Boże, gdybyś istniał, to byś nas w jednej chwili wymordował
Książki Małeckiego
mają taką niezwykłą właściwość, że w zasadzie czytają się same, i to w
błyskawicznym tempie. Zaczęłam od Dygotu, a po tygodniu kończyłam już Ślady.
Bardzo zgrabnie napisane, choć może z nieco zbyt dużą dawką melancholii jak dla
mnie.
Życie z przypowieścią nie ma nic wspólnego
Zbiór opowiadań
początkowo nie zdradza powiązań między bohaterami. Zaczyna się od Tadeusza Markiewicza,
który ginie od postrzału w głowę na wojnie. Narratorem jest śmierć, która go obserwuje.
Następny jest Chwaścior, wioskowy wariat, i jego szalona partnerka Bogna. Jest
Ludwik, którego żona Sabinka zgonęła przygnieciona walącą się kamienicą. Jest
Eustachy, umierający na raka płuc jak jego ojciec. Potem Eugenia, po śmierci
rodziny w wypadku drogowym zbierająca truchła potrąconych na drodze zwierząt i
grzebiąca je w swoim ogródku. Następnie bezsenny Franek, który jako dziecko był
świadkiem śmierci pięciu mężczyzn w gospodarstwie u Tałajów, którzy zatruli się
metanolem. Jest Bartłomiej Kos, syn Eustachego i Jagwigi, który „załatwia
sprawy” za pieniądze. Jest Andrzej, który zgwałcił z kolegami młodą dziewczynę,
która się potem powiesiła, a wyrzuty sumienia nie dają mu żyć. Jest Oskar
Czerski, który w wyniku pomyłkowego oblania kwasem traci pół twarzy. Chyba
wystaczy, by udowodnić, że Małecki lubuje się w śmierci, ludzkich dramatach,
melancholii i okrucieństwie. A jednocześnie, że pisze o tym poruszająco,
empatycznie, poetycko.
U starych ludzi śmierć powoli zastępuje życie
Warto wspomnieć o
formie graficznej książki. Każdy rozdział zaczyna się mapą okolic, gdzie dzieje
się akcja, a dociekliwy czytelnik ma trochę frajdy ze znajdowania opowiesci na
mapie, łączenia punktów. Bohaterowie są ze sobą powiązani, wracają w
opowiadanych przez siebie historiach, wspomnieniach, pokrewieństwach. Można
narysować całą nić powiązań pomiędzy nimi, szukać śladów w poszczególnych
opowiadaniach. Opowiadania są krótkie, choć przejmująco smutne, i jest w całej
lekturze jakieś lubowanie się w okrucieństwie. To w zasadzie mój jedyny zarzut
do książki Małeckiego – takie trochę pójście na łatwiznę, choć w pięknym stylu.
Śmierć sama w sobie zawsze jest dramatem, niezależnie od okoliczności. Autor ma
niesamowicie lekkie pióro i fantastyczny styl, ale wybrana tematyka pomaga
wzbudzić dodatkowe emocje i złapać czytelnika za serce. Losy bohaterów, choć
przejmujące, są trochę na jedno kopyto i może szkoda, że choć jedno z opowiadań
nie łamie śmiercio-chorobowego schematu.
Jak się z kimś tak długo żyło, to już się samemu ani nie umie, ani nie chce
Autor potrafi pisać
lekko o rzeczach ciężkich, a jego książki czyta się w mgnieniu oka. Z
pewnością, w przypływie jesiennej melancholii, sięgnę po kolejne utwory autora.
Może któryś mnie przyjemnie zaskoczy!
Moja ocena: 6/10
Jakub Małecki,
Ślady
Wydawnictwo Sine Qua
Non
Kraków 2016
Liczba stron: 306
ISBN:
978-83-7924-701-1
Gatunek:
opowiadania
God, if you existed, he would
have murdered us in an instant
Małecki's books have such a remarkable feature that they are extremely quick
to read. I started with The Shiver,
and after a week I was finishing Traces.
Very neatly written, but maybe with a bit too much melancholy for me.
Life has nothing to do with a parable
The collection of short stories initially does not reveal any
connections between the characters, they seem unrelated. It begins with Tadeusz
Markiewicz, who is shot in the head during the war. The narrator is death
watching him. Next is Chwaścior, a village madman, and his crazy partner Bogna.
There is Ludwik, whose wife Sabinka was crushed by a collapsing tenement house.
There is Eustachy, dying of lung cancer just like his father. Then Eugenia,
after the death of her family in a car accident, collecting the carcasses of
animals hit by the passing vehicles and burying them in her garden. Then the
sleepless Franek, who as a child witnessed the death of five men on the Tałaj’s
farm who had poisoned themselves with methanol. There is Bartłomiej Kos, son of
Eustachy and Jagwiga, who "gets things done" for money. There is
Andrzej, who raped a young girl with his friends and she later hanged herself,
and remorse does not let him live. There is Oskar Czerski, who loses half of
his face as a result of being flushed with acid by mistake. I think it will be
enough to prove that Małecki likes death, human drama, melancholy and cruelty.
At the same time, he writes about it movingly, empathetically and poetically.
For old people, death is slowly replacing life
The graphic form of the book is worth mentioning. Each chapter begins
with a map of the area where the action takes place, and the inquisitive reader
has a bit of fun finding locations on the map, connecting points. The heroes
are related to each other, they come back in the stories they tell, memories, they
can be relatives of each other. One can draw a whole thread of connections
between them, look for traces in individual stories. The stories are short,
though hauntingly sad, and there is a fondness for cruelty throughout the
reading. This is basically my only objection to Małecki's book - choosing an
easy way, albeit in a beautiful style. Death itself is always a drama, no
matter what the circumstances. The author has an incredibly light pen and a
fantastic style, but the chosen topic helps to arouse additional emotions and
grab the reader's heart. The fate of the characters, although poignant, is somehow
repetetive and it may be a pity that at least one of the stories does not break
the death-disease pattern.
If you lived with someone for so long, you neither know nor want to be alone
The author can write lightly about heavy things, and his books read in
the blink of an eye. Certainly, in the fit of the autumn melancholy, I will
reach for more of the author's works. Maybe one of them will surprise me
pleasantly!
My rating: 6/10
Author: Jakub Małecki
Title: Traces
Publishing House: Sine Qua Non
Krakow 2016
Number of pages: 306
ISBN: 978-83-7924-701-1
Genre: short stories
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz