Prywatna mistyka rzeczy
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam książkę
Larsa Saabye Christensena Moja chińska babcia, wydaną w 2023 roku przez
wydawnictwo Marginesy, urzekła mnie jej matowa, szorstka w dotyku okładka i
tajemnicze zdjęcie na niej. Ta niedługa powieść wydala mi się idealna na
okołoświąteczny czas, a okazało się, że przynosi również ciekawe noworoczne
rozliczenia.
Lars Saabye Christensen to znany
i uznany pisarz i poeta norweski, wielokrotnie w Polsce publikowany, głównie
przez Wydawnictwo Literackie. Muszę jednak przyznać, że ta próba biografii to pierwsza
książka autora, którą przeczytałam. Wnuk usiłuje możliwie wiernie przedstawić
życie swojej babci, Huldy, która w wieku 26 lat odbyła trzymiesięczny rejs z Kopenhagi
do Hongkongu, do swojego świeżo poślubionego męża Jørgena Christensena, kapitana
morskiej żeglugi . Mimo przytaczania różnego rodzaju dokumentacji – fragmentów gazet,
wywiadów, rodzinnych listów, babcia nadal pozostaje średnio widoczna, a twórca
bezradny wobec rodzinnej historii, która wymyka mu się wraz z odchodzącym
ojcem.
Czas pracuje po cichu. Wszystko zarasta
Przede wszystkim, może trochę
wbrew intencjom autora, powieść staje się bardziej jego refleksją o upływie
czasu i niemożności dokładnego zapisu uciekającej rzeczywistości, niż faktycznym
portretem odważnej, dzielnej kobiety. Zwłaszcza, że Saabye Christensen stara
się nie ubarwiać rzeczywistości, a pozostawać jej możliwie wiernym:
Moje spojrzenie nie sięgało tak daleko. Zamiast tego zwracało się w głąb, ku moim własnym obrazom, które zaczynają się tam, gdzie kończy się doświadczenie, czyli ku wyobrażeniom, które nie mogą się mierzyć z oryginałem. Może nie przestudiowałem dokumentów z dostateczną starannością. Czas, który upłynął, rzucał za mocny cień. (s. 174)
Wiele informacji o babce
przepadło, a wraz z nieuchronnie zbliżającą się śmiercią jego ojca kolejne wersje
tej historii również znikną.
W śmierci jest całkowicie współczesny
Dla mnie Moja chińska babcia
jest powieścią mocno rozliczeniową, w której autor dzieli się swoimi
przemyśleniami na wiele tematów. To spojrzenie doświadczonego, mądrego
człowieka, który miał czas zastanowić się nad wieloma rzeczami, nad którymi
mniej refleksyjni ludzie się nie pochylają. Pisarz porusza więc temat śmierci,
ale patrzy na niego wieloaspektowo – zarówno na sam intymny akt umierania, jak
i jego znaczenie dla najbliższych, znajomych, przyjaciół. Patrzy na odchodzenie
innych i nasze znikanie związane z ich znikaniem, na odchodzenie wspomnień, na
zacieranie się znajomych miejsc i ich zamiana z domu na magazyn przedmiotów. Można
powiedzieć, że kompleksowo podchodzi do tematu przemijania, a babka i ojciec są
zaledwie pretekstem do podjęcia tych rozważań. Jednocześnie, książka ma w sobie
reportażowe zacięcie i przytacza sporo faktów, ale to właśnie melancholijno-skupiony,
spokojny ton przeważa w narracji.
Historie mężczyzn i historie
kobiet istnieją równolegle
Sam tytuł może być trochę
zwodniczy, a czytelnicy, oczekujący portretu babki, mogą być mocno
rozczarowani. Okazuje się bowiem, że po kobietach w XX wieku zostaje mniejszy
ślad, niż po ich mężach. Całkiem nieźle, że w tym przypadku materiałów nie było
tak mało i nestorka rodu pojawia się choć szkicowo. Magdalena Grzebałkowska
planowała opisać rodzinę Beksińskich z perspektywy Zofii Beksińskiej, ale jak
sama przyznaje, żona znanego malarza pozostawała tak bardzo w cieniu, że nie
było dostatecznie dużo materiałów, by tak o tym napisać. Tu Hulda jest trochę
pretekstem do złożenia hołdu swojej rodzinie, swoistym nagrobkiem
upamiętniającym jej istnienie i wyrywającym resztki rodzinnej historii od
zapomnienia. Jak pisze autor, „[…] ich grób na cmentarzu Mariebjerg został
zlikwidowany. Nie mam dokąd pójść. Dlatego usiadłem i napisałem to, chociaż już
dawno przestałem pisać” (s. 202).
Po początkowym zaskoczeniu i może
trochę rozczarowaniu porwał mnie spokojny, nieśpieszny bieg tej nieoczywistej
biografii i widoczna walka autora z brakiem materii do przerobienia i
koniecznością wplecenia szerszej historii w opowieść o jego babce, która stała
się poniekąd historią jego rodu. Biorąc pod uwagę ciężką chorobę pisarza może
to być sposób na piękne, literackie pożegnanie ze światem. Dla mnie będzie to
historia, do której będę chciała wracać, bo myślę, że za każdym razem zaskoczy
mnie czymś innym.
Moja ocena: 9/10.
Lars Saabye Christensen, Moja chińska babcia
Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2023
Tłumaczenie: Iwona Zimnicka
Liczba stron: 216
ISBN: 978-83-67790-58-1
*****************************************************************************
The private mysticism of things
When I first saw Lars Saabye
Christensen's book My Chinese Grandmother, published in Poland in 2023
by Marginesy Publishing House, I was charmed by its matte, rough cover and the
mysterious photo on it. This short novel seemed to me perfect for the Christmas
period, and it turned out that it also brings interesting New Year's reflections.
Lars Saabye Christensen is a
well-known and recognized Norwegian writer and poet, published many times in
Poland, mainly by Wydawnictwo Literackie. However, I must admit that this
attempt at a biography is the author's first book that I have read. The
grandson tries to present (as faithfully as possible) the life of his
grandmother, Hulda, who, at the age of 26, went on a three-month cruise from
Copenhagen to Hong Kong to join her newly married husband, Jørgen Christensen,
a sea captain. Despite citing various types of documentation - fragments of
newspapers, interviews, family letters - the grandmother remains barely visible
and the creator remains helpless in the face of the family history that escapes
him along with his departing father.
Time works silently. Everything overgrows
First of all, perhaps somewhat
contrary to the author's intentions, the novel becomes more of a reflection on
the passage of time and the impossibility of accurately recording the escaping
reality than an actual portrait of a brave woman. Especially since Saabye
Christensen tries not to embellish reality, but to remain as faithful to it as
possible:
My gaze didn't reach that far. Instead, it turned inwards, towards my own images that begin where experience ends, that is, towards images that cannot compare to the original. Maybe I didn't study the documents carefully enough. The time that had passed cast too much of a shadow. (p. 174)
Much information about his
grandmother has been lost, and with his father's impending death, subsequent
versions of the story will also disappear.
In death he is completely contemporary
For me, My Chinese Grandmother
is a very insightful novel in which the author shares his thoughts on many
topics. This is the view of an experienced, wise man who had time to think
about many things that less reflective people do not think about. The writer
raises the topic of death, but looks at it from many aspects - both the
intimate act of dying itself and its importance for loved ones, acquaintances
and friends. He looks at the passing of others and our disappearance related to
their disappearance, the passing of memories, the fading of familiar places and
their transformation from home to a warehouse of objects. It can be said that
he approaches the topic of transience in a comprehensive way, and his
grandmother and father are merely a pretext for these considerations. At the
same time, the book has a reporting flair and quotes a lot of facts, but it is
the melancholic, focused, calm tone that prevails in the narrative.
Men's stories and women's
stories exist in parallel
The title itself may be a bit
misleading, and readers expecting a portrait of the grandmother may be greatly
disappointed. It turns out that less trace remains of women in the 20th century
than of their husbands. It's quite good that in this case there was not so
little material and the doyen of the family appears, although sketchily.
Magdalena Grzebałkowska planned to describe the Beksiński family from the
perspective of Zofia Beksińska, but, as she admits, the famous painter's wife
remained so much in the shadow that there were not enough materials to take
that perspective. Here, Hulda is a bit of an excuse to pay tribute to the
family, a kind of tombstone commemorating its existence and saving the remnants
of its history from oblivion. As the author writes, “[…] their grave at the
Mariebjerg cemetery was liquidated. I have nowhere to go. So I sat down and
wrote it, even though I stopped writing a long time ago” (p. 202).
After the initial surprise and
maybe a bit of disappointment, I was carried away by the calm, unhurried pace
of this non-obvious biography and the author's visible struggle with the lack
of material to cover and the need to weave a broader story into the story of
his grandmother, which, in a sense, became the history of his family.
Considering the writer's serious illness, this may be a way to say a beautiful,
literary farewell to the world. For me, it will be a story I will want to come
back to because I think it will surprise me with something different each time.
My rating: 9/10.
Author: Lars Saabye Christensen
Title: My Chinese Grandmother
Publishing House: Marginesy, Warsaw 2023
Translation: Iwona Zimnicka
Number of pages: 216
ISBN: 978-83-67790-58-1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz