środa, 11 listopada 2020

Carlos Ruiz Zafón, Marina (Marina)

 W dwóch słowach? Literatura popularna. Do bólu.

Nastoletni chłopak, Óscar Drai, uczy się i mieszka w akademiku. Wieczorami włóczy się po mrocznej i deszczowej Barcelonie, by napotkać na swojej drodze kota, który zaprowadzi go do tajemniczego domiszcza. W starym pałacyku o przedwojennej atmosferze Óscar spotka zjawę, która tak go przerazi, że mlody chłopak ucieknie w te pędy, i dopiero w internacie zorientuje się, że wyniósł z pałacyku złoty zegarek. Targany wyrzutami sumienia wróci, by oddać artefakt, i tak pozna Marinę, edukowaną w domu nastolatkę, i jej schorowanego ojca, Germána. Óscar przeżywa wielką fascynację dziewczyną, mnóstwo czasu spędza u niej w domu i razem z nią eksploruje secesyjne i zapomniane dzielnice Barcelony, by prowadzić własne śledztwo. To Marina pokazała nastolatkowi tajemniczą czarną damę, która co miesiąc udaje się na stary grób, by złożyć na nim jedną, samotną czerwoną różę. Zadaniem pary staje się rozwiązanie zagadki.

Zafon wrzucił do tej książki chyba wszystkie składniki, by upichcić dość ciężkostrawny i mało wiarygodny gulasz. Mamy tu więc płonący teatr, twarz poparzoną kwasem, śmierdzące kanały Barcelony, ciężką chorobę, nieżyjącą a ubóstwianą eteryczną matkę, nieszczęśliwie zakochanego wynalazcę i jego skrzywdzoną ukochaną, zgorzkniałego inspektora policji, wiernego sługę i czarny powóz. A jakby tego było mało, wynalazca jest kimś w rodzaju Frankensteina, który nie dość, że zmechanizował własne ciało, to tworzy jeszcze małe żywe laleczki o ostrych szponach, które potrafią rozsiekać człowieka na kawałki (co również się wydarza, nawet kilkukrotnie).

Cała ta sensacyjna otoczka okraszona jest melancholijną atmosferą pierwszej milości, a Barcelona nie jest pulsującym życiem miastem, a mglistą Anglią z rozpadającymi się pałacykami i niemal mitycznym Teatro Real. Do tego Óscar jest młodzieńcem obdarzonym ironicznym poczuciem humoru, więc jego komentarze dodają odrobinę pieprzu do tej mieszanki.

Książkę czyta się dobrze, w napięciu, wyobraźnia pracuje na podwyższonych obrotach. Napisana jest wartko, sprawnie, płynnie. A jednak... Połączenie kryminału (a może bardziej powieści noir), fantastyki, romansidła i powieści obyczajowej z elementami horroru okazało się dla mnie mało strawną mieszanką. Po śmierci Zafóna przeczytałam tak wiele pozytywnych recenzji jego książek, że chciałam przekonać się na walsnej czytelniczej skórze, czy się z nimi zgadzam. Ano nie.

 

Carlos Ruiz Zafón, Marina

Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA s.a.

Warszawa 2010

Tłumaczenie: Katarzyna Okrasko, Carlos Marrodán Casas

Liczba stron: 304

ISBN: 978-83-7495-830-1

In two words? Popular literature. To the bone.

A teenage boy, Óscar Drai, studies and lives in a dormitory. In the evenings, he wanders around dark and rainy Barcelona to meet a cat on his way, which will lead him to a mysterious house. In an old palace with a pre-war atmosphere, Óscar will meet a phantom who will scare him so much that the young boy will run away as quickly as he only could, and only in the boarding school will he realize that he has taken a golden watch from the palace. Torn by pricks of conscience, he will return to hand over the artifact, and so he will meet Marina, a home-educated teenager, and her ailing father, Germán. Óscar becomes fascinated with the girl, he spends a lot of time at her house and together with her he explores the secession and forgotten neighborhoods of Barcelona to conduct his own investigation. It was Marina who showed the teenager a mysterious black lady who goes to the old grave every month to lay one solitary red rose on it. The pair's task is to solve this puzzle.

Zafon probably put all the ingredients into this book to cook a rather heavy to digest and stale goulash. So we have a theater in flames, a face burned with acid, the smelly canals of Barcelona, ​​a serious disease, a deceased but idolized ethereal mother, an unhappily enamored inventor and his wronged beloved, a bitter police inspector, a faithful servant and a black carriage. And as if that were not enough, the inventor is someone like Frankenstein, who had not only mechanized his own body, but also creates small living dolls with sharp claws that can smash a person to pieces (which also happens, even several times).

This sensational outline is sprinkled with a melancholic atmosphere of first love. Furthermore, Barcelona is not a vivid, sunny, pulsating city, but reminds me of a hazy England with crumbling palaces and the almost mythical Teatro Real. Plus, Óscar is a young man with an ironic sense of humor, so his comments add a bit of pepper to the mix.

The book is easy to read, tense, the imagination is working at an increased speed. It is written swiftly, efficiently and smoothly. And yet... The combination of a crime fiction (or maybe a noir novel), fantasy, romance and a novel with elements of horror turned out to be a difficult mixture for me. After Zafón's death, I read so many positive reviews of his books that I wanted to find out if I agree with them. Well, I don’t. At least not for now.

 

Author: Carlos Ruiz Zafón

Title: Marina

Publishing House: Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA s.a.

Warsaw 2010

Translation: Katarzyna Okrasko, Carlos Marrodán Casas

Number of pages: 304

ISBN: 978-83-7495-830-1

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz