Przepadłam. Przepadłam od pierwszej strony. Przeczytałam książkę w środku tygodnia w mniej niż 24 godziny i wiedziałam od początku, że mnie zachwyca. Dodać jednak muszę, że moje czytanie nie było czyste – znam film braci Cohen i jestem jego wielką fanką, więc podczas lektury dobrze mi znane sceny z filmu wyświetlały się w mojej głowie. To może być też jeden z tych niewielu przypadków, że ekranizacja jest co najmniej tak dobra, jeśli nie lepsza, niż oryginał.
Historia biegnie dwutorowo, a
rozdziały się przeplatają. W części narratorem jest emerytowany szeryf Ed Tom
Bell, który z pewnym przerażeniem obserwuje, w jakim kierunku zmierza świat.
Dostrzega rosnące okrucieństwo, rywalizację narkotykowych karteli czy niespotykane
wcześniej okrucieństwo i bezwzględność przestępców. Jego spokojny monolog jest
dla mnie w jakiś sposób biblijny, starotestamentowy. Ed obserwuje świat
schodzący na psy i marszczy brwi.
Drugim bohaterem powieści jest Llewelyn
Moss, weteran wojny w Wietnamie, a obecnie spawacz i zapalony myśliwy. Podczas
samotnej wędrówki po prerii za zwierzyną mężczyzna natyka się na miejsce jatki
pomiędzy gangami, a jedna z żywych jeszcze ofiar prosi go o wodę. Llwelyn wody
nie ma, podąża za to śladami innego uczestnika masakry. Przy ukrytym w cieniu,
martwym ciele mężczyzny znajduje walizkę z pieniędzmi, którą wraz z bronią
zabiera do domu. Sumienie nie daje mu spać i myśliwy wraca na miejsce
strzelaniny, by dać wody umierającemu mężczyźnie i w ten sposób zainteresowane
strony dowiadują się, kto zabrał ich pieniądze. Zaczyna się ucieczka Llwelyna
przed psychopatyczym zabójcą Antonem Chigurhiem i pojedynek dwóch mężczyzn.
W książce urzekło mnie to samo,
co w filmie – charyzmatyczne, ciekawe, wiarygodne postaci. Na pierwszym planie
są zdecydowanie mężczyźni, zarówno ci prawi, jak i ci źli. Nawet postaci jednoznacznie
pozytywne, takie, jak stary szeryf, skrywają swoje mroczne tajemnice i motywy
działań. Z drugiej strony, psychopatyczny morderca Chigurh ma również swój
kodeks, którym się kieruje. Uważa siebie za narzędzie przeznaczenia, wykonawcę
jakiejś większej woli:
Nie mam w tej sprawie nic do gadania. Każda chwila w twoim życiu jest rozdrożem, każda jest wyborem. Gdzieś po drodze dokonałaś wyboru. Reszta to konsekwencja. Rachunek jest prowadzony starannie. Kształt został nakreślony. Nie można wymazać choćby najmniejszej kreski. (s. 268)
Co ciekawe, akcja niejako schodzi
na drugi plan, a ważniejsze są spostrzeżenia i rozmyślania bohaterów. Najważniejszy
fabularnie fragment powieści, przedstawiający śmierć jednego z bohaterów, w
ogóle nie jest opisany. Wygrywa bezwzględne, nieodwracalne, niszczące zło, z
którym na swój sposób przegrywają wszyscy: starzejący się szeryf, żona Mossa Carla
Jean, sam Moss, szereg handlarzy narkotyków, rzesze narkomanów. McCarthy zdaje
się sugerować, że świat zmierza ku apokalipsie.
Trzeba przyznać, że robi to w
naprawdę atrakcyjnej formie. Mimo swoich 320 stron książkę czyta się jednym
tchem, akcja toczy się wartko i łatwo nadążyć za kilkoma jej bohaterami. Jest w
tym utworze pewien minimalizm, brak zbędnych szczegółów, brak zbędnych słów.
Prostota. Z drugiej strony – nie potrafiłam rozłączyć narracji z filmem, który
widziałam już kilkukrotnie i który jest naprawdę znakomity. Może dlatego łatwo
mi było podążyć za akcją, zrozumieć niezaznaczone w tekście dialogi, słyszeć
teksaski akcent i charakterystyczne zaciąganie. Dla mnie te dwa dzieła są ze
sobą nierozerwalnie związane i nie mogę niestety odwrócić czasu i przeczytać książki
najpierw, by przekonać się o słuszności swojego odbioru książki. Wygląda jednak
na to, że McCarthy staje się jednym z moich ulubionych pisarzy.
Cormac McCarthy, To nie jest kraj dla starych ludzi
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014
Tłumaczenie: Robert Sudół
Liczba stron: 324
ISBN: 978-83-08-05306-5
I loved it. I loved it from the
very first page. I read the book in the middle of the week in less than 24
hours and knew from the beginning that it amazed me. I must add, however, that
my reading was not pure - I know the Cohen brothers' film and I am a huge fan
of it, so while reading the book well-known scenes from the movie appeared in
my head. It may also be one of the few times that the adaptation is at least as
good, if not better, than the original.
The story runs in two directions
and the chapters are intertwined. In one part of the narrator is Sheriff Ed Tom
Bell, who watches with some horror the direction the world is headed. He
notices growing cruelty, rivalry between drug cartels and unprecedented cruelty
and ruthlessness of criminals. His quiet monologue is somehow biblical, has the
sound of Old Testament to me. Ed watches the world go down to the dogs and
frowns in disbelief.
The novel's second protagonist is
Llewelyn Moss, a Vietnam veteran and now a welder and avid hunter. While
wandering the prairie alone, a man stumbles upon a slaughterhouse among gangs,
and one of the survivors asks him for water. Llwelyn has no water, but follows
in the footsteps of another participant in the massacre. With the dead body of
a man hidden in the shadows, he finds a suitcase with money, which he takes
home with a gun. His conscience does not let him sleep at night, and the hunter
returns to the shooting site to give water to the dying man, and thus the
interested parties find out who took their money. Llwelyn's escape from the
psychopathic killer Anton Chigurh begins and the two men duel.
In the book, I was captivated by
the same things as in the film - charismatic, interesting and reliable
characters. Men are definitely in the foreground, both the righteous and the
bad ones. Even unequivocally positive characters, such as the old sheriff, hide
their dark secrets and motives. On the other hand, the psychopathic killer
Chigurh also has his own code which he follows. He considers himself an
instrument of destiny, the doer of a greater will:
I had no say in the matter. Every moment in your life is a turning and every one a choosing. Somewhere you made a choice. All followed to this. The accounting is scrupulous. The shape is drawn. No line can be erased. (p. 268)
Interestingly, the action seems
to be relegated to the background, and the observations and thoughts of the
characters are more important. The most important fictional fragment of the
novel, depicting the death of one of the heroes, is not described at all. The
ruthless, irreversible, destructive evil wins against everyone and they all lose
in their own way: the aging sheriff, Carla Jean, her husband Moss, a number of
drug dealers, and multitudes of drug addicts. McCarthy seems to imply that the
world is headed for an apocalypse.
And I must admit that he does it
in a really attractive form. Despite its 320 pages, the book is read in one
breath, the action is fast-paced and it is easy to keep up with several of its
characters. There is a certain minimalism in this piece, no unnecessary
details, no unnecessary words. Simplicity. On the other hand - I couldn't
separate the narrative from a movie that I have seen several times and which is
really excellent. Maybe that's why it was easy for me to follow the action,
understand the dialogues not marked in the text, hear a Texas accent and the
characteristic puff. For me, these two works are inextricably linked with each
other, and unfortunately I can't turn the time backwards and read the books
first to find out about the correctness of my perception. However, it seems
McCarthy is becoming one of my favorite writers.
My rating: 10/10
Author: Cormac McCarthy
Title: No Country for Old Men
Publishing House: Wydawnictwo Literackie, Krakow 2014
Translation: Robert Sudół
Number of pages: 324
ISBN: 978-83-08-05306-5