niedziela, 3 stycznia 2021

Susan Sontag, O fotografii (On Photography)

Uparcie utknęłam z tą książką na niemal dwa tygodnie. Czy było warto? Nie wiem. To z pewnością bardzo wymagająca lektura, wieloaspektowe filozoficzne rozważania o naturze fotografii, których nie da się czytać wieczorem w łóżku, po męczącym dniu. Bez pełnego skupienia nie da się skorzystać z tej książki w pełni.

Susan Sontag zawsze aktualna

O fotografii to zbiór esejów publikowany w The New York Review w latach 1973-1977, a w formie książkowej wydany właśnie w roku 1977. Dla mnie książka zawierała wiele cennych i skłaniających do namysłu spostrzeżeń i uwag, choć podanych stosunkowo mało przystępnie.

Sontag zwraca uwagę na zwiazek fotografii i turystyki. Nowa przestrzeń, oglądana za pośrednictwem aparatu czy telefonu komórkowego, staje się oswojona i bezpieczna. Co więcej, robienie zdjęć staje się substytutem pracy, a więc czymś znanym, co znamy dobrze. Jednocześnie robienie zdjęcia zaburza ciągłość czasu, a aparat tworzy barierę pomiędzy fotografem, a fotografowanym. Turysta zawsze pozostaje na zewnątrz, z dystansu. "W gruncie rzeczy aparat zamienia każdego człowieka w turystę wędrującego po rzeczywistości innych ludzi, a ostatecznie także po własnej," pisze autorka (s. 66).

Sontag zwraca uwagę na dwoistą naturę fotografii – może jednocześnie dokumentować rzeczywistość, zaświadczać, że coś się wydarzyło, jak i kreować świat. Ale to niejedyny dualizm, w który fotografia jest uwikłana. Sontag postrzega ją jako przeciwieństwo poznania, czyli czyste postrzeganie, ponieważ zdjęcia atomozują, rozbijają przestrzeń, uwidaczniają tylko jej fragment. Fotografia stoi również w opozycji do malarstwa – malarz konstruuje, fotograf odsłania (s.102), nie wspominając o zautomatyzowaniu procesu i powstających setkach podobnych do siebie zdjęć.

Podobnych spostrzeżeń w książce jest bardzo dużo i dobrze, że Wydawnictwo Karakter wydało ją ponownie. To wartościowa pozycja, powiedziałabym, że kanoniczna dla osób zainteresowanych fotografią. Może być zaczynkiem do dyskusji, punktem wyjścia do ciekawych rozmów o tej sztuce, pożywką dla własnych myśli. Skomplikowany styl Sontag trochę mi przeszkadzał (a zapewnie mnie po prostu przerastał i trochę przez to irytował). Koniecznie trzeba też wspomnieć o całym katalogu nazwisk ważnych fotografów – dla mnie źródło niepoliczalnych odkryć pięknych, nowatorskich, profesjonalnych zdjęć. To także niezaprzeczalna wartość tej książki. Dlatego warto ją chociaż przekartkować.

 

Susan Sontag, O fotografii
Wydawnictwo Karakter
Kraków 2009
Tłumaczenie: Sławomir Magala
Liczba stron: 256
ISBN: 978-83-927366-5-3

_____________________________________________________________________

I was stubbornly stuck with this book for almost two weeks. Was it worth it? I don’t know. It is certainly a very demanding reading, multi-faceted philosophical reflections on the nature of photography that cannot be read in the evening in bed, after a busy day. Without full focus, you cannot get the most out of this book.

Susan Sontag always up to date

On Photography is a collection of essays published in The New York Review in 1973-1977, and published in book form in 1977. For me, the book contained many valuable and thought-provoking observations and remarks, although presented relatively inaccessibly.

Sontag highlights the relationship between photography and tourism. When viewed through a camera or a mobile phone, the new space becomes familiar and safe. What's more, taking photos becomes a substitute for work, and therefore something familiar that we know well. At the same time, taking a photo disturbs the continuity of time and the camera creates a barrier between the photographer and the photographed. The tourist always remains outside, at a distance. ‘In fact, the camera turns every person into a tourist wandering around the reality of other people, and ultimately also on his own,’ writes the author (p. 66).

Sontag draws attention to the dual nature of photography - it can simultaneously document reality, testify that something happened, and at the same time create the world. But this is not the only dualism in which photography is entangled. Sontag perceives it as the opposite of cognition, i.e. pure perception, because the photos atomize, break up space, revealing only a fragment of it. Photography is also in opposition to painting - the painter constructs, the photographer reveals (p. 102), not to mention the automation of the process and the resulting hundreds of pictures similar to each other.

There are many similar observations in the book and it is good that the Karakter publishing house has re-issued it. This is a valuable item, I would say canonical for those interested in photography. It can be a starting point for discussions, and a fuel for one’s own thoughts. The complicated style of Sontag disturbed me a bit (and probably just overwhelmed me and irritated me a bit). It is also necessary to mention the entire catalog of names of important photographers - for me, a source of innumerable discoveries of beautiful, innovative, professional photos. This is also the undeniable value of this book. That is why it is worth at least fanning it.


My rating: 7/10. 


Author: Susan Sontag

Title: On Photography

Publishing House: Karakter 

Krakow 2009

Translation: Sławomir Magala

Number of pages: 256

ISBN: 978-83-927366-5-3


Richard Flanagan, Pierwsza osoba (First person)

Wydana w 2019 roku książka Richarda Flanagana Pierwsza osoba to siódma powieść w dorobku artysty, ale pierwsza, którą przeczytałam. Australijski pisarz znany jest przede wszystkim ze Ścieżek północy oraz Księgi ryb Williama Goulda. Jednak to właśnie przepięknie wydana przez Wydawnictwo Literackie przedostatnia jak na razie powieść pisarza pierwsza wpadła mi w ręce i od niej zaczynam moją przygodę z twórczością laureata Nagrody Bookera.

Blaski i cienie bycia pisarzem-widmem

Pierwsza osoba postała na bazie doświadczeń samego pisarza. W 1991 roku współtworzył autobiografię jednego z największych oszustów w historii Australii, Johanna Friedricha Hohenbergera, zatytułowaną Codename lago. Hohenberger, obywatel NRD, uciekł ze swojego kraju, gdy wyszło na jaw, że zdefraudował 200 tysięcy marek z firmy budowlanej, w której pracował. Mężczyzna zniknął podczas wycieczki w góry i udało mu się sfingować swoją śmierć. Schronienie znalazł w Australii, gdzie rozpoczął drugą karierę pod nazwiskiem John Friedrich. Pod koniec swojej kariery pracował w NSCA, Narodowej Radzie Bezpieczeństwa Australii, gdzie pozaciągał pożyczki od wielu banków za zawrotą kwotę prawie 300 tysięcy dolarów. Zginął śmiercią samobójczą w 1991 roku.

Po przeczytaniu książki widać, jak wiele wątków biograficznych użył Flanagan do napisania swojej powieści. Kief Kielman, początkujący młody pisarz, autor kilku opowiadań i książki o tasmańskim modernizmie dostaje intratną propozycję spisania autobiografii z Siegfriedem Heidlem, oszustem czekającym na swój proces za kradzież 700 milionów dolarów z różnych banków. Oferta jest nie do odrzucenia – początkujący artysta ma dostać 10 tysięcy dolarów za wykonanie swojej pracy w rekordowym tempie 6 tygodni. Ponieważ Kielman żyje ze swoją żoną Suzy oraz ich córeczką w niewielkim mieszkaniu, gdzie ciągle coś się psuje i wciąż brakuje im pieniędzy,a w dodatku Suzy jest w bliźniaczej ciąży, szybko podejmuje decyzję o podjęciu współpracy. Tu zaczynają się schody.

Dlaczego przestępca takiej klasy zatrudnia początkowego pisarza do przedstawienia swojego życia? A potem nie chce z nim współpracować i zostawia go na lodzie z goniącymi terminami? Na ile wiarygodna jest opowieść doświadczonego oszusta? Wychodzi na to, że wcale. Z czasem wszyscy zaczną miec tego świadomość. Przyjaciel Kiefa, Ray, mówi: „On jest jak pieprzone lustro w wesołym miasteczku [...]. Jak będziesz dość długo patrzył na Heidla, zobaczysz w nim tylko siebie” (s. 161). Ciężarna żona Kiefa, Suzy, dochodzi do wniosku, że literacka przygoda jej męża nigdy się nie skończy. Sam zaś pisarz zaczyna rozumieć rolę, jaką ma do odegrania. „Pamiętałem uśmiech, jakieś oskarżenia, kolejne plotki, ale nic, co mogłoby wzbudzić we mnie oburzenie albo poczucie, że Heidl stał moralnie niżej ode mnie. Czy w końcu nie byłem pisarzem? Niżej moralnie ode mnie nie stał nikt,” rozważa Kief (s. 102). Parę stron dalej jest już bardziej dosadny: „Więc jak mówiłem, autor piszący za kogoś plasuje się gdzieś pomiędzy kurtyzaną a sprzątaczką. Ma dostęp do wielu rzeczy, ale ujawnia tylko to, co wypada” (s. 115). Finał jest taki, jaki był w rzeczywistości – autor musi zmyślić biografię przestępcy. Element biograficzny zanika, a książka przechyla się w stronę powieści.

Ludzi łączą jedynie opowieści

Powieść Flanagana jest autoteliczna – skupia się na powstawaniu literatury, na roli pisarza. To jednocześnie najdłuższa powieść o blokadzie pisarskiej jaką czytałam. Może właśnie z tego względu trochę mi się dłużyła, nie było tu zbyt wiele akcji. To autotematyczne skrzywienie sprawiło, że książka w pewien sposób wkracza na terytorium teorii literatury, niezależności ghostwritera od opisywanej osoby, prawdy i kreacji zawartej w biografii. Jak zauważa pisraz, „Ludzi łączą jedynie opowieści, nic innego nie mamy. Religia, nauka, pieniądze – wszystko to są tylko opowieści” (s. 213). Może dlatego Heidlowi zależy, by była to powieść najlepsza z możliwych, więc fakty nie grają dla niego roli. Jakby mówił młodemu artyście – rozwiń skrzydła i pisz co chcesz. Zgadza się to z jedną z maksym oszusta: „Życie nie tworzy sukcesu. [...] To sukces tworzy życie, którego potrzebuje do wytłumaczenia” (s. 41). Właśnie to wytłumaczenie w jego ‘biografii’ trzeba dopisać. W tym świetle tytuł jest przewrotny – to, co powinien mówić sam Heidl, w pierwszej osobie opowiada w zasadzie przypadkowa osoba.

Ta książka wywołała we mnie mieszane uczucia. Nie będę chciała do niej wracać, ale zachęciła mnie do szukania innych powieści Flanagana i poczytania innej jego prozy. Joanne Carol Oates w swoim przeglądzie twórczości pisarza opublikowanym w The New York Review napisała, że jego książki różnią się od siebie tak diametralnie, jakby były napisane przez różne osoby. To rzadka umiejętność, warto więc to sprawdzić.



Moja ocena: 5/10.


Richard Flanagan, Pierwsza osoba

Wydawnictwo Literackie

Kraków 2019

Tłumaczenie: Maciej Świerkocki

Liczba stron: 452

ISBN: 978-83-08-06826-7

___________________________________________________________________________

The book by Richard Flanagan, First Person, published in Poland in 2019, is the seventh novel in the artist's oeuvre, but the first one I have read. The Australian writer is known primarily for the Paths of The Narrow Road to the Deep North and Gould’ Book of Fish: A Novel in Twelve Fish. However, it was this one but last novel by the writer, beautifully published by Wydawnictwo Literackie, that first fell into my hands, and this is where I begin my adventure with the work of the Booker Prize winner.

The pros and cons of being a ghost writer

First Person was based on the experience of the writer himself. In 1991, he co-wrote the autobiography of one of the greatest frauds in Australian history, Johann Friedrich Hohenberger, entitled Codename lago. Hohenberger, an East German citizen, fled his country after it was discovered that he had embezzled 200,000 marks from a construction company for which he worked. The man disappeared while hiking in the mountains and managed to fake his death. He found refuge in Australia, where he began his second career under the name of John Friedrich. Late in his career, he worked at the NSCA, Australia's National Security Council, where he took out loans from numerous banks for a staggering amount of nearly $ 300,000. He died by suicide in 1991.

After reading the book, you can see how many biographical threads Flanagan used to write his novel. Kief Kielman, an aspiring young writer, author of several short stories and a book on Tasmanian modernism, gets a lucrative offer to ghost-write a biography of Siegfried Heidl, a fraudster waiting to be tried for stealing $ 700 million from various banks. The offer is irresistible - a novice artist is to get 10,000 dollars for the performance of his work at a record pace of 6 weeks. Since Kielman lives with his wife Suzy and their daughter in a small apartment, where something is constantly breaking down and they continually lack money, and in addition Suzy is pregnant, he quickly decides to cooperate. This is where the difficulties begin.

Why does a criminal of such rank hire a starting writer to present his life? And then he doesn't really want to cooperate and leaves him out in the dark with all the upcoming deadlines? How credible is the story of an experienced fraud? It turns out it is not credible at all. Everyone will become aware of this with time. Kief's friend Ray says, ‘He's like a fucking mirror in an amusement park [...]. If you look at Heidl for a long time, you will only see yourself in him’ (p. 161). Kief's pregnant wife, Suzy, concludes that her husband's literary adventure will never end. The writer himself begins to understand the role he has to play. ‘I remembered a smile, some accusations, more rumors, but nothing that would make me indignant or feel that Heidl was morally lower than me. Wasn't I a writer after all? Nobody was morally below me’, contemplates Kief (p. 102). A few pages later he is more forthcoming: ‘So, as I said, an author writing for someone is somewhere between a courtesan and a cleaner. He has access to many things, but reveals only what is appropriate’ (p. 115). The finale resembles what has actually happened in reality - the author has to make up the criminal's biography. Therefore the biographical element fades away and the book tilts towards the novel.

People are only connected by stories

Flanagan's novel is autotelic - it focuses on the formation of literature, on the role of a writer. It is also the longest novel about a writer’s block that I have ever read. Maybe that's why it took me a little longer, there wasn't much of an action here. This self-thematic bias made the book somehow enter the territory of literary theory, the independence of the ghostwriter from the described person, the truth and creation contained in the biography. As the writer notes, ‘People are connected only by stories, we have nothing else. Religion, science, money - they are all just stories’ (p. 213). Maybe that's why Heidl wants it to be the most compelling and exciting one, so the facts don't really matter. As if he was telling the young artist - spread your wings and write what you want. This agrees with one of the trickster's maxims: ‘Life doesn't create success. [...] It is success that creates life and it needs to be explained’ (p. 41). It is precisely this explanation in his 'biography' that needs to be added. In this light the title becomes ironic, the first person that should tell a trustworthy and reliable version of Heidl’s life turns out to be fake.

This book had raised mixed feelings in me. I won't want to come back to it, but it has encouraged me to look for other Flanagan novels and read them. Joanne Carol Oates, in her review of the writer's work published in The New York Review, wrote that ‘each of Flanagan’s seven novels is distinct from the others, as if they are by different authors’. This is a rare skill, and worth checking out.

 

My rating: 5/10.

 

Author: Richard Flanagan

Title: First Person

Literary Publishing House

Krakow 2019

Translation: Maciej Świerkocki

Number of pages: 452

ISBN: 978-83-08-06826-7


piątek, 1 stycznia 2021

Mariusz Szczygieł, Gottland

Przeczytałam niedługi i naprawdę ciekawy Gottland chyba jeszcze w marcu, ale utknęłam z recenzją. Zawiesiłam się na poziomie szczegółu, podczas gdy o Gottlandzie trzeba pisać bardziej ogólnie. Plus – to książka piekielnie inteligentna, skrząca ironią i dowcipem. Ciężko się pisze o czymś tak znakomitym z podrzędnej pozycji.

Od szczegółu...

Gottland to 17 różnej długości reportaży o naszych południowych sąsiadach, dotyczących ważnych osób w historii Czech i Czechosłowacji, z różnych okresów. Książka zaczyna się od rozdziału o Tomášu Bacie i powstaniu koncernu obuwniczego Bata. Samą firmę znam, ale o jej charyzmatycznych właścicielach nie miałam zielonego pojęcia. Jak również o mieście Zlín, wybudowanym przez Batę w stylu modernizmu funkcjonalistycznego. Znakomicie widać to na mapach google – symetria i numerowane nazwy ulic. Potem następują rozdziały o Lídzie Baarovej, aktorce i kochance Goebbelsa (gdzie niemal każde zdanie jest anegdotą), o największym na świecie pomniku na cześć Stalina, w którym każdy architekt miał obowiązek wystartować, a którego nikt nie chciał wygrać (zaprojektowany przez Otakara Šveca i wybudowany, zostaje zniszczony w 1962 roku), o siostrzenicy Kafki, Věrze S., do której pisarz dobija się bezskutecznie; o pisarzu Janie Procházce, zniszczonym przez komunistyczny system; o piosenkarkach Helenie Vondráčkovej (mniej) i Marcie Kubišovej (więcej); o lekarce i działaczce opozycji Jaroslavie Moserowej. Przewija się również nazwisko Karela Gotta, legendarnego czeskiego tenora.

Do ogółu

Można powiedzieć, że większość tych historii pokazuje rownież walkę człowieka z systemem totalitarnym, a często jego bezradność w tej walce. Jednak historie przedstawiane przez Szczygła pisane są z taką swadą i w tak ciekawy i ironiczny sposób, jest w nich tyle absurdu, że czasami aż trudno w nie uwierzyć. Szczygieł naprawdę pisze niesamowicie anegdotycznie i ciekawie, nic więc dziwnego, że książka została niemal obsypana nagrodami. Opublikowana przez wydawnictwo Czarne w 2006 roku, rok później była w finale Nagrody Nike i została wyborem czytelników. Dostała również Nagrodę Krajowego Klubu Reportażu, Nagrodę im. Beaty Pawlak, i była w finale Nagrody Literackiej Europy Środkowej „Angelus” (przegrała z książką Martina Pollacka Śmierć w bunkrze). Piękne jest w niej to, że zawiera tyle wiedzy, szczegółów, jest napisana w tak erudycyjny i uszczypliwy sposób, że z pewnością będę do niej wracać z dużą przyjemnością.

 

 

Moja ocena: 8/10.

 

Mariusz Szczygieł, Gottland

Wydawnictwo Czarne

Wołowiec 2010

Liczba stron: 248

ISBN: 978-83-7536-167-4

 

____________________________________________________________________________ 

I read the short and really interesting Gottland back in March, but got stuck with the review. I clung to the detail, while Gottland needs to be reviewed more generally. Plus - it's a devilishly intelligent book, sparkling with irony and wit. It's hard to write about something so great from a subordinate position.

From detail ...

Gottland consists of 17 reportages of various lengths about our southern neighbors, about important people in the history of the Czech Republic and Czechoslovakia, from different periods. The book begins with a chapter on Tomáš Bata and the founding of the Bata shoe corporation. I know the company itself, but I had no idea about its first charismatic owners. As well as about the city of Zlín, built by Bata in the style of Functionalist Modernism. It is perfectly visible on google maps - symmetry and numbered street names. Then come chapters about Lida Baarova, actress and Goebbels' lover (where almost every sentence is an anecdote); about the world's largest monument in honor of Stalin to be built in Prague, for which every architect was obliged to prepare a design and for which nobody wanted to be chosen (finally the statue had been designed by Otakar Švec and built in 1954, only to be destroyed in 1962); about Kafka's niece, Věra S., whom the writer tries to contact without success; about the writer Jan Procházka, destroyed by the communist system; about the singers Helena Vondráčková (less) and Marta Kubišová (more); about the doctor and opposition activist Jaroslava Moserova. The name of Karel Gott, the legendary Czech tenor, also appears.

…to general

It can be said that most of these stories also show man's struggle against the totalitarian system, and often his helplessness in this struggle. However, the stories presented by Szczygieł are written with such eloquence and in such an interesting and ironic way, there is so much absurdity in them that sometimes it is hard to believe in them. Szczygieł really writes incredibly anecdotal and interestingly, so it's no wonder that the book was almost showered with awards. Published by the Czarne publishing house in 2006, a year later it was in the finals of the Nike Literary Award and became the choice of the readers. It also received the National Reportage Club Award, the Beata Pawlak Award, and was in the final of the Central European Literary Award ‘Angelus’ (lost to Martin Pollack's book The Dead Man in the Bunker). What is beautiful about Gottland is that it contains so much knowledge and details, it is written in such an erudite and harsh way that I will certainly come back to it with great pleasure.

 

 

My rating: 8/10.

 

Author: Mariusz Szczygieł

Title: Gottland

Publishing House: Wydawnictwo Czarne

Wołowiec 2010, 2nd Edition

Number of pages: 248

ISBN: 978-83-7536-167-4

Julian Barnes, Poczucie kresu (The Sense of an Ending)

Pomyślałam sobie, że zaledwie 150-stronicowa powieść Juliana Barnesa Poczucie kresu nie powinna mi zabrać więcej niż dwa wieczory. Jakże się myliłam! Po pierwsze, jednak dużo wolnej czytam po angielsku niż po polsku, a po drugie, ta niewielkiej objętości książka niesie w sobie znacznie więcej treści niż niejedno 600-stronicowe dzieło.

So for instance, if Tony

Prawie siedemdziesięcioletni Tony Webster prowadzi spokojne życie na emeryturze, jednak jego spokój zostaje zaburzony przez niespodziewany spadek. Matka jego pierwszej dziewczyny zostawia mu 500 funtów oraz pamiętnik jego przyjaciela z dzieciństwa, Adriana Finna, który popełnił samobójstwo. Spadek go zaskakuje, tym bardziej, że zapisanego mu pamiętnika nie może odzyskać, bo posiada go jego dawna dziewczyna, Veronica Ford. Tony zaczyna przypominać sobie swoją młodość, początki znajomości z Adrianem w latach szkolnych, swój związek z Veroniką. Z czasem czytelnik ma wyrywkowe pojęcie o całym życiu Tony’ego, podjętych przez niego wyborach, małżeństwach, dzieciach.

Mistrzowsko zbudowana fabuła

W tej znakomicie zaplanowanej książce nie ma przypadkowych wątków. Początkowo Tony wspomina, jak poznał Adriana, i jak dołączył on do szkolnej paczki. Potem wspomina samobójstwo szkolnego kolegi, którego dziewczyna zaszła w ciążę, oraz reakcje na nie. Przypomina sobie swój związek z Veronicą, wizytę w jej rodzinnym domu i spotkane z rodzicami i bratem. Para się jednak rozstaje, a Tony wyjeżdża do USA. Wiadomość o samobójczej śmierci Adriana zastała Tony’ego w domu, tuż po powrocie z podróży do Stanów Zjednoczonych. Rozważania o samobójstwie, przyjaźni, tajemnicy, grzebanie w pamięci Tony’ego – to wszystko płynnie się przeplata, wiodąc do odkrycia tajemnicy z przeszłości.

Subtelność fabuły


Już od pierwszej strony książka zachwyca swoją subtelną fabułą, delikatnością i poetyckością języka. Wydarzenia toczą się niby powoli i sennie, a jednak czytelnik przeżyje wstrząs. Jednocześnie jest to książka niesamowicie gęsta, pięknie napisana, poetycka, nieuchwytna. Naprawdę mistrzowska proza. Nagroda Bookera z 2011 roku trafiła we właściwe ręce.

 

 

Julian Barnes, The Sense of an Ending

Vintage Books

Londyn 2012

Liczba stron: 150

ISBN: 978-0-099-57033-2

______________________________________________________________________________ 


I thought to myself that a 150-page novel by Julian Barnes The Sense of an Ending should take me no more than two evenings. How wrong I was! First of all, I read a lot slower in English than in Polish, and secondly, this small book carries much more content than many 600-pages works.

So for instance, if Tony


Almost seventy-year-old Tony Webster leads a quiet life in retirement, but his peace of mind is disturbed by an unexpected inheritance. His first girlfriend's mother leaves him £ 500 and the diary of his childhood friend Adrian Finn, who committed suicide. The inheritance surprises Tony, especially so that he cannot recover the diary as his old girlfriend, Veronica Ford, has it. Tony begins to remember his youth, his relationship with Adrian during his school years, his relationship with Veronica. Over time, the reader has a random idea of ​​Tony's entire life, his choices, marriages, and children.

A masterfully built story

There are no random threads in this wonderfully planned book. Initially, Tony recalls how he met Adrian and how he joined the school pack. Then he remembers the suicide of a school friend, whose girlfriend became pregnant, and the reactions to it. He remembers his relationship with Veronica, visiting her family home, and meeting with her parents and brother. However, the couple break up, and Tony leaves for the USA. The news of Adrian's suicide found Tony at home shortly after returning from his trip to the United States. Meditating on suicide, friendship, secrecy, digging into Tony's memory - all this is seamlessly intertwined, leading to the discovery of a secret from the past.


The subtlety of the plot

From the very first page, the book delights with its subtle plot, delicacy and poetic language. The events unfold slowly and drowsily, and yet the reader will experience a shock. At the same time, it is an incredibly dense, beautifully written, poetic and elusive book. Really masterful prose. The 2011 Booker Award is in the right hands.

 

My rating: 7/10.

 

Author: Julian Barnes

Title: The Sense of an Ending

Vintage Books

London 2012

Number of pages: 150

ISBN: 978-0-099-57033-2 

Andrzej Stasiuk, Fado

Fado czytałam na raty. Od początku mnie urzekło, a potem jeden z moich autorytetów literackich powiedział, że Stasiuk to grafoman. I odłożyłam na bok. Teraz, przy końcu roku, żeby było uczciwie, doczytałam do końca i zawdzięczam pisarzowi jednego z najpiękniejszych Sylwestrów w życiu. Spokojnego, refleksyjnego, pełnego zachwytów.

Czas się zatrzymał

Fado (z portugalskiego los, przeznaczenie) to niewielki zbiór krótkich esejów, niepowiązanych ze sobą fabularnie, stanowiących odłamki pamięci, przemyślenia, wspomnienia autora. W dużej mierze to zapiski z jego podróży na wschód – głównie południowy. Albania, Rumunia, Macedonia, Słowacja, Węgry, Bałkany, Karpaty, Galicja i oczywiście Polska.  Stasiuk pisze bowiem, że „Podróżować znaczy żyć. A w każdym razie żyć podwójnie, potrójnie, wielokrotnie” (s. 39). Sami odtworzyliśmy kawałek jego wędrówek nawiązujący do wcześniejszej książki Jadąc do Babadag. Paradoksalnie, o taki podróżach autor pisze w Fado tak: „Czy jest szlachetniejszy rodzaj podróży niż podróż śladami pisarza, którego książki się podziwia? Tak, to pielgrzymka. Przecież pielgrzymki to nic innego jak starsze siostry podróży jako takich” (s. 39).

Stasiuk jest wrażliwy na piękno odwiedzanych krajów w spokojny, refleksyjny sposób. Zachwycił mnie zwłaszcza opis jesieni z eseju Połowa października, powrót, gdzie pisarz zauważa, że „nie ma piekniejszego światła niż światło jesieni” (s. 108), a cały utwór jest opisem październikowego dnia. „Powoli robilo się popołudnie i światło gęstniało, zamieniało się w płynny miód, w blask, jaki można zobaczyć na starych ikonach” (s. 110). To zdecydowanie mój ulubiony fragment całego zbioru.

Pisarz pięknie i przejmująco pisze zarówno o szczególnych momentach w przeciągu roku (Zaduszki), jak i ważnych momentach w historii (pontyfikat i śmierć Jana Pawła II). Właśnie w Zaduszkach Stasiuk pisze, że udając się co roku na groby „Odwiedzamy własną przeszłość zakopaną półtora metra pod ziemią” (s. 113). Widok zaś morza światła o zmierzchu „To jeden z najbardziej przejmujących widoków, jakie mozna zobaczyć w Polsce. Ten obraz mówi o nas więcej, niż sami jesteśmy w stanie wypowiedzieć i pojąć” (s. 114). Pontyfikat papieża-Polaka opisuje mądrze i zwięźle. Przy pierwszej wizycie tłum zamienia się w społeczeństwo, i jest to efekt trwały. Natomiast śmierć papieża to zdarzenie łączące ludzi ponad narodowościami. Papież miał bowiem „odwagę pokazać całemu światu, jak umiera człowiek” (s. 150). Co więcej, niósł swój krzyż do samego końca.

Bardzo podobał mi się również esej Nasza gra w Bildung, gdzie Stasiuk pisze o swojej dorastającej córce. Zauważa podobieństwa, ale równiez proces dorastania i dojrzewania swojej latorośli. „Lubię w nocy przechadzać się po domu i obserwować, jak powiększa się jej życie” (s. 136). „W jakimś sensie jej zysk jest moja straytą,” pisze (137).

Przypadek? Nie sądzę

A skąd tytuł? Od portugalskiego gatunku muzycznego fado, śpiewanego przez wokalistę lub wokalistę z akompaniamentem dwóch gitar. Podróżując przez Albanię, pisarz usłyszał utwór fado w taksówce. „Z radia dobiegał kobiecy głos. Gdy wjeżdżaliśmy do miasta, raptem pojąłem, że ten śpiew to portugalskie fado. Są takie zbiegi okoliczności, które przypominają wyrafinowany plan,” pisze Stasiuk (s.49). Podobnego zbiegu okoliczności dopatruję się w mojej lekturze tej prozy w ostatnim dniu 2020 roku. Piękny, wyciszony, refleksyjny Sylwester. Piękne dzięki, Panie Andrzeju!



Moja ocena: 7/10.

 

Andrzej Stasiuk, Fado

Wydawnictwo Czarne

Wołowiec 2006

Liczba stron: 174

ISBN: 078-83-89755-75-0

 


___________________________________________________________________________________

I read Fado in installments. I was captivated by it from the beginning, and then one of my literary authorities said that Stasiuk is a scribbler. And I put it aside. Now, at the end of the year, I have read to the end and I owe the writer one of the most beautiful New Years Eve in my life. Calm, reflective, full of admiration.

The time has stopped

Fado (from Portuguese, meaning fate, destiny) is a concise collection of short essays, unrelated to each other in their storylines, being fragments of memory, reflections, memories of the author. These are largely records from his travels to the east - mainly south-eats. Albania, Romania, Macedonia, Slovakia, Hungary, the Balkans, the Carpathians, Galicia and of course Poland. Stasiuk writes that ‘To travel means to live. And at least to live twice, three times, numerous times’ (p. 39). We recreated a piece of his travels by ourselves, referring to the earlier book Going to Babadag. Paradoxically, the author writes about such journeys in Fado: ‘Is there a nobler kind of journey than a journey in the footsteps of a writer whose books are admired? Yes, it's a pilgrimage. After all, pilgrimages are nothing more than the older sisters of the journey as such’(p. 39).

Stasiuk is sensitive to the beauty of the visited countries in a calm, reflective way. I was especially delighted with the description of autumn in the essay Mid-October, Return, where the writer notes that ‘there is no more beautiful light than the light of autumn’ (p. 108), and the entire work is a description of an October day. ‘The afternoon was slowly approaching and the light thickened, it turned into liquid honey, into a glow that can be seen on old icons’ (p. 110). This is definitely my favorite part of the entire collection.

The writer writes beautifully and poignantly about both special moments during the year (All Souls’ Day) and important moments in history (the pontificate and death of John Paul II). It is in All Souls’ Day that Stasiuk writes that when we go to the graves every year, ‘We visit our own past, buried a meter and a half underground’ (p. 113). And the view of the sea of ​​light at dusk ‘[…] is one of the most poignant views that can be seen in Poland. This image says more about us than we are able to express and comprehend’ (p. 114). He describes the pontificate of the Polish Pope wisely and succinctly. On the first visit, the ‘crowd turns into society’, and this is a lasting effect. On the other hand, the death of the Pope is an event that unites people beyond nationalities. The Pope had ‘the courage to show the whole world how a man dies’ (p. 150). Moreover, the Pope also carried his cross to the very end.

I also really liked the essay Our game in Bildung, where Stasiuk writes about his adolescent daughter. She notices the similarities, but also the process of growing up and maturing of his offspring. ‘I like to wander around the house at night and watch her life expand’ (p. 136). ‘In a sense, her profit is my loss,’ he writes (137).

Coincidence? I don’t think so

Where does the title come from? From the Portuguese musical genre fado, sung by a singer with the accompaniment of two guitars. While traveling through Albania, the writer heard a fado song in a taxi. ‘A woman's voice came from the radio. As we drove into town, I suddenly realized the singing was Portuguese fado. There are coincidences that resemble a sophisticated plan,’ writes Stasiuk (p. 49). I see a similar coincidence in my reading of this prose on the last day of 2020. Beautiful, quiet, reflective New Year's Eve. Thanks a lot, Mr. Stasiuk!

 


My rating: 7/10.

 

Author: Andrzej Stasiuk

Title: Fado

Publishing House: Wydawnictwo Czarne

Wołowiec 2006

Number of pages: 174

ISBN: 078-83-89755-75-0

 

czwartek, 31 grudnia 2020

Sylwia Chwedorczuk, Kowalska. Ta od Dąbrowskiej

Ucieszyłam się, kiedy książka Sylwii Chwedorczuk Kowalska. Ta od Dąbrowskiej, trafiła do mnie jako świąteczny prezent. Wcześniej czytałam o publikacji w Wysokich obcasach, więc spodziewałam się czegoś wybitnego. Bardzo szybko jednak cieszyć się przestałam, a zaczęłam walczyć z materią książki – manierą autorki i stosunkowo mało ciekawą główną bohaterką.

Biografia Anny Kowalskiej

Znowu czytam obok. Obok głównego tematu tej książki, a więc lesbijskiego związku Anny Kowalskiej i Marii Dąbrowskiej. Chociaż książka zaczyna się krótkim wstępem zapowiadającym burzliwy związek dwóch pisarek, jakoś nie czekałam na ten moment, ani nie był on dla mnie bulwersujący. Książka zaczyna się nudno – od nastoletnich lat wtedy jeszcze Anny Chrzanowskiej, urodzonej w 1903 roku we Lwowie. Chwedorczuk zagłębia się w relacje rodzinne, trudną sytuację materialną rodziny, poszukiwanie tożsamości u przodków przybyłych z Francji. Anna nie pasuje do francuskojęzycznej części familii – nie spełnia ich oczekiwań, od przyciężkiego physis do braku manier i wyrafinowania. A jednak mieszka z babką i ciotkami w centrum Lwowa. Jako 13-latka beznadziejnie zakochuje się w swojej nauczycielce, Marii Jarosiewicz, która jednak nie odwzajemnia tego uczucia (i czy do końca zdaje sobie z nego sprawę, trudno powiedzieć). Kiedy jednak dziewczynka zostaje przyłapana w dwuznacznej (na owe czasy) sytuacji ze swoją wykładowczynią (kobieta przykłada dłonie do rozgorączkowanej głowy dziewczynki, a ona zarzuca jej ręce na szyję, w tym momencie wchodzi pani dyrektor), wraz z końcem semestru zostaje wyrzucona ze szkoły. Zauroczenie Chrzanowskiej mija.

W tej części, dotyczącej lat młodzieńczych, uderzyły mnie dwie rzeczy – rozgrzebywanie dzienników Kowalskiej i wiwisekcja jej zapisków oraz podejście autorki do przedstawianych wydarzeń. Któż z nas nie pisał chmurnych i durnych pamiętników, których pewnie byśmy się teraz wstydzili. Przegląd niedojrzałych, rozemocjonowanych zapisków dostajemy tu w pełnej krasie. Kończ Waść, wstydu oszczędź. W podsumowaniu „romansu” Chwedorczuk pisze natomiast tak:

„Zamiast jednak wesprzeć zagubioną dziewczynkę, dorośli dali sobie prawo do przekroczenia granic intymności dziecka i bezpardonowo wkroczyli w świat jego uczuć, tłumacząc sposób, w jaki to zrobili, troską o jego dobro.” (s. 38)

Wesprzeć w miłości do nauczycielki? W 1916 roku? O czym my rozmawiamy?

Potem przychodzi czas studiów, gdzie Kowalska poznaje swojego przyszłego męża, wybitnego filologa klasycznego i swojego wykładowcę, profesora Jerzego Kowalskiego. Ślub ma miejsce w 1924 roku. Małżonkowe rozpoczynają wspólne podróże oraz wspólną twórczość literacką. Jednocześnie w Europie rozpoczyna się zawierucha wojenna, która znacząco wpłynie na życie bohaterów. W wyniku działań wojennych Polska traci Lwów, a co za tym idzie, Kowalscy tracą swoje mieszkanie. Pisarki poznały się w 1940 roku, kiedy Dąbrowska gościła we Lwowie ze swoim partnerem Stanisławem Stempowskim. Wtedy też Dąbrowska przeżywa zauroczenie Marią Blumenfeldową, i pisarki nawiązują korespondencję. Rok później Kowalska jest już zaangażowana uczuciowo.

Po wojnie i mieszkaniu w Warszawie dla Kowalskich nadchodzą lata wrocławskie, a więc epizod mi najbliższy, jako że związany z moim rodzinnym miastem. Tu zaczęło się robić naprawdę ciekawie. Jerzy przeprowadza się do stolicy Dolnego Śląska z początkiem października 1945 roku, Anna miesiąc później. Kowalski jest zaangażowany w uruchomienie działalności Uniwersytetu Wrocławskiego. Padają takie nazwiska jak Władysław Floryan, Stanisław Rospond, Juliusz Krzyżanowski, Stanisław Mikulski czy Stanisław Kolbuszewski. Kowalscy mieszkają na ulicy Lindego 10 na Karłowicach.

Kowalska angażuje się w organizowanie literackich czwartków, a w latach 1947-1952 współredaguje „Zeszyty Wrocławskie”. Pod koniec lat 40-tych mają miejsce dwa ważne wydarzenia w życiu Kowalskiej – w 1946 roku rodzi córkę Marię, zwaną Tulą, a dwa lata później po ciężkiej chorobie umiera jej mąż Jerzy. Anna zostaje więc sama z malutkim dzieckiem, w dużym domu, w bardzo trudnej sytuacji materialnej. O swoim macierzyństwie pisze sucho i szczerze:  „Nie ma chyba na świecie rzeczy nudniejszej niż (własne) niemowlę. Co za bujda sakramencka z tym macierzyństwem. To dobre dla baranów. Dziewięćdziesiąt procent lęku i nudy, reszta szczęście.” (s. 240) W dodatku Maria Dąbrowska szaleje z zazdrości – pisarka bardzo źle przyjęła wiadomość o ciąży Kowalskiej i nie przepada za jej córką. Mimo to w 1954 roku Kowalskie przenoszą się do Warszawy, do nowego, większego mieszkania Dąbrowskiej i rzeczywistoć jeszcze bardziej się komplikuje. Żadna z pisarek nie czuje się dobrze w nowym układzie i wkrótce Dąbrowska kupuje dom w Komorowie, gdzie się przenosi. Umiera w 1965 roku. Sama Kowalska umiera niewiele później, po ciężkiej walce z nowotworem w marcu 1969 roku. Właśnie ostatnie jej przemyślenia i zapiski są najbardziej wstrząsające i zostają z czytelnikem na długo. „Cierpienie i śmierć. Zwykły ludzki los”, pisze bez zbędnego dramatyzmu, sucho i rzeczowo (s. 355). Dlatego cieszę się, że pierwsze 200 stron mnie nie zniechęciło i dotrwałam do końca.

Konieczność pisania

Zdecydowanie nie była to najlepsza książka z tych przeczytanych w tym roku. Potwierdza to moje upodobania – czytanie biografii mnie nudzi i męczy, a przedstawieni ludzie okazują się być... za nadto ludzcy, niedoskonali, irytujący. Szukam wielkości, a znajduję człowieczeństwo. To pewnie jest również wielką siłą tej książki. Znalazłam jednak przesłanie dla siebie, idealne na koniec tego roku, jak i jako ostrzeżenie i poradę na rok kolejny: „Jak się ciągle nie pisze, to się przestaje umieć pisać, nawet źle [...]”, zauważa w swoich notatkach Kowalska (s. 244). Więc postanowienie na 2021 – recenzować na bieżąco, a nie gorączkowo nagdaniać, jak w tym roku.

 

Moja ocena: 5/10.

 

Sylwia Chwedorczuk, Kowalska. Ta od Dąbrowskiej

Wydawnictwo Marginesy

Warszawa 2020

Liczba stron: 368

ISBN: 978-83-66500-14-3

 


I was glad when Sylwia Chwedorczuk’s book titled Kowalska. The one from Dąbrowska came to me as a Christmas gift. Earlier I’ve read about the publication in Wysokie obcasy (a weekly added to Gazeta Wyborcza newspaper), so I was expecting something outstanding. However, I stopped rejoicing very quickly, and started to fight the matter of the book - the manner of the author and the relatively uninteresting main character. 

Anna Kowalska's biography

I'm reading next to the main topic again. Apart from the main subject of this book, i.e. the lesbian relationship of Anna Kowalska and Maria Dąbrowska. Although the book begins with a short introduction that foreshadows the turbulent relationship between the two writers, somehow I did not wait for this moment, nor was it outrageous for me. The book starts boring - from the teenage years of then Anna Chrzanowska, born in 1903 in Lviv. Chwedorczuk delves into family relations, the difficult financial situation of the family, and the search for identity among ancestors who came from France. Anna does not fit into the French-speaking part of the family - she falls short of their expectations, from heavy physis to lack of manners and refinement. And yet she lives with her grandmother and aunts in the center of Lviv. As a 13-year-old, she hopelessly falls in love with her teacher, Maria Jarosiewicz, who, however, does not reciprocate this feeling (and whether she is fully aware of it, it is difficult to say). However, when the girl is caught in an ambiguous (for those times) situation with her lecturer (the woman puts her hands to the girl's feverish head and she throws her arms around her neck, at this point the principal enters), at the end of the semester she is expelled from school. The love of Chrzanowska dies out.

In this part of the teenage years, I was struck by two things - digging up Kowalska's journals and vivisecting her writings, and the author's approach to the events presented. Who among us did not write gloomy and silly diaries, which we would probably be ashamed of now. We get an overview of immature, emotional notes here in all its glory. We could have been spared, as well as Kowalska. In the summary of the ‘romance’, Chwedorczuk writes as follows:

"But instead of supporting the lost girl, adults gave themselves the right to exceed the limits of the child's intimacy and ruthlessly entered the world of her feelings, explaining the way they did it with concern for her welfare." (p. 38)

Support in love for the teacher? In 1916? What are we talking about?

Then comes the time of studies, where Kowalska meets her future husband, an outstanding classical philologist and her lecturer, professor Jerzy Kowalski. The wedding takes place in 1924. The married couple begins joint journeys and joint literary work. At the same time, a turmoil of war begins in Europe, which will significantly affect the lives of the heroes. As a result of the hostilities, Poland loses Lviv, and thus the marriage loses their apartment. Anna met acclaimed writer Maria Dąbrowska in 1940, when the second visited Lviv with her partner Stanisław Stempowski. It was then that Dąbrowska was infatuated with Maria Blumenfeld, and the writers started their long-lasting correspondence. A year later, Kowalska is already emotionally involved.

After the war and living in Warsaw, the Wroclaw years are coming for the Kowalskis, so the episode is the closest to me, as it is related to my hometown. Here it started to get really interesting. Jerzy moves to the capital of Lower Silesia at the beginning of October 1945, Anna a month later. Kowalski is involved in launching the activities of the University of Wrocław. There are such names as Władysław Floryan, Stanisław Rospond, Juliusz Krzyżanowski, Stanisław Mikulski and Stanisław Kolbuszewski. The Kowalskis live at 10 Lindego Street in Karłowice. Kowalska is involved in organizing literary Thursdays, and in the years 1947-1952 she co-edits "Zeszyty Wrocławskie". At the end of the 1940s, two important events took place in Anna’s life - in 1946 she gave birth to a daughter Maria, affectionately called Tula, and two years later, after a serious illness, her husband Jerzy dies. So Anna is left alone with a small child, in a big house, in a very difficult financial situation. She writes dryly and honestly about her motherhood: ‘There is probably nothing more boring in the world than a (own) baby. What a sacramental nonsense with this motherhood. It's good for dummies. Ninety percent of fear and boredom, the rest is happiness’ (p. 240). In addition, Maria Dąbrowska is mad with jealousy - the writer took the news of Kowalska's pregnancy very badly and does not like Anna’s daughter very much. Despite this, in 1954, mother and daughter moved to Warsaw, to a new, larger apartment of Dąbrowska, and the reality became even more complicated. None of the writers felt comfortable in the new arrangement and soon Dąbrowska buys a house in Komorów, where she moves. She dies in 1965. Kowalska herself dies not much later, after a hard struggle with cancer in March 1969. It is her last thoughts and notes that are the most shocking and stay with the reader for a long time. “Suffering and death. Ordinary human fate’, she writes without unnecessary drama, dryly and to the point (p. 355). That's why I'm glad that the first 200 pages did not discourage me and I made it to the end.

The necessity of writing

It was by no means the best book read this year. This confirms my preferences - reading biographies bores me and tires me, and the people presented turn out to be... too human, imperfect, irritating. I am looking for greatness and I am finding humanity. This is probably also the great strength of this book. However, I found a message for myself, perfect for the end of this year, as well as a warning and advice for the next year: ‘If you don't write all the time, you stop being able to write, even badly [...]’, writes Kowalska in her notes (p. 244). So, the resolution for 2021 - review on a regular basis, not frantically urge it, as this year.

 

 

My grade: 5/10.

 

 

Author: Sylwia Chwedorczuk

Title: Kowalska. The one from Dąbrowska

Publishing House: Marginesy

Warsaw 2020

Number of pages: 368

ISBN: 978-83-66500-14-3

środa, 30 grudnia 2020

Philip Pullman, The Firework-Maker’s Daughter

Czasami tęsknię za jakąś książką – przypominam sobie jej fragment i zastanawiam się, co się dokładnie wydarzyło, przypominam sobie klimat, wyobrażam poszczególne sceny. Tak właśnie zatęskniłam za trylogią Philipa Pullmana Mroczne materie, którą czytałam podczas studiów (fajne studia, swoją drogą!). Niestety, nie mam kopii w domu, ale kołatalo mi się w głowie, że widziałam jeszcze jedną książkę brytyjskiego autora gdzieś u siebie na półce. I proszę, oto jest! Nietłumaczona na język polski Córka mistrza fajerwerków. Książka – petarda!

Perełka

Książka jest niewielka, ale za to niesamowicie pięknie wydana. Krótkiej i prostej fabule towarzyszą ilustracje Nicka Harrisa. Mistrz fajerwerków, Lalchand, samotnie wychowuje swoją córkę Lilę, a dziewczynka okazuje się pojętną i utalenotwaną uczennicą. Ojciec jednak nie widzi jej w zawodzie i pragnie, by znalazła sobie męża i wiosła życie jak reszta dziewcząt z jej wioski. Lila się na to nie zgadza. Dzięki swojemu przyjacielowi, Chulakowi, dowiaduje się, że by zostać mistrzem w swoim fachu musi się udać na górę Merapi, gdzie mieszka duch ognia Razvani, by zdobyć od niego Królewską Siarkę. Dziewczyna wymyka się więc z domu i rusza na górę. Nie wie jednak, że jest do tej drogi nieprzygotowana – duchowi trzeba złożyć trzy dary, a dla własnego bezpieczeństwa zabrać ze sobą wodę z jeziora Szmaragdowej Bogini. Chulak szybko odkrywa, że Lalchand nie powiedział mu wszystkiego, i rusza zdobyć dar pani jeziora. Na szczęście nie jest sam – towarzyszy mu jego niezwykły przyjaciel, gadający biały słoń Hamlet. Chłopiec i jego towarzysz zdążają w ostatniej chwili i dzięki nim dziewczynka nie płonie, ale też nie zdobywa magicznego przedmiotu.

Hamlet nie jest zwykłym słoniem – jest słoniem cesarza. Władca używa go, gdy chce kogoś ukarać. Nieszczęśnik musi wtedy utrzymywać dorodne zwierzę, zapewniać mu jedwabną pościel i frykasy do jedzenia (a przy okazji bankrutuje i nie stanowi już dla cesarza zagrożenia). Zniknięcie zwierzęcia wywołuje zrozumiałygniew władcy, a wszystkie ślady prowadzą do wytwórcy fajerwerków, który zostaje aresztowany. Na szczęście Chulak, Lila i Hamlet zdążą wrócić, nim mężczyzna zostanie ścięty. Władca zgadza się oszczędzić jego życie do czasu pojedynku mistrzów sztucznych ogni, i pod warunkiem, że straszy mężczyzna i jego ambitna córka wygrają ten konkurs. Zdesperowana dwójka musi walczyć z Niemcem, Włochem i Amerykaninem, gdzie każde jest mistrzem swojej sztuki. Decyduje natężenie oklasków. Mimo że przedstawiciele tych trzech nacji zostali pokazani w sposób do bólu stereotypowy i zamierzony, Pullmanowi udało się oddać orientalnego ducha – gdy Lalchand i jego córka urządzają swój pokaz, który jest niezwykle subtelny i ulotny w porównaniu z zaprezentowaną wcześniej kanonadą, publiczność reaguje pełną kontemplacji i zachwytu ciszą. To właśnie przybysze z zachodniego świata ratują życie ojca, zaczynając entuzjastycznie bić brawo, i tłum zaczyna wiwatować.

Kiedy impreza dobiega końca, ojciec i córka mają okazję spokojnie porozmawiać. Okazuje się wtedy, że Lila miała trzy dary dla bożka ognia – odwagę, wytrwałość i odrobinę szczęścia. Dostała zatem i dar – Królewską Siarkę – czyli wiedzę i doświadczenie, które zdobyła w pocie czoła dzięki swojej ciężkiej pracy.

Tej książki nie ma co zestawiać z moimi codziennymi lekturami – to literatura dla dzieci, napisana z humorem, językiem prostym i dowcipnym. Nie jest za długa, ma sporo ciekawych i spójnie poprowadzonych wątków pobocznych (wujek Chulaka, Rambashi). Jest naprawdę sprawnie napisana. Przede wszystkim jednak ma mądre przesłanie. Może więc Córka mistrza fajerwerków ukaże się w Polsce? Przecież tytuł mógłby brzmieć bardziej zachęcająco – Petarda!

 



Philip Pullman
, The Firework-Maker’s Daughter

Corgi Yearling Books

Londyn 1998

Ilustracje: Nick Harris

Liczba stron: 106

ISBN: 978-044-86331-7


 

Sometimes I miss a book - I remember a fragment of it and wonder what exactly happened, I remember the atmosphere, I imagine individual scenes. That's how I missed Philip Pullman's Dark Materials trilogy, which I read while studying (how cool is that, huh?!). Unfortunately, I do not have a copy at home, but it was knocking in my head that I saw another book by the British author somewhere on my shelf. And here it is! Not yet translated into Polish, The Firework-Maker’s Daughter. Book - firecracker!

Literary jewel

The book is small, but incredibly beautifully published. The short and simple plot is accompanied by illustrations by Nick Harris. The master of fireworks, Lalchand, raises his daughter Lila alone, and the girl turns out to be a clever and talented student. However, her father does not see her in this profession and wants her to find a husband and lead a life like the rest of the girls in her village. Lila does not agree to this. Thanks to her friend Chulak, she learns that in order to become a champion in her trade, she must go to Mount Merapi, where Razvani the Fire-Fiend lives, to obtain Royal Sulphur from him. So the girl sneaks out of the house and goes on her quest. She does not know, however, that she is unprepared for this journey - the demon must be offered three gifts, and for her own protection she should had taken the water from the lake of the Emerald Goddess. Chulak quickly discovers that Lalchand hasn't told him everything, and sets off to get the lake lady's gift. Fortunately, he is not alone - accompanied by his unusual friend, the talking white elephant Hamlet. The boy and his companion arrive at the last moment and thanks to them the girl does not burn, but also does not obtain the magic item.

Hamlet is not an ordinary elephant - he is the emperor's elephant. The ruler uses him when he wants to punish someone. The unfortunate person must then keep the beautiful animal, provide him with silk sheets and delicacies to eat (and in this way go bankrupt and no longer pose a threat to the emperor). The disappearance of the animal causes an understandable anger of the ruler, and all traces lead to the firework maker, who is arrested. Fortunately, Chulak, Lila and Hamlet return in time before the man is beheaded. The ruler agrees to spare Lalchand’s life until the duel of the fireworks masters, and on the condition that the scared man and his ambitious daughter win the competition. The desperate two have to fight against a German, an Italian and an American, each master of their art. The intensity of applause is decisive. Despite the painfully stereotypical and deliberate portrayal of these three nations, Pullman has managed to capture the oriental spirit - when Lalchand and his daughter put on their show, which is extremely subtle and fleeting compared to the cannonade presented earlier, the audience responds with contemplation and delight in silence. It is the newcomers from the western world who save my father's life by applauding enthusiastically, and the crowd follows.

When the party is over, father and daughter have a chance to talk quietly. It turns out then that Lila had three gifts for the Fire-Fiend - courage, persistence and a bit of luck. Therefore, she was given a gift – Royal Sulphur – which turns out to be knowledge and experience gained through the sweat of her brow thanks to her hard work.

There is no need to juxtapose this book with my daily readings - it is children's literature, written with humor, simple and witty language. It's not too long, it has a lot of interesting and coherent side stories (Chulak’s uncle, Rambashi). It is really well written. Above all, however, it has a wise message. So maybe The Firework-Maker’s Daughter will be published in Poland? After all, the title could sound more inviting - Firecracker!

 


Author: Philip Pullman

Title: The Firework-Maker's Daughter

Corgi Yearling Books

London 1998

Illustrations by Nick Harris

Number of pages: 106

ISBN: 978-044-86331-7