poniedziałek, 23 maja 2022

Dezső Kosztolányi, Złoty latawiec (Aranysárkány)

Był człowiekiem, a każdy człowiek jest śmieszny

Twórczość węgierskiego pisarza Dezső Kosztolányi polubiłam po przeczytaniu znakomitej powieści Ptaszyna, dlatego ucieszyłam się, gdy zobaczyłam, że wydawnictwo Officyna wydało Złoty latawiec, uznawany za opus magnum w dorobku autora. To moje pierwsze spotkanie z łódzkim wydawcą i nadzwyczaj udane – książka opublikowana jest starannie, z rzetelnym, technicznym posłowiem Ireny Makarewicz, tłumaczki. Wydana na grubym papierze i szyta, przez co obcowanie z nią to prawdziwa przyjemność. Brawo Officyna!

Złoty latawiec pokazuje społeczność węgierskiego gimnazjum z początku XX wieku, a dokładniej losy kilku uczniów i nauczycieli w ostatniej, maturalnej klasie. Antal Novák jest nauczycielem matematyki i fizyki, oddanym wychowawcą, samotnym ojcem 17-letniej Hildy i wdowcem. Mieszka w niewielkim domu z sadem i prowadzi stosunkowo skromne życie. Niezamierzenie wchodzi w konflikt z jednym ze swoich mniej utalentowanych uczniów, Vilim Lisznerem, nieźle zapowiadającym się sportowcem. Chłopak oblewa maturę jako jedyny ze swojej klasy, a zatarg eskaluje.

Drugim wątkiem są losy Hildy. Dziewczyna, pozbawiona matczynej opieki, dziczeje. Rozpoczyna potajemne schadzki z jednym z uczniów swojego ojca, Tiborem Csajkásem, by wreszcie z nim uciec. Półuśmieszki kolegów z klasy mogą jednak sugerować, że dziewczyna mogła mieć więcej relacji z chłopcami, niż jej ojciec chciałby wiedzieć.

Podobnie jak w Ptaszynie, Kosztolányi nakreśla obraz niewielkiego, prowincjonalnego miasteczka, gdzie wszyscy się znają, a kolej rzeczy toczy się według niezmiennego porządku. Jednak relacje międzyludzkie okazują się dość powierzchowne i oparte w dużej mierze na społecznych nakazach i zakazach. Okazuje się, że utajone konflikty mogą się przerodzić w prawdziwy dramat. Novák, wrażliwy pedagog, nieustannie analizuje swoją pracę i postępy uczniów, a kiedy ponosi porażkę aż na dwóch polach – w życiu prywatnym poprzez bunt i ucieczkę swojej córki i w życiu zawodowym przez fizyczny atak byłych uczniów na niego – szuka swoich błędów. Złośliwa publikacja w lokalnej prasie przepełnia czarę goryczy.

Akcja rozwija się powoli, a pisarz poświęca dużo czasu i uwagi na nakreślenie swoich bohaterów. Centralną postacią powieści jest nauczyciel, ale dookoła niego jest kilkunastu bohaterów pobocznych, których Kosztolányi również pobieżnie charakteryzuje. To, co zwróciło moją uwagę, to staranne zaplanowanie fabuły. Pierwsze zdanie powieści, „Pistolet wystrzelił”, stanowi straszliwą zapowiedź nadchodzących wydarzeń, a jednocześnie dynamiczne i niewinne rozpoczęcie biegu akcji. Ten umiejętnie wprowadzony rekwizyt odegra kluczową rolę w powieści.

Sam tytuł jest zagadkowy. Złoty latawiec pojawia się jednorazowo w drugim rozdziale – roześmiani chłopcy ciągną go po niebie w drodze do gmachu gimnazjum. Muszą go jednak zostawić przed wejściem i wstąpić w tryby potężnej machiny. W drodze do szkoły – czyste niebo i słońce, złota zabawka i nieposkromiona radość, po przestapieniu progów instytucji – ciemność, ziąb i strach (swoją drogą, Kosztolányi nie ma sobie równych w oddaniu przedmaturalnego lęku). Być może właśnie dlatego nauczyciele, będący częścią ogromnej machiny, są postrzegani przez jej uczniów jako jej mielące tryby, a nie ludzie z krwi i kości. Są częścią zastałego porządku, przeciw któremu młodzież w naturalny sposób się buntuje. Co ciekawe, przeobrażenie młodzieńców w dorosłych następuje tuż po odebraniu świadectw dojrzałości, podczas kolacji, na którą maturzyści tradycyjnie zapraszają swoich nauczycieli. Zabronione dotąd palenie jest nagle dozwolone, a młodzi chłopcy stają się równi dawnym wychowawcom. Tylko Ci wyrzuceni poza nawias społeczeństwa nie mogą się z tym pogodzić i są siłą niszczącą. Vili szuka zemsty, ale nie widzi w całej sytuacji swojej winy. Uważa, że oblał przez niechęć nauczyciela, a nie przez brak wiedzy czy zdenerwowanie.

Największym przegranym powieści jest jej główny bohater, Antal Novák, szanowany obywatel i oddany pedagog. Poczucie niezrozumienia, niemożność podzielenia się swoimi doświadczeniami, aż wreszcie okrutne artykuły wyśmiewające jego oraz cnotę jego córki pchnęły go do dramatycznych czynów. Być może jego końcowe zachowanie było spontaniczne, ale sądzę, że od dawna zmierzał ku swojemu aktowi rozpaczy.

Złoty latawiec napisany jest w zdecydowanie poważniejszej tonacji niż lekka, dowcipna i brawurowa Ptaszyna. Pozostawia chyba również więcej tropów interpretacyjnych dla czytelnika. Dla mnie to kawał klasycznej, solidnej prozy, która wymaga sporo uwagi i skupienia.

Moja ocena: 8/10.


Dezső Kosztolányi, Złoty latawiec
Wydawnictwo Officyna, Łódź 2020
Tłumaczenie: Irena Makarewicz
Liczba stron: 414
ISBN: 978-83-66511-20-0
______________________________________________________________________

He was a human, and each human being is ridiculous

After reading the excellent novel Skylark I begun to look for works of the Hungarian writer Dezső Kosztolányi, so I was glad to see that the publishing house Officyna had prepared The Golden Kite, considered to be the opus magnum in the author's oeuvre. This is my first meeting with a publisher from Lodz and it was extremely successful - the book is published carefully, with a reliable, technical afterword by Irena Makarewicz, book’s translator. Released on thick paper and sewn makes reading  a real pleasure. Bravo Officyna!

The Golden Kite outlines the community of the Hungarian gymnasium from the beginning of the 20th century, and more precisely the fate of several students and teachers in the last, final year. Antal Novák is a mathematics and physics teacher, a devoted educator, a single father of a 17-year-old Hilda, and a widower. He lives in a small house with an orchard and leads a relatively modest life. He unintentionally comes into conflict with one of his less talented students, Vili Liszner, a promising athlete. The boy fails his high school diploma as the only one in his class, and the clash escalates.

The second thread is the fate of Hilda. The girl, deprived of her mother's care, goes unkempt and strange. She starts secret rendez-vous with one of his father's disciples, Tibor Csajkás, to finally run away with him. Half-smiles from classmates, however, may suggest that the girl may have had more relationships with boys than her father would have liked to know.

As in Skylark, Kosztolányi paints the image of a small, provincial town where everyone knows each other, and where things continue in an unchanging order. However, interpersonal relations turn out to be quite superficial and based to a large extent on social do's and don'ts. It turns out that latent conflicts can turn into a real drama. Novák, a sensitive educator, constantly analyzes his work and students' progress, and when he fails in two areas - in his private life through his daughter's rebellion and flight, and in his professional life through the physical attack of former students on him - he analyzes his mistakes. The malicious publication in the local press fills him with bitterness.

The action develops slowly, and the writer devotes a lot of time and attention to delineating his characters. The teacher is the central character of the novel, but around him there are a dozen or so side characters, which Kosztolányi also briefly describes. What caught my attention was the careful plot planning. The first sentence of the novel, "The pistol has fired", is a terrible harbinger of the upcoming events and, at the same time, a dynamic and innocent start to the course of action. This skillfully introduced prop will play a key role in the novel.

The title itself is puzzling. The golden kite appears once in the second chapter - laughing boys drag it across the sky on the way to the gymnasium building. However, they must leave it in front of the entrance and become cogs of a mighty machine. On the way to school - clear sky and sun, golden toy and unbridled joy, after crossing the doorstep of the institution - darkness, coldness and fear (and by the way, Kosztolányi has no equal in rendering pre-graduation fear). Perhaps this is why teachers, who are part of a huge machine, are perceived by its students as grinding modes, and not flesh and blood people. They are part of a social setup against which young people naturally rebel. Interestingly, the transformation of young men into adults takes place right after they receive their secondary school-leaving certificates, during a dinner to which high-school graduates traditionally invite their teachers. Smoking, which has been forbidden until now, is suddenly allowed, and young boys become equal to their former educators. Only those thrown out of society cannot come to terms with it and are a destructive force. Vili seeks revenge, but sees no guilt in the situation. He believes he has failed because of his teacher's reluctance, not because of lack of knowledge or nervousness.

The novel's biggest loser is its main character, Antal Novák, a respected citizen and devoted educator. The feeling of incomprehension, the inability to share his experiences, and finally cruel articles ridiculing him and his daughter's virtue pushed him to dramatic deeds. Perhaps his final behavior was spontaneous, but I believe he has long been moving towards his act of despair.

The Golden Kite is written in a much more serious tone than the light, witty and daring Skylark. It probably also leaves more interpretation clues for the reader. For me, it is a piece of classic, solid prose that requires a lot of attention and focus.

 

My rating: 8/10.

 


Author: Dezső Kosztolányi
Title: The Golden Kite
Publishing House: Officyna, Łódź 2020
Translation: Irena Makarewicz
Number of pages: 414
ISBN: 978-83-66511-20-0

niedziela, 22 maja 2022

Lauren Groff, Fatum i furia (Fates and Furies)

Przyszło mi pożałować, że swoje lektury zaczęłam zapisywać dopiero w 2018 roku. Od pierwszego zdania Fatum i furii miałam wrażenie, że już tą książkę skądś znam, ale nie byłam sobie w stanie przypomnieć ani fabuły, ani jak to się stało, że ją kojarzę. Przeczytałam więc książkę od nowa, i tym razem – starannie zapisuję moje wrażenia.

Paradoks małżeństwa: nikogo nie można poznać całkowicie; poznaje się kogoś całkowicie.

Powieść Lauren Groff opowiada historię małżeństwa z długim stażem – Lancelota Satterwhite’a i jego żony Mathilde Yoder. W pierwszej części, Fatum, narratorem jest Lotto, w drugiej, Furii – Mathilde. Jak można się domyślać, dwie historie tylko częściowo się pokrywają, a ich bohaterowie diametralnie się od siebie różnią. Lancelot pochodzi z bogatej rodziny, jest przystojnym, charyzmatycznym mężczyzną i marzy o karierze aktorskiej. Jednak na srebrnym ekranie traci znaczną część swojego uroku i jego kariera nie rozwija się po jego myśli. Wreszcie zaczyna publikować sztuki teatralne, redagowane zresztą starannie przez jego żonę, i na tym polu zyskuje szacunek i uznanie krytyków. Oswojej żonie myśli w samych superlatywach, ustatkowuje się u jej boku i marzy o rodzinie. Tymczasem jego „dziewicza” Mathilde skrywa wiele mrocznych sekretów – w czasie studiów była utrzymanką właściciela galerii sztuki, usunęła ciążę i poddała się dobrowolnej sterylizacji. Nosi w sobie traumę z dzieciństwa, gdy zginął jej młodszy brat, a rodzice winili swoją córkę o jego śmierć i oddali ją na wychowanie dalszej rodzinie. Słowem, Mathilde ma prawo być Furią. Na swojego podziwianego przez świat męża patrzy jak na wymagające ciągłe opieki dziecko, zresztą na początku to ona płaci wszystkie rachunki i ciężko pacuje, podczas gdy Lotto szuka swojej drogi.

Żony są niewidzialne

Ten dwugłos jest zdecydowanie ciekawym zabiegiem stylistycznym, zapewne niejedno małżeństwo mogłoby taką historię o sobie opowiedzieć. Mi się ten dwugłos podobał, ale Mathilde przypominała mi bohatera Małego życia Yanagihary, Jude’a St. Francisa, gdzie czytelnik miał pełne prawo zastanawiać się, jakie jeszcze nieszczęścia autorka zechce na niego spuścić. Tutaj odczucia mam podobne – żona ze strony na stronę staje się nieprawdopodobnie doświadczoną przez los osobą, przez co powieść traci na wiarygodności. Oprócz tematu małżeństwa z geniuszem, odsunięcia się kobiety na drugi plan i pełnienie przez nią roli filaru męża, życia w jego cieniu, pojawia się również pięknie i mocno zarysowany wątek żałoby. Dodatkowo w tle mamy Szekspira i mity greckie, co daje szeroki kontekst literackich odniesień.

Zdecydowanie nie jest to najlepsza amerykańska powieść 2015 roku, a fakt, że już ją czytałam, ale kompletnie o tym zapomniałam, jest dla mnie potwierdzeniem takiego stanu rzeczy. Uważam natomiast, że jest na tyle zgrabnie napisana, że z ciekawością sięgnę po inne powieści Groff.


Moja ocena: 6/10


Lauren Groff, Fatum i furia

Wydawnictwo Znak, Kraków 2016

Tłumaczenie: Mateusz Borowski

Liczba stron: 430

ISBN: 978-83-240-4103-9

 



___________________________________________________________________

I regretted that I didn't start writing down books I’ve read until 2018. From the first sentence of Fates and Furies, I had the impression that I already knew this book from somewhere, but I was not able to recall either the plot or how did it happen that I knew it. So I read the book again, and this time - I carefully write down my impressions.

The marriage paradox: no one can be known completely; you get to know someone completely.

Lauren Groff's novel tells the story of a long-standing marriage - Lancelot Satterwhite and his wife Mathilde Yoder. In the first part, Fates, the narrator is Lotto, in the second, Furies - Mathilde. As you can guess, the two stories only partially overlap, and their characters are radically different from each other. Lancelot comes from a wealthy family, he is a handsome, charismatic man and dreams of an career as an actor. On the silver screen, however, he loses much of his charm and his professional development doesn't take off as he intended. Finally, he begins to publish plays, carefully edited by his wife, and in this field he gains the respect and recognition of critics. He thinks about his spouse in superlatives, settles down by her side and dreams of a family. Meanwhile, his "maiden" Mathilde hides many dark secrets - during her studies she was an escort girl of an art gallery owner, terminated her pregnancy and underwent voluntary sterilization. She carries the trauma of her childhood when her younger brother died, and her parents blamed their daughter for his death and gave her up to be brought up by their extended family. In short, Mathilde has every right to be a Fury. She sees her admired by the world husband as a child in constant need of care, and at first she pays all the bills and works hard, while Lotto decides what he wants to do and tries his luck.

The wives are invisible

This double-voice is definitely an interesting stylistic trick, probably more than one married couple could tell such a story about themselves. I liked that double-voice, but Mathilde reminded me of the hero of Yanagihara's Little Life, Jude St. Francis, where the reader had every right to wonder what other misfortunes the author would want to unleash on him. Here I have similar feelings - the wife becomes a person unbelievably experienced by fate, which makes the novel lose its credibility. In addition to the topic of marriage with a genius, a woman's relegation to the background and her role as a pillar of her husband, living in his shadow, there is also a beautifully and strongly outlined theme of mourning. Additionally, in the background we have Shakespeare and Greek myths, which gives a broad context of literary references.

This is definitely not the best American novel of 2015, and the fact that I have read it before, but forgot about it completely, is a confirmation of this fact. However, I believe that it is so neatly written that I will read other Groff novels with curiosity.


My rating: 6/10





Author: Lauren Groff
Title: Fates and Furies
Publishing House: Znak, Krakow 2016
Translation: Mateusz Borowski
Number of pages: 430
ISBN: 978-83-240-4103-9

niedziela, 8 maja 2022

David Diop, Bratnia dusza (Frère d’âme)

Bałam się tej książki. Odkładałam jej lekturę, bo obawiałam się treści, która zapowiadała sie okrutnie. Jednak powieść Diopa, mimo naprawdę dużej dawki wojennych potworności, wciąga od pierwszej strony. Co prawda są momenty, że książkę trzeba na chwilę odłożyć i odpocząć od wypływających wnętrzności, ale już po chwili sięga się po nią z powrotem. Jedna z najlepszych książek, które w tym roku przeczytałam.

Drut kolczasty cierpienia

Krótka - bo niespełna 150-stronicowa – powieść opowiada historię przyjaźni Alfy Ndiaye i Mademby Diopa. Chłopcy wychowują się razem w senegalskiej wiosce, a po zaginięciu matki Alfy przyjaciel przygarnia go pod swój dach. Od tej pory chłopcy wychowują się jak bracia, chociaż Alfa jest rosły, silny i przystojny, a Mademba brzydki i chuderlawy. Alfa często pracuje w polu, bierze udział w walkach, buduje swoją tężyznę fizyczną. Mademba natomiast dużo się uczy, płynnie mówi po francusku i trafia do szkoły dla białych. Wkrótce obaj 20-latkowie zostają powołani do wojska i opuszczają swój kraj, by trafić do okopów pierwszej wojny światowej. Podczas ataku Mademba zostaje śmiertelnie ranny – jelita wypadają mu z brzucha. Alfa siedzi przy nim cały dzień, ale trzykrotnie odmawia jego prośbie, by go dobić. Agonia trwa od świtu do zmierzchu, a Mademba potwornie cierpi. Wstrząśnięty tym wydarzeniem Alfa dochodzi do wniosku, że popełnił błąd, nie skracając cierpień swojego przyjaciela. Zaczyna szukać niebieskookiego mordercy, który na polu walki udawał trupa i tak dopadł jego przyjaciela. Alfa stosuje tą samą technikę, choć czasami zakrada się również do obozu wroga. Przeciwnikowi rozpruwa brzuch i przy drugim błaganiu o śmierć podrzyna mu gardło. „W imię odnalezionego człowieczeństwa,” jak mówi (s. 29). Potem odcina mu dłoń i wraz z karabinem wroga przynosi trofeum do swojego okopu.

Przyjaciel śmierci

O ile pierwsze trzy powroty Alfy napawały jego towarzyszy broni dumą, mężczyźni gromadzili się koło niego chętnie, dawali mu tytoń i dzielili się żywnością, o tyle kolejne mordy zaczęły napawać ludzi najpierw niepokojnem, a potem zabobonnym strachem. Alfa stał się pożeraczem dusz, złym czarownikiem, którego złe spojrzenie mogło skazać innych na śmierć. Jego towarzysze zaczęli go unikać, a on sam nie mógł zmyć z siebie odoru śmierci. Jak zauważa, towarzyszom broni łatwiej było przyjąć jego spojrzenie za wyrok śmierci, niż zbłąkaną kulę. „Nie lubią przypadku. Przypadek jest zbyt absurdalny” (s. 37). Zresztą sam bohater rozumie, że wojsko potrzebuje karności i tylko doraźnego szaleństwa. „Nie szaleńców na stałe,” mówi (s. 47). W związku z czym jego dowódca odsyła go na miesiąc na tyły, by wypoczął i doszedł do siebie. To własnie tam, w szpitalu polowym, Alfa oczyszcza się z wojennego brudu i opowiada historię swojego życia.

Pole obsiane milionami metalowych ziarenek wojny, które nie wydają plonów

Zakończenie jest zaskakujące i przerażające. Zdradza je może odrobinę polski tytuł. Oprócz więc realistycznych i przerażających opisów wojny, wprowadzenia do kultury i wierzeń z Senegalu, jednego z piękniejszych opisów zbliżeń miłosnych, mamy również zmieniającą się optykę i narrację. Alfa bardzo wnikliwie analizuje śmierć swojego przyjaciela i wiodące do niej wydarzenia, a jego logika staje się żelazna. Mężczyzna widzi w odejściu przyjaciela dużo swojej winy i żałuje, że nie powiedział mu o jego odwadze i lojalności. Czy to przyzywa duszę zmarłego Mademby?

Nie lubię już z początkiem roku przyznawać oceny 10/10, ale może rok 2022 będzie wyjątkowy i przeczytam więcej tak znakomitych książek? Diop tworzy wiarygodne postaci, nadaje im unikalny głos („Bogiem a prawdą”), a jednocześnie potrafi nadać makabrycznej powieści lekkości wspomnieniami rodzinnego życia sprzed wojny. Dla mnie pełne zanurzenie.


Moja ocena: 10/10.

 



David Diop, Bratnia dusza
Wydawnictwo Cyranka
Warszawa 2021
Tłumaczenie: Jacek Giszczak
Liczba stron: 142
ISBN: 978-83-961473-4-9







_________________________________________________________________________

I was afraid of this book. I was postponing the reading because I was afraid of expected cruelty. However, Diop's novel, in spite of a really large dose of war atrocities, is captivating from the first page. It is true that there are moments when you need to put the book aside for a while and take a break from flowing guts, but after a while you reach back for it. One of the best books I have read this year.

Barbed wire of suffering

A short - less than 150-pages - novel tells the story of the friendship between Alfa Ndiaye and Mademba Diop. The boys are brought up together in a Senegalese village, and after the disappearance of Alfa's mother, a friend takes him under his roof. From now on, boys are brought up as brothers, although Alfa is tall, strong and handsome, and Mademba is ugly and skinny. Alfa often works in the field, takes part in fights, builds his physical prowess. Mademba, on the other hand, learns a lot, speaks fluent French and goes to a white school. Soon, both 20-year-olds are drafted into the army and leave their country to end up in the trenches of the World War I. During the attack, Mademba is fatally wounded - his intestines fall out of his stomach. Alfa sits with him all day, but three times refuses his request to finish him off. The agony lasts from dawn to dusk, and Mademba suffers terribly. Shocked by this event, the Alpha comes to the conclusion that he made a mistake by not reducing his friend's suffering. He starts looking for a blue-eyed murderer who pretended to be a dead man on the battlefield and assaulted his friend. Alfa uses the same technique, although sometimes he also sneaks into the enemy’s camp. He opens his opponent's belly and cuts his throat at the second plea for death. "In the name of the humanity found," he says (p. 29). Then he cuts off his victim’s hand and, along with the enemy's rifle, brings the trophies to his trench.

A friend of death

While the first three returns of Alfa made his comrades-in-arms proud, the men flocked to him willingly, gave him tobacco and shared food, the subsequent murders began to fill people at first with anxiety and then superstitious fear. Alfa became a soul eater, an evil sorcerer whose evil gaze could condemn others to death. His companions began to avoid him, and he himself could not wash away the stench of death. As he notes, it was easier for comrades-in-arms to accept his gaze as a death sentence than a stray bullet. “They don't like chance. The accident is too absurd ”(p. 37). The hero himself understands that the army needs discipline and only temporary madness. "Not madmen permanently," he says (p. 47). Therefore, his commander sends him to the rear for a month to rest and recover. It is there, in the field hospital, that Alfa cleans himself of the war dirt and tells the story of his life.

A field sown with millions of metal seeds of war that yield no crops

The ending is surprising and terrifying. Maybe the Polish title reveals it a bit (A Soulmate). So in addition to the realistic and scary descriptions of the war, an introduction to the culture and beliefs of Senegal, one of the most beautiful descriptions of love intercourse, we also have a changing optics and narrative. Alfa very carefully analyzes the death of his friend and the events leading to it, and his logic becomes bullet-proof. The man sees a lot of his fault in the departure of his friend and regrets not telling him about his courage and loyalty. Does it summon the soul of the late Mademba?

I do not like to give a rating of 10/10 at the beginning of the year, but maybe 2022 will be special and I will read more of such great books? Diop creates credible characters, gives them a unique voice ("To tell the truth"), and at the same time is able to give the macabre novel lightness with memories of family life before the war. Full immersion for me.


My rating: 10/10.


Author: David Diop
Title: At Night All Blood Is Black
Publishing House: Cyranka,Warsaw 2021
Translation: Jacek Giszczak
Number of pages: 142
ISBN: 978-83-961473-4-9

Andrew Sean Greer, Marny (Less)

Długo przymierzałam się do książki Andrew Sean Greara Marny, chić w sumie nie wiem dlaczego. Nagrodzona Nagrodą Pulitzera w 2018 roku za muzyczność prozy, jej strukturę i zróżnicowanie oraz tematykę starzenia się i niezbędnej natury miłości. Osobiście nabrałam dystansu do Pulitzerów po przeczytaniu powieści Kolej podziemna Colsona Whiteheada, o czym zresztą juz pisałam w receznji. Z Marnym mam mieszane odczucia.

Marny początek

Artur Marny będzie wkrótce obchodził swoje pięćdziesiąte urodziny, w związku z czym robi przygnębiające podsumowanie swojego życia. Jest drugorzędnym pisarzem, który po głośnym debiucie ma kłopot z napisaneim kolejnej książki, mężczyzna, z którym spędził grom swojego życia niedługo wychodzi za mąż za innego, a on sam ze smutkiem obserwuje upływ czasu:

Tak właśnie Artur Marny, niegdyś złotowłosy i różany młodością, wyblakł jak obicie kanapy, na której siedzi, bębniąc palcem o kolano i wbijając spojrzenie w tarczę szafkowego zegara. (s.7)

Ponieważ dostaje zaproszenie na ślub swojego dawnego przyjaciela, Freddiego Pelu, postanawia uniknąć niezręcznej sytuacji i przyjmuje szerego zagranicznych zaproszeń, które będą wymagały podróży po całym świecie i zapewnią wygodną wymówkę. Jednocześnie Marny buduje sobie przestrzeń i czas na zdystansowanie się do swojej sytuacji i rozpatrzenie jej z innej perspektywy. Plan podróży prowadzi przez Meksyk, Włochy, Niemcy, Francję, Maroko (gdzie Marny obchodzi swoje pięćdziesiąte urodziny), aż po Indie. Kiedy wraca do domu na wieść o tym, że jego dawny kochanek, poeta Robert Brownburn, miał wylew, będzie go czekała niespodzianka.

Niewielki wylew. Pierdol się, życie

Dla mnie powieść Greera jest kameralna. Nie ma w niej wielkich wydarzeń, fabularnych fajerwerków, zaskakujących zwrotów akcji. Marny jest pokazany z cudownym, subtelnym, sarkastycznym poczuciem humoru, które przewierca jego pesymistyczne postrzeganie swiata i sprawia, że staje się czytelnikowi bliski i sympatyczny. Przykłady?

Do tej pory Marny był przekonany, że jest po prostu kiepskim pisarzem. Kiepskim kochankiem, kiepskim przyjacielem, kiepskim synem. Najwyraźniej padł ofiarą dolegliwości znacznie poważniejszej: jest kiepski w byciu sobą. Przynajmniej – rozmyśla, patrząc przez pokój na Finleya zabawiającego gospodynię – nie jestem niski. (s. 170)

Albo Marny jest dupkiem, albo miłość jest płocha. Mozliwe, że jedno i drugie. Macha ręką biednemu Arlowi, dla którego żaden z tych wniosków nie może być pocieszeniem. (s. 35)

Oprócze tego przepełnionego sarkazmem, subtelnego języka, warto książkę przeczytać również dla tematu miłości. Artur szuka jej usilnie całe życie, analizuje stracone szansy i dokonywane wybory, patrzy w przeszłość z dystansem. Greer pięknie pisze o relacji Artura z poetą Robertem Brownburnem:

Drugi raz pojechał z Robertem. To było jakoś w połowie ich związku, w okresie, w którym Marny był już na tyle obyty, by służyć pomocą w podróży, a Robert nieprzesiąknięty jeszcze zgorzknieniem, które byłoby w niej zawadą – w tym okresie, w którym każda para odnajduje równowagę: namiętność cichnie i nie krzyczy już jak wcześniej, a nadal wszechobecna jest wdzięczność; nikomu zwykle nie przychodzi do głowy, że związek przeżywa wówczas złote lata. (s. 95)

Podobał mi się również wątek, gdzie Artur rozmawia ze swoim znajomym, Lewisem, który po 20 latach związku rozstał się ze swoim partnerem Clarkiem, w atmosferze przyjaźni. Lewis uświadamia mu, że nie jest załamany i zakończył związek, kiedy obaj byli ze sobą szczęśliwi. Wszystko ma swój termin ważności i nie należy się tego obawiać, tak ja nie trzeba się bać samotności.

Tak dla porządku: szczęście to wcale nie bzdura

Dochodzę do wniosku, że podobał mi się Marny, ze swoją spokojną, powolną narracją, retrospektywnymi wstawkami, filozoficznym i sardonicznym spojrzniem na świat. Dzięki sporej dawce ironii ta rozliczeniowa i pewnie w dużej mierze autobiograficzna książka jest całkiem strawna i przyjemna do czytania. Zachęcona tym werdyktem może jednak sięgnę po kolejne Pulitzery.

 

Moja ocena: 7/10


Andrew Sean Greer, Marny
Wydawnictwo WAB, Warszawa 2020
Tłumaczenie: Dorota Konowrocka-Sawa
Liczba stron: 304
ISBN: 978-83-280-7257-2

 ____________________________________________________________________

 

I've been looking at the book by Andrew Sean Grear Less for quite a while, and I don't know why. Awarded with the 2018 Pulitzer Prize for Fiction as “a generous book, musical in its prose and expansive in its structure and range, about growing older and the essential nature of love” (www.pulitzer.org, 2022). Personally, I distanced myself from the Pulitzers after reading the Colson Whitehead's novel The Underground Railroad. I have mixed feelings with Less.

Less at first

Arthur Less will soon be turning his fiftieth birthday and he is making a depressing recap of his life. He is a secondary writer who, after his high-profile debut, has trouble writing another book, a man with whom he spent quite a few years of his life with soon will marry another, and he himself sadly watches the passage of time:

So has Arthur Less, once pink and gold with youth, faded like the sofa he sits on, tapping one finger on his knee and staring at the grandfather clock. (p. 3)

As he gets an invitation to the wedding of his ex-partner Freddie Pelu, he decides to avoid the awkward situation and accepts a series of foreign invitations that will require traveling around the world and provide a convenient excuse. At the same time, Less builds for himself space and time to distance from his situation and consider it from a different perspective. The itinerary runs through Mexico, Italy, Germany, France, Morocco (where Less celebrates his 50th birthday), all the way to India. When he returns home after learning that his former lover, poet Robert Brownburn, has had a stroke, he will get a surprise.

A minor stroke. Fuck you, life

For me, Greer's novel is very intimate. There are no great events, fictional fireworks or surprising twists in the plot. Less is shown with a wonderful, subtle, sarcastic sense of humor that pierces his pessimistic worldview and makes him feel close and sympathetic to the reader. Examples?

Here, all this time, Less thought he was merely a bad writer. A bad lover, a bad friend, a bad son. Apparently the condition is worse; he is bad at being himself. At least, he thinks, looking across the room to where Finley is amusing the hostess, I'm not short. (p. 145)

Either Less is an asshole or the heart is a capricious thing. It is not impossible both are true. A waves to poor Arlo, to whom none of this is a comfort. (p. 28)

In addition to this subtle sarcasm-filled language, the book is also worth reading for the topic of love. Artur searches for it all his life, analyzes missed opportunities and choices made, looks into the past with a distance. Greer writes beautifully about Arthur's relationship with the poet Robert Brownburn:

The second time he went with Robert. It was in the middle of their time together, when Less was finally worldly enough to be of help with travel and Robert had not become so filled with bitterness that he was a hindrance, the time that any couple has found its balance, and passion has quieted from its early scream, but gratitude is still abundant; what no one realizes are the golden years. (p. 80)

I also liked the thread where Arthur talks to his friend, Lewis, who has split up with his partner Clark after 20 years of relationship, in an atmosphere of friendship. Lewis makes him realize that he isn’t devastated and ended the relationship when they were both happy with each other. Everything has an expiry date and you shouldn't be afraid of that, so you don't have to be afraid of loneliness.

Just for the record: happiness is not bullshit

I conclude that I liked Less much more than I initially thought, with its calm, slow narrative, retrospective inserts, philosophical and sardonic outlook on the world. Thanks to a large dose of irony, this reflective and probably largely autobiographical book is quite digestible and pleasant to read. Encouraged by this verdict, I may reach for more Pulitzers.

 

My rating : 7/10

 

Author: Andrew Sean Greer
Title: Less
Publishing House: Wydawnictwo WAB, Warsaw 2020
Translation: Dorota Konowrocka-Sawa
Number of pages: 304
ISBN: 978-83-280-7257-2

Tatiana Ţîbuleac, Lato, gdy mama miała zielone oczy (Vara în care mama a avut ochii verzi)

Uratowany z brudnopisu życia

Ta malutka książeczka wydawnictwa Książkowe klimaty znalazła się w zestawieniu 10 najlepszych książek 2021 roku magazynu Książki. Więc polowałam, polowałam, aż upolowałam. Powieść Tatiany Ţîbuleac, rumuńsko-mołdawskiej pisarki i dziennikarki, jest jej powieściowym debiutem, obsypatym zresztą różnymi nagrodami. Sielankowa okładka kryje w sobie jednak poetyckie lecz smutne wnętrze.


Dlaczego mama nie zaczęła umierać wcześniej?

Lato, gdy mama miała zielone oczy to również lato, w którym umiera na raka. To lato kwitnących krwiście maków, odurzającego zapachu rzepaku i tracących płatki słoneczników. To lato, na które matka zabiera swojego syna na francuską prowincję w zamian za obietnicę kupienia mu samochodu. Te wspólne trzy miesiące, kiedy są na siebie skazani, zrobią z nich rodzinę.

Sierpień był miesiącem, w którym mama miała umrzeć

Rzuca się w oczy, że książka jest napisana przepięknym, poetyckim językiem. Chociaż na jaw wychodzą coraz bardziej szokujące i dramatyczne fakty (śmierć siostry Aleksego i wielomiesięczna depresja matki, napady agresji chłopca i pobyty w zamkniętych ośrodkach, miłość babki do męża jej sąsiadki, aż do informacji o ojcu Aleksego), wszystko to blednie przy języku powieści. Aleksy bowiem się szczególnie nie szczypie. Zaczyna od nienawiści do matki, którą próbuje ukarać za miesiące odrzucenia i niezrozumienia. Chłopak wstydzi się jej brzydoty, jej burych ubrań, jej długiego warkocza. Jedyne, co w matce było dla niego piękne, to jej wielkie zielone oczy, takie same, jak jego tragicznie zmarłej siostry. W trakcie tego lata matka zamienia się z nieforemnej, krępej kluseczki w worek kości, który jest coraz słabszy. To syn towarzyszył jej na każdym etapie tej wędrówki, początkowo z pogardą i nienawiścią, a z czasem z coraz większą troską i zaangażowaniem, aż wreszcie z miłością.

Można zapomnieć kolory, ale nie słowa

Powieść Ţîbuleac jest krótka, ale naprawdę gęsta. Emocje oddane są w znakomity sposób – przechodzimy od nienawiści nastolatka, ślepej i krzywdzącej, raniącej na oślep, do coraz dojrzalszych emocji dorastającego syna, a potem i męża. To lato znacząco zmieniło życie Aleksego, drugim takim momentem był jego wypadek samochodowy, w którym ucierpiał on i jego żona. Ale to już opowieść na inną historię. Mnie Lato, gdy mama miała zielone oczy wzruszyło, a jednocześnie sprawiło, że poczułam wszystkie piękne letnie zapachy i smaki. Sama przeniosłam się na niewielką wieś, gdzie przez dziurkę od klucza mogłam podglądać delikatną i trudną relację matki i syna. Piękna i wzruszająca powieść.


Moja ocena: 8/10.

 

Tatiana Ţîbuleac, Lato, gdy mama miała zielone oczy
Wydawnictwo Książkowe Klimaty, Wrocław 2021
Tłumaczenie: Dominik Małecki
Liczba stron: 152
ISBN: 978-83-66505-24-7

____________________________________________________________________________

Saved from the rough debris of life

This tiny book by the Książkowe Klimaty Publishing House was included in the ranking of the 10 best books of 2021 by the Książki magazine. So I hunted for it and finally got it. The novel by Tatiana Ţîbuleac, a Romanian-Moldovan writer and journalist, is her debut, and has won various awards. The idyllic cover, however, conceals a poetic but sad interior.

Why didn't mom start dying earlier?

The Summer when Mom Had Green Eyes is also the summer when she is dying of cancer. It's a summer of blooming bloody poppies, the intoxicating scent of canola plants and shedding sunflower petals. This is the summer for which a mother takes her son to the French countryside in exchange for a promise to buy him a car. These three months together when they are stuck with each other will make them a family.

August was the month when my mother was going to die

It is obvious that the book is written in a beautiful, poetic language. Although more and more shocking and dramatic facts come to light (the death of Alexei's sister followed by mother's depression for many months, the boy's bouts of aggression and seclusions in closed centers, the grandmother's love for her neighbor's husband, down to the information about Alexey's father), all this pales in comparison to the language of the novel. For Alexius doesn't really stop himself. He starts out with hatred for his mother, whom he tries to punish for months of rejection and misunderstanding. The boy is ashamed of her ugliness, her dull clothes, her long braid. The only beautiful things about his mother were her big green eyes, the same as those of his tragically deceased sister. During this summer, the mother turns from a shapeless, chunky dumpling into a sack of bones that grows weaker and weaker. It was her son who accompanied her at every stage of this journey, at first with contempt and hatred, and with time with more and more care and commitment, and finally with love.

You can forget colors, but not words

Ţîbuleac's novel is short, but really dense. Emotions are conveyed in a great way - we move from a teenager's hatred, blind and harmful, blindly hurting, to more and more mature emotions of an adolescent son, and then a husband. This summer had changed Alexey's life significantly, the second moment was his car accident, in which he and his wife suffered. But that's a different story. The Summer, when Mom Had Green Eyes touched me, and at the same time made me feel all the beautiful summer scents and flavors. I myself moved to a small village, where I could observe the delicate and difficult relationship between a mother and her son through a keyhole. A beautiful and touching novel.


My rating: 8/10.

 

Author: Tatiana Ţîbuleac
Title: The Summer when Mom Had Green Eyes
Publishing House: Książowe Klimaty, Wrocław 2021
Translation: Dominik Małecki
Number of pages: 152
ISBN: 978-83-66505-24-7