niedziela, 30 lipca 2023

David Vann, Legenda o samobójstwie (Legend of a Suicide)

Ile prawdy jest w legendzie?

Czasami przeczytaną książkę odkłada się z refleksją – ależ to było dziwne! Tak też było w przypadku Legendy o samobójstwie Davida Vanna, która może być czytana jako jedna powieść albo jako zbiór opowiadań i dłuższa nowela Wyspa Sukkawan (jak zresztą podaje hasło Wikipedii poświęcone autorowi). Pozycja została dosłowne obsypana nagrodami, i choć z początku czytało mi się ją fantastycznie, to naprawdę odkładałam ją z mieszanymi uczuciami.

Osobista proza Davida Vanna

David Vann jest amerykańskim pisarzem, urodzonym w 1966 roku na Alasce, co stanowiłoby pierwszy wątek autobiograficzny publikacji. Drugim jest samobójstwo jego ojca – w przeciwieństwie do bohatera powieści, Roya, pisarz jako dziecko nie zdecydował się towarzyszyć swojemu rodzicowi w wyprawie na jedną z alaskańskich wysp, i dwa tygodnie później jego ojciec popełnił samobójstwo. Legenda o samobójstwie igra z tymi faktami, przeinacza je, wypróbowuje inne konfiguracje wydarzeń. W zasadzie po zakończeniu książki nie wiemy, co było prawdą, a co fikcją, i co wydarzyło się naprawdę. Trochę jak w legendach – występuje wiele wersji tych samych wydarzeń, ale która jest prawdziwa – nie wiadomo.

Literackie rozliczenie z przeszłością

W pierwszym opowiadaniu Ichtiologia ojciec Roya popełnia samobójstwo na swojej łodzi Osprey. W noweli Wyspa Sukkawan jest odwrotnie. Roy decyduje się pojechać ze swoim ojcem na rok na Alaskę, zaszyć się na wyspie i spróbować tam przeżyć w ciężkich warunkach, zdani tylko na siebie. Od początku idzie im średnio, nie są odpowiednio przygotowani na takie życie, a zapasy już w pierwszych tygodniach wyjadają im niedźwiedzie. Ojciec dzieli się ze swoim synem szczegółami swojego życia, które niekoniecznie powinny być dla niego przeznaczone – o tym, jak zdradzał swoją żonę, matkę Roya, o swoim poszukiwaniu męskości. Chłopak początkowo sądzi, że nie da rady, chce wracać do domu, jednak po jakimś czasie się poddaje. Wtedy następuje moment zwrotny:

Ojciec wyłączył odbiornik i się podniósł. Stał, patrząc na Roya w wejściu do chaty, rozejrzał się po pokoju, jakby jakiś drobiazg go zawstydził i jakby chciał coś powiedzieć. Ale nic nie powiedział. Podszedł do Roya, podał mu pistolet, po czym włożył kurtkę i buty i wyszedł.

              Roy patrzył, aż ojciec zniknął między drzewami, potem spojrzał na pistolet w swojej dłoni. Kurek był odciągnięty, w środku wdział mosiężny nabój. Zabezpieczył broń, odsuwając lufę od siebie, a potem znów ją odbezpieczył, przystawił sobie lufę do głowy i strzelił. (s. 144)

W tym momencie opowiadanie na chwilę staje. Formalnie, bo kończy się część pierwsza, ale również fabularnie. Jakby świat zwolnił do całkowitego zatrzymania, by wraz z częścią drugą ruszyć z kopyta. Taki zwrot akcji jest tak zaskakujący, niespodziewany, niczym nieuzasadniony, że czytałam ten fragment kilka razy, by się przekonać, że dobrze rozumiem. Nowela Wyspa Sukkwan wyróżnia się spośród innych tekstów w tym zbiorze, szokuje realizmem opisu, zaskakuje zmiennym tempem akcji. Pozostałe opowiadania nie mają takiej siły rażenia, wydają się wariacjami na temat tego, co się wydarzyło lub mogło wydarzyć.

Czy książka o samobójstwie może pokazywać poczucie humoru?

Sądzę, że aby przekonać się, czy warto przeczytać całość książki, wystarczy przeczytać pierwsze opowiadanie Ichtiologia. Pięcioletni Roy karmiący rybki w akwarium plasterkami ogórków konserwowych to niezapomniany widok, i dano już nie śmiałam się nad książką w głos. Ten tekst, błyskotliwy i poetycki jednocześnie, daje dobrą próbkę stylu Vanna, gdzie akcja toczy się wartko, bez zbędnego filozofowania.

Nie mam jednoznacznej odpowiedzi, czy jest to dobra książka. Myślę, że jest nierówna i może sprawiać, że czytelnik będzie czuł się niepewnie. Nie wiemy, co jest prawdą, a co literacką fikcją, możemy obejrzeć rzeczywistość w kilku różnych wydaniach, ale autor nie sugeruje nam w żaden sposób, która wersja tej rzeczywistości jest prawdziwa. Paradoksalnie, szacując ze szczegółowości opisu i zapadalności w pamięć, nie ta, która wydarzyła się w prawdziwym życiu autora. Jest to jakby literackie przepracowanie traumy doświadczonej w dzieciństwie, napisane bezkompromisowo, surowym stylem, a jednocześnie urzekającym językiem i z poczuciem humoru. Sądzę, że będę chciała do tej książki jeszcze wrócić, by zobaczyć, co mi umknęło, na co nie zwróciłam uwagi, i nacieszyć się pięknym stylem autora.

Moja ocena: 7/10.


David Vann, Legenda o samobójstwie
Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2018
Tłumaczenie: Dobromiła Jankowska
Liczba stron: 256
ISBN: 978-83-949414-0-6

*****************************************************************************

How much truth is there in a legend?

Sometimes when you read a book, you put it down with reflection - how strange it was! This was the case with David Vann's Legend of a Suicide, which can be read as a single novel or as a collection of short stories and a longer novella Sukkawan Island (as the Wikipedia entry dedicated to the author states). The position was literally showered with awards, and although it was fantastic to read at first, I really put it down with mixed feelings.

Personal prose of David Vann

David Vann is an American writer, born in 1966 in Alaska, which would be the first autobiographical theme of the publication. The second is the suicide of his father - unlike the protagonist of the novel, Roy, the writer as a child decided not to accompany his parent on an expedition to one of the Alaskan islands, and two weeks later his father committed suicide. Legend of a Suicide plays with these facts, distorts them, tries different configurations of events. In fact, after the end of the book, we do not know what was true and what was fiction, and what really happened. A bit like in legends - there are many versions of the same events, but which is true - it is not known.

A literary settlement with the past

In the first short story titled Ichthyology, Roy's father commits suicide on his boat Osprey. In the novella Sukkawan Island, the opposite is true. Roy decides to go with his father to Alaska for a year, hide on the island and try to survive there in harsh conditions, on their own. From the very beginning, they are doing poorly, they are not properly prepared for such a life, and their supplies are eaten up by the bears in the very first weeks. The father shares details of his life with his son that shouldn't have been shared - about how he cheated on his wife, Roy's mother, about his search for manhood. At first, the boy thinks he can't make it, he wants to go back home, but after some time he gives up. Then comes the turning point:

The father turned off the receiver and got up. He stood looking at Roy in the entrance to the cabin, looking around the room as if some trifle had embarrassed him and he wanted to say something. But he didn't say anything. He walked over to Roy, handed him the gun, then put on his jacket and boots and left.

Roy watched until his father disappeared into the trees, then looked down at the gun in his hand. The hammer was cocked, a brass cartridge was inserted inside. He cocked the safety by pushing the barrel away from him, then cocked the safety again, put the barrel to his head, and fired. (p. 144)

At this point, the story stops for a moment. Formally, because the first part ends, but also in terms of plot. As if the world slowed down to a complete stop, only to start off with the second part. Such a twist is so surprising, unexpected, unjustified that I read the passage several times to make sure that I understood correctly. The novella Sukkwan Island stands out from other texts in this collection, it shocks with the realism of the description, it surprises with the changing pace of the action. The other stories don't have that impact, they seem to be variations on what happened or could have happened.

Can a story about a suicide have a considerable amount of sense of humour?

I think that to see if it is worth reading the whole book, it is enough to read the first story Ichthyology. Five-year-old Roy feeding the fish in the aquarium with slices of pickles is an unforgettable sight, and I haven't laughed out loud over a book for quite a while now. This text, both brilliant and poetic at the same time, gives a good sample of Vann's style, where the action moves quickly, without undue philosophizing.

I don't have a definite answer as to whether this is a good book. I think it's uneven and can make the reader feel insecure. We do not know what is true and what is fiction, we can see reality in several different editions, but the author does not suggest in any way which version of this reality is true. Paradoxically, judging from the detail of the description and memory, not the one that happened in the author's real life. It is like a literary work through the trauma experienced in childhood, written in an uncompromising, raw style, and at the same time captivating language and a sense of humor. I think I will come back to this book again to see what I missed, what I didn't pay attention to, and enjoy the author's beautiful style.

My rating: 7/10.


Author: David Vann
Title: Legend of a Suicide
Pauza Publishing House, Warsaw 2018
Translation: Dobromiła Jankowska
Number of pages: 256
ISBN: 978-83-949414-0-6

niedziela, 23 lipca 2023

Jakub Sieczko, POGO

Być wydolnym krążeniowo i oddechowo to całkiem dużo

Nastawiłam się na krótką i intensywną lekturę, i tak właśnie było. Niespełna 120-stronicowa relacja Jakuba Sieczki, który przez pięć lat jeździł w karetce pogotowia jako ratownik medyczny, to mocna książka. Ale czasami takich mocnych książek się szuka, jak szokujących artykułów w prasie czy brutalnych relacji w programach informacyjnych. Właśnie taką funkcję pełni książka lekarza – daje wgląd w dramatyczny świat pracy zespołów medycznych z karetki.

Miejmy to więc za sobą

Sieczko porusza takie tematy, których w sumie można się spodziewać: wyjazdy do osób starszych i samotnych, banalne zatrzymania moczu i mniej banalne zatrzymania krążenia; wyjazdy do żuli i kloszardów, obsługiwanie zawszonych, śmierdzących, brudnych bezdomnych; ratowanie dzieci i niemożność pogodzenia się z ich śmiercią; zmęczenie, oczekiwanie na wezwanie, trudne przypadki; radość z uratowania życia, milczenie po przegranej walce. W pewien sposób Sieczko zdaje sobie sprawę z wampiryzmu swoich czytelników i rozmiłowanie w krwawych, sensacyjnych detalach, bo już w drugim rozdziale rzuca „Miejmy to więc za sobą” (s. 20) i wymienia, jakie najgorsze rzeczy widział podczas swojej pracy ratownika: rozlane mózgi, ciała samobójców i heroinistów, ciała dzieci po wypadkach, ofiary zawałów i udarów, słowem – ludzkie dramaty. Sądzę jednak, że ta powieść ma dla autora ogromną wartość terapeutyczną – komu takie historie opowiedzieć, jak się ich pozbyć, sprzedać dalej, oddać, nie krzywdząc najbliższych?

Tu zupa, tu pies, tu ktoś nie żyje, jakże to? Całe życie? Tak, proszę żony, całe życie

Siłą powieści Sieczki jest zdecydowanie jej język. To zestawienie twardego, często wulgarnego podejścia, krótkich napiętych zdań z niesamowitą poetyckością. Autor płynnie wplata w swoją wypowiedź cytaty z Szymborskiej, Mickiewicza czy Świetlickiego. Zresztą samo motto książki pochodzi w wiesza Czesława Miłosza Twój głos. Z drugiej strony nie stroni od bluzgów:

Ci sami lekarze z tymi samymi pytaniami z tego samego szpitala pod wezwaniem świętego „Dlaczego do nas?”. Bo do was i chuj, chciałem wziąć pacjenta do swojego domu, ale akurat mam remont łazienki. (s. 18)

Sądzę, że dzięki takim zabiegom powieść nie jest tylko zimnym zapisem wydarzeń, a autor wciąż potrafi dostrzec w swoim pacjencie człowieka. Chociaż nie zawsze jest w stanie zaspokoić wszystkie potrzeby osób, z którymi się styka („Nie mogę przyjąć pani bólu. Mogę tylko tę sytuację ulekarzyć”, s. 86), to wciąż potrafi dostrzec samotność starszej pani Leokadii, śledzić dalsze losy dowiezionych do szpitala i uratowanych pacjentów („Ulubiony z otrzymanych przeze mnie smsów brzmiał: „Zjadł kanapkę”, s. 33), zatęsknić za pracą. Pozostać człowiekiem za fasadą profesjonalisty.

Jeden raz przygoda, sto razy rutyna

Dla mnie POGO Sieczki to wartościowa lektura, wyważona pomiędzy tanim dramatyzmem a spokojnymi rozważaniami autora, zaspokajająca jedocześnie niskie sensacyjne potrzeby czytelnika, jak i pozwalająca zobaczyć perspektywę trudnej pracy ratownika jego – bądź co bądź – wrażliwymi oczami. Moim zdaniem autor ma spory talent literacki i potrafi pokazać świat, do którego bardzo niewielu z nas ma wstęp. Polecam.

Moja ocena: 8/10


Jakub Sieczko, POGO
Wydawnictwo Dowody na Istnienie, Warszawa 2022
Liczba stron: 120
ISBN: 978-83-65970-01-5
Gatunek: reportaż, seria reporterska

*************************************************************************

Being circulatory and respiratory efficient is an achievement

I was hoping for a short and intense read, and that's exactly what I got. The less than a 120-page account of Jakub Sieczko, who spent five years in an ambulance as a paramedic, is a powerful book. And sometimes that’s exactly what we are looking for in our need of having a peek in sensational, hearbreaking events, similarly to when we search for a shocking article in tabloids or watch a violent coverage on the news. POGO offers you just this - an insight into the dramatic work of the ambulance teams.

Let’s have it over

Sieczko touches on topics that you might expect: trips to the elderly and lonely, trivial urinary retention and less trivial cardiac arrest; trips to bums and tramps, serving the lice-infested, smelly, dirty homeless men; rescuing children and not being able to come to terms with their deaths; fatigue, waiting for a call, difficult cases; the joy of saving a life, the silence after losing a fight. In a way, Sieczko is aware of his readers' vampirism and love for bloody, sensational details, because already in the second chapter he throws "Let's have it over already" (p. 20) and lists the worst things he has seen during his work as a rescuer: spilled brains, bodies of suicide victims and heroin addicts, bodies of children after accidents, victims of heart attacks and strokes, in a word - human dramas. However, I believe that this novel has a great therapeutic value for the author - who should he tell such stories to, how to get rid of them, sell them, give them back without hurting his loved ones?

A soup, a dog, a dead body, what is that? A lifetime? Yes, ma’am, a lifetime in its entirety

The strength of Sieczko's novel is definitely its language. It is a juxtaposition of a hard, often vulgar approach, short tense sentences with incredible poetics. The author smoothly weaves quotations from Szymborska, Mickiewicz or Świetlicki into his speech. The motto of the book comes from Czesław Miłosz's poem Your Voice. On the other hand, the author does not shy away from profanity:

The same doctors with the same questions from the same hospital of saint "Why to us?". Because fucking so, I wanted to take the patient home, but I'm having a bathroom renovation. p. 18

I believe that thanks to such approach, the novel is not just a cold record of events, and the author is still able to see a human being in his patient. Although he is not always able to meet all the needs of the people he comes in contact with ("I can't accept your pain. I can only medicate this situation", p. 86), he can still see the loneliness of the elderly lady Leokadia, follow the fate of the hospitalized and rescued patients ("My favorite text message was: "He ate a sandwich", p. 33), and miss work on vacation. Be a man behind the professional facade.

Once an adventure, a hundred times routine

For me, POGO by Jakub Sieczko is a valuable read, balanced between cheap drama and the author's calm deliberations, satisfying at the same time the reader's low sensational needs, and allowing to see the perspective of the difficult work of a paramedic with his - after all - sensitive eyes. In my opinion, the author has a lot of literary talent and is able to show a world that very few of us have access to. I strongly recommend this book.

My rating: 8/10


Author: Jakub Sieczko
Title: POGO
Publishing House: Dowody na Istnienie, Warsaw 2022
Number of pages: 120
ISBN: 978-83-65970-01-5
Genre: reportage, reportage series

Roger Vaiiland, Niecne sprawki (Les Mauvais Coups)

Ta historia ma tylko jedno zakończenie

Trudno o książce francuskiego pisarza Rogera Vaillanda cokolwiek znaleźć. Opublikowana w 1948, zekranizowana w 1961, jest dość nieoczywista, choć temat jest stary jak świat. Znudzone sobą, bezdzietne małżeństwo, w którym ona, Roberta, nie pracuje i zajmuje się głównie piciem, hazardem, przepuszczaniem majątku męża i uprzykrzaniem mu życia. On, Milan, wzięty architekt i dekorator wnętrz przed 40-stką pracuje w ciekawym trybie – najpierw intensywnie nad dużymi projektami, a potem zaszywa się z żoną w wynajętym domu na wsi i wypoczywa. Pojawia się też ta druga – w tym przypadku młoda wiejska nauczycielka z ambicjami, Helena, której imponuje para intelektualistów z miasta. Jak się potoczy ta historia?

Dwie kobiety w dwóch różnych momentach życia

Pytanie, jak ta historia może się potoczyć? Czy dla Roberty, którą w pierwszej scenie widzimy śpiącą nago w łóżku po upiciu się poprzedniej nocy, obserwując, jak często sięga po kieliszek, jak siada pijana za kierownicę, jak bardzo jest uzależniona od swojego męża nie pracując, a jednocześnie jak coraz mniej jest mu w stanie zaoferować w swojej drodze na dno, ta historia może się skończyć dobrze? Zapraszając młodą, śliczną nauczycielkę do ich domu pod pozorem pożyczania jej książek, mówi do swojego męża: „Będziesz sobie mógł z niej zrobić kurwę” (s. 38), a potem konsekwentnie podtyka mu dwudziestolatkę, a to ją strojąc, a to malując, a to zapraszając ją często do ich domu.

Helena jest młoda, pragnie dalej studiować i konsekwentnie odkłada na to pieniądze, chociaż nie jest jej lekko w małej, konserwatywnej wiosce. Co weekend przyjeżdża do niej narzeczony, para kulturalne je razem obiad przy otwartych drzwiach pokoju nauczycielki, a potem idzie na spacer do lasu, gdzie się kocha. Najważniejsze to zachować pozory przyzwoitości. Poznając małżeństwo, Helena robi się pewniejsza siebie, w swoich oczach bardziej wyzwolona, w oczach innych bardziej wulgarna. Naraża swoją opinię (a mamy rok 1947), zaczyna zamykać drzwi do pokoju podczas spotkań z narzeczonym, wyraźnie inspiruje się Robertą. Zapomina tylko, że jej pozycja w społeczeństwie jest inna, i to, co ujdzie czterdziestoletniej mężatce z dużego miasta, niekoniecznie przystoi dwa razy młodszej pannie z prowincji.

Bestia w trzewiach

Milan i Roberta pochodzą z różnych środowisk, on ma korzenie drobnomieszczańskie i praca oraz posiadanie zabezpieczenia finansowego są dla niego ważne. Ona z kolei po śmierci swojego ojca towarzyszyła matce i mieszkała z nią u różnych bogatych wujków, dopóki matka nie kazała jej iść do pracy i znaleźć sobie przyzwoitego męża. Roberta jednak nie chce iść do pracy, ani sypiać z mężczyznami dla pieniędzy jak jej matka. U mężczyzn szuka przyjemności, nie chce mieć dzieci i przyznaje się do kilkunastu aborcji. Wydaje się zepsuta na wskroś. Oboje mają na sumieniu wspólnego przyjaciela, Oktawiusza, którego Roberta uwiodła po tym, jak Milan ją zostawił, tylko po to, by odzyskać utraconego kochanka. Dawny przyjaciel Milana popełnił z rozpaczy samobójstwo.

Milan w całej relacji wydaje się zimny, wyrachowany, analityczny. Potrafi z dystansem spojrzeć na swoje małżeństwo, a jednocześnie jest nim znużony. Podejmuje decyzję odejścia od żony, co dla niej oznacza zostanie na lodzie. Roberta jest bowiem jego przeciwieństwem, jest temperamentna, żarłoczna, nieokiełznana, ale jednocześnie spala się. Sama mówi o sobie:

– Życie – powiedziała – jest wygłodniałą bestią, która czai się w piersi. Jest ona bardziej lub mniej nienasycona, w zależności od natury człowieka; ludzie słabi mają susła, który śpi przez większą część roku, ludzie mężni mają lwa. Ja mam bestię bardzo żarłoczną. Dopóki nie jest nażarta, drze pazurami, gryzie, rozdziera mnie i w końcu wyrzuca na ulicę i drogi, z rozdętymi nozdrzami, z sercem bijącym i z płonącym brzuchem. Ale moja bestia nie jest wybredna w swych zachciankach: ruletka, kłótnia, kochanek, przestawianie mebli, codzienna porcja maru, wszystko to jest dla niej dobre, byle miała tak nasycony żołądek, że może już tylko spać. (s. 130)

Roberta nie potrafi zapanować nad swoją bestią, powoli dając się pożreć. Helena staje się niejako przypadkowym widzem odgrywającego się przed nią dramatu. Równie dobrze mógłby być to ktokolwiek inny, choć młoda, naiwna dziewczyna z prowincji była idealna. To wszystko sprawia, że powieść ma w sobie pewną teatralność, sztuczność. Jakby coś, co zostało już dawno zadecydowane, musiało się po prostu teraz rozegrać.

Roberta została na wsi

W literaturze piękne jest to, że potrafi zaskoczyć. Sięgając po malutką książeczkę z 1970 roku z serii Nike, nie miałam żadnych oczekiwań ani wiadomości, nie mogłam przeczytać opisu na okładce. Zaczęłam czytać książkę w tramwaju i w przeciągu 24 godzin miałam lekturę już niemal za sobą, ale nie chciałam wiedzieć, jak skończy się ta historia, i odłożyłam powieść na kilka tygodni. Zakończenie? W dużej mierze przewidywalne. Ostatnie zdanie mistrzostwo. Polecam.

Moja ocena: 7/10


Roger Vailland, Niecne sprawki
Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 1970
Tłumaczenie: Czesława i Mirosław Żuławcsy
Liczba stron: 176
ISBN: brak

************************************************************************

This story only has one ending

It's hard to find anything about a book by the French writer Roger Vailland. Published in 1948, made into a film in 1961, it is quite unobvious, although the topic is as old as time. Bored with each other, a childless marriage in which she, Roberta, does not work and deals mainly with drinking, gambling, wasting her husband's fortune and making his life miserable. He, Milan, a sought-after architect and interior decorator in his 40s, works in an interesting mode - first intensively on large projects, and then holes up with his wife in a rented house in the country and rests. There is also the latter - in this case, a young rural teacher with ambitions, Helena, who is impressed by the pair of intellectuals from the city. How will this story go?

Two women at two different moments in their lives

The question is, how can this story unfold? Can this story end well for Roberta, who in the first scene is seen sleeping naked in bed after getting drunk the night before, watching how often she reaches for a glass, how she gets behind the wheel drunk, how dependent she is on her husband as she has no emplotyment and at the same time how less and less she is able to offer him on her way to the bottom? Inviting a young, beautiful teacher to their home under the guise of borrowing her books, she says to her husband: "You'll be able to make a whore out of her" (p. 38), and then consistently pushes the twenty-year-old to him, sometimes by dressing her up, sometimes putting makeup, sometimes inviting her to their house.

Helena is young, wants to continue her studies and consistently saves money for it, although it is not easy for her in a small, conservative village. Every weekend her fiancé comes to visit her, the cultured couple dines together by the open door of the teacher's room, and then go for a walk in the woods, where they make love. The most important thing is to keep the appearance of decency. Getting to know the couple, Helena becomes more self-confident, more liberated in her own eyes, but more vulgar in the eyes of others. He puts her opinion at risk (and it's 1947), she starts closing the door to the room during meetings with her fiancé, clearly inspired by Roberta. She forgets that her position in the society is different, and that what a forty-year-old married woman from a big city gets away with does not necessarily befit a country girl half her age.

Beast in the bowels

Milan and Roberta come from different backgrounds, he has petty-bourgeois roots and work and having financial security are important to him. She, in turn, after the death of her father accompanied her mother and lived with her with various rich uncles until her mother told her to go to work and find a decent husband. Roberta, however, does not want to go to work or sleep with men for money like her mother. She seeks pleasure from men, doesn't want children, and admits to a dozen or so abortions. She seems rotten through and through. They both have a mutual friend, Octavius, whom Roberta seduced after Milan left her, only to win back her lost lover. An old friend of Milan committed suicide out of despair.

Milan in the whole relationship seems cold, calculating, analytical. He can look at his marriage with distance, and at the same time he is bored with it. He decides to leave his wife, which for her means staying in the cold. Roberta is the opposite of him, she is temperamental, gluttonous, unbridled, but at the same time she burns. She says about herself:

“Life,” she said, “is a hungry beast that lurks in the breast. It is more or less insatiable according to the nature of man; Weak people have a gopher that sleeps most of the year, brave people have a lion. I have a very voracious beast. Until it's eaten, it claws, bites, tears me apart, and finally throws me out into the streets and roads, nostrils flaring, heart beating, belly on fire. But my beast is not fussy about what it wants: roulette, a quarrel, a lover, rearranging furniture, a daily dose of mar, all good for it, as long as its stomach is so full that it can only sleep.” (p. 130)

Roberta is unable to control her beast, slowly allowing herself to be devoured. Helena becomes, in a way, an accidental viewer of the drama unfolding in front of her. It might as well have been anyone else, though a young, naive country girl was perfect. All this makes the novel have a certain theatricality, artificiality. As if something that had been decided a long time ago just had to play out now.

Roberta stayed in the village

The beauty of literature is that it can surprise you. Reaching for a tiny book from 1970 from the Nike series, I had no expectations or information, I couldn't read the description on the cover. I started reading the book on the tram and within 24 hours I had almost finished reading it, but I didn't want to know how the story would end and I put the book aside for a few weeks. Ending? Largely predictable. Masterpiece last sentence. I recommend reading Vailland’s short novel.

My rating: 7/10

Author: Roger Vailland
Title: Naked Autumn
Czytelnik Publishing House, Warsaw 1970
Translation: Czeslawa and Miroslaw Żuławcsy
Number of pages: 176
ISBN: none

Tomasz Mann, Buddenbrokowie Dzieje upadku rodziny (Buddenbrooks. Verfall einer Familie)

Najlepsza saga rodzinna na świecie?

Ten rok jest rokiem długich książek, rokiem cieszenia się monumentalnymi, rozbudowanymi powieściami. Buddenbrookowie Dzieje upadku rodziny wpisuje się w ten trend znakomicie. Licząca sobie ponad 700 stron kronika rodzinna z Lubeki była tak znakomitą lekturą, że starałam się ją czytać powoli, bo nie chciałam, by skończyła się za szybko.

Najlepsza saga rodzinna w historii literatury

Niemieckiego pisarza Tomasza Manna nie trzeba nikomu przedstawiać. Uhonorowany w 1929 roku Nagrodą Nobla za Buddenbrooków, miał już na swoim koncie Czarodziejską górę (1924) oraz Śmierć w Wenecji (1912). Co warte podkreślenia, Mann miał zaledwie 26 lat, kiedy opublikował monumentalną kronikę rodzinną, która zresztą okazała się ogromnym sukcesem, bo już w 2 lata później w odpowiedzi na zapotrzebowanie na rynku wyszło drugie wydanie. Zresztą o twórczości Tomasza Manna wspomina wielokrotnie w swoim cyklu Moja walka Karl Ove Knausgård, a chociaż nie jestem w stanie znaleźć cytatu, wydaje mi się, że to on nazwał sagę niemieckiego pisarza najlepszą na świecie.

Dzieje upadku rodziny

Nagrodzona Noblem książka opowiada historię rodziny Buddenbroków od 1835 roku i nestora rodu, konsula Jana Buddenbrooka, który ze swoją żoną, konsulową, wychowuje czwórkę dzieci – córkę Antoninę, synów Tomasza i Chrystiana oraz najmłodszą córkę Klarę. Dalsza, mniej zamożna rodzina, może z zazdrością spoglądać na sukcesy rodu – Tomasz przejmuje firmę po ojcu, doprowadza do jej rozkwitu podejmując odważne, szybkie decyzje. Małżeństwo z Gretą Arnoldsen ugruntowuje jego pozycję społeczną i przynosi syna, Jana, zwanego przez wszystkich pieszczotliwie Hanno. Tonia miała w życiu mniej szczęścia. Podczas wyjazdu nad morze do Travemünde, poznała Mortena Szwarzkopfa, syna kapitana morskiego i studenta medycyny, w którym się z wzajemnością zadurzyła. Jednak to małżeństwo nie było możliwe, a rodzina doprowadziła do jej zamążpójścia z panem Benedyktem Grünlichem, obiecującym kupcem z Hamburga. Jak się wkrótce okazało, przebiegły małżonek potrzebował tylko posagu panny Buddenbrook, który nie uchronił go jednak przed bankructwem. Konsul, kiedy dowiedział się o losach rodziny Grünlichów, odmówił pomocy finansowej i odebrał swoją córkę wraz z malutką wnuczką Eryką, a później pomógł w załatwieniu formalności rozwodowych. Drugie małżeństwo Toni zakończyło się równie niepomyślnie, tym razem jednak drugi małżonek oddał należny jej posag. Chrystian nie przynosi rodzinie żadnych zaszczytów, przepuszcza swoją część majątku, a po powrocie z Ameryki Południowej nie może znaleźć sobie miejsca. Jest bawidamkiem korzystającym z usług prostytutek, narzekającym wiecznie na kłopoty ze zdrowiem i pozbawionym jakiegokolwiek wyczucia czy taktu. Cicha i w zasadzie niewidoczna Klara wychodzi za mąż za pastora Tiburtiusa i młodo umiera.

Wydawałoby się, że w tak dużej i przedsiębiorczej rodzinie nic nie może pójść źle. A jednak Tomasz zatraca swoją przedsiębiorczość, inwestuje w niewłaściwe interesy i zaczyna tracić rodzinny majątek. Inwestuje ogromne środki w nową siedzibę rodu, ale jego jedyny syn nie ma smykałki do interesów, natomiast tak ja matka interesuje się muzyką. Słabego zdrowia, z wiecznie psującymi się zębami, młody chłopak czuje się zagubiony i inny od otaczających go rówieśników. Boi się także swojego ojca, którego oczekiwań nie będzie w stanie spełnić.

Portret niemieckiego mieszczaństwa z XIX wieku

Mann stworzył fascynujący portret społeczeństwa niemieckiego z XIX wieku, jego aspiracji i dążeń. Jednocześnie, chociaż to bardzo burzliwy czas w historii Niemiec (Wiosna Ludów 1848, wojna prusko-austriacka, powstanie Związku Północnoniemieckiego 1867 i w końcu zjednoczenie Niemiec 1871), wydarzenia te bledną w porównaniu z ogłoszeniami w gazecie dotyczącymi ślubów, zaręczyn i zgonów w lokalnych społecznościach. Pragnienia jednostki z kolei bledną przy potrzebach firmy – stąd też parcie na korzystne małżeństwo Toni, a nie małżeństwo z uczucia (swoją drogą, przy początkującym lekarzu mogłoby jej być bardzo dobrze) oraz naciski Tomasza na Hanno, by przykładał się do nauki wbrew jego zainteresowaniom.

Mann jest mistrzem opisu – od proszonych obiadów u konsula Jana, poprzez wystrój domu senatora Tomasza, po szkolne lata Hanno pisarz pokazuje całą gamę szczegółów, dzięki czemu wyobraźnia czytelnika ma nad czym pracować. Ta szczegółowość zachwyca, pozwala zapoznać się z realiami opisywanej epoki i pozazdrościć rodzinie znakomitej kuchni.

Zróżnicowane charaktery

Jednak nie tylko obraz całego społeczeństwa dał się pisarzowi znakomicie. Zachwycają również poszczególni bohaterowie, nakreśleni ze szczegółami, zmieniający się wraz z nabywanym doświadczeniem, i to niekoniecznie na korzyść. Mann znakomicie kreśli ich śmiesznostki, powiedzonka, charaktery czy problemy. Tworzy ludzi z krwi i kości, ze zmartwieniami, sukcesami i porażkami, niepokojami. Największą uwagę przykłada do Tomasza i Toni, pokazując przy okazji role, jakie mogli pełnić mężczyźni, a jakie kobiety. Mężczyzna mógł stać na czele rodzinnego interesu, pełnić ważną funkcję publiczną, prowadzić szeroko zakrojone inwestycje. Kobieta mogła liczyć na to, że dobrze wyjdzie za mąż i małżonek zapewni jej godne życie i rozrywki na odpowiednim poziomie. Dobra żona miała też zapewnić mężowi liczne potomstwo, dbać o dobre prowadzenie domu, ewentualnie uczestniczyć w różnego rodzaju dobroczynnych kółkach czy religijnych spotkaniach.

Poznajcie Buddenbrooków

Dla mnie ta książka to była prawdziwa literacka uczta. Celowo czytałam ją dłużej, bo te nieco ponad 700 stron niemal od początku wydawało mi się za krótkie. Zważywszy, że autor dopiero zaczynał swoją literacką karierę, a wydał dzieło tak dojrzałe, jest dla mnie wielkim zaskoczeniem i powodem do podziwu. Mimo, że epoka, którą niemiecki pisarz opisuje, przeminęła, jego bohaterowie ze swoim wadami i zaletami nie zestarzeli się, nadal są przekonujący, zabawni, smutni, zaskakujący. Warto poznać rodzinę Buddenbrooków, chociaż od początku wiadomo, że jest skazana na upadek.

Moja ocena: 9/10.





Tomasz Mann
, Buddenbrookowie Dzieje upadku rodziny
Wydawnictwo TMM Polska, Warszawa 2007
Tłumaczenie: Ewa Librowiczowa
Liczba stron: 736
ISBN: 978-83-60717-62-2

********************************************************************************

Best family saga in the world?

This year is the year of long books, the year of enjoying monumental, elaborate novels. The Buddenbrooks The Decline of a Family fits this trend perfectly. The 700+ page family chronicle from Lübeck was such a great read that I tried to read it slowly because I didn't want it to end too soon.

The best family saga in the history of literature

The German writer Thomas Mann needs no introduction. Honored in 1929 with the Nobel Prize for Buddenbrooks, he already had The Magic Mountain (1924) and Death in Venice (1912) to his credit. It is worth emphasizing that Mann was only 26 years old when he published the monumental family chronicle, which turned out to be a huge success, because only two years later, in response to market demand, the second edition was published. Anyway, Thomas Mann's work is mentioned many times in the series My Struggle by Karl Ove Knausgård, and although I am unable to find the quote, it seems to me that it was he who called the German writer's saga the best in the world.

The history of a decline of the family

The Nobel Prize-winning book tells the story of the Buddenbrok family since 1835 and the doyen of the family, Consul Jan Buddenbrook, who raises four children with his wife - daughter Antonina, sons Thomas and Christian, and the youngest daughter Klara. The distant, less wealthy family may look with envy at the successes of the family - Thomas takes over the company from his father, makes it flourish by making bold, quick decisions. Marriage with Greta Arnoldsen consolidates his social position and brings a son, Jan, affectionately called Hanno by all. Tonia was less fortunate in her life. During a trip to the seaside to Travemünde, she met Morten Szwarzkopf, the son of a sea captain and medical student, with whom she fell in love with. However, this marriage was not possible, and the family led her to marry Mr. Bendix Grünlich, a promising merchant from Hamburg. As it soon turned out, the cunning husband needed only Miss Buddenbrook's dowry, which, however, did not save him from bankruptcy. When the consul learned about the fate of the Grünlich family, he refused financial assistance and took his daughter with his little granddaughter Erika, and later helped with the divorce formalities. Toni's second marriage was equally unsuccessful, but this time the second husband gave her the dowry she was owed. Christian does not bring any honors to the family, he spends his share of wealth, and after returning from South America he cannot find a place for himself. He is a play-lady who uses the services of prostitutes, always complaining about health problems and devoid of any sense or tact. Quiet and virtually invisible, Klara marries Pastor Tiburtius and dies young with no children.

It would seem that in such a large and enterprising family, nothing can go wrong. And yet, Thomas loses his entrepreneurship, invests in the wrong business and begins to lose the family fortune. He invests huge funds in the new seat of the family, but his only son does not have a knack for business, but shares hs mother’s passion for music. In poor health, with constantly decaying teeth, the young boy feels lost and estranged from his peers. He is also afraid of his father, whose expectations he will not be able to meet.

Portrait of the German bourgeoisie of the 19th century

Mann created a fascinating portrait of German society in the 19th century, its aspirations and hopes. At the same time, although this is a very turbulent time in German history (Spring of Nations 1848, the Austro-Prussian War, the founding of the North German Confederation 1867 and finally the unification of Germany 1871), these events pale in comparison to newspaper announcements about weddings, engagements and deaths in local communities. The desires of the individual, in turn, pale in comparison to the needs of the company - hence the pressure for Toni's favorable marriage, and not a marriage of love (by the way, with a novice doctor, she could be very well off) and Thomas's pressure on Hanno to devote himself to science against his interests.

Mann is a master of description - from dinners at Consul Jan's, through the decor of Senator Thomas's house, to Hanno's school years, the writer shows a whole range of details, thanks to which the reader's imagination has something to work with. This detail delights, allows you to get acquainted with the realities of the described era and envy the family of excellent cuisine they ate.

Diverse characters

However, not only the image of the whole society worked excellent for the writer. The individual characters are also delightful, drawn in detail, changing with the experience gained, and not necessarily in favor. Mann perfectly draws their jokes, catchphrases, characters and problems. It creates people of flesh and blood, with worries, successes and failures, anxieties. He pays the most attention to Thomas and Tony, showing the roles that men and women could play. A man could head a family business, hold an important public office, and conduct large-scale investments. A woman could count on the fact that she would marry well and that her husband would provide her with a dignified life and entertainment at an appropriate level. A good wife was also supposed to provide her husband with numerous offspring, take care of the good running of the household, and possibly participate in various types of charity circles or religious meetings.

Meet the Buddenbrooks

For me, this book was a true literary feast. I deliberately prolongued its reading, because those slightly over 700 pages seemed too short to me. Considering that the author was just beginning his literary career and published such a mature work, it is a great surprise and a reason for admiration for me. Although the era that the German writer describes has passed, his heroes with their strengths and weaknesses have not grown old, they are still convincing, funny, sad and surprising. It is worth getting to know the Buddenbrook family, although it is known from the beginning that they are doomed to fall.

 

My rating: 9/10.

 

Author: Thomas Mann
Title: Buddenbrooks The Decline of a Family
Publishing House: TMM Polska, Warsaw 2007
Translation: Ewa Librowiczowa
Number of pages: 736
ISBN: 978-83-60717-62-2