poniedziałek, 11 maja 2020

Ignacy Karpowicz, Sońka

Długo czekałam na tę książkę, bardzo długo. Słyszałam wiele pozytywnych relacji od znajomych książkomaniaków, osób, które czytają dużo i niemalże zawodowo. Potem od dalszych kręgów. Kiedy wreszcie - pożyczona, przeczytana już przez kilka osób - wpadła w moje ręce, nie spieszyłam się z lekturą, celebrowałam ją. Moja reakcja była jednak inna od reakcji poprzednich odbiorców - nie płakałam. Może zbyt długo na nią czekałam, bo przyniosła mi... rozczarowanie.

Wielka historia wchodzi w skromne progi

Sońka opowiada historię prostej wiejskiej dziewczyny, tytułowej Sonii, żyjącej gdzieś na pograniczu polsko-białoruskim w czasach drugiej wojny światowej. Matka dziewczyny zmarła przy porodzie, więc kiedy tylko młoda dojrzewa, ojciec odbija sobie na niej to, co przez nią stracił. Ponadto regularnie ją bije i nie ma litości, zmuszając do ciężkiej pracy. Dwaj starsi bracia - Janek i Witek - nie są dla niej podporą, ale też nie robią jej krzywdy. Po jakimś czasie przez wioskę Sońki przetacza się front, a wraz z frontem do wsi docierają wojska niemieckie. Jest wśród żołnierzy Joachim, oficer SS, który przechodząc koło jej gospodarstwa w sierpniu 1941 roku widzi ją w pięknej, odświętnej sukience w niezapominajki, i darowuje szczenię owczarka niemieckiego, Borbusa. Pies uratuje potem Sonii życie, przyjmując kulę przeznaczoną dla niej podczas ucieczki. Potem oficer wraca do Sońki, a ona wie, że to jest mężczyzna jej właśnie przeznaczony, i zaczyna sypiać z wrogiem. Jednak szybko zostaje za to ukarana - gwałci ją okrutnie jeden z mężczyzn z wioski. Joachim rusza dalej ze swoim oddziałem, a wkrótce Sońce ciężko ukryć rosnący brzuch. Któregoś dnia ojciec każe synom przytrzymać Sońkę i zaczyna bić. Celując w brzuch widłami pyta córki, czyjego bachora urodzi. A ona, wbrew wszelkiej logice, wskazuje na Miszę Kareckiego, syna Wańki, kłusownika i kułaka. Co jeszcze dziwniejsze, zapytany o to przy wódce Misza potwierdza wersję dziewczyny i odbywa się wesele. Tak jak z Joachimem połączyła ją prawda bez słów, tak z Miszą połączyło ją kłamstwo. A jednak - znów wbrew wszelkiej logice - Misza był dla swojej żony czuły i dobry. Okazało się, że kochał ją od pogrzebu swojej matki, kiedy dziewczyna podeszła do niego w swojej jedynej ładnej sukience i powiedziała mu "Jestem z tobą". Od tej pory Misza kocha Sońkę, a za innymi babami latał, bo nie wierzył, że może mu się przydarzyć takie szczęście. Sońka zaś zaczyna kochać Miszę, ujęta jego delikatnością. 2 kwietnia rodzi się Mikołaj, syn Sońki i Joachima. W sierpniu wracają wojska niemieckie, a wraz z nimi wraca Joachim. Sonia siedzi przed domem, obiera ziemniaki. W sieni zaczyna kwilić dziecko, więc Joachim bierze syna na ręce. Dziewczyna długo walczy ze sobą, stara się na niego nie patrzeć, ale w końcu podnosi wzrok. Wie, że przepadła. W nocy odgaduje to również mąż, para zaczyna ze sobą rozmawiać. Sońka wie, że gdyby nie miłość do Joachima, mogłaby być z Miszą naprawdę szczęśliwa. Splątane losy trójki rozwiązują się przez przypadek. Nieszczęśliwy przypadek. 
W niedzielę rodzina wsiada do furmanki i jedzie do cerkwi. Na drodze stoi niemiecki patrol. Przypadek chce, że wśród żołnierzy jest też Joachim, który nie wie o tym, że Sonia ma męża. Mikołaj zaczyna płakać, Joachim wyciąga do niego ręce. Wtedy właśnie sprawy zaczynają się dziać bardzo szybko. Zawsze tak powolny Witek przebija Joachima widłami, a pozostali mężczyźni rzucają się do ucieczki. Witek ginie od kuli, ale Janek, ojciec i Misza zbiegli. Joachim przewrócił się na Sońkę i Mikołaja - dziecko zabija jeden z żołnierzy, ale kiedy mierzy do dziewczyny, pistolet mu się zacina. Dlatego Sonia zostaje skopana - aż do połamania biodra. Nocą przychodzi po nią ojciec i zabiera córkę do domu. Opiekuje się nią i prosi ją o przebaczenie, ale go nie dostaje. Niemcy ogłaszają, że zostawią wieś w spokoju za dostarczenie ciała Miszy i Janka. Miszę napada w lesie dwóch - jednego Misza zabił, drugiego ranił, a potem strzelił sobie w głowę. Janek również ginie, a potem ojciec nie wraca z lasu. Sonia zostaje sama. Jakby za karę, że w przeciągu tak krótkiego życia przeżyła dwie miłości, do końca mieszka w coraz bardziej zrujnowanej chacie na Podlasiu.

Drugim bohaterem Sońki jest słuchacz jej "ostatniej spowiedzi", młody warszawski reżyser Igor Grycowski. Urodzony jako Ignacy Gryka w Białymstoku, wyjeżdża do Warszawy, gdzie stara się ukryć swoje pochodzenie. Przystanek u Sońki wywołany jest zepsuciem się samochodu i słabym zasięgiem, ale mężczyzna szybko dostrzega potencjał historii, którą opowiada mu staruszka, a ona widzi w nim anioła, który przyszedł przeprowadzić ją na drugą stronę. Dlatego słucha staruszki uważnie, a to, co słyszy, przerabia na sztukę teatralną - stąd wielość różnych rodzajów narracji.

Staranność wydania i wielość środków stylistycznych

Podoba mi się, jak starannie Wydawnictw Literackie wydało Sońkę. Podoba mi się minimalistyczna, akwarelowa okładka i kwiaty czosnku na wyklejkach okładki - na początku w pełni kwitnienia, na końcu - uschnięte. W kwestii graficznej - podoba mi się również zabieg autora, kiedy zbliża się punkt kulminacyjny książki - czas jakby na chwilę zamiera, zanim wydarzenia potoczą się błyskawicznie. "A potem wszystko stało się tak szybko" - mówi ostatnie zdanie na stronie. Na kolejnej: "Tak szybko" - a dwie kolejne są puste. To zaostrza napiętą już do granic możliwości uwagę czytelnika, ale daje też ten niezwykły moment całkowitego zatrzymania się całej akcji na chwilę potrzebną na przewrócenie strony. Ciekawy, dobrze użyty zabieg stylistyczno-graficzny. Typograficzny suspens.

Wielką wartością książki są również liczne wtręty w języku białoruskim, zebrane na końcu w wykazie słownictwa. Nadają książce autentyczności, lokalnego kolorytu, zanurzają w międzygranicznej rzeczywistości. W zasadzie ten słowniczek jest niepotrzebny, bo Karpowicz pisze tak, by dało się obcojęzyczne słownictwo bez trudu zrozumieć z kontekstu.

A jednak... Mimo chwytającej za serce fabuły, mimo sprawnie i ciekawie napisanej narracji, mimo wielu chwytów stylistycznych miałam poczucie literackości, sztuczności opowiadanej historii. Nie była ona dla mnie autentyczna, była napisana po to, by wywołać smutek, żal, rozdarcie w sercu. Mnie nie rozdarła. Nie uwierzyłam Sońce. Była zbyt starannie wyreżyserowana, niczym sztuka Igor Grycowskiego. Za późno dowiedziałam się też, że książka istnieje jako słuchowisko w reżyserii
Barbary Marcinik, czytane przez Rafała Maćkowiaka i Teresę Budzisz-Krzyżanowską. Kiedy słuchałam fragmentów nabrałam przekonania, że może bym mu uwierzyła. 

Moja ocena: 7/10


Ignacy Karpowicz, Sońka
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2014
Liczba stron: 208
ISBN: 978-83-08-05353-9

_______________________________________________________________________________

I've waited for this book for a very long time. I have heard many positive accounts from my book-loving friends, from people who read a lot and do that almost professionally. Then positive ractions came from further circles. When finally I got it - borrowed, already read by several people - I took my time to read it, I celebrated it. However, my reaction was different from that of previous recipients. Everyone reported they've been crying. Well, I wans't. Maybe I waited for it too long as mailny brought me disappointment.

The great story is entering the modest thresholds

Sońka tells the story of a simple village girl, Sonia, living somewhere on the Polish-Belarussian border during World War II. The girl's mother died giving birth to her, so as soon as she matures, her father demands from her what she has deprived him of for all those years. In addition, he regularly beats her and is merciless when forcing her to work hard. Two older brothers - Janek and Witek - do not support her, but they also do not hurt her. After some time, the front rolls through Sonia's village, and German troops with it. Among the soldiers is Joachim, an SS officer who, passing her farm in August 1941, sees her in a beautiful, festive dress in forget-me-nots pattern, and gives her a German shpeherd's puppy, Borbus. The dog will save Sonia's life later by taking a bullet intended for her when the girl makes a successful attempt of running away. Then the officer returns to Sońka, she instantly knows that this is the man, and begins to sleep with the enemy. However, she is quickly punished for it - one of the village men from rapes her cruelly. Joachim moves on with his unit, and soon Sonia has problems with hiding her growing belly. One day the father tells his sons to hold her tight and starts the beating. Aiming at the belly with a pitchfork he asks his daughter whose brat she will give birth to. And she, against all logic, points to Misha Karecki, son of Wanka, poacher and  a kulak. What's even stranger, Misha, when asked about this over a bottle of vodka, confirms the girl's version and soon a wedding takes place. And again - against all logic - Misha was tender and good to his wife. It turned out that he loved her since his mother's funeral, when the girl came up to him in her only nice dress and told him "I am with you". From then on, Misha loves Sońka, and he chases other women because he did not believe that such happiness would happen to him. Sońka, on the other hand, begins to love Misha, embraced by his delicacy. On April 2nd, Mikołaj, son of Sońka and Joachim, is born. In August, German troops return and Joachim is with them. Sonia is sitting outside the house, peeling potatoes. Shesenses his presence, but struggles not to lifr her eyes. In the hallway the child begins to whimper, so Joachim takes his son in his arms. The girl finally looks up. She knows she's lost. At night the husband also guesses, and the couple begins a very honest and tender conversation. Sońka knows that if it wasn't for her love for Joachim, she could be really happy with Misha. The tangled fates of the three lovers are solved by an accident. A very unfortunate accident.

On Sunday the family gets into the cart and goes to the church. There is a German patrol on the road. By chance, Joachim is among the soldiers and doesn't know that Sonia has a husband. Mikołaj begins to cry, ad Joachim reaches for him. That's when things start to happen very quickly. Witek, always so slow, pierces Joachim with a pitchfork, and the other men begin to run. Witek dies from a bullet, but Janek, father and Misha escaped. Joachim fell on Sońka and Mikołaj - the child is killed by one of the soldiers, but when the man aims at the girl, the gun blocks. That's why the soldiers kick Sonia - kick her so hard that they break her hip. At night, her father comes to pick her up and takes his daughter home. He looks after her and asks her for forgiveness, but is not forgiven. The Germans announce that they will leave the village alone for providing the body of Misha and Janek. Misha is assaulted by two men in the forest - one is killed on the spot, the other wounded, and then Sonia's husband shots himself in the head. Janek is also killed, and then the father does not return from the forest. Sonia is left alone. As if for a punishment that during such a short life she survived two loves, she lives till the end in the ruined cottage in Podlasie.

Sońka's second hero is the listener of her "last confession", a young Warsaw director Igor Grycowski. Born as Ignacy Gryka in Bialystok, he goes to Warsaw, where he tries to hide his origins. The stop at Sońka is caused by the car's deterioration and poor telephone range, but the man quickly sees the potential of the old woman's story, and she sees him as an angel who came to lead her to the other side. That is why he listens carefully to the old woman and transforms what he hears into a theater play - hence the multitude of different types of narrative.


Careful publishing and a multitude of stylistic measures

I like how carefully the Publishing House Wydawnictwo Literackie published Sońka. I like the minimalist, watercolor cover and garlic flowers on the cover labels - at the beginning in full bloom, at the end - withered. In terms of graphics - I also like the author's procedure when the climax of the book is approaching - the time seems to stop for a moment, before the events unfold very quickly. "And then everything happened so quickly," says the last sentence on the site. On the next: "So fast" - and the next two pages are blank. This sharpens the reader's attention, which is already strained to the limit, but also gives this extraordinary moment of complete stopping of the whole action - just for the moment needed to turn the page. An interesting, well-used stylistic and graphic trick. A typographic suspense.

The great value of the book are also numerous inclusions in the Belarusian language, collected at the end in the vocabulary list. They give the book authenticity, local color, and immerse it in cross-border reality. In principle, this glossary is unnecessary, because Karpowicz writes in a way that foreign vocabulary can easily be understood from the context.

And yet ... Despite the heart-catching plot, despite the efficient and interesting narrative, despite many stylistic tricks, I had a sense of literary, artificiality of the story being told. It was not authentic to me, it was written to cause sadness, regret, tear in one's heart. But it didn't tear me apart. I did not believe Sońka. It was staged too carefully, like Igor Grycowski's play. I discovered too late that the book exists also as a radio play directed by Barbara Marcinik, read by Rafał Maćkowiak and Teresa Budzisz-Krzyżanowska. When I listened to the passages, I became convinced that maybe I would have believed it after all.



My rating: 7/10


Author: Ignacy Karpowicz
Title: Sońka
Publishing House: Wydawnictwo Literackie
Kraków 2014
Number of pages: 208
ISBN: 978-83-08-05353-9

sobota, 2 maja 2020

Jakub Bobrowski, Mateusz Wrona, Mitologia słowiańska

Mają rację autorzy przepięknie wydanej przez wydawnictwo Bosz Mitologii słowiańskiej, że cudze chwalicie, a swego nie znacie. Zwodząca swą grubością, a w rzeczywistości zaledwie 144-stronicowa pozycja stanowi lekturę, od której ciężko się oderwać.

Najważniejsi bogowie i bóstwa mitologii słowiańskiej

 "Na początku nie istniało nic prócz nieba i morza" - zaczynają autorzy w iście biblijny sposób. Na łodzi siedział Perun, odpowiednik Zeusa, właściciel wielkiego krzeszącego skry młota. Jak się można domyślić, szybko znudziła mu się samotność, a wyglądając z łódki dostrzegł na wodzie swoje odbicie. Z tego odbicia powstał Weles, bóg otchłani, ktoś na kształt Hadesa albo podstępnego Lokiego z mitologii skandynawskiej. Weles wpada na pomysł stworzenia lądu i na polecenie Peruna przynosi mu garść piasku z dna wielkich wód. Jednak Perun kazał je przynieść w swoje imię, a krnąbrny Weles uparcie usiłuje zrobić to w imię swoje. Dopiero za trzecim razem postępuje zgodnie z poleceniem Peruna i w dłoni zostaje u dosłownie kilka ziarenek piasku. Nie zdradzając się przed Perunem, przynosi z dna również niebieski kamień. Perun tworzy ląd, maleńką wysepkę, na której dwaj mężczyźni ledwo się mieszczą. Perun zasypia, a Weles, który pragnie niepodzielnie władać światem, usiłuje zepchnąć swojego stwórcę do wody. Jednak ląd pod spychanym Perunem stale zwiększa swoją powierzchnię, a kiedy bóg się budzi, natychmiast domyśla się, co zamierzał Weles. Rozpoczyna się walka bogów. Perun trafia Welesa piorunem, a bóg upadając nabiera w usta piachu. Wypluwając go, tworzy góry. Przy upadku pęka również jego niebieski kamień, z którego części Weles tworzy Wielkiego Smoka. W odpowiedzi, z drugiej połówki Perun tworzy Wielkiego Żmija, i te dwie potęgi - jako chmury burzowe i pioruny - toczą ze sobą walkę. Tymczasem na ziemi również trwała bitwa - obaj bogowie wyrywali sobie włosy, z których wyrosło Drzewo Życia (znów, zaskakująca zbieżność z mitologią nordycką i tamtejszym Yggdrasilem). W końcu walkę wygrywa Perun, i strąca Welesa w otchłań, by pełnił staż w korzeniach drzewa. Zwycięski bóg wykuwa również łańcuch dla Wielkiego Smoka i przykuwa go w podziemiach, a nieustępliwa bestia walcząc o wolność wywołuje trzęsienia ziemi. Z piór Wielkiego Żmija i łusek Wielkiego Smoka powstają odpowiednio pioruny i burzowe chmury.

Perun wybudował kamienną tarczę chroniącą ziemię od blasku słońca - przytwierdził szczelnie kamienne głazy do firmamentu, ale najwyższy konar drzewa przebił kamienną tarczę, tworząc gwiazdę Polarną. Iskry krzesane przez perunowy młot stworzyły gwiazdy. By chronić Słońce i nie zostawiać go bez opieki, z jego promieni Perun stworzył boga płomieni - Swaroga. Młody bóg dostał też od swojego stworzyciela młot, którym zaczął wykuwać różne przydatne i piękne przedmioty, a kapiący z kuźni żar potrafił przedostać się przez kamienną osłonę w postaci komet. Powstały nowe gwiazdy. Ten widok na tyle zachwycił Peruna, że puścił w ruch sklepienie niebios tak, by obracała się wokół Drzewa Życia i jaśniejącej nad nim Gwiazdy Polarnej. Jednak przez kamienną tarczę na ziemi zapanowała ciemność. Swaróg stworzył więc swojego syna, Dadźboga, który codziennie przemierza nieboskłon rozświetlając ziemię od świtu do zmierzchu. Dzięki temu na ziemi pojawia się życie - rośliny. Swaróg stwarza drugiego syna, Swarożyca - boga ognia, który niesie światło w postaci ognia podczas wypoczynku Dadźboga.
Zazdrosny o Swarożyca Weles powołuje z wody swojego syna, Chorsa, i nakazuje mu podążać za Swarożycem. Ten jednak przegania nowego bożka do wody i zabrania mu się posilać przez 15 dni. Tak oto tłumaczone są fazy księżyca. Pory roku z kolei wiążą się z rytuałem bogów. Zmęczony Dadźbóg skraca swoją wędrówkę po nieboskłonie (jesień, zima), a wtedy przez szczelinę z ziemi Weles sączy na świat swoją życiodajną moc (wiosna). Chorus zaś przez szczelinę widzi poluzowany łańcuch Wielkiego Smoka i posyła wgłąb ziemi błyskawice, by przekuł łańcuch na nowo (wiosenne burze). Ten rytuał powtarza się co roku.

Bogini życia Mokosz pojawia się na ziemi sama, i ma moc stwarzania żywych stworzeń. To Mokosz rodzi Perunowi syna Strzyboga, który roznosi po świecie nasiona roślin - to bóg wiatru i morskiej bryzy, łączy niebo i ziemię tak, jak połączył ojca i matkę.

Perun często zostawia Mokosz samą, by wędrować po ziemi. Moment ten wykorzystuje Weles, który uwodzi boginię, ale również wraz z nią tworzy dwie figurki z gliny i słomy. Żadne z nich nie ma jednak mocy, by tchnąć w nie życie. Porzucone kukiełki znajduje na brzegu jeziora Perun powracający z jednej ze swych wędrówek. To on tchnął w nie życie, z figurki ulepionej przez Welesa powstał mężczyzna, z tej stworzonej przez Mokosz - kobieta. Perun zajmuje się obserwowaniem ludzi i ich sprytu, a w tym czasie Mokosz rodzi syna Welesa, Roda. Rod wyrasta na cichego i spokojnego młodzieńca, a osamotniona Mokosz sypia z nim i wkrótce rodzi mu trzy córki, Rodzanice. Perun wkrótce odkrywa zdrady Mokoszy i nakłada na nią karę - musi dbać o to, by ziemia mogła wykarmić swoich nowych mieszkańców, ludzi. Po śmierci zaś ich dusze trafiają do Welesa.

Słowiańskie zaświaty to ciekawy konstrukt. Dusza ludzka składa się z dwóch części - ludzkiej, emocjonalnej, oraz boskiej, zbierającej mądrość i doświadczenie, od dwóch różnych mocy, które ją stworzyły. Ludzka część duszy trafia do Nawii, podziemnego świata Welesa, a boska do Wyraju, który znajduje się w koronie Drzewa Życia i jest strzeżony przez Wielkiego Smoka, Roda i Rodzanice. Rodzanice pojawiają się również przy narodzinach dziecka, a jedna z ich, zwana Dolą, naznacza jego los i decyduje, co będzie mu pisane. To Dola przędzie nić jego żywota i ją przecina. Nawki to dusze zmarłych noworodków.

Biesy

Ziemię zamieszkują różnego rodzaju biesy, zmory, które biorą się ze złych ludzkich uczynków i dusz niewpuszczonych do Wyraju. Błąkają się one po ziemi i czynią innym krzywdę. Istniały jednak również przychylne ludziom biesy ziemskie - duchy domu, które pomagają gospodarzom zachować porządek. Takie skrzaty miały swoje funkcje - Domowy komenderował wszystkimi pozostałymi, Owinnik opiekował się domowym ogniskiem, Dworowy dbał o zagrodę, Bannik urzędował w łaźni zwanej banią. Wszystkie pracowały tylko w nocy, bo nie mogły być widziane przez ludzi.

Południca to bies pól, który czyha na młodzieńców, którzy nie zdążyli zejść z pola w największy żar.
Na podobnych zasadach działały zmory, mary, gniotki, kikimory - pełne ich spektrum wraz z opisami można odszukać w grze Wiedźmin.

Wąpierz to bies, który ma ciało trupa, ale siedzi w nim żywa dusza. Ukarany za złe uczynki za życia. Strasznie śmierdzi i ma bardzo ostre zęby. Unicestwia się go pozbawieniem głowy lub wbiciem w nią osikowego kołka. Wąpierz żywi się krwią i odczuwa jej wieczny głód.

Wirnik to bies wciągający ludzi do wody.

Wiedźma to kobieta, która posiadła swą wiedzę od samego Welesa i otrzymała od niego boską moc. Tajniki wiedzy może przekazywać tylko innym kobietom. Nocą łapie Chorusa za pomocą specjalnej pętli, ściąga go na ziemię, zamienia w krowy i tym magicznym mlekiem karmi swoje znajdy.

Strzyga to bies, który powstaje z żywego człowieka o dwóch sercach - a więc brzemiennej kobiety. Jeśli nie dotrwa od do porodu albo umrze w jego trakcie, jedna dusza ucieka do Nawii, a druga błąka się po ziemi jako strzyga. Potwór ma skrzydła, długi język i żywi się krwią, potrafi zamieniać się w sowę. Można ją zabić przez odcięcie głowy.

Wodnik ma jasnoszarą albo nawet zgniłozieloną skórę, pokrytą liszajami i wrzodami uwalniającymi wodę i wodne robactwo, które wodnik ze smakiem zjada. Jest chudy i pomarszczony, ma oczy wyłupiaste jak u żaby. Na stopach ma błonę. Jest pazerny i daje się przekupić ofiarami.

Boginki mieszkają w wodnych głębinach, a powstają z utopionych dziewic. Chodzą brzegami strumieni czy jezior nagie i mamią mężczyzn. Podmieniają kobietom dzieci na swoje - boginiasy, ponieważ wydają im się brzydkie. Dziecko można odzyskać, piorąc odmieńca wierzbową witką nad brzegiem wody. Boginki boją się kwiatów dzwonków.

Płanetnik to bies powietrzny, syn Strzyboga i ziemskiej niewiasty. Ma skrzydła na ramionach, które potrafi ukrywać. Umie latać, pomaga bogu Perunowi w jego potyczkach ze żmijami.

Wiły to córki Strzyboga, latają na Wielkich Żmijach, mają długie czarne włosy. Ich nazwa bierze się od ruchów ciała w tańcu.

Leszy to pan lasu, potężny mężczyzna dbający o dobro swoich lasów. Ma splątane włosy i brodę w kolorze mchu. Towarzyszą mu dzikie zwierzęta.

Wikołak to człowiek dotknięty klątwą Welesa, który zmienia swą postać przy pełni księżyca. Rano odczarowuje go trzecie pianie kura i wiedzie normalne życie aż do kolejnej pełni.

Morana - pani zimy i moru.

Junacy - słowiańscy bohaterowie.


Podczas jesiennego zrównania dnia i nocy Żyrzec/Żerca odprawia Dziady, gdzie składa się ofiarę dla zmarłych.

Przyznam szczerze, że pozostał mi spory niedosyt po zakończeniu lektury. Część tematów jest jedynie wzmiankowana, a większość wierzeń zgrabnie wpleciona w historie, w których bohaterem mógłby być ktokolwiek. Dobrze się to czyta, ale wyłuskanie nielicznych informacji jest jednak dość czasochłonne. Wiem, że nie ma co porównywać dwóch kompletnie różnych gatunków, ale uważam, że gra komputerowa Wiedźmin to doskonałe studium słowiańskich bestii. Nie wspominam o warstwie graficznej, ale każde monstrum ma w świecie wykreowanym przez studio CD Project RED swój dokładny opis - stamtąd dowiedziałam się znacznie więcej. Na plus dla autorów - na końcu książki znajduje się bibliografia, więc wiadomo, gdzie szukać dalszych informacji. Dla popularyzowania wiedzy o naszych korzeniach ta piękna, ilustrowana przez Magdalenę Boffito książka na pewno zrobi dużo dobrego.


Moja ocena: 7/10.


Jakub Bobrowski, Mateusz Wrona, Mitologia słowiańska
Wydawnictwo BOSZ
Olszanica 2018
Ilustracje: Magdalena Boffito
Liczba stron: 144
ISBN: 978-83-7576-325-6

_________________________________________________________________________________


The authors of the Slavic Mythology, so beautifully published by the Bosz publishing house, are right to say that we praise others and do not know our own. Deceptive in its thickness, and in fact only a 144-page position is a reading that is hard to break away from.

The most important gods and deities of the Slavic mythology

'At the beginning there was nothing but heaven and sea' - the authors begin in a truly biblical way. Perun, the equivalent of Zeus, sat on the boat, and was the owner of a large striking hammer. As one can guess, he quickly got bored with loneliness, and looking out of the boat he noticed his reflection on the water. This reflection gave rise to Weles, the god of the abyss, someone like Hades or the insidious Loki from the Scandinavian mythology. Weles comes up with the idea of ​​creating a land and, at Perun's command, brings him a handful of sand from the bottom of the great waters. However, Perun ordered him to bring soil in his name, and the wayward Weles persistently tries to do it in his  own name. Only at the third time he follows Perun's instructions and he literally has a few grains of sand in his hand when emerging from the water. Without revealing this to Perun, he also brings a blue stone from the sea bottom. Perun forms the land, a tiny island on which the two men can barely fit. Perun falls asleep, and Weles, who wants to rule the world undividedly, tries to push his creator into the water. However, the land under the pushed Perun is constantly increasing its surface, and when the god wakes up, he immediately guesses what Veles intended. The battle of the gods begins. Perun hits Veles with a lightning, and the god falls down with his mouth full of sand. Spitting it, he creates mountains. When falling, his blue stone also breaks, and from one part Weles creates the Great Dragon. In response, Perun creates the Great Viper from the other half, and these two powers - as storm clouds and lightning - fight each other. Meanwhile, a simultaneous battle is carried on Earth - both gods pulled their hair out of which the Tree of Life grew (again, a surprising coincidence with  the Norse mythology and its Yggdrasil). In the end, Perun wins the fight, and Weles is knocked down into the abyss to serve him in the roots of the tree. The victorious god also forges a chain for the Great Dragon and chains him in the underground, and the relentless beast fighting for its freedom causes earthquakes. From the feathers of the Great Viper and the scales of the Great Dragon, lightning and storm clouds are formed, respectively.

Perun built a stone shield protecting the Earth from the glare of the sun - he fixed the stone boulders tightly to the firmament, but the highest branch of the tree pierced through the stone shield, creating the Polar Star. Sparks made by the perun hammer created stars. To protect the Sun and not leave it unattended, Perun created from its rays the god of flames - Swarog. The young god also got a hammer from his creator, with which he began to forge various useful and beautiful objects, and the heat dripping from the forge was able to get through the stone shield in the form of comets. New stars have formed. This view captivated Perun so much that he set the vault of heaven moving so that it revolved around the Tree of Life and the shining Polar Star above it. However, darkness reigned on the ground. So Swarog created his son Dažbog, who travels through the sky every day, lighting the Earth from dawn to dusk. Thanks to this, life appears on Earth - plants. Swarog creates another son, Swarožič - the god of fire, who carries light in the form of flames during Dažbog's rest.

Jealous of Swarožič, Veles calls his son Orsel from the water and orders him to follow Swarožič. The latter, though, chases the new god into the water and forbids him to eat for 15 days. This is how the phases of the moon are explained. Seasons, in turn, are associated with the ritual of the gods. The tired Dažbog shortens his journey through the sky (autumn, winter), and then Veles starts sipping his life-giving power through a crack in the earth (spring). Chorus, through the gap, sees the loose chain of the Great Dragon and sends lightning deep into the earth to re-chain the chain (spring storms). This ritual is repeated every year.

Mokosh, the goddess of life, appears on earth alone and has the power to create living creatures. It is Mokosh who gives birth to Perun's son Stribog, who spreads seeds around the world - it is the god of the wind and the sea breeze that connects heaven and earth as he brought his father and mother together.

Perun often leaves Mokosh alone to wander the earth. This moment is used by Veles, who seduces the goddess, but also with her creates two figurines of clay and straw. However, none of them has the power to breathe life into them. Perun finds abandoned puppets on the shore of a lake, returning from one of his trips. He breathed life into them, from a figurine made by Weles a man was created, from the one created by Mokosh - a woman. Perun observes people and their wits, while Mokosh gives birth to Veles's son Rod. Rod grows up as a quiet and peaceful young man, and the lonely Mokosh sleeps with him and soon gives him three daughters, Rodzanicas. Perun soon discovers the betrayals of Mokosh and imposes a penalty on her - from now on she must ensure that the earth can feed its new inhabitants, people. After death, their souls go to Veles.

Slavic concept of afterlife and the Beyond is an interesting one. The human soul consists of two parts - human, emotional, and divine, gathering wisdom and experience, from the two different powers that created it. The human part of the soul goes to Nav, the underground world of Veles, and the divine to the Vyraj, which is located in the crown of the Tree of Life and is guarded by the Great Dragon, Rod and Rodzanicas. Rod's daughters also appear at the birth of a child, and one of them, called Dola, marks infant's fate and decides what will await the baby. It is Dola who spins the thread of life and cuts it. Navkas are the souls of dead newborns.

Biesy

The Earth is inhabited by various kinds of biesy - Slavic evil spirits or demons, mares that originate from evil human deeds and souls not admitted to Vyraj. They roam the earth and hurt others. However, also friendly earthly spirits exist  in form of household deities that help the people keep order. Such spitits had their functions - Domovoi commanded all the others, Ovinnik took care of the home fire, Dvorovoy took care of the farm, Bannik served in the bathhouse called Banya. They all worked only at night because they could not be seen by people.

Lady Midday or Poludnitsa is a field eavil spirit that awaits young men who have not managed to leave the field in the greatest heat. There are many types od such mares or kikimores, operating on similar principles - their full spectrum and descriptions can be found in the game The Witcher.

Wąpierz (Vampire)  is a creature which has the body of a corpse, but a living soul inhabits it. Becoming this sort of a vampire is a form of a punishment for wrongdoing in life. Wąpierz smells bad and has very sharp teeth. He is annihilated by cutting off his head or sticking an aspen peg into it. He feeds on blood and feels its eternal hunger.

The Vodyanoy is a bies that pulls people into the water.

The Witch is a woman who possessed her knowledge from Veles himself and received divine power from him. The secrets of her knowledge she can only pass to other women. At night, she catches Orsel with a special loop, pulls him to the ground, turns him into a cow and feeds her foundlings with this magic milk.

Striga is a devil that arises from a living person with two hearts - a pregnant woman. If she does not survive until birth or dies during it, one soul flees to Navia, and the other wanders on the ground as a vampire. The monster has wings, a long tongue and feeds on blood, it can turn into an owl. One can kill it by cutting off its head.

Aquarius has light gray or even rotten green skin, covered with lichen and ulcers releasing water and water vermin, which Aquarius happily devours. He is thin and wrinkled, his eyes are bulging like a frog's. He has a film on his feet. He is greedy and can be bribed with offerings.

Nymphs (dziwożony) live in water depths and arise from drowned virgins. They walk along the banks of streams or lakes naked and maim men. They steal human children and put changelings in their place, as their own children seem ugly to them. The child can be recovered by bringing the freak to the riverbank and beating him with a willow dip. Nymphs are afraid of the Saint Hohn's worts.

Płanetnik is an air feast, son of Strebog and an earthly woman. He has wings on his arms that he can hide. He can fly, he helps god Perun in his battles with vipers.

Vile are daughters of Strebog, they fly on Great Vipers and have long black hair. Their name comes from the serpent-like movements of their bodies in dance.

Leshy is the lord of the forest, a powerful man who cares for the good of his reign. He has tangled hair and a moss-colored beard. He is accompanied by wild animals.

Warewolf is a man affected by Veles's curse who changes his character on the full moon. In the morning,  on the third cockcrow the spells looses its strength and the person leads a normal life until the next full moon.

Morana - lady of winter and plague.

Junak - a Slavic heroe.

During the autumn equalization of day and night, Żyrzec/Żerca celebrates Dziady (Forefathers' Eve), where an offering for the dead is made.

I honestly admit that I have a growing hunger for more after reading. Some of the themes are only mentioned, and most beliefs are neatly woven into stories in which anyone could be a hero. It reads well, but hacking out a few pieces of information is quite time consuming. I know that there is no reason to compare two completely different genres, but I think the Witcher computer game is a perfect study of Slavic beasts. I don't mean the phenomenal graphic layer, but each monster has its exact description in the world created by the CD Project RED studio - from there I learned much more. A plus for the authors - there is a bibliography at the end of the book, so one knows where to look for more information. This beautiful book illustrated by Magdalena Boffito will certainly do a lot of good to popularize knowledge about our roots, .


My rating: 7/10.



Author: Jakub Bobrowski, Mateusz Wrona
Title: Slavic Mythology
Publishing House: BOSZ
Olszanica 2018
Illustrated by: Magdalena Boffito
Number of pages: 144
ISBN: 978-83-7576-325-6


Marzena Filipczak, Jadę sobie Azja. Poradnik dla podróżujących kobiet

Na całym świecie ograniczenia związane z wybuchem epidemii Coronawirusa, a serce rwie się do podróży. Wtedy z pomocą przychodzi literatura, która podróżować pozwala "zdalnie". Dlatego też z ciekawością sięgnęłam po bajecznie kolorową książkę Marzeny Filipczak Jadę sobie Azja. Przewodnik dla podróżujących kobiet. Było ciekawie, zwłaszcza ze względu na wspomnienia, które ta książka we mnie obudziła.

Azja dla samotnych podróżniczek

Ciągnie mnie do Azji. W Indiach byłam dwa razy i spędziłam tam w sumie około 7 tygodni. W Chinach byłam dwukrotnie, razem 20 dni - cóż to jest na kraj tak ogromny, jak Chiny. Tajlandia, Kambodża i Wietnam też są mi nieobce. Reszta pozostaje w sferze - w obecnej sytuacji - coraz odleglejszych marzeń. Dlatego z naprawdę dużym zainteresowaniem sięgnęłam po książkę, która opowiada o samotnej i dość ekstremalnej kobiecej podróży przez Azję. Autorka zwiedziła kompleksowo Indie, Malezję, Tajlandię, Kambodżę i Wietnam, podróżując w większości lokalnymi środkami transportu i opisuje swoje przygody i odczucia. Cała podróż trwała pół roku i miała miejsce w 2008 roku, co również jest istotne, bo 12 lat dla Azji to szmat czasu i w wielu miejscach sporo się zmieniło, a w niektórych - nie zmieniło się nic. Pozycja podzielona jest na dwie części - 1. Jadę sobie - z relacją z wojaży, i 2. Jadę sama - z praktycznymi wskazówkami co do bagażu, ubezpieczenia, hoteli czy wybierania środków transportu. To w drugiej części informacje przeterminowały się najbardziej, bo rozwój technologii zmienił naprawdę wiele w bezpieczeństwie i metodach podróżowania. Sama widziałam diametralną różnicę pomiędzy moim pierwszym wyjazdem do Indii w 2013, a potem 2017 roku. Podczas pierwszego - podróżowałam jak autorka, od hotelu do hotelu, sprawdzałam warunki i ceny. Dawałam się oszukiwać kierowcom tuk-tuków. Podczas drugiego działał już booking.com, a przede wszystkim - Uber, który dawał mi poczucie, że nie jestem już białasem nabieranym na każdym możliwym kroku. Proces starzenia książki widać również w samej relacji autorki, która sprzedawała niezużyte malarone na stronie travelbit.pl, gdzie znalazłam taką informację (i zero ofert) - "Travelbit nie bierze odpowiedzialności za transakcje a także prosi aby nie umieszczać ogłoszeń dotyczących obrotu lekami co jest nielegalne." Ostatnia uwaga - książka ma ponad 260 stron, ale to lektura na co najwyżej dwa popołudnia - powodem tego jest spora ilość kolorowych (!) zdjęć, które pozwalają zobaczyć pisywane miejsca i ich klimat. W takich podróżniczych relacjach zawsze najbardziej brakuje mi fotografii, dlatego cieszyłam się, że tu jest ich tak dużo.

Praktyczne wskazówki i informacje

Wyciągnęłam z tej książki garść ciekawych informacji, np. o znaczeniu kolorów w buddyjskich flagach modlitewnych: kolor żółty oznacza mądrość, zielony - aktywność, czerwony - moc, biały - pokój, niebiecki - energię. Zapisane na flagach modlitwy - mantry, są roznoszone przez wiatr na wszystkie strony świata. Inną ciekawostką wyciągniętą z książki jest fakt, że Sikhowie nie obcinają włosów, bo wierzą, że kryje się w nich siła. Włosy ukrywają w turbanie. Ze wskazówek praktycznych zachowam dla siebie - maksymalnie lekkie pakowanie (z doświadczenia wiem, że w podróży naprawdę najbardziej przydaje się absolutne minimum) oraz wskazówki dotyczące środków przeciw moskitom - Mugga, moskitex - z wysoką zawartością DEET, czy polecenie nabywania lokalnych niedrogich kadzidełek na komary. Z niektórymi informacjami w niej zawartymi nie zgadzam się na podstawie własnego doświadczenia - na ulicach Indii nie jest bezpiecznie po zmroku, zwłaszcza dla samotnie podróżującej kobiety. Mimo, że nie byłam sama, dwa razy kiedy nie wróciłam do hotelu po zmroku, spotkały mnie nieprzyjemności ze strony lokalsów i szczerze odradzam opuszczanie miejsca noclegu po zachodzie słońca. W Tajlandii, Kambodży, Wietnamie nie był to żaden problem, w Indiach jednak całkiem spory.

Nie mogłam się jednak oprzeć wrażeniu, że autorka patrzy na świat z wyższością i dystansem, a w jej relacji zabrakło mi zachwytu światem i poczucia humoru. Już ładnych kilka lat temu dostałam w prezencie książkę Majubaju czyli żyrafy wychodzą z szafy Mai Sontag, którą czytałam z nieschodzącym z twarzy uśmiechem tuż przed moim drugim wyjazdem do Indii (zamiast się pakować, rzecz jasna). Tam czułam pozytywną energię i ciepło płynące od autorki, a także dystans do samej siebie. Tu mi tego zabrakło.

Moja ocena: 5/10.

Marzena Filipczak, Jadę sobie Azja. Przewodnik dla podróżujących kobiet
Wydawnictwo Poradnia K
Warszawa 2009
Liczba stron: 264
ISBN: 978-83-929512-9-2

________________________________________________________________________________

Worldwide, the restrictions on the outbreak of the Coronavirus epidemic are tightening, and the heart grows eager to travel. In such circumstances literature comes with a rescue, which allows one to travel 'remotely'. That's why I have reached for the fabulously colorful book by Marzena Filipczak I'm travelling Asia. Guide for travelling women. It was interesting, especially because of the memories that this book has awakened in me.

Asia for lonely female travellers

I am drawn to Asia. I've been to India twice and spent there about 7 weeks in total. I have been to China twice, 20 days in total - which is nothing for a country as huge as China. Thailand, Cambodia and Vietnam are also familiar to me. The rest remains in the sphere - in the current situation - of more and more distant dreams. That is why I've reached for a book with a huge interest and hunger. It tells about a lonely and quite extreme female journey through Asia. The author comprehensively travelled through India, Malaysia, Thailand, Cambodia and Vietnam, commuting mostly by local means of transport and describes her adventures and feelings. The whole trip lasted half a year and took place in 2008, which is also important, because 12 years for Asia is a long time and in many places a lot has changed, and in some - completely nothing. The position is divided into two parts - 1. I'm travelling- with a travel account, and 2. I'm travelling alone - with practical tips on luggage, insurance, hotels and choosing means of transport. In the second part, some information is already expired, because the development of technology has really changed a lot in security and travel methods. I saw a striking difference between my first trip to India in 2013 and the next one in 2017. During the first one - I travelled like the author, from hotel to hotel, checking conditions and prices. I was fooled by tuk-tuk drivers. During the second trip booking.com was already operating, and above all - Uber, which gave me the feeling that I was no longer cheated at every possible step. Also some methods advised by the author have aged. She had sold unused malarone on the travelbit.pl website, where I found the following information (and zero offers) - 'Travelbit does not take responsibility for transactions and also asks not to place ads on drug trading which is illegal'. One last note - the book has over 260 pages, but this is a reading for at most two evenings - the reason is a large number of colorful (!) photos that allow you to see the described places and their atmosphere. In such travel accounts I always miss photographs most, which is why I was really glad that there are so many of them here.

Practical tips and information

I have extracted a handful of interesting information from this book, e.g. about the meaning of colors in Buddhist prayer flags: yellow means wisdom, green - activity, red - power, white - peace, and blue - energy. The prayers - mantras inscribed on the flags - are spread by the wind to all parts of the world. Another curiosity extracted from the book is the fact that the Sikhs do not cut their hair because they believe that their strength resides in them.Their hair is hidden in a turban. I will also remember the practical tips - to pack as light as possible (I know from my own experience that the absolute minimum is the most useful when travelling) and tips on mosquito repellents - Mugga, moskitex - with high DEET content, or the command to buy local inexpensive mosquito incense. I disagree with some of the information on the basis of my own experience - the streets of India are not safe after sundusk, especially for women travelling alone. Although not alone, I have experienced two unpleasant events with the locals the only two times when I was away from the hotel late evening. I sincerely advise against leaving the place of accommodation after sunset. In Thailand, Cambodia and Vietnam this was not a problem, but in India it still poses some danger.

I couldn't resist the impression that the author looks at the world with superiority and distance, and in her relationship I lacked admiration for the world and a sense of humor. A few years ago I received a book Majubaju The giraffes are coming out of the wardrobe by Maja Sontag (and the title sounds tragically in English, I am aware), which I,ve read with a smile that never left my face just before my second trip to India (instead of packing, of course). I felt positive energy and warmth flowing from the author, as well as a huge distance to herself. I missed it here.



My rating: 5/10.



Author: Marzena Filipczak
Title: I'm travelling Asia. Guide for travelling women
Publishing House: Poradnia K
Warsaw 2009
Number of pages: 264
ISBN: 978-83-929512-9-2









sobota, 7 marca 2020

Uzodinma Iweala, Ani złego słowa (Speak No Evil)

Druga książka Uzodinmy Iweali to opowieść o 18-letnim Niru, który właśnie kończy szkołę i ma niedługo zacząć studia na Harwardzie. To czas przełomowy, kończy się jeden etap, a za chwilę ma rozpocząć drugi. Niru zaczyna poznawać samego siebie, ale ta wiedza, którą niechętnie i ostrożnie zaczyna dzielić się z najbliższymi, powoduje brak akceptacji i narastające kłopoty, które wiodą do tragicznego finału.

Wysokie zagęszczenie trudnych tematów na stronie

Niru to postać skomplikowana, która musi mierzyć się z kilkoma trudnymi tematami na co dzień. Po pierwsze, jego rodzice są imigrantami z Nigerii, którzy mieszkają i pracują w Stanach Zjednoczonych, w Waszyngtonie. Jego ojciec nadal odnosi się do Nigerii jako do domu, natomiast Niru nie czuje się tam dobrze. Dla niego dom jest w Ameryce, gdzie na co dzień mieszka, uczy się, odnosi sukcesy sportowe, gdzie ma przyjaciół. Niru zdecydowanie stoi pomiędzy dwoma nacjami - czuje się dobrze tam, gdzie się wychował, ale lubi kulturę i kuchnię nigeryjską, jest bardzo mocno związany ze swoją rodziną, a w domu przyjaciółki Meredith jest mu za zimno. Ojciec Niru przykłada dużą wagę do prezencji - mieszka w prestiżowej dzielnicy, z której cała rodzina musi sporo dojeżdżać do szkół i pracy, ma reprezentacyjny dom i świadczące o wysokim statusie społecznym samochody i garnitury. Jednak Niru cały czas czuje się czarnym w społeczności białych, naznaczonym przez swój kolor skóry. Mamy więc kwestie rasy, przynależności do klasy społecznej i narodowości.
Po drugie, Niru jest młodszym dzieckiem, i cały czas stara się dorównać starszemu o 6 lat OJ. Starszy brat studiuje medycynę, doskonale odnajduje się w Nigerii i ojciec uwielbia się nim chwalić. Niru cały czas czuje, jakby musiał zasłużyć na miłość surowego ojca, i jakby zajmował drugie miejsce w jego sercu. Temat trudnych relacji rodzinnych odhaczony.
Po trzecie, końcówka szkoły przynosi Niru odkrycie dotyczące własnej seksualności. Kiedy jego zakochana w nim przyjaciółka całuje go i chce uprawiać z nim seks, chłopak po raz pierwszy mówi na głos, że chyba jest gejem. To coming out również przed samym sobą - nazywa to, co do tej pory z wielką ostrożnością obserwował. Meredith instaluje mu zatem na komórce apki Tindera i Grindr, a chłopak zaczyna wymieniać wiadomości z poznanymi w sieci mężczyznami. Jednak jednak ojciec znajduje zostawiony w domu telefon i w ten sposób dowiaduje się o orientacji seksualnej swojego syna. Dla niego to bezsprzecznie zboczenie, zgubny wpływ rozwiązłej kultury amerykańskiej i skaza na honorze. Natychmiast wywozi syna do Nigerii na spotkane z miejscowym pastorem, gdzie odbywa się rozmowa i modlitwa przypominająca egzorcyzmy, mająca wygnać złego ducha z chłopaka. Po powrocie do Stanów chłopak co tydzień spotyka się z lokalnym pastorem, i stara się "znormalnieć". Po intensywnej imprezie z uczniami ze swojej szkoły, całkowicie pijany usiłuje wrócić do domu, ale po drodze łapią go wymioty. Pomaga mu Damien, prowadząc na zaplecze sklepu, gdzie pozwala mu się umyć i daje czyste ubrania. Niru wraca do swojego wybawcy i tak zaczyna się ich intensywna, erotyczna relacja. Niru jednak cały czas nie może się pogodzić ze swoją seksualnością i wydaje mu się, że coraz głębiej zanurza się w grzech.
Punkt kulminacyjny łączy te wszystkie wątki - Niru po awanturze se swoim ojcem ucieka do Meredith, wychodzi z nią na miasto i usiłuje skontaktować z Damienem, z którym rozstał się w dość nieprzyjemnych okolicznościach. Do Meredith natychmiast dosiada się w knajpie jakiś mężczyzna, a kiedy Niru chce wyjść z lokalu, ona woli zostać. Niru wychodzi więc sam, ale Meredith po chwili dogania go i uderza w plecy. Niru rzuca się na nią i tą scenę widzi przypadkowy patrol policji. Odczytując zachowanie chłopaka jako próbę gwałtu policjant otwiera ogień i chłopak ginie. Kilka żyć zostaje złamanych w tej jednej chwili - ani ojciec Niru, ani zakochana w przyjacielu Meredith nie potrafią się już potem pozbierać.

Ciekawa forma powieści

Książka jest podzielona na dwie części - Niru z dziewięcioma rozdziałami stanowi mniej więcej dwie trzecie powieści, i Meredith z pięcioma rozdziałami, kiedy pierwszoosobowa narracja dziewczyny relacjonuje wydarzenia po śmierci jej najlepszego przyjaciela. W obu częściach dialogi nie są wyodrębnione w tradycyjny sposób z tekstu, a stanowią monolityczny blok. Poza tym, mimo swoich 270 stron, książka jest wydana rozstrzelonym drukiem, a każdy nowy rozdział zaczyna się od nowej strony. Faktyczna powieść startuje dopiero na stronie 11. W takich warunkach przeczytanie całości zabrało mi mniej niż 24 godziny.

Podsumowanie

Mimo błyskawicznej lektury nie wciągnęłam się. Był to bardziej książkowy statement niż realistyczna powieść, a kryształowo czysta postać Niru, dobrego ucznia, oddanego syna, utalentowanego sportowca - wydawała mi się mało wiarygodna. Chłopak musiał pomieścić w sobie tyle tematów, że zabrakło w nim miejsca na niego samego. Poprzednia, debiutancka powieść Iweali, Bestie znikąd, zrobiła na mnie podobne wrażenie, ale chyba mimo wszystko była lepsza.

Moja ocena: 5/10.


Uzodinma Iweala, Ani złego słowa
Wydawnictwo Poznańskie
Poznań 2018
Tłumaczenie: Piotr Tarczyński
Liczba stron: 272
ISBN: 978-83-66381-97-1

_____________________________________________________________________________

Uzodinma Iweala's second book is a story of 18-year-old Niru, who is just finishing high school and after vacation will study at Harvard. This is a breakthrough time, one stage ends and the next begins. Niru also starts to discover himself, but this knowledge, which he reluctantly and carefully shares with his loved ones, causes lack of acceptance and growing trouble that lead to the tragic finale.

High density of difficult topics per page

Niru is a complicated character who has to deal with several difficult subjects on a daily basis. First, his parents are immigrants from Nigeria who live and work in the United States, in Washington D.C. His father still refers to Nigeria as home, while Niru doesn't feel good there. For him, the home is in the U.S., where he lives, learns and does sport with some success every day, where he has friends. Niru definitely stands between two nations - he feels good where he grew up, but he likes Nigerian culture and cuisine, is very close with his family, and feels cold at the house of his friend Meredith. Niru's father pays a lot of attention to appearances - he lives in a prestigious district, which makes commuting to work and school more painful for all, has a representative home, posh cars and expensive suits demonstrating high social status. However, Niru still feels black in the white community, marked by his skin color. So we have issues of race, social class membership and nationality.

Secondly, Niru is the younger child, and he is constantly trying to match 6-years-older OJ. The older brother is studying medicine, he functions perfectly well in Nigeria and his father loves to boast about him. Niru still feels as if he has to deserve the love of his strict father, and as if he has taken a second place in his heart. The topic of difficult family relations checked.

Thirdly, the end of school brings Niru the discovery of his own sexuality. When his friend who is in love with him kisses him and wants to have sex with him, the boy says for the first time that he is probably gay. This is coming out also for himself - he names what he has only been carefully observing so far. Meredith installs him Tinder and Grindr on his mobile, and the boy begins to exchange messages with men met on the net. However, the father finds the phone left at home and in this way he learns about his son's sexual orientation. For him it is undoubtedly a perversion, a devastating influence of the promiscuous American culture and a flaw on the family's honor. He immediately takes his son to Nigeria to meet with a local pastor, where a conversation and a prayer dangerously resembling an exorcism take place to banish the evil spirit from the boy. After returning to the States, the boy meets the local pastor every week and tries to "make himself normal". After an intense partying with schoolmates, completely drunk, he tries to go home, but starts to vomit on the street. A random man, Damien, helps him, leading to the back of the store, where he lets him wash and gives him some clean clothes. Niru returns to his savior and so begins their intense, erotic relationship. Niru, however, still cannot reconcile with his sexuality which seem to him to sink him in sin.

The climax connects all those threads - Niru, after a row with his father, escapes to Meredith, goes out with her and tries to contact Damien, with whom he parted in unpleasant circumstances. A man immediately joins Meredith in the pub, and when Niru wants to leave, she prefers to stay. Niru goes out alone, but Meredith catches up with him and hits him in the back. Niru lunges at her and this scene is seen by an accidental police patrol. By reading the boy's behavior as an attempted rape, the policeman opens fire and the boy dies. Several lives are broken at this very moment - neither Niru's father nor Meredith, who is in love with his friend, can ever recover from it.

An interesting form of the novel

The book is divided into two parts - Niru with nine chapters accounts for about two-thirds of the novel, and Meredith with five chapters, when the first-person narrative of the girl reports events after the death of her best friend. In both parts, the dialogues are not traditionally separated from the main body of the text, but constitute a monolithic block. In addition, despite its 270 pages, the book is published in a densely spaced print, and each new chapter begins on a new page. The actual novel starts only on page 11. Under such conditions, it took me less than 24 hours to read the whole story.

Summary

Despite reading quickly, I didn't get caught up in it. It was more of a book statement than a realistic novel, and the crystal-clear character of Niru, a good student, a devoted son, a talented athlete - seemed unreliable to me. The boy had to contain so many topics that he lacked space for himself. Iweala's previous debut novel, Beasts of No Nation, made a similar impression on me, but I think it was still better.


My rating: 5/10.


Author: Uzodinma Iweala
Title: Speak No Evil
Publishing House: Wydawnictwo Poznańskie
Poznań 2018
Translated by: Piotr Tarczyński
Number of pages: 272
ISBN: 978-83-66381-97-1


niedziela, 1 marca 2020

Dorota Danielewicz, Berlin Przewodnik po duszy miasta

Przewodnik Doroty Danielewicz to niezwykła książka - cały czas ma się wrażenie, że Autorka idzie parę kroków obok, prowadząc po doskonale sobie znanym mieście, i ręką wskazuje opisywane przez siebie zabytki. Historie przedstawione w przewodniku są niebanalne, napisane w niewymuszony, naturalny sposób. Książka inspiruje, by zaznaczyć sobie opisane, interesujące nas miejsca, i ruszać na podbój Berlina!

Co zatem warto zobaczyć?

Miejsca wymienione przez Danielewicz to nie Brama Brandenburska czy Reichstag, ale lokalizacje, które dla niej samej są ważne, łączą się z istotnymi wspomnieniami i ciekawymi historiami. Poniżej wypisałam te, które na mnie zrobił wrażenie lub mnie zaciekawiły.

1. plac świętego Marka w dzielnicy Steglitz, wraz z ulicami dookoła - Steglitzer Damm, Albrechtstrasse, Halskestrasse; do zobaczenia: secesyjna szkoła podstawowa, kościół z dzwonnicą, imbiss Krasselts z currywurstem na przekąskę;
2. Oranienstrasse w dzielnicy Kreuzberg - ulica kawiarni i księgarni;
3. targ warzywno-spożywczy na Winterfeldplatz (wg. Google Winterfeldtplatz) w sobotę;
4. lokal Dicke Wirtin (Gruba Gospodyni) na ulicy Carmerstrase 9, gdzie podawana jest pyszna zupa gulaszowa i kilka rodzajów piwa (dzielnica Ku'Damm);
5. Haus Excelsior, hotel z dość drogą restauracją Solar na 16 piętrze, skąd rozciągają się piękne widoki na Berlin; w niedzielę serwowane jest tradycyjne danie mamy - klopy s Królewca; dawniej lokal był siedzibą wywiadu;
6. pałacyk Jagdschloss w parku Grunewald (adres Huttenweg 100), jezioro powstało w niecce po wybieraniu żwiru; w pałacowej kolekcji obrazy Lucasa Cranacha (i wiele innych);
7. klub jazzowy Quasimodo, założony 1974; 
8. kościół Świętej Zofii z jedyną w Berlinie barokową wieżą;
9. berliński ogród zoologiczny z rzeźbą hipopotama Knautschke, które jako jedno z 91 zwierząt (z 3715) przetrwało bombardowania II wojny światowej;
10. Ratusz Schoneberg przy Martin-Luther-Strasse (ulica Am Rathaus 2), miejsce przemówienia prezydenta Kennedy'ego; przy placu co niedziela odbywa się pchli targ;
11. pchle targi w Berlinie: artystyczny na ulicy 17 Czerwca, młodzieżowy w Mauerpark, Arconaplatz, Ostbanhof, Rathaus Steglitz;
12. ciekawy kompleks architektoniczny Hackesche Höfe przy Rosenthaler Strase 39, z kawiarniami, knajpeczkami i kinem oraz kostką brukową upamiętniającą mieszkańców wysiedlonych do obozów koncentracyjnych;
13. Pałac Łez (Tränenpalast) na Reichstagufer 17, były pawilon NRD-owskiej odprawy celnej, obecnie mieści wystawę na temat tamtych czasów;
14. lokal Natural Mente na Schustehrusstrasse - bio vege kuchnia w rozsądnych cenach, jadł tam sam Imre Kertész i pomogło mu na ból brzucha:),
15. Literarisches Colloquium nad Wannsee, które gościło na stypendiach takich tuzów polskiej literatury, jak Czesław Miłosz czy Witold Gombrowicz, https://lcb.de/category/veranstaltungen/
16. Muzeum Berggruen przy Schlosstrase 1, tuż naprzeciwko pałacu Charlottenburg, ma imponującą kolekcję prac Picassa i Paula Klee https://www.smb.museum/en/museums-institutions/museum-berggruen/plan-your-visit/prices-tickets.html;
17. lustrzana ściana Spiegelwand na Hermann-Ehlers-Platz z listą nazwisk Żydów deportowanych z dzielnicy Stieglitz do miejsc zagłady;
18. most Glienicke, daleko od centrum, tak naprawdę znacznie bliżej Poczdamu niż Berlina, z pięknym krajobrazem, parkiem i pałacem Glienicke wpisanymi na listę światowego dziedzictwa UNESCO;
19. Französischer Friedhof na Chausseestrasse, miejsce pochówku Hegla i Bertolda Brechta;
20. cmentarz Alter St. Matthäus-Kirchhof z grobami braci Grimm na Grossgörschenstrasse;
21. Titania Palast na Gutsmuthsstrasse 27/28, w budynku w stylu Bauhaus, 
22. zabudowa dzielnicy Hansaviertel, ze zbudowanymi w latach 50-tych budynkami międzynaodowej wystawy architektonicznej

23. willowa dzielnica Lichterfelde West, z zapierającymi dech w piersiach zabudowaniami, dawniej kolonia willowa dla oficerów pruskiej armii;
24. willa Griesbach przy Fasanenstrasse 25, Muzeum rzeźbiarki Käthe Kollwitz przy Fasanenstrasse 25 i Dom Literacki (Literaturhaus) przy Fasanenstrasse 23;
25. hotel Savoy przy Fasanenstrasse 9-10, gdzie Thomas Mann wypalał wieczorne cygara oraz hotel Bristol przy Kurfürstendamm 1, gdzie zatrzymują się gwiazdy;
26. plac Gendarmenmarkt z Domem Koncertowym na środku, Katedrą Francuską (Franzözischer Dom) i Katedrą Niemiecką (Deutscher Dom) po obu stronach, a na tyle przy Charlottenstrase 56 kryje się restauracja Lutter und Wegner, gdzie E.T.A. Hoffman chętnie pijał wina;
27. Boros Bunker na Albrechtstrasse z kolekcją sztuki Christiana Borosa.

Da się z tego zrobić kilka fajnych wycieczek, najlepiej przy użyciu roweru:



















Inspirująco do podejmowania nowych wyzwań!

Wspomnienia imigrantki 

Berliński spacer z Dorotą Danielewicz jest również mocno sentymentalny - pisarka wspomina swoje niełatwe początki w podzielonym jeszcze mieście, naukę języka i próbę zbudowania sobie swojej przestrzeni w obcym siłą rzeczy mieście.

"W nowym życiu nie powinno się pozostawiać reminiscencji życia starego. Przenoszą obrazy miejsc i czasów, które na nowych drogach z nowymi towarzyszami podróży są obce, spotykają się z niezrozumieniem i z biegiem czasu mutują w kule u nóg, uniemożliwiające swobodne posuwanie się do przodu." s. 40

Danielewicz zwraca uwagę na wiele trudnych dla imigrantów tematów - problematykę rodzinnych grobów (s. 173), obcości poznawanych miejsc, konieczności odnalezienia w gęstwinie, która początkowo nijak się nie łączy. Zwraca również uwagę na specyfikę życia właśnie w Berlinie - mieście doświadczonym wojną w wyjątkowy sposób, bo po jej zakończeniu przedzielonym na pół. "Jakże trudno być Niemcem", mówi przygnieciony historią tego miejsca syn autorki po objaśnieniu mu słowa Holocaust (s. 268). 

Miasto w opisie Danielewicz jest jak palimpsest - czas nadpisuje ciągle nowe i nowe zmiany na pozornie znanej mapie miasta:

"Każde miejsce w wielkim mieście mogłoby opowiedzieć wiele historii, które kładą się warstwami jedna na drugiej, jak w torcie. Pewnego dnia ktoś postanowi je poznać i opisać. I postępuje jak z tortem - bierze do ręki nóż i odkrawa kawałek, odsłaniając warstwy ciasta, kremu i owoców. "ciasto" podaje jakiś czas później, w tekstach o miejscach i ich mieszkańcach, a czytelnik, oblizując palce, ma okazję spróbować jednego ze smaków miasta." (s. 196)

Danielewicz odwala kawałek takiej archeologicznej pracy, sięgając wstecz przy opisywaniu dawnych zastosowań budynków, ich historii, przechodzenia z rąk do rąk i zapisywania śladów tych zmian na powierzchni miasta. Na pewno jednak udało jej się przedstawić Berlin okiem insidera, z wiedzą, której niejeden rodowity berlińczyk mógłby jej pozazdrościć. Danielewicz napisała, że "(...) z miastem jest tak samo jak z przyjacielem, z którym trzeba zjeść beczkę soli, aby tak naprawdę go poznać i polubić" (s. 129). Jej przyjacielska relacja z Berlinem jest widoczna gołym okiem.


Dalsze lektury:

Günter Grass, Wróżby kumaka, Blaszany bębenek
Adam Zagajewski, Lekka przesada
Olga Tokarczuk, Gra na wielu bębenkach
Czesław Miłosz, Piesek przydrożny
Johannes Bobrowski, Czas sarmacki
Witold Gombrowicz, Dzienniki
Rolf Hochhuth, Namiestnik
film Niebo nad Berlinem


Moja ocena: 8/10.


Dorota Danielewicz, Berlin. Przewodnik po duszy miasta
Wydawnictwo WAB, seria Terra incognita
Warszawa 2013
Liczba stron: 280
ISBN: 978-83-7747-839-4



PS. "Ktoś kiedyś powiedział, że Niemki wykastrowały swoich mężczyzn za to, że przegrali wojnę, być może jest w tym trochę prawdy, ponieważ z niemieckimi mężczyznami wspaniale można się przyjaźnić, gorzej już z namiętnym romansem, który wymaga pewnych reguł gry." s. 219