sexual initiation with his male friend. As a young vicar, he doesn't stay in any parish for long, but children start to disappear around him, and the curia silently transfers the priest to a new place. The mother confesses her doubts during confession, so her revelations, based on frightened suspicions and repressed observations, are unlikely to see the light of day. It is worth adding that while the accounts of the boys' search are based on facts, the character of the priest is invented by the author. Why a priest? This solution seems to me to be taking the easy way out, and checking the reactions of some readers, people are unaware of the author’s literary freedom. This portrait adds to the negative image of the clergy in Poland. This is unnecessary and harmful. Fryczkowska does not distinguish between facts and literary fiction, and not everyone will make the effort to read interviews with the writer. A spoonful of tar spoils this barrel of otherwise well-written literature.

My rating: 7/10



Author: Anna Fryczkowska
Title: Equinox
Publishing House: Od Deski Do Deski, Warsaw 2018
Number of pages: 288
ISBN: 978-83-65157-81-2

niedziela, 3 marca 2024

Linn Skåber, Młodość Wyznania nastolatków (Til Ungdommen)

Pocztówki z bycia nastolatkiem

Młodość to pierwsza chronologicznie i logicznie część planowanej trylogii Linn Skåber, jednak przeczytałam ją jako drugą (bez znaczenia dla fabuły). Wrażenia mam podobne jak po Dorosłości – po prostu tego nie kupuję. Czemu?

Brak fabuły

31 krótkich szkiców o różnych aspektach młodości i dorastania (od fizycznych po duchowe, od potrzeby przytulenia się po potrzebę odepchnięcia, od samotności do bycia w paczce) stanowi próbę uchwycenia sedna młodości, całościowego jej sportretowania w jej wieloaspektowości i przepoczwarzaniu. Uważam, że to właśnie szkicowy charakter tej książki, jej dwupoziomowa obrazkowość (oprócz szkiców literackich mamy tutaj towarzyszące im, dopełniające treści książki znakomite ilustracje Lisy Aisato) sprawia, że dla mnie są to jedyne niepołączone fabularnie pocztówki, a nie pełen obraz. Jak w Dorosłości ślizgamy się jedynie po powierzchni, nie schodząc szczególnie w głąb. Większość tematów jest jedynie delikatnie zaznaczonych, zasygnalizowanych, ale bez szczególnego rozwinięcia. Sama formuła książki jest po prostu nie dla mnie – w literaturze szukam pełnego obrazu albo wciągającej historii z fabułą. Tutaj zdecydowanie tego nie ma.

Brak głębi

Po drugie, zastanawiałam się, który obraz ze mną zostanie? Co zrobiło na mnie największe wrażenie? Czy wyznania chłopaka, któremu nowotwór zabrał matkę, czy przedwcześnie dojrzałego nastolatka, który taszcząc ciężkie zakupy z REMY chce wesprzeć swoją przedwcześnie owdowiałą mamę, czy grubej nastolatki, która nie chce się rozebrać na plaży, a swoje stresy zajada słodyczami? Dochodzę jednak do wniosku, że żaden. Że to jedna z tych książek, które zapomina się na następny dzień.

Brak dzieciństwa

Po trzecie, mam również wrażenie, że cała seria jest przesunięta w czasie – tak jak Dorosłość opowiadała o ludziach dobrze już po 40-stce, a bliżej 50-tki, zbliżających się do starości, tak Młodość skupia się głównie na nastolatkach, pokazując zaledwie kilka obrazków odległego dzieciństwa – jazdę na koniu na patyku, radość z zabawy, beztroskę i bezpieczeństwo rodzicielskich ramion. Obie książki są dla mnie niekompletne. Można więc spędzić z Młodością jeden poranek, ale niekoniecznie trzeba stawiać ją na półce.


Moja ocena: 5/10.


Linn Skåber, Młodość Wyznania nastolatków
Ilustracje: Lisa Aisato
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022
Tłumaczenie: Milena Skoczko-Nakielska
Liczba stron: 264
ISBN: 978-83-08-07576-0

**********************************************************************************

Postcards from being a teenager

Being Young is logically and chronologically the first part of Linn Skåber's planned trilogy, but I read it as the second one (without any significance to the plot). My impressions are similar to those after Being Grown-up - I just don't buy it. Why?

No plot

31 short sketches about various aspects of youth and adolescence (from physical to spiritual, from the need to hug to the need to push away, from loneliness to being with friends) are an attempt to capture the essence of youth, to portray it in its entirety in its multi-aspects and transformation. I believe that it is the sketchy nature of this book, its two-level pictorial nature (in addition to the literary sketches, there are excellent illustrations by Lisa Aisato accompanying them, complementing the content of the book) that makes them only postcards with no plot connection, creating no complete and comprehensive picture. As in Being Grown-up, we only skim the surface, not going particularly deep. Most topics are only slightly marked and signaled, but without any particular development. The formula of the book itself is simply not for me - in literature I look for a complete picture or an engaging story with a plot. That's definitely not the case here.

No depth

Secondly, I wondered which image would stay with me? What impressed me the most? Perhaps the confessions of a boy whose mother was taken away by cancer, or of a precocious teenager who, carrying heavy REMA shopping bags, wants to support his prematurely widowed mother, or of a fat teenager who doesn't want to undress on the beach and eats her stress with sweets? Unfortunately, none. That it's one of those books that you forget the next day.

No childhood

Thirdly, I also have the impression that the entire series is shifted in time - just as Being Grown-up was about people well into their 40s and closer to 50, approaching old age, Being Young focuses mainly on teenagers, showing only a few images of distant childhood - riding a horse on a stick, the joy of playing, carefreeness and the safety of parental arms. Both books are incomplete for me. So you can spend one morning with Being Young, but you don't necessarily have to put it on the shelf.

My rating: 5/10.


Author: Linn Skåber
Title: Being Young
Illustrations: Lisa Aisato
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022
Translation: Milena Skoczko-Nakielska
Number of pages: 264
ISBN: 978-83-08-07576-0

Klaus Hagerup, O dziewczynce, która chciała ocalić książki (Jenta som ville redde bøkene)

Bajka z morałem

Klaus Hagerup to nieszczególnie znany w Polsce, nieżyjący już pisarz norweski, poeta i dramaturg. Ma na swoim koncie kilkadziesiąt książek, ale u nas ukazały się tylko dwie jego książki dla dzieci – recenzowana właśnie O dziewczynce, która chciała ocalić książki (2019 nakładem Wydawnictwa Czarna Owca) oraz Magiczna Biblioteka Bibbi Bokken (rok wcześniej, to samo wydawnictwo). Norweskiej ilustratorki Lisy Aisato nie trzeba nikomu przedstawiać – robi w Polsce i na świecie zawrotną karierę, a jej charakterystyczna kreska ma wielu zwolenników.

Otwarte zakończenie

Przyznam, że przeczytałam Dziewczynkę dwukrotnie – raz skupiając się przede wszystkim na ilustracjach, a za drugim razem na treści i sensie książki (i obawiam się, że właśnie w takiej kolejności). Dopiero po chwili uświadomiłam sobie zatem wagę i przesłanie tej książki. Niespełna dziesięcioletnia Anna ma sen o śmierci i zaczyna się jej bać. Nie czeka na swoje nadchodzące urodziny z radością, a z lękiem i smutkiem. Jednocześnie jest pilną uczennicą i zagorzałą czytelniczką szkolnej biblioteki. Tam odkrywa, że niewypożyczane książki są niszczone, a wraz z nimi przepadają całe opisane w nich światy. Anna wypożycza więc taczkę książek, by ocalić je od czekającego losu. Jednak tak intensywne czytelnicze doświadczenie okazuje się dla niej zbyt wymagające i Anna nie decyduje się dalej czytać w tak zabójczym tempie. Jednak bibliotekarka, pani Monsen, podsuwa dziewczynce książkę Waldemara Zwycięzcy Zaczarowany las, a zaintrygowana dziewczynka połyka ją w jeden wieczór. Wydaje się jednak, że tej niedługiej opowieści brakuje zakończenia. Anna rozpędza prawdziwą kampanię dookoła tej książki, szkoła zamawia kilkadziesiąt egzemplarzy, a dzieci dopisują właściwe zakończenia. Okazuje się jednak, że ostatnia pusta strona to zapowiedź przygód czekających Annę oraz jej literacki odpowiednik i dzielące ich od śmierci piękne, pełne życie do wypełnienia.

Oswajanie dziecięcych leków i leczenie książkowstrętu

Wiele bym dała, by mi jako dziecku, które właśnie odkryło prawdziwy lęk przed przemijaniem, ktoś podsunął tak piękną, mądrą książkę, i to jeszcze dodatkowo związaną z biblioteką. Dla jednych będzie to więc opowieść o ratowaniu zapomnianych dzieł literatury (przy czym Dziewczynka jest zdecydowanie uboższą wersją Niekończącej się historii Michaela Ende), a dla innych będzie to poradnik, który ustawia właściwą perspektywę czasową i oddala lęk związany z ostatecznym, podany w subtelnym, baśniowym sosie. Ilustracje Lisy Aisato budują niepowtarzalny, magiczny nastrój, który sprawia, że czytanie pokazane jest jako fantastyczna rozrywka, która może zmieniać świat. Dla książkowych niejadków też może to być niezła recepta odczulająca książkowstręt. Zdecydowanie warto postawić tą pozycję na półce swojej pociechy.

Moja ocena: 8/10.


Klaus Hagerup, O dziewczynce, która chciała ocalić książki
Ilustracje: Lisa Aisato
Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2019
Tłumaczenie: Iwona Zimnicka
Liczba stron: 56
ISBN: 978-83-8015-987-7

*****************************************************************************

A fairy tale with a moral

Klaus Hagerup is a late Norwegian writer, poet and playwright, not particularly well known in Poland. He has written several dozen books, but only two have been published here - the currently reviewed The Girl Who Wanted to Save the Books (2019, published by Czarna Owca Publishing House) and Bibbi Bokken's Magical Library (a year earlier, same publishing house). Norwegian illustrator Lisa Aisato needs no introduction - she is making a dizzying career in Poland and around the world, and her characteristic line has many supporters.


Open ending

I must admit that I read The Girl… twice - once focusing primarily on the illustrations, and the second time on the content and meaning of the book (and in that order, I'm afraid). Only after a while did I realize the importance and message of this book. Almost ten-year-old Anna has a dream about death and begins to fear it. She is not waiting for her upcoming birthday with joy, but with fear and sadness. At the same time, she is a diligent student and an avid reader of the school library. There she discovers that unborrowed books are being destroyed, and with them the entire worlds described in them are lost. So Anna borrows a wheelbarrow of books to save them from their fate. However, such an intense reading experience turns out to be too demanding for her and Anna decides not to continue reading at such a breakneck pace. And yet, the librarian, Mrs. Monsen, gives the girl Waldemar Conqueror's book The Enchanted Forest, and the intrigued girl swallows it in one evening. However, this short story seems to lack an ending. Anna launches a real campaign around this book, the school orders several dozen copies, and the children add appropriate endings. It turns out, however, that the last blank page is a preview of the adventures awaiting Anna and her literary counterpart, and the beautiful, full life to be fulfilled between them and death.

Taming children's fears and treating bookphobia

I would give a lot if, as a child who had just discovered a real fear of transience, someone would suggest me such a beautiful, wise book, and one that was also related to the library. For some, it will be a story about rescuing forgotten works of literature (The Girl… is definitely a poorer version of Michael Ende's Neverending Story), and for others, it will be a guide that sets the right time perspective and takes away the fear of the ultimate, presented in a subtle, fairy-tale sauce. Lisa Aisato's illustrations create a unique, magical atmosphere that makes reading a fantastic entertainment that can change the world. For picky book eaters, this may also be a good recipe for desensitizing bookphobia. It is definitely worth putting this item on your child's shelf.

My rating: 8/10.



Author: Klaus Hagerup
Title: The Girl Who Wanted to Save the Books
Illustrations: Lisa Aisato
Publishing House: Czarna Owca, Warsaw 2019
Translation: Iwona Zimnicka
Number of pages: 56
ISBN: 978-83-8015-987-7

Lars Saabye Christensen, Moja chińska babcia (Min kinesiske farmor)

Prywatna mistyka rzeczy

Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam książkę Larsa Saabye Christensena Moja chińska babcia, wydaną w 2023 roku przez wydawnictwo Marginesy, urzekła mnie jej matowa, szorstka w dotyku okładka i tajemnicze zdjęcie na niej. Ta niedługa powieść wydala mi się idealna na okołoświąteczny czas, a okazało się, że przynosi również ciekawe noworoczne rozliczenia.

Lars Saabye Christensen to znany i uznany pisarz i poeta norweski, wielokrotnie w Polsce publikowany, głównie przez Wydawnictwo Literackie. Muszę jednak przyznać, że ta próba biografii to pierwsza książka autora, którą przeczytałam. Wnuk usiłuje możliwie wiernie przedstawić życie swojej babci, Huldy, która w wieku 26 lat odbyła trzymiesięczny rejs z Kopenhagi do Hongkongu, do swojego świeżo poślubionego męża Jørgena Christensena, kapitana morskiej żeglugi . Mimo przytaczania różnego rodzaju dokumentacji – fragmentów gazet, wywiadów, rodzinnych listów, babcia nadal pozostaje średnio widoczna, a twórca bezradny wobec rodzinnej historii, która wymyka mu się wraz z odchodzącym ojcem.

Czas pracuje po cichu. Wszystko zarasta

Przede wszystkim, może trochę wbrew intencjom autora, powieść staje się bardziej jego refleksją o upływie czasu i niemożności dokładnego zapisu uciekającej rzeczywistości, niż faktycznym portretem odważnej, dzielnej kobiety. Zwłaszcza, że Saabye Christensen stara się nie ubarwiać rzeczywistości, a pozostawać jej możliwie wiernym:

Moje spojrzenie nie sięgało tak daleko. Zamiast tego zwracało się w głąb, ku moim własnym obrazom, które zaczynają się tam, gdzie kończy się doświadczenie, czyli ku wyobrażeniom, które nie mogą się mierzyć z oryginałem. Może nie przestudiowałem dokumentów z dostateczną starannością. Czas, który upłynął, rzucał za mocny cień. (s. 174)

Wiele informacji o babce przepadło, a wraz z nieuchronnie zbliżającą się śmiercią jego ojca kolejne wersje tej historii również znikną.

W śmierci jest całkowicie współczesny

Dla mnie Moja chińska babcia jest powieścią mocno rozliczeniową, w której autor dzieli się swoimi przemyśleniami na wiele tematów. To spojrzenie doświadczonego, mądrego człowieka, który miał czas zastanowić się nad wieloma rzeczami, nad którymi mniej refleksyjni ludzie się nie pochylają. Pisarz porusza więc temat śmierci, ale patrzy na niego wieloaspektowo – zarówno na sam intymny akt umierania, jak i jego znaczenie dla najbliższych, znajomych, przyjaciół. Patrzy na odchodzenie innych i nasze znikanie związane z ich znikaniem, na odchodzenie wspomnień, na zacieranie się znajomych miejsc i ich zamiana z domu na magazyn przedmiotów. Można powiedzieć, że kompleksowo podchodzi do tematu przemijania, a babka i ojciec są zaledwie pretekstem do podjęcia tych rozważań. Jednocześnie, książka ma w sobie reportażowe zacięcie i przytacza sporo faktów, ale to właśnie melancholijno-skupiony, spokojny ton przeważa w narracji.

Historie mężczyzn i historie kobiet istnieją równolegle

Sam tytuł może być trochę zwodniczy, a czytelnicy, oczekujący portretu babki, mogą być mocno rozczarowani. Okazuje się bowiem, że po kobietach w XX wieku zostaje mniejszy ślad, niż po ich mężach. Całkiem nieźle, że w tym przypadku materiałów nie było tak mało i nestorka rodu pojawia się choć szkicowo. Magdalena Grzebałkowska planowała opisać rodzinę Beksińskich z perspektywy Zofii Beksińskiej, ale jak sama przyznaje, żona znanego malarza pozostawała tak bardzo w cieniu, że nie było dostatecznie dużo materiałów, by tak o tym napisać. Tu Hulda jest trochę pretekstem do złożenia hołdu swojej rodzinie, swoistym nagrobkiem upamiętniającym jej istnienie i wyrywającym resztki rodzinnej historii od zapomnienia. Jak pisze autor, „[…] ich grób na cmentarzu Mariebjerg został zlikwidowany. Nie mam dokąd pójść. Dlatego usiadłem i napisałem to, chociaż już dawno przestałem pisać” (s. 202).

Po początkowym zaskoczeniu i może trochę rozczarowaniu porwał mnie spokojny, nieśpieszny bieg tej nieoczywistej biografii i widoczna walka autora z brakiem materii do przerobienia i koniecznością wplecenia szerszej historii w opowieść o jego babce, która stała się poniekąd historią jego rodu. Biorąc pod uwagę ciężką chorobę pisarza może to być sposób na piękne, literackie pożegnanie ze światem. Dla mnie będzie to historia, do której będę chciała wracać, bo myślę, że za każdym razem zaskoczy mnie czymś innym.

Moja ocena: 9/10.


Lars Saabye Christensen, Moja chińska babcia
Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2023
Tłumaczenie: Iwona Zimnicka
Liczba stron: 216
ISBN: 978-83-67790-58-1

*****************************************************************************

The private mysticism of things

When I first saw Lars Saabye Christensen's book My Chinese Grandmother, published in Poland in 2023 by Marginesy Publishing House, I was charmed by its matte, rough cover and the mysterious photo on it. This short novel seemed to me perfect for the Christmas period, and it turned out that it also brings interesting New Year's reflections.

Lars Saabye Christensen is a well-known and recognized Norwegian writer and poet, published many times in Poland, mainly by Wydawnictwo Literackie. However, I must admit that this attempt at a biography is the author's first book that I have read. The grandson tries to present (as faithfully as possible) the life of his grandmother, Hulda, who, at the age of 26, went on a three-month cruise from Copenhagen to Hong Kong to join her newly married husband, Jørgen Christensen, a sea captain. Despite citing various types of documentation - fragments of newspapers, interviews, family letters - the grandmother remains barely visible and the creator remains helpless in the face of the family history that escapes him along with his departing father.

Time works silently. Everything overgrows

First of all, perhaps somewhat contrary to the author's intentions, the novel becomes more of a reflection on the passage of time and the impossibility of accurately recording the escaping reality than an actual portrait of a brave woman. Especially since Saabye Christensen tries not to embellish reality, but to remain as faithful to it as possible:

My gaze didn't reach that far. Instead, it turned inwards, towards my own images that begin where experience ends, that is, towards images that cannot compare to the original. Maybe I didn't study the documents carefully enough. The time that had passed cast too much of a shadow. (p. 174)

Much information about his grandmother has been lost, and with his father's impending death, subsequent versions of the story will also disappear.

In death he is completely contemporary

For me, My Chinese Grandmother is a very insightful novel in which the author shares his thoughts on many topics. This is the view of an experienced, wise man who had time to think about many things that less reflective people do not think about. The writer raises the topic of death, but looks at it from many aspects - both the intimate act of dying itself and its importance for loved ones, acquaintances and friends. He looks at the passing of others and our disappearance related to their disappearance, the passing of memories, the fading of familiar places and their transformation from home to a warehouse of objects. It can be said that he approaches the topic of transience in a comprehensive way, and his grandmother and father are merely a pretext for these considerations. At the same time, the book has a reporting flair and quotes a lot of facts, but it is the melancholic, focused, calm tone that prevails in the narrative.

Men's stories and women's stories exist in parallel

The title itself may be a bit misleading, and readers expecting a portrait of the grandmother may be greatly disappointed. It turns out that less trace remains of women in the 20th century than of their husbands. It's quite good that in this case there was not so little material and the doyen of the family appears, although sketchily. Magdalena Grzebałkowska planned to describe the Beksiński family from the perspective of Zofia Beksińska, but, as she admits, the famous painter's wife remained so much in the shadow that there were not enough materials to take that perspective. Here, Hulda is a bit of an excuse to pay tribute to the family, a kind of tombstone commemorating its existence and saving the remnants of its history from oblivion. As the author writes, “[…] their grave at the Mariebjerg cemetery was liquidated. I have nowhere to go. So I sat down and wrote it, even though I stopped writing a long time ago” (p. 202).

After the initial surprise and maybe a bit of disappointment, I was carried away by the calm, unhurried pace of this non-obvious biography and the author's visible struggle with the lack of material to cover and the need to weave a broader story into the story of his grandmother, which, in a sense, became the history of his family. Considering the writer's serious illness, this may be a way to say a beautiful, literary farewell to the world. For me, it will be a story I will want to come back to because I think it will surprise me with something different each time.

My rating: 9/10.


Author: Lars Saabye Christensen
Title: My Chinese Grandmother
Publishing House: Marginesy, Warsaw 2023
Translation: Iwona Zimnicka
Number of pages: 216
ISBN: 978-83-67790-58-1