Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fantasy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fantasy. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 14 września 2023

Krzysztof Piskorski, Poczet dziwów miejskich

O Wrocławiu z przymrużeniem oka

Mam takie dziwne wrażenie, że mogłam już czytać tę książkę. Szanse są duże, bo została wydana w 2007 roku, a w domu odkąd pamiętam gromadziło się i czytało powieści Piskorskiego. Poczet dziwów miejskich to lekkostrawna, niewymagająca lektura, która dostarczy rozrywki również osobom nieprzepadającym za zbyt ciężką fantastyką.

Leksykon dziwoludów

10 opowiadań, których akcja w większości rozgrywa się we Wrocławiu, wprowadza dwóch bohaterów łączących – dziennikarza Rafała Witkowskiego i ciągle pijanego wiecznego studenta Janka Micińkiego. Obaj poznają nieodkryte oblicze Wrocławia, w którym w Muzeum Narodowym mieszkają utopce (i grają z nocnym stróżem w planszówki, gdzie w toaletę na Dworcu Głównym odsługuje Baba Jaga, gdzie gargulce śpią na katedrze snem sprawiedliwego, a nad wszystkimi sprawami dziwoludów czuwa prastary, choć niewielkich rozmiarów kruk Rrax’Thwyl’Ydrwhyn. W książce znajdziemy postaci Aniołów, które mieszkają „w strefie”, czyli na Ziemi, i czasami celowo nie wracają z misji. Okazuje się również, że wrocławska Poczta Polska może dostarczać przesyłki na wczoraj dzięki sowieckim chronometrom, a wino sikacz ma dość dosłowne znaczenie dzięki fermentujące obecności krasnoludzkiego moczu. Wrocławskie chodniki zamieszkane są przez płytniki, a osiedla z wielkiej płyty walczą z plagą antenów. Część opowiadań albo wychodzi poza wrocławskie uniwersum – jak przypadek Piotra Kotowskiego, który został napromieniowany w ośrodku Fizyki Doświadczalnej pod Warszawą, a część ma w sobie przerażający uniwersalizm, jak opowieść o kocie, który pragnął przejąć władzę nad światem.

Wyobraźnia połączona z humorem

Na zdecydowany plus zaliczam w tej książce dwie rzeczy – wyobraźnię autora oraz poczucie humoru. Piskorski łączy świat wierzeń chrześcijańskich z postaciami ze słowiańskiej mitologii własnymi pomysłami, więc ta mieszanka jest iście wybuchowa. Widać jednak, że opowiadania nie tworzą spójnego cyklu i czasami nijak się do siebie mają. Również osadzenie we Wrocławiu jest dość umowne – z miejsc w mieście pojawia się Katedra, Muzeum Narodowe, Hala Ludowa z Iglicą czy Dworzec Główny, ale bez szczegółów i niemal wyłącznie z nazwy. A szkoda – Wrocław mógłby mieć bardziej zawłaszczoną fantastykę, swoja małą miejską legendę. Może nawet z wprowadzenie elementów historii miasta, o którą z ponad tysiącletnim Rraxem czy katedralnym gargulcem Granem aż się prosi.

Lekka polska fantastyka w opowiadaniach

Książka Piskorskiego to w zasadzie przyjemna rozrywka na dwa wieczory, dowcipna odskoczna od codzienności, która nie wymaga zbyt dużego skupienia i uwagi. Można wrzucić na czytelniczy młyn dla wypoczynku.

Moja ocena: 6/10.


Krzysztof Piskorski, Poczet dziwów miejskich
Wydawnictwo Fabryka Słów, Lublin 2007
Liczba stron: 272
ISBN: 978-83-60505-59-5

***************************************************************** 

About Wrocław with a pinch of salt

I have this strange feeling that I may have already read this book. The chances are high, because it was published in 2007, and Piskorski's novels have been gathered and read at my family home since I can remember. A Collection of Urban Wonders is light, undemanding reading, which will provide entertainment also to people who do not like too heavy fantasy.

Lexicon of Freaks

10 stories, in majority set in Wrocław, introduce two connecting characters - journalist Rafał Witkowski and constantly drunk eternal student Janek Miciński. They both get to know the undiscovered face of Wrocław, where utopce live in the National Museum (and play board games with the night watchman, where Baba Yaga serves the toilet at the Main Railway Station, where gargoyles sleep on the cathedral roof with the sleep of the righteous, and all the affairs of those unusual creatures are supervised by an ancient, though small in size raven Rrax'Thwyl'Ydrwhyn. In the book we find the characters of Angels who live "in the zone", i.e. on Earth, and sometimes do not return from missions on purpose. It also turns out that the Polish Post Office in Wrocław can deliver parcels for yesterday thanks to Soviet chronometers, and plonk has quite a literal meaning thanks to the fermenting presence of dwarven urine. Wroclaw's sidewalks are inhabited by plate-stones, and prefabricated housing estates are fighting the plague of antennants. Some of the stories either go beyond the Wroclaw universe - like the case of Piotr Kotowski, who was irradiated at the Experimental Physics Center near Warsaw, and some have a terrifying universalism, like a story about a cat who wanted to take over the world.

Imagination combined with humor

Two things stand out in this book for sure - the author's imagination and sense of humor. Piskorski combines the world of Christian beliefs with characters from Slavic mythology with his own ideas, so this mix is truly explosive. However, you can see that the stories do not form a coherent cycle and sometimes they have nothing to do with each other. The setting in Wrocław is also quite conventional - the Cathedral, the National Museum, the People's Hall with the Spire and the Main Railway Station appear from places in the city, but without details and almost only by name. It's a pity - Wrocław could have a more appropriated fantasy, its own little urban legend. Maybe even with the introduction of elements of the city's history, which with over a thousand years old Rrax or the cathedral gargoyle Gran sounds like a perfect but missed opportunity.

Light Polish fantasy in stories

Piskorski's book is basically pleasant entertainment for two evenings, a witty escape from everyday life that does not require too much concentration and attention. You can throw it on the reading mill for relaxation.

 

My rating: 6/10.

 

Author: Krzysztof Piskorski
Title: A Collection of Urban Wonders
Fabryka Słów Publishing House, Lublin 2007
Number of pages: 272
ISBN: 978-83-60505-59-5

czwartek, 11 listopada 2021

Neil Gaiman, Księga Cmentarna (The Graveyard Book)

Na granicy świata żywych i umarłych

Czyż może być lepszy moment na przeczytanie Księgi Cmentarnej Neila Gaimana, niż początek listopada z towarzyszącym mu Świętem Zmarłych? Ta niedługa i naprawdę wciągająca powieść sprawia, że na przypadający akurat czas patrzy się z nieco innej perspektywy.

W ciemności przesuwała się ręka trzymająca nóż

Napisana w 2008 roku powieść opowiada historię Nika. Roczny chłopiec zdołał uciec z domu przed mordercą, który zabił całą jego rodzinę. Przypadkiem zaszedł na cmentarz, a jego lokatorzy postanowili uchronić dziecko przed groźnym zabójcą, rzucając na uzbrojonego mężczyznę czar. Jego niedoszła ofiara została obdzielona „Swobodą cmentarza”, może poznać jego lokatorów i w miarę bezpiecznie dorastać. Jego opiekunami została bezdzietna za życia para – państwo Silas. Chłopiec poznaje dawnych mieszkańców miasteczka, uczy się od nich historii i realiów życia z ich czasów, a jego najbardziej wymagającą nauczycielką jest panna Lupescu (nazwisko znaczące). Kłopoty zaczynają się, gdy chłopiec zaczyna chodzić do szkoły, gdzie cmentarny czar sprawia, że inni go w zasadzie nie zauważają i błyskawicznie zapominają o jego istnieniu. Jednak Nik postanawia działać, widząc, jak starsi i silniejsi uczniowe znęcają się nad słabszymi, co z kolei sprowadza mordercę z powrotem na trop swojej ofiary. By dobro mogło zwyciężyć, rozegra się spektakularna bitwa w zaświatach, w której wezmą udział ghule, wilkołaki czy wampiry.

Czuł się jak przynęta w pułapce i nie było to przyjemne uczucie

Z pewnością ogromnym plusem jest arcyciekawa fabuła, a książkę czyta się w maksymalnie dwa dni. Jednak to nie wartka akcja czy pochłaniający i ciekawie i nietuzinkowo skonstuowany świat są jej największym walorem, a aspekt wychowawczy. W dyskretny i niemoralizatorski sposób Gaiman wskazuje na wartości, którymi dzieci i młodzież powinny kierować się w życiu. Po pierwsze, Silas wskazuje Nikowi ogrom możliwości i działania, które przed nim stoją, w przeciwieństwie do jego cmentarnych opiekunów. „(...) ty jesteś żywy, Nik. To znaczy, że masz nieskończony potencjał, możesz zrobić, co tylko zechcesz, stworzyć, co zechcesz, marzyć, o czym zechcesz. Jeśli zmienisz świat, świat się zmieni. Potencjał”, mówi chłopcu (s. 164). To właśnie ten potencjał sprawia, ze w szkole Nik postanawia zareagować, gdy pojawia się znęcanie nad słabszymi uczniami, nie pozostaje obojętny na krzywdy innych. Chłopiec musi w końcu opuścić cmentarny świat, który zresztą coraz słabiej rozumie, i zacząć żyć wśród żywych, a nie zmarłych. „Wszyscy tutejsi ludzie przeżyli już swoje życia, Niku, nawet jeśli były krótkie. Teraz nadeszła twoja kolej. Musisz żyć”, mówi mu na odchodnym Silas.

Oby przebudził się w chwale

Dla mnie, z fantastycznie i barwnie stworzonym światem zmarłych i zaświatami, z kilkuwątkową, miejscami sensacyjną, fabułą, ta książka stanowiła zarówno doskonałą rozrywkę, jak i nienachalną lekcję o życiu. Warto też wspomnieć o nieco ironicznym poczuciu humoru, widocznym w każdym rozdizale o dodającym mieszkańcom cmentarza rumieńców. Bardzo doceniam i polecam!

Moja ocena: 8/10

 

Neil Gaiman, Księga Cmentarna

Wydawnictwo MAG

Warszawa 2008

Tłumaczenie: Paulina Braiter

Liczba stron: 286

ISBN: 978-83-7480-109-6

Gatunek: literatura młodzieżowa

_______________________________________________________________________


Between the Living and the Dead

What better time to read Neil Gaiman's The Graveyard Book than in early November with the accompanying All Saint’s Day? This short and really addictive novel makes you look at this time from a slightly different perspective.

There was a hand in the darkness and it held a knife

Written in 2008, the novel tells the story of Bod. A one-year-old boy managed to escape from home from a murderer who killed his entire family. He accidentally went to the cemetery, and its tenants decided to protect the child from a dangerous killer by casting a spell on the armed man. His would-be victim was granted the “Cemetery Freedom”, he can meet its tenants and grow up safely. His guardians were a childless couple - Mr. and Mrs. Ovens. The boy gets to know the former inhabitants of the town, learns from them the history and realities of life in their time, and his most demanding teacher is Miss Lupescu (a significant surname). Trouble begins when the boy starts going to school, where the cemetery charm causes others to basically ignore him and forget about its existence. However, Bod decides to act after seeing how older and stronger students bully the weaker, which in turn brings the murderer back to the trail of his victim. For good to win, a spectacular battle will take place in the afterlife, in which ghouls, werewolves and vampires will take part.

He felt like a bait in a trap, and that was not a pleasant feeling

The plot is certainly a huge plus, and the book can be read in a maximum of two days. However, it is not the fast-paced action or the engaging and extraordinary world that is its greatest asset, but the educational aspect. In a discreet and not moralizing way, Gaiman indicates the values ​​that children and adolescents should follow in their lives. First, Silas shows Bod the enormity of the possibilities and activities that lie ahead of him, unlike his cemetery keepers. "(...) you are alive, Bod. That means you have infinite potential, you can do anything, make anything, dream anything. If you change the world, the world will change. Potential”, he tells the boy (p. 164). It is this potential that makes Bod decide to react at school when bullying on weaker students occurs, and he is not indifferent to the suffering of others. The boy must finally leave the cemetery world, which he understands less and less, and begin to live among the living, not the dead. “All the people here had their lives, Bod, even if they were short lives. Now it's your turn. You need to live”, Silas tells him as he leaves.

May he wake up in glory

For me, with a fantastically and colorfully created world of the dead and the underworld, with several-threaded, sensational places, plot, this book was both excellent entertainment and an unobtrusive lesson about life. It is also worth mentioning a slightly ironic sense of humor, visible in every chapter, which gives the inhabitants of the cemetery an additional blush. I really appreciate it and recommend it!

My rating: 8/10

Author: Neil Gaiman

Title: The Graveyard Book

Publishing House: MAG

Warsaw 2008

Translation: Paulina Braiter

Number of pages: 286

ISBN: 978-83-7480-109-6

Genre: youth literature 

niedziela, 30 maja 2021

Nnedi Okorafor, Akata Witch

Powieść nigeryjsko-amerykańskiej pisarki Nnedi Okorafor sprawiła mi dużo mniejszą przyjemność, niż się spodziewałam. Zwłaszcza, że sam początek była naprawdę obiecujący. Poznajemy Afrykę, w gdzie komary są tak ciche jak zmarli, a główna bohaterka, Sunny, zakrada się do swojego ojca, by bezszelestnie koło niego stanąć i czekać z szerokim uśmiechem na twarzy, aż ten ją zauważy. Jako że Sunny jest albinoską, jej blada, uśmiechnięta twarz wygląda w mroku jak maska. No właśnie...

Sunny i jej paczka

Główną bohaterką powieści Akata Witch jest Sunny Nwazue, 12-letnia dziewczynka, urodzona w Stanach Zjednoczonych, która w wieku 9 lat przyjechała z rodzicami do ich ojczystego kraju, Nigerii. Już z powodu swojego urodzenia Sunny jest nazywana Akata, co jest obraźliwym określeniem na osobę czarnoskórą urodzoną poza Afryką. Sunny jest albinoską, co sprawia, że rówieśnicy patrzą na nią niechętnie, a często wręcz z obawą. Jej mleczny kolor skóry może bowiem wskazywać na magiczne moce. W niektórych afrykańskich kulturach albinosi postrzegani są jako wcielenie osoby zmarłej, w innych jako osoby przeklęte czy przynoszące nieszczęście. W kilku krajach Afryki części ich ciała (sic!) służą do przyrządzania różnego rodzaju wywarów magicznych lub są traktowane jako amulety. Nieprzypadkowo więc Okorafor uczyniła Sunny główną bohaterką powieści. Albinoska jest tu potężna, ma moc i dzielnie walczy z siłami zła. Jednak mam pewne wątpliwości, czy to dobrze. Nadal albinos jest pokazany jako osoba wyjątkowa, niezwykła, inna niż pozostali, żyjąca w dwóch światach jednocześnie. Kolegi i koleżanki z klasy nie przepadają za nią, ale podczas bójki z inna dziewczynką z klasy wsparcie okazuje jej Orlu Ezulike. Przez Orlu Sunny poznaje Chijioke „Chichi” Nimm, i to właśnie ona trafnie rozpoznaje w Sunny cechy Lamparta.

Czarodzieje i Mugole

Okazuje się, że na świecie są dwa typy ludzi – Lamparty i Owce. Ci pierwsi obdarzeni są magiczną mocą i potrafią czarować oraz tworzyć nowe juju i odwracać ich działanie. Juju w książce oznacza potężny czar, a każdy mag ma naturalne zdolności w różnych sferach. Każdy Lampart ma swoją drugą, magiczną, duchową twarz, którą może przywoływać, jakby drugą osobowość. U Sunny jest to twarz słońca, Anyanwu, w języku Igbo „oko słońca”. Dzięki niej Sunny potrafi znikać na zawołanie, a Orlu dzięki swojej drugiej twarzy potrafi odczyniać zaklęcia rzucone przez innych. Dodatkowo każdemu magowi przypisany jest jego magiczny nóż, który staje się niemalże częścią jego ciała i pozwala przecinać powierzchnie. Dla mnie działa to trochę jak w Magicznym nożu Philipa Pullmana, gdzie ostry przedmiot pomagał otwierać różne rzeczywistości i przemieszczać się pomiędzy współistniejącymi światami. Przeznaczeniem Lampartów jest wciąż się uczyć, zdobywać wiedzę i nowe umiejętności. Za to są nagrodzeni spadającymi z nieba monetami chittim, które są walutą wśród Lampartów. Owce to Mugole, zwykli ludzie nieobdarzeni magicznymi mocami, zaślepieni pragnieniem zdobywania dóbr, nieświadomi istnienia magicznej społeczności. Znów pewne uproszczenie i konstrukcja niczym z Harry’ego Pottera.

Wkrótce do trójki bohaterów dołącza najstarszy Sasha Jackson, który wychowywał się w USA i trafił do Nigerii za karę za swoje wybryki. Sunny, dla której odkrycie swoich zdolności było kompletnym zaskoczeniem, jest tak zwanym „wolnym agentem” – nie odziedziczyła swoich zdolności po swoich rodzicach. Okazuje się jednak, że jej babcia Ozoemena była bardzo potężną czarownicą, zamordowaną przez swojego występnego ucznia. Otokoto „Black Hat” Ginny usiłuje za pomocą czarnej magii przywołać potężną boginię zniszczenia, Ekwensu. W tym celu porywa i zabija lub okalecza dzieci, zbierając ich moc. Tym razem widać więc spore podobieństwa do postaci Lorda Voldemorta i jego prób pozyskania ciała i odnowienia swojej mocy dzięki oddanym mu sługom. Bardzo szybko okazuje się, że czwórka młodych bohaterów została wybrana do walki z Otokoto. Dlaczego oni, a nie uczący się od wielu lat mędrcy Lampartów? Dlaczego czwórka niedoświadczonych dzieciaków, z których tylko Sasha i Chichi mają swoje egzaminy na pierwszy poziom wtajemniczenia, Ekpiri? Teoretycznie Sunny jest w pewien sposób połączona z mordercą przez swoją babcię, a złączone moce dzieciaków są doskonałym remedium na misterne juju Czarnego Kapelusza. Niemniej jednak umyka mi sens takiego tłumaczenia, gdy uczniowie otoczeni są magami z czwartego, najwyższego poziomu Oku Akama, z których żaden nie kwapi się do ratowania świata. Drugi podkopujący wiarygodność element to pojawienie się Ekwensu, która wychodzi z rosnącego kopca termitów w ceremonii zwanej maskaradą. Boginii rośnie i potężnieje, a jednak Sunny – nowicjuszka po bardzo ubogim szkoleniu – czuje, że może pokonać bóstwo, które w jej wizjach ma przynieść nuklearną zagładę świata. Oczywiście jej się to udaje. Jak? Rzuca na nią zaklęcie – „powróć!”, i boginii znika. Seriously? W końcu moja ostatnia wątpliwość. Jak Sunny w ogóle może być „wolnym agentem”, skoro jej babcia była potężną czarodziejką i nawet zostawiła dla niej list?

Wierzenia Afryki

Na pewno największą wartością Akata Witch jest zanurzenie w kulturze afrykańskiej. Począwszy od mnogości języków (choćby Efik czy Igbo), poprzez wielość wierzeń, tradycyjne ubrania i wzory, aż po książki i autorów, ktorych Okorafor przywołuje (Fioletowy Hibiskus Chimamandy Ngozi Adichie czy Her Stories Virginii Hamilton). Autorka bazuje na wierzeniach różnych ludów i miesza je. Drugie oblicza całej czwórki dzieciaków przypominają rytualne maski, a Chichi wraz ze swoją matką mieszka w tradycyjnej chacie. Ceremonia maskarady, czyli przywoływania duchów i bóstw, jest dla mnie nowością, a bożki pokazane są w nietypowy sposób (np. jako stado wirujących owadów). Sunny ma swoje magiczne zwierzę, osę artystkę, która tworzy dla niej różne piękne rzeźby w zamian za pochwały. Jednak dla mnie tej Afryki było za mało i rozmyła się w mało zaskakującej, przewidywalnej fabule i podobieństwach do klasycznych już książek z młodzieżowej fantastyki. Niedociągnięcia fabularne były dla mnie bardzo irytujące i skreśliły wiarygodność postaci. Liczyłam jeszcze na to, że fabuła mnie wjakiś sposób zaskoczy i może któreś z bohaterów zginie w walce z siłami zła. Tymczasem nie jest nawet pokazane, jak Orlu przywraca życie dwójce małych dzieci.

Książka Otokoto jest na liście 100 najlepszych powieści fantasy wg magazynu Time (The 100 Best Fantasy Books of All Time | TIME). Czyli trzeba przeczytać samemu, żeby zobaczyć, z kim się zgadzacie.

 

Moja ocena: 4/10.

 

Nnedi Okorafor, Akata Witch

Wydawnictwo Speak, Penguin Random House LLC

Nowy Jork, 2017

Liczba stron: 352

ISBN: 978-0-14-242091-1

Gatunek: literatura młodzieżowa, fantasy


____________________________________________________________________________

The novel by the Nigerian-American writer Nnedi Okorafor gave me much less pleasure than I expected. Especially since the very beginning was really promising. We get to know Africa, where mosquitoes are as silent as the dead, and the main character, Sunny, sneaks up to her father to stand silently next to him and wait with a broad smile on her face until he notices her. Since Sunny is albino, her pale, grinning face looks like a mask in the dark. Exactly...

Sunny and her pack

The main character of Akata Witch is Sunny Nwazue, a 12-year-old girl born in the United States who, at the age of 9, came with her parents to their native country, Nigeria. Already because of her birth, Sunny is called Akata, which is an insulting term for a black person born outside of Africa. Sunny is albino, which makes her peers look at her with reluctance, and often even with fear. Her milky color of skin may indicate magical powers. In some African cultures, albinos are seen as the embodiment of a deceased person, in others as cursed or misfortunate. In several African countries parts of their bodies (sic!) are used to prepare various kinds of magical decoctions or are treated as amulets. It is no coincidence that Okorafor made Sunny the main character of the novel. The albino girl is powerful and strong and fights bravely against the forces of evil. However, I have some doubts as to whether it is good. Still the albino is shown as a unique person, extraordinary, different from the others, living in two worlds at the same time. Her classmates do not like her, but during a fight with another girl from the class, Orlu Ezulike shows support for albino classmate. Through Orlu, Sunny meets Chijioke "Chichi" Nimm, and it is she who accurately recognizes the features of a Leopard in Sunny.

Wizards and Muggles

It turns out that there are two types of people in the world - Leopards and Lambs. The former are endowed with magical powers and can bewitch and create new jujus and reverse their effects. Juju in the book means a powerful spell, and every magician has natural abilities in different spheres. Each Leopard has its own, magical spirit face, some sort of second personality, which they can evoke. In Sunny, it is the face of the sun, Anyanwu, in the Igbo language "eye of the sun". Thanks to her, Sunny is able to disappear when prompted, and Orlu, thanks to his other face, is able to undo spells cast by others. In addition, each mage is assigned his magic knife, which becomes almost a part of his body and allows you to cut surfaces. For me, it works a bit like in Philip Pullman's The Magic Knife, where a sharp object helped to open up different realities and move between coexisting worlds. The destiny of the Leopards is to keep learning, gaining knowledge and new skills. For doing so they are rewarded with chittim coins falling from the sky, the currency among the leopards. The sheep are Muggles, ordinary people without magical powers, blinded by the desire to obtain goods, unaware of the existence of a magical community. Again, some simplification and a Harry Potter-like design.

Soon, the eldest Sasha Jackson, who grew up in the USA and went to Nigeria as a punishment for his antics, joins the three heroes. Sunny, for whom the discovery of her abilities was a complete surprise, is a so-called "free agent" - she did not inherit her abilities from her parents. It turns out, however, that her grandmother Ozoemena was a very powerful witch, murdered by her wicked student. Otokoto "Black Hat" Ginny uses black magic to summon the powerful goddess of destruction, Ekwensu. To do this, he kidnaps and kills or maims children by harvesting their power. This time you can see a lot of similarities to the figure of Lord Voldemort and his attempts to obtain the body and renew his power thanks to his devoted servants. It quickly turns out that four young heroes have been selected to fight Otokoto. Why them, and not the Leopard sages who have been studying for years? Out of the four inexperienced kids only Sasha and Chichi have their exams for the first level of initiation, Ekpiri, passed. In theory, Sunny is somehow connected to the murderer through her grandma, and the combined powers of the kids are the perfect remedy for Black Hat's intricate juju. Nevertheless, I miss the point of such an explanation when the students are surrounded by magicians from the fourth, highest level of Akam's Eye, and neither of them is eager to save the world. The second element undermining the book’s credibility is the appearance of Ekwensu, emerging from the growing termite mound in a ceremony known as a masquerade. Goddess grows and becomes more powerful, and yet Sunny - a novice with very poor training - feels that she can defeat the widely feared deity, which in her visions is to bring nuclear destruction to the world. Of course she succeeds. How? He casts a spell on Ekwensu - "return!", And the goddess disappears. Seriously? After all, my last doubt. How Sunny can even be a "free agent", since her grandmother was a powerful sorceress and even left a letter for her?

African beliefs

Certainly, the greatest value of Akata Witch is the immersion in African culture. Starting from the multitude of languages ​​(for example Efik or Igbo), through the multitude of beliefs, traditional clothes and patterns, to the books and authors that Okorafor invokes (The Purple Hibiscus by Chimamanda Ngozi Adichie or Her Stories by Virginia Hamilton). The story is based on the beliefs of various nations and tribes and later creatively mixed. The other faces of all four kids resemble ritual masks, and Chichi lives with her mother in a traditional hut. The ceremony of the masquerade, i.e. summoning spirits and deities, is new to me, and the idols are shown in an unusual way (e.g. as a flock of spinning insects). Sunny has her magical animal, the artist wasp, who creates various beautiful sculptures for her in return for praise. However, for me, Africa was not enough and it was blurred in an unanticipated, predictable plot and similarities to the already classic books on youth fantasy. The shortcomings of the storyline were very irritating and destroyed the credibility of the characters and storyline. I also hoped that the plot would surprise me in some way and maybe one of the heroes would die in the fight against the forces of evil. Meanwhile, it is not even shown how Orlu brings two young children back to life.

Otokoto's book is on the list of the (The 100 Best Fantasy Books of All Time | TIME). So you have to read it yourself to see who do you agree with.

 

My rating: 4/10.

 

Author: Nnedi Okorafor

Title: Akata Witch

Publishing House: Speak, an Imprint of Penguin Random House LLC

New York, 2017

Number of pages: 352

ISBN: 978-0-14-242091-1

Genre: young adults fantasy


środa, 11 listopada 2020

Carlos Ruiz Zafón, Marina (Marina)

 W dwóch słowach? Literatura popularna. Do bólu.

Nastoletni chłopak, Óscar Drai, uczy się i mieszka w akademiku. Wieczorami włóczy się po mrocznej i deszczowej Barcelonie, by napotkać na swojej drodze kota, który zaprowadzi go do tajemniczego domiszcza. W starym pałacyku o przedwojennej atmosferze Óscar spotka zjawę, która tak go przerazi, że mlody chłopak ucieknie w te pędy, i dopiero w internacie zorientuje się, że wyniósł z pałacyku złoty zegarek. Targany wyrzutami sumienia wróci, by oddać artefakt, i tak pozna Marinę, edukowaną w domu nastolatkę, i jej schorowanego ojca, Germána. Óscar przeżywa wielką fascynację dziewczyną, mnóstwo czasu spędza u niej w domu i razem z nią eksploruje secesyjne i zapomniane dzielnice Barcelony, by prowadzić własne śledztwo. To Marina pokazała nastolatkowi tajemniczą czarną damę, która co miesiąc udaje się na stary grób, by złożyć na nim jedną, samotną czerwoną różę. Zadaniem pary staje się rozwiązanie zagadki.

Zafon wrzucił do tej książki chyba wszystkie składniki, by upichcić dość ciężkostrawny i mało wiarygodny gulasz. Mamy tu więc płonący teatr, twarz poparzoną kwasem, śmierdzące kanały Barcelony, ciężką chorobę, nieżyjącą a ubóstwianą eteryczną matkę, nieszczęśliwie zakochanego wynalazcę i jego skrzywdzoną ukochaną, zgorzkniałego inspektora policji, wiernego sługę i czarny powóz. A jakby tego było mało, wynalazca jest kimś w rodzaju Frankensteina, który nie dość, że zmechanizował własne ciało, to tworzy jeszcze małe żywe laleczki o ostrych szponach, które potrafią rozsiekać człowieka na kawałki (co również się wydarza, nawet kilkukrotnie).

Cała ta sensacyjna otoczka okraszona jest melancholijną atmosferą pierwszej milości, a Barcelona nie jest pulsującym życiem miastem, a mglistą Anglią z rozpadającymi się pałacykami i niemal mitycznym Teatro Real. Do tego Óscar jest młodzieńcem obdarzonym ironicznym poczuciem humoru, więc jego komentarze dodają odrobinę pieprzu do tej mieszanki.

Książkę czyta się dobrze, w napięciu, wyobraźnia pracuje na podwyższonych obrotach. Napisana jest wartko, sprawnie, płynnie. A jednak... Połączenie kryminału (a może bardziej powieści noir), fantastyki, romansidła i powieści obyczajowej z elementami horroru okazało się dla mnie mało strawną mieszanką. Po śmierci Zafóna przeczytałam tak wiele pozytywnych recenzji jego książek, że chciałam przekonać się na walsnej czytelniczej skórze, czy się z nimi zgadzam. Ano nie.

 

Carlos Ruiz Zafón, Marina

Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA s.a.

Warszawa 2010

Tłumaczenie: Katarzyna Okrasko, Carlos Marrodán Casas

Liczba stron: 304

ISBN: 978-83-7495-830-1

In two words? Popular literature. To the bone.

A teenage boy, Óscar Drai, studies and lives in a dormitory. In the evenings, he wanders around dark and rainy Barcelona to meet a cat on his way, which will lead him to a mysterious house. In an old palace with a pre-war atmosphere, Óscar will meet a phantom who will scare him so much that the young boy will run away as quickly as he only could, and only in the boarding school will he realize that he has taken a golden watch from the palace. Torn by pricks of conscience, he will return to hand over the artifact, and so he will meet Marina, a home-educated teenager, and her ailing father, Germán. Óscar becomes fascinated with the girl, he spends a lot of time at her house and together with her he explores the secession and forgotten neighborhoods of Barcelona to conduct his own investigation. It was Marina who showed the teenager a mysterious black lady who goes to the old grave every month to lay one solitary red rose on it. The pair's task is to solve this puzzle.

Zafon probably put all the ingredients into this book to cook a rather heavy to digest and stale goulash. So we have a theater in flames, a face burned with acid, the smelly canals of Barcelona, ​​a serious disease, a deceased but idolized ethereal mother, an unhappily enamored inventor and his wronged beloved, a bitter police inspector, a faithful servant and a black carriage. And as if that were not enough, the inventor is someone like Frankenstein, who had not only mechanized his own body, but also creates small living dolls with sharp claws that can smash a person to pieces (which also happens, even several times).

This sensational outline is sprinkled with a melancholic atmosphere of first love. Furthermore, Barcelona is not a vivid, sunny, pulsating city, but reminds me of a hazy England with crumbling palaces and the almost mythical Teatro Real. Plus, Óscar is a young man with an ironic sense of humor, so his comments add a bit of pepper to the mix.

The book is easy to read, tense, the imagination is working at an increased speed. It is written swiftly, efficiently and smoothly. And yet... The combination of a crime fiction (or maybe a noir novel), fantasy, romance and a novel with elements of horror turned out to be a difficult mixture for me. After Zafón's death, I read so many positive reviews of his books that I wanted to find out if I agree with them. Well, I don’t. At least not for now.

 

Author: Carlos Ruiz Zafón

Title: Marina

Publishing House: Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA s.a.

Warsaw 2010

Translation: Katarzyna Okrasko, Carlos Marrodán Casas

Number of pages: 304

ISBN: 978-83-7495-830-1

 

czwartek, 28 listopada 2019

Neil Gaiman, Chłopaki Anansiego (Anansi Boys)

Twórczość Neila Gaimana znam dość dobrze. Czytałam i Amerykańskich bogów, i Nigdziebądź, Koralinę, Wilki w ścianach, Odda i śnieżnych gigantów, a teraz wreszcie Chłopaków Anansiego. Wszystkie jego książki były dobre, i chłopaki Anansiego nie zawiedli  tym względzie, ale chyba spodziewałam się czegoś więcej.

Mix gatunków z happy endem

Chłopaki Anansiego łączą w sobie kilka gatunków - to zdecydowanie fantastyka, ale również chandlerowski kryminał noir i lekkie romansidło. Przeszkadzała mi całkowicie przewidywalna fabuła, bo czasami sama ścieżka jej rozwiązania to za mało, by się nią cieszyć.


Gruby Charlie Nancy podczas planowania ślubu z narzeczoną Daisy dzwoni, by zaprosić na to uroczyste wydarzenie swojego ojca, mimo że nie darzy go szczególną sympatią, mówiąc delikatnie. Ojciec często stroił z niego żarty i Charlie przeżył z jego powodu wiele upokorzeń. Ślub jest jednak okazją do pojednania. Syn dzwoni zatem na Florydę, skąd pochodzi, i dowiaduje się, że jego ojciec właśnie zmarł (we właściwym sobie stylu, a więc spadając ze sceny w bujny dekolt siedzącej nieopodal blondynki, i obnażając jej piersi). Charles leci zatem na pogrzeb, gdzie spóźniony wygłasza mowę nie na tej ceremonii co trzeba... Mamy już zatem pojęcie, jakim niezgułą jest początkowo nasz bohater. Od przyjaciółki rodziny dowiaduje się, że ma brata, i jeśli chce, by ten do niego przybył, wystarczy, że poprosi pająka o przekazanie wieści. Podpity Charlie tak właśnie robi, i faktycznie - niedługo potem u jego drzwi staje przystojne alter ego naszego sympatycznego bohatera. Spider, bo tak nazywa się brat, odmieni życie Charlesa, ukradnie i rozdziewiczy mu narzeczoną, zaszantażuje szefa, co spowoduje jednocześnie podwyżkę jak i donos na policję, a kiedy zrozpaczony chłopak będzie chciał się go pozbyć - będzie musiał sięgnąć do pomocy czarnej magii i uroczej policjantki Daisy. Wiadomo, jak się ta historia skończy.

Dobra, choć nieco tandetna, rozrywka

Ciekawe wątki? Początkowo Spider wydaje się być alter ego Charliego, oddzielonym od niego za pomocą magii przez sąsiadkę. To sprytna, cwaniacka wersja Charliego, "bardziej udany brat", który jednak w trakcie trwania historii nie tylko staje się osobnym bytem, ale również traci trochę swojego czaru i polotu na rzecz brata. Ciekawy jest też wątek, kiedy jedno z bóstw, Kobieta-Ptak, pragnąca zemsty za żarty strojone prze ojca chłopców, Anansiego, wyrywa Spiderowi język. Mimo tak poważnego okaleczenia Spider nie traci rezonu i woli walki, a Charliemu udaje się odzyskać jego język, który oddany właścicielowi z powrotem się zakorzenia i pełni swoją funkcję.

Zdecydowanie nie podobało mi się, że poczucie humoru, dość sarkastyczne, przyznam, zasłaniało często braki fabularne. Pięciu różnych bohaterów udaje się niezależnie od siebie na odległe wyspy na Karaibach? Rosie i jej matka płyną tam w rejs, psychopatyczny szef Charliego, Grahame Coats, ma tam willę i mnóstwo pieniędzy na kontach, Callyanne Higgler, sąsiadka Charliego z Florydy, akurat pojechała tam odwiedzić swoją rodzinę, więc Charlie podąża za nią, a Daisy odkrywa miejsce pobytu mordercy Coatsa i podąża za nim... Planujący z wyprzedzeniem morderca zostawia zakrwawioną koszulę na miejscu zbrodni. Kobieta Ptak wycofuje się z umowy i oddaje ród Anansiego z powrotem w ręce jego synów w zasadzie bez dyskusji... Dużo jest braków fabularnych w imię efekciarskich żarcików.

To, co mi zaimponowało, to wymieszanie światów - świata religii, magii i świata rzeczywistego. W zasadzie nawet to, co realne u Gaimana, jest również płynne i podlega ciągłym przemianom, a zmarli mają naprawdę spory wpływ na rzeczywistość. Pojawia się też częsta u autora perspektywa osoby zmarłej (Maeve Livingstone, którą Coats oszukiwał latami, i wreszcie zamordował).

Rozrywka zaiste przednia, bo książkę połyka się raz dwa, ale mam paskudne wrażenie, że niewiele mi po niej zostało i nie będę chciała do niej wrócić. Znacznie cięższy, mroczniejszy kaliber Amerykańskich bogów dużo bardziej mi się podobał.

Moja ocena: 6/10

Neil Gaiman, Chłopaki Anansiego
Wydawnictwo Mag
Warszawa 2006
Tłumaczenie: Paulina Braiter
ISBN: 83-7480-020-8


_______________________________________________________________________________

I know the work of Neil Gaiman quite well. I've read American Gods, Neverwhere, Coraline, The Wolves in the Walls, Odd and the Frost Giants, and now finally Anansi Boys. All his books were good, and Anansi Boys didn't spoil the image, which was to be expected.

A mix of genres with a happy ending

Anansi Boys combines several genres - it's definitely a fantasy book, but at the same time a Chandleresque noir detective story and a light romance. And yet, the predictable storyline disturbed me considerably, as sometimes the path of the plot alone is not enough to enjoy the whole thing.

Fat Charlie Nancy, when planning his wedding with fiancée Daisy, calls to invite his father to this solemn event, despite the fact that he does not like him particularly, to put it mildly. His father has often made fun of him and Charlie experienced many humiliations because of him. However, the wedding is an opportunity for reconciliation. The son calls Florida, where he comes from, and finds out that his father has just died (in his own style, so falling off the stage into the lush cleavage of a blonde sitting nearby and exposing her breasts). Charles is therefore going to a funeral (instead of a wedding), where he gives a speech at the wrong funeral. So we already have an idea how clumsy is our hero at first. Then he learns from a friend of the family that he has a brother, and if he wants to meet him, all he has to do is ask the spider to tell the news. Tipsy Charlie does just that, and in fact - soon at his door stands a handsome alter ego of himself. Spider, as this is the name of the brother, will change Charles's life, steal and deflower his fiancée, blackmail the boss, which will both cause a raise and a denunciation to the police, and when desperate Charlie will try to get rid of him - he will have to resort to black magic and a charming policewoman Daisy. We all know how this story ends.

Good, but at times trashy entertainment

Interesting threads? Initially, Spider seems to be Charlie's alter ego, separated from him by magic by a neighbor. This is a cleverer, more cunning version of Charlie, 'a more successful brother', who during the course of the plot not only becomes a separate entity, but also loses some of his charm and glow to his brother. Also the Shakespearian motif ot a tongue pulled out from the mouth draws attention - when one of the gods, the Bird Woman, who craves for a revenge for pranks played on her by the boys' father, Anansi, pulls Spider's tongue out. Despite such a serious mutilation, Spider does not lose his resonance and the will to fight, and Charlie manages to regain his tongue, which, returned to the owner, takes root and performs his function again.

I definitely did not like the fact that the sense of humor, quite sarcastic, I admit, often covered the shortcomings of the plot. Five different heroes go independently to remote islands in the Caribbean? Rosie and her mother go on a cruise there, Charlie's psychopathic boss, Grahame Coats, he has a villa and lots of money on his accounts there, Callyanne Higgler, Charlie's neighbor from Florida, just went to visit her family there, so Charlie follows her, and Daisy discovers a place of Coats the murderer hiding and follows him ... The killer planning ahead leaves a bloody shirt at the crime scene. The Woman Bird withdraws from the contract and gives Anansi back to his sons with almost no argument... There are a lot of shortcomings for the sake of flashy jokes.

What impressed me was the mixing of worlds - the world of religion, magic and the real one. In fact, even what is supposed to be real in Gaiman's prose is often vague and subject to constant change, and the dead have a considerable impact on so called reality. Also the narrative perspective of the dead person is a literary trace characteristic for Gaiman's prose (e.g. the one of Maeve Livingstone whom Coats cheated for years and finally murdered).

The entertainment provided by Gaiman is really light, because the book is swallowed in one reading, but I have a nasty feeling that I won't remember much of it and I won't ever come back to it. I liked the heavier, darker tone of American Gods much more.



My rating: 6/10



Author: Neil Gaiman
Title: Anansi Boys
Publishing House: Mag
Warsaw 2006
Translated by: Paulina Braiter
ISBN: 83-7480-020-8