wtorek, 26 listopada 2019

Katarzyna Kędzierska, Chcieć mniej Minimalizm w praktyce

Z jednej strony lubię, a z drugiej nie lubię czytać książek o minimalizmie. Lubię, bo motywują mnie do działania i podsuwają wiele ciekawych pomysłów i refleksji, a nie lubię, bo widzę, ile mi jeszcze do ideału brakuje. Przy czym ideałem nie jest 100 przedmiotów, ale wolne miejsce w mieszkaniu i porządek, poczucie panowania nad przestrzenią. Poszukiwanie pomocy w książkach uważam zatem za rozpoczęte, a mimo to po książki typu Chcieć mniej Minimalizm w praktyce Katarzyny Kędzierskiej sięgam z dużym sceptycyzmem. Boję się miałkiej treści i zawartych w nich oczywistości. Na szczęście ostatnio często jestem przyjemnie zaskoczona, także tym razem. Książka została wydana przez wydawnictwo Znak w serii litera nova, ma estetyczną, prostą okładkę i jest po prostu ładna. Czyta się ją naprawdę szybko, a niektóre przemyślenia (samą mnie zaskoczyło, które) pozostają z czytelnikiem na długo.


Rzeczy, które nas otaczają, mają na nas ogromny wpływ, dużo większy, niż kiedykolwiek bylibyśmy w stanie przyznać. s. 153

Autorka zwraca uwagę, że posiadane przedmioty są tylko atrybutami, które służą nam do wypracowania sobie pozycji, do rozwoju osobistego, do prowadzenia życia. Są narzędziami, a nie celem w samym sobie, o czym często zapominamy. Dodatkowo, łatwiej (dużo łatwiej!) przedmiot kupić, niż się go potem w rozsądny sposób pozbyć. Wymaga to wysiłku (oczywiście jeśli nie chcemy zaśmiecać środowiska i zapewnić sobie choć częściowy zwrot wydanych na niego pieniędzy), a jednocześnie mamy tendencję do nadawania przedmiotom wyższej wartości rzeczowej, niż faktycznie mają, ze względu na ładunek emocjonalny, który niosą. „Dany przedmiot sprzedasz za tyle, za ile ktoś będzie skłonny za niego zapłacić”, s. 53. Zwykłe przedmioty użytkowe, tak jak auta, tracą połowę swojej wartości przy zakupie.

Rzeczy, które nas otaczają, mają na nas ogromny wpływ, dużo większy, niż kiedykolwiek bylibyśmy w stanie przyznać. s. 153

Plusów minimalizmu nie trzeba wymieniać – czy to w kontekście ochrony środowiska (uwalnianie zasobów i niemarnowanie ich, recycling), czy materialnym (oszczędność przy zastanowieniu się, czy dana rzecz jest nam naprawdę potrzebna, odzyskiwanie części poniesionych kosztów przy dalszej sprzedaży rzeczy), społecznym (więcej czasu dla bliskich, na kontakty towarzyskie, a nie na „opiekowanie się” przedmiotami – czyszczenie ich, przestawianie, magazynowanie), estetycznym (łatwiejsze utrzymywanie porządku w domu), aż w końcu czasowym (począwszy od sprzątania, poprzez konieczność ciągłych wyborów, czego akurat używać, aż po czas spędzony na poszukiwaniu i zakupie danej rzeczy). W wersji makabrycznej przy mniejszej ilości przedmiotów osoby porządkujące nasze przedmioty po naszej śmierci na pewno również będą odczuwały wdzięczność za mniej pracy. Pozbycie się rzeczy sprawia, że nie trzeba się już nimi więcej zajmować, pisze autorka.

Wnioski? Wystarczająco dobra

Nie są rewolucyjne. Dla mnie to większe skupienie na byciu tu i teraz, cieszenie się chwilą, uwalnianie zasobów poznawczych na nowe doświadczenia. Rzeczom trzeba pozwolić spełnić swoją funkcję i ruszać dalej, uwalniać je, by przydawały się innym. Osobiście mam wrażenie, że przedmioty, które mnie otaczają, coraz mniej pomagają mi w funkcjonowaniu, a coraz bardziej osaczają i zabierają za dużo mojego czasu i uwagi. Zdecydowany problem mam z książkami, i choć nie ocieram się jeszcze o syllogomanię (patologiczne zbieractwo), to chyba zdecydowanie podążam w tym kierunku. Natomiast konkretnych porad trochę mi zabrakło. Jak rozstać się z przedmiotami, których mamy za dużo, ale które uważamy za ważne (i świadczące o naszym statusie)? Jaki system przy porządkowaniu przyjąć? Jak się do tego zabrać? Zdecydowanie na plus dla autorki, że nie skupia się tylko na materialnych przedmiotach, ale również na zaśmiecaniu swojego czasu:„Mówiąc komuś lub czemuś „tak”, zawsze mówisz też „nie”, niestety, najczęściej sobie.” (s. 85). Kędzierska apeluje o szacunek do samego siebie i zwraca też uwagę na dawanie sobie większej wolności. „Zamiast nieustannie być najlepszą, wybrałam bycie wystarczająco dobrą”, pisze (s. 81). Taka niewielka zmiana może zrewolucjonizować życie. Ja sama nad tym pracuję – by umieć odpuszczać i nie przejmować się tak strasznie.
Na pewno dużą wartość stanowią wskazówki do dalszej lektury, zawarte na końcu pozycji, np. odniesienie do książki Billa Hybelsa Prostota. Jak nie komplikować sobie życia z wydawnictwa Esprit, czy do bloga Leo Babuty: www.zenhabits.net.


Moja ocena: 6.5/10


Katarzyna Kędzierska, Chcieć mniej Minimalizm w praktyce
Wydawnictwo Znak
Kraków 2016
ISBN: 978-83-240-3652-3

_________________________________________________________________________________

On the one hand, I like reading books on minimalism, and on the other I don't. I like it because they motivate me to act and give me many interesting ideas and conceptions, and I don't like it because I can see how much I still have to do to become perfect. And by perfect I don't mean possessing 100 objects, but free space and order in the apartment, a sense of control over space. My quest for finding book advisers I announce to be open, and yet I took Katarzyna Kędzierska's To want less Minimalism in  practice with deep skepticism. What scares me off is the possibility of mediocre content and truisms. Fortunately, I have been pleasantly surprised. The book has been published by the Znak Publishing House in the litera nova series, has an aesthetic, well-designed cover and is simply pretty. It reads really fast, and some insights remain with the reader for a long time.

The things that surround us have a tremendous impact on us, far bigger than we could ever admit. (p. 153)

The author points out that the items owned by us are only attributes that we use to develop professionally, personally, to lead a life. They are tools, not an aim in themselves, which we often forget. In addition, those tools are easier to buy than to dispose of wisely (and responsibly). This requires effort (of course, if we do not want to litter the environment and ensure at least a partial return of the money spent), and at the same time we tend to give objects higher material value than they actually have, due to the emotional charge that they carry. "You will sell an item for as much as someone would be willing to pay for it," reflects the author (p. 53). Normal goods, alike cars, lose half of their value when they are bought.

The things that surround us have a tremendous impact on us, far more than we could ever admit. (p. 153)

The pros of minimalism seemed quite obvious - whether in the context of environmental protection (releasing resources and not wasting them, recycling), or material (saving money after reflecting on the purchase, recovering some of the costs incurred while selling things), social ( more time for loved ones, for social life, and saved on not "looking after" items - cleaning them, moving , storing, etc.), aesthetic (keeping order at home easily), and finally time (starting from cleaning, through the need for constant choices, which item to use, right up to the time spent searching for and buying a given item). In the somber version, with fewer possessions those who organize our goods after our death will certainly feel gratitude for less work. Getting rid of things means that you don't have to deal with them anymore, writes the author.

Conclusions? Good enough

They are not revolutionary. For me it's a greater focus on being here and now, enjoying the moment, releasing cognitive resources for new experiences. Things must be allowed to fulfill their function and move on, freeing them so that they can be useful to others. Personally, I have the impression that the objects that surround me help me less and less, and become oppressive by taking away too much of my time and attention. I have a definite problem with books, and although I am not a case of syllogomania (pathological collecting), I am definitely heading in that direction. However, the book lacked specific advice. How do we part with objects that we have in abundance but which we consider important (and portraying our status)? Which system should I use when ordering? How to do it? Definitely a plus for the author for not focusing only on material objects, but also on littering of our time: "When you say 'yes' to someone or something, you always also say 'no', most often to yourself, unfortunately (p. 85). Kędzierska calls for self-respect and also draws attention to giving yourself greater freedom. "Instead of constantly being the best, I chose to be good enough," she writes (p. 81). Such a small change can revolutionize life. I work on it myself - to be able to let go and not worry so much.
Certainly the great value are the tips for further reading, included at the end of the book, e.g. reference to the publication by Bill Hybels Simplicity. How not to complicate your life by the Esprit Publishing House or the Leo Babuta blog: www.zenhabits.net.



My rating: 6/10



Author: Katarzyna Kędzierska
Title: To want less. Minimalism in practice
Publishing House: Znak
Krakow 2016
ISBN: 978-83-240-3652-3

niedziela, 24 listopada 2019

Jørn Lier Horst, Gdy mrok zapada (Når det mørkner)

Wystarczy jeden długi wieczór i kawałek nocy, by połknąć kryminał Horsta prawie na jedno posiedzenie. Jest w nim wszystko, co w norweskim kryminale najlepsze - zmęczony policjant, odludne tajemnicze miejsce, tajemnica z przeszłości i sypiący gęsto śnieg. Na trwające właśnie zbyt długie wieczory - pozycja jak znalazł. 

Norweski kryminał w najlepszym wydaniu

Ciężko mi będzie spamiętać, co w książce Horsta podobało mi się najbardziej. Mamy tu do czynienia z doświadczonym śledczym Williamem Wistingiem, który wspomina początki swojej kariery w policji. Jest śledztwo powiązane z napadem na bank, jest próba ujęcia złodzieja samochodów, ale jest również przypadkowa sprawa starego auta ukrytego w stodole, które ma na karoserii ślady kul wskazujące, że kierowca zginął na miejscu. W domu kwilą niedawno urodzone bliźnięta, a żona ambitnego i niedosypiającego gliny, Ingrid, wykazuje się nie tylko anielską cierpliwością, ale również ogromnym zrozumieniem dla wymagającej pracy swojego męża. Wszystkie wątki toczą się jednocześnie, co oddaje specyfikę pracy w policji. Są nocne dyżury, wyjazdy do wypadków, wieczne zmęczenie i mozół pracy. 

"W pracy policjanta człowiek wciąż stykał się z tym, co negatywne, chore, destrukcyjne, odbiegające od normy. Ale Wisting pod wieloma względami czuł się w tym mroku dobrze." s. 28

Horst potrafi pisać o tym jasno i klarownie, jednocześnie budując nastrój i podążając wraz z czytelnikami za rozwijającym się tropem śledztwa. Jego głęboka znajomość tematu i realizm opisów wynika z jego policyjnego doświadczenia (do 2013 roku był szefem wydziału śledczego okręgu policji w Vestfold) oraz ukończonym studiom z psychologii i kryminologii. Nie ma przekombinowania fabuły, nie ma niepotrzebnych dłużyzn - akcja toczy się wartko, a jednocześnie oddany jest mozół śledztwa, wielość godzin spęczonych na poszukiwaniach śladów i zniechęcająca biurokracja. Nic dodać, nic ująć. Poszukiwanie kolejnych tomów rozpoczęte!

Moja ocena: 8/10


Jørn Lier Horst, Gdy zapada mrok
Wydawnictwo Smak słowa
Sopot 2016
Tłumaczenie: Karolina Drozdowska
ISBN: 978-83-64846-92-2

____________________________________________________________________________


One long evening and a part of the night are enough to swallow Horst's crime story in one sitting. It has all ingredients that turn it into one of best Norwegian crime stories - a tired policeman, a secluded secret place, a mystery from the past and heavy snow. A perfect match for the long winter evenings! Or just one evening... 

Norwegian detective story at its best

It will be hard for me to point down what I liked most about Horst's book. We follow an experienced investigator William Wisting remembering the beginning of his career in the police force. There is an ongoing investigation related to a bank robbery, as well as an attempt to capture a car thief, but most importantly there is also a random case of an old car hidden in a barn, bering traces of bullets on the body indicating that the driver was killed on the spot. At home, newly born twins await their father, as well as angelically patient wife Ingrid, who shows great understanding of her husband's demanding occupation. All threads run simultaneously, which reflects the specifics of working in the police. There are night shifts, calls to various accidents, eternal fatigue and hard work.

"In the work of a policeman, man was still in contact with what was negative, sick, destructive, abnormal. But Wisting in many ways felt good in this darkness." p. 28

Horst is able to write concisely and clearly about this, at the same time building the mood and following the development of the investigation with his readers. His deep knowledge of the subject and the realism of the descriptions is due to his police experience (until 2013 he was the head of the investigating department of the Vestfold police district) and completed psychology and criminology studies. There is no recombination of the plot, no unnecessary verbosity - the action takes place rapidly, and at the same time is devoted to the hassle of the investigation, the number of hours spent on searching for traces and discouraging bureaucracy. Nothing more, nothing less. The search for other William Wisting volumes has started!

My rating: 8/10

Author: Jørn Lier Horst
Title: When It Grows Dark
Publishing House: Smak słowa
Sopot, 2016
Translated by:
ISBN: 978-83-64846-92-2


wtorek, 15 października 2019

Mikołaj Łoziński, Książka


Dużym pozytywnym zaskoczeniem była dla mnie pierwsza krótka powieść Mikołaja Łozińskiego Reisefieber. Jak to mam w zwyczaju, od razu zaczęłam szukać innych książek autora (a nie ma ich niestety zbyt wiele, bo - jak na październik 2019 - tylko 3) i oto jest, upolowana, Książka!

Intymna historia rodziny napisana z humorem i dystansem

Czego można oczekiwać po książce z tytułem Książka? Skąd taki tytuł? Jak dla mnie wydźwięk jest podwójny - po pierwsze, Łoziński opisuje historię rodziny poprzez szczególne przedmioty, z których każdy jest nośnikiem kawałka rodzinnej historii, i spisana książka sama staje się takim nośnikiem. Po drugie - każda rodzina ma takie przedmioty i kawałki historii, pieczołowicie przekazywane dalej, a czasami niszczone po drodze przez czas i przypadek. Nie jest to więc tylko historia jednej rodziny, ale sygnał, że każdy z nas mógłby mieć w domu takie "Książki".

To co mnie nieodmienne w prozie Łozińskiego urzeka, to jego ogromna wrażliwość na detal. Na przykład zauważa, jak mama czekając na swoich synów "Czeka przy domofonie, potem przy drzwiach" (s. 57). Jedno zdanie, mistrzowsko krótkie, które mówi tak dużo. Dla mnie też wyjątkowo bliskie, bo moja Babcia tak robi. 

Łobuzerskie poczucie humoru

W Książce urzeka mnie dodatkowo łobuzerski ton i przewijające się obietnice, że autor nie napisze o tym, o co jest proszony, by nie pisać, a za czym kryją się zazwyczaj najsmaczniejsze kąski. Dzięki temu historie przedstawione w tej krótkiej powieści nabierają rumieńców, a czytelnik śmieje się w głos. 

- Dziadku, mama kolegi z klasy powiedziała mi, że jestem źle wychowany, bo wychowałem się na podwórku.
   Słyszy przez słuchawkę,jak dziadek się zastanawia, jak u dziadka też trzeszczy parkiet w mieszkaniu.
- Następnym razem odpowiedz jej, że Jezus urodził się w stajence i nikt mu tego nie wypomina. (s. 31).

Powodów do uśmiechu jest zresztą dużo więcej - a to historia o gwałtownym skróceniu kolejki w aptece na wieść o "potwornej wszawicy" u starszego brata, a to dociekanie prawdy o ilości pistoletów w domu, a to urywki wspomnień z dzieciństwa. Pomału obok wyrasta szersze tło - obraz PRL-owskiej Polski, pracy w służbach, kolejek w sklepach, potem transformacji. Tak jak pisze sam Łoziński na okładce, to próba (jak dla mnie udana) wpisania historii rodziny w historię "dużo większą". 

Ciekawym zabiegiem jest też to, że imiona bohaterów nie są podane. To zapewnia im odrobinę anonimowości, chociaż mi delikatnie utrudniało odnalezienie się w bohaterach. Z opisów Łozińskiego przebija czułość, troska i sympatia do swoich bohaterów, i taka jest ta książka - mimo niejednokrotnie pokazywanych smutków i trosk, ciepła i pogodna. Z przyjemnością nie tylko do niej wrócę, ale też pożyczę moim najbliższym na nadchodzące ponure zimowe wieczory. 



Moja ocena: 8/10


Mikołaj Łoziński
Książka
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2011
ISBN: 9788308045879

_____________________________________________________________________________

The first short novel by Mikołaj Łoziński entitled Reisefieber was an unexpected pleasant surprise for me. As I usually do, I immediately started looking for other books by the same author (and unfortunately there are not many of them, as for October 2019 only 3) and here it is, hunted, A Book!

An intimate family story written with humor and distance

What can you expect from a book with the title A Book? Why such a title? As for me, the overtone is double - first, Łoziński describes the history of his family through specific items, each of which is a carrier of a piece of family history, and the written book itself becomes such a carrier. Secondly, every family has such items and pieces of history, meticulously passed on, and sometimes destroyed along the way by time and accident. So this is not just the story of one family, but a signal that each of us could have at home such "Books".

What I so immensely like about Łoziński's prose is his enormous sensitivity to detail. For example, he notices how a mother waiting for her sons is "Waiting at the intercom, then at the door" (p. 57). One sentence, masterfully short, which says so much. Extremely important to me too, because my grandmother does the same.

A mischievous sense of humor

In A Book, I am additionally captivated by the mischievous tone and the unkept promises of the author not to write about what he is asked not to write, and what usually hides the most vivid details. Thanks to this, the stories presented in this short novel are so lively, and the reader laughs out loud.
- Grandpa, my classmate's mother told me that I was badly brought up because I grew up in the yard.
   He hears on the receiver how grandpa wonders and how grandpa's old wooden floor creaks as he thinks.
- Next time, tell her that Jesus was born in a stable and no one bullies him for that. (p. 31).

There are many more reasons to smile - and this is the story about the abrupt shortening of the queue at the pharmacy at the news of the "monstrous head louse" of the older brother, there is finding out the truth about the number of pistols at home, and there are fragments of childhood memories. Slowly, a wider background arises- the image of Polish People's Republic, work in the services, queues in shops, then transformation. As Łoziński himself writes on the cover, it is an attempt (for me successful) to transfer the family history into a "much larger" story.

An interesting operation is also that the names of the characters are not given. It gives them a bit of anonymity, although it has made it slightly difficult for me to get around my heroes. Thera are tenderness, care and sympathy for the characters described in Łoziński's prose, and this makes the  entire book - despite the often shown sorrows and worries, it is warm and cheerful. I will not only be happy to get back to it one day, but I will also lend it to my loved ones for the upcoming gloomy winter evenings.


My rating: 8/10


Author: Mikołaj Łoziński

Title: A Book
Publishing House: Wydawnictwo Literackie
Cracow 2011
ISBN: 9788308045879

poniedziałek, 14 października 2019

Andrew Juniper, Wabi sabi Japońska sztuka dostrzegania piękna w przemijaniu


Powiem szczerze, że nie spodziewałam się niczego dobrego po tej książce. Często takie piękne wydania skrywają miałką treść i w mojej literackiej terminologii dorobiły się ksywki "gównoksiążka". Ale nadarzyła się okazja, książka czekała na nowe życie na Bajabookowym* stosiku, więc uległam pokusie. Czekało mnie bardzo pozytywne zaskoczenie. 


Piękna na zewnątrz, piękna wewnątrz


Andrew Juniper, autor pozycji, spędził kilka ładnych lat w Japonii i miał okazję przyjrzeć się z bliska lokalnemu postrzeganiu i rozumieniu estetyki, dlatego też jego książka zaskoczyła mnie głębią i dokładnością analizy. Juniper daje wgląd w filozofię tao niemal w pierwszych słowach swojej książki:


Według zen słowa są główną przeszkodą stojącą na drodze do zrozumienia. Mnisi dążą do osiągnięcia swojego celu, jakim jest oświecenie, nie poprzez uczenie się, ale poprzez oduczanie się wszelkich myśli i poglądów na temat życia i rzeczywistości. (s. IX)


Jednak najważniejsza - dla mnie - myśl z całej książki pojawiła się dosłownie kilka stron dalej:


W taoizmie to, co jest bezwzględnie stałe lub bezwzględnie idealne, jest też bezwzględnie martwe, bowiem bez możliwości rozwoju i zmiany nie może istnieć tao. W rzeczywistości we wszechświecie nie istnieje nic,co byłoby całkowicie idealne czy całkowicie stałe; jedynie w ludzkich umysłach koncepcja ta może istnieć. (s. 7)


Ta myśl przyniosła mi duży spokój i była odkrywcza w swej prostocie - w naszej zachodniej kulturze presja dążenia do doskonałości jest ogromna, a konsumpcyjny świat wciąż podpowiada, że powinniśmy mieć coś lepszego, doskonalszego czy nowszego. Zresztą cała książka Jupitera tchnęła ogromnym spokojem, przestrzenią, satysfakcją z tego, co mamy tu i teraz. 


Historia i filozofia Zen w niepozornej różowej książeczce


Juniper najpierw kładzie filozoficzne podstawy do zrozumienia wabi sabi - tłumaczy historię zen, opartą na Czterech Szlachetnych Prawdach, z których pierwsza mówi, że życie jest cierpieniem, które (prawda druga) wynika z ignorowania natury rzeczywistości oraz pożądania, przywiązania i chwytania się tego, co jest. Wszystko jest wynikiem tej ignorancji. Pokonać cierpienie (prawda trzecia) można jedynie poprzez odrzucenie tej ignorancji i przywiązania do materialnego świata. Dalej, taoizm mówi, że człowiek "powinien poruszać się w zgodzie z drogą, zwaną tao." (s. 17)


Aby stać się jednością z tao, człowiek musi praktykować wu wei i powstrzymać się od wymuszania czegokolwiek,co nie wydarza się we własnym zakresie. Być jednością z tao znaczy akceptować konieczność poddania się sile znacznie potężniejszej od nas samych. To poprzez tę akceptację naturalnego przepływu życia oraz przez odrzucenie wszelkich wyuczonych doktryn i wiedzy człowiek może uzyskać prawdziwą jedność z tao. Harmonia ta niesie za sobą mistyczną moc, znaną jako tō, która umożliwia tym,którzy ją pozyskali, spojrzenie poza horyzont codziennego postrzegania, na świat, gdzie nieobecne są przyziemne rozróżnienia pomiędzy wszelkimi przeciwnymi sobie ideami dualistycznego świata. (s. 18)


Faktycznie funkcjonujemy na co dzień w dualistycznym świecie, gdzie czarne jest czarne, białe białe, a półtonów brak. Stosunkowo dużo jest w tym dualistycznym postrzeganiu świata przyjętych za pewnik koncepcji. Tymczasem:


zen (...) to specyficzny chiński sposób na osiągnięcie celu buddyzmu, czyli odrzucenia wszelkich wyuczonych idei na temat świata, by móc ten świat zobaczyć takim, jaki jest, tzn. za pomocą umysłu wolnego od wszelkiego przywiązania czy osądów. (s. 22)


Wabi sabi to umiejętność dostrzegania wyrafinowanego piękna w przemijaniu, intuicyjne docenianie ulotnego piękna świata, np. przez docenienie jednego pąku kwiatu w wazonie, złotego jesiennego liścia, pięknej ikebany czy skupionej na szczególe ceremonii picia herbaty. 


Zanurzenie w japońskiej kulturze


Juniper zwraca też naszą uwagę na "japońską osobowość", gdzie nacja docenia niejednoznaczność i niejasność (stąd też wieloznaczna poezja haiku), skrywanie swoich emocji i silną rytualizację życia społecznego (słynne różne sposoby tytułowania się w zależności od pozycji społecznej), czy wreszcie pokora, kenkyo. Praktykowana jest również "podwójna twarz" - tatemae - ta pokazywana społeczeństwu i przez nie oczekiwana, oraz honne - skrywane myśli. Japończycy są bardzo wyczuleni na najdrobniejsze szczegóły i ponoć dużo lepiej czytają nawet najbardziej skrywane emocje, niż my.

Praktykowane jest seishin toitsu - koncentracja umysłu i ducha na jednej czynności i pełne w niej zanurzenie; a stan umysłu, kiedy człowiek jest całkowicie zaangażowany w wykonywaną czynność, nazywa się mushin. Umysł i ciało pracują wtedy w jedności, jaźń jest wymazana. To dosyć odległe od towarzyszącego nam ciągle multitaskingu i robienia kilku rzeczy naraz. W Japonii artysta często postrzegany jest jedynie jako medium,które potrafi wyciągnąć z opracowywanej materii jej najlepsze i warte podkreślenia cechy.

Wartość sztuki wabi sabi polega na świadomości jej ulotności i zmieniania się w czasie. Naturalne, organiczne materiały, takie jak drewno, glina, papier czy kamień ulegają zniszczeniu w czasie i ma to ogromny wpływ na postrzeganie dzieła. Dzieła nie kierują się złotą proporcją czy ustalonymi zasadami symetrii, ale są bliższe naturalnemu światu i jego niedoskonałościom. "Bardzo często to, co nie zostało dodane jest ważniejsze niż to, co się dodaje", zauważa Juniper (s.107). To materiał w dużej mierze dyktuje formę, a odcisk artysty może nie być mile widziany. Nie dąży się do ideału, a w niedoskonałości kryje się ogromny urok sztuki wabi sabi. 

Brzmi ożywczo, prawda? Pachnie porządkiem, spokojem, skupieniem, zachwytem dostępnego dla nas piękna. Ta książka sprawiła mi ogromną radość, dała dużo solidnej wiedzy i wprowadziła w rejony, o jakich nigdy wcześniej nie słyszałam. Z przyjemnością kiedyś do niej wrócę.



Moja ocena: 8/10.




Andrew Juniper, Wabi sabi Japońska sztuka dostrzegania piękna w przemijaniu
Helion SA
Gliwice, 2018
Tłumaczenie: Wojciech Usarzewicz
ISBN: 978-83-283-4844-8

______________________________________________________________________

To be honest, I didn't expect anything good from this book. Often such beautiful editions have little content and in my literary terminology have developed their own cathegory of 'shit-books'. But the opportunity arose, the book was waiting for a new life on the Buy-a-book* pile, so I gave in to the temptation. And to a very positive surprise.


Beautiful outside, beautiful inside




Andrew Juniper, the author of the book, has spent several years in Japan and had the opportunity to take a close look at the local perception and understanding of aesthetics. This is why his book surprised me with the depth and accuracy of analysis. Juniper gives insight into the Tao philosophy almost in the first words of his book:


According to zen, words are the main obstacle to understanding. Monks strive to achieve their goal of enlightenment not by learning, but by unlearning all thoughts and views about life and reality. (p. IX)


However, the most important thought of the entire book appeared a few pages further: 


In Taoism, what is absolutely constant or absolutely perfect is also absolutely dead, because without the possibility of development and change, Tao cannot exist. In fact, there is nothing in the universe that is perfectly perfect or completely solid; only in human minds can this concept exist. (p. 7)


This thought brought me great peace and was revealing in its simplicity - in our Western culture the pressure to strive for perfection is enormous, and the consumer world still suggests that we should have something better, more perfect or newer. Jupiter stands on the other end of this consumption circle and the entire book is peaceful, spacious, and breathers with satisfaction with what we have here and now.

Zen history and philosophy in an inconspicuous pink book 

Juniper first lays the philosophical foundation for understanding wabi sabi - explains the Zen story, based on the Four Noble Truths, the first of which says that life is suffering, which (second truth) results from ignoring the nature of reality and desire, attachment to the material side of things. Everything is the result of this ignorance. One can overcome suffering (third truth) only by rejecting this ignorance and attachment to the material world. Further, Taoism says that man "should follow the path called Tao." (p. 17)


To become one with Tao, man must practice wu wei and refrain from forcing anything that does not happen on its own. To be one of these means to accept the necessity of surrendering to a force far more powerful than ourselves. It is through this acceptance of the natural flow of life and the rejection of all learned doctrines and knowledge that man can achieve true unity with the Tao. This harmony carries a mystical power, known as tō, which enables those who acquired it to look beyond the horizon of everyday perception, to the world where mundane distinctions between all opposing ideas of the dualistic world are absent. (p. 18)

We actually operate every day in a dualistic world where black is black, white is white, and halftones are absent. There is a relatively large number of concepts taken for granted in this perception of the world. Meanwhile: 

Zen (...) is a specific Chinese way to achieve the goal of Buddhism, which is to reject all learned ideas about the world in order to see this world as it is, i.e. with a mind free from all attachment or judgment. (p. 22) 

Juniper also draws our attention to the "Japanese personality", where the nation appreciates the ambiguity (hence the ambiguous haiku poetry), hiding their emotions and strong ritualization of social life (famous different ways of welcoming one another depending on social position), and finally humility, kenkyo. A 'double face' is also practiced - tatemae - one shown to the public and expected by them, and honne - hidden thoughts. The Japanese are very sensitive to the smallest details and apparently read even the most hidden emotions much better than we do.


Wabi sabi is the ability to see sophisticated beauty in passing, intuitive appreciation of the fleeting beauty of the world, e.g. by appreciating a flower bud in a vase, a golden autumn leaf, a beautiful ikebana or the intensity of a tea ceremony.

Immersion in Japanese culture 



Seishin toitsu is practiced - concentration of mind and spirit on one activity and full immersion in it; and the state of mind when a person is completely engaged in the activity is called mushin. The mind and body work in unity, the self is erased. It's quite distant from the multitasking and doing several things at once. In Japan, the artist is often perceived only as a medium that can extract the best and worth emphasizing features from the matter being developed.


The value of wabi sabi art is to be aware of its transience and change over time. Natural, organic materials such as wood, clay, paper or stone are destroyed in time and this has a huge impact on the perception of the artwork. The works are not guided by the golden ratio or set rules of symmetry, but are closer to the natural world and its imperfections. "Very often, what has not been added is more important than what is added," notes Juniper (p. 107). The material largely dictates the form, and the artist's imprint may not be welcome. The ideal is not strived for, and imperfection conceals the enormous charm of the art of wabi sabi.


Sounds refreshing, right? It smells of order, calmness, concentration and admiration of the beauty available to us. This book gave me great joy, as well as solid knowledge and has introduced me to areas I have never heard of before. I will be happy to come back to it someday.

My rating: 8/10. 



Author: Andrew Juniper
Title: Wabi sabi The Japanese art of impertinence 
Helion SA 
Gliwice 2018 
Translated by: Wojciech Usarzewicz 
ISBN: 978-83-283-4844-8

Lena Andersson, Bez opamiętania Powieść o miłości (Egenmäktigt förfarande – en roman om kärlek)

Huczne zapowiedzi z okładki nie zawsze się spełniają

"Najlepsza szwedzka powieść 2013", "Nagroda Augustpriset" (Nagroda imienia Augusta Strindberga" głosi okładka. Seria Literatura Północy wydawnictwa Pi. To wystarczyło, bym łakomie po nią sięgnęła. Niestety, zaczęłam się potykać już na pierwszej stronie i tak pozostało aż do końca.

Miłość bez wzajemności

 Bez opamiętania. Powieść o miłości to historia fatalnego zauroczenia. Główna bohaterka, Ester Nilsson, 31-letnia krytyczka i eseistka, zakochuje się w sporo od niej starszym artyście Hugonie Rasku. Początkowo para poznaje się, prowadzi niekończące się rozmowy, w końcu ląduje w łóżku, po czym następuje gwałtowne ochłodzenie stosunków. Ester pragnie pełnego związku, ciepła, zrozumienia, a Hugo zdecydowanie nie jest na to gotowy. Ester zaczyna więc krążyć dookoła niego, męczyć go wyrzutami, osaczać - to nie może się dobrze skończyć...

Zimna proza wiwisekcyjna


Wszystko byłoby doskonale, gdyby nie język, jakim jest napisana (bądź przetłumaczona) ta powieść. Ester jest głęboko zanurzona w filozofii, rozważaniach natury społecznej (które w sumie niewiele do powieści wnoszą, bo są niezrozumiałe), jak i analizach porażki swojego wymarzonego związku. Musiałam wracać do kilku fragmentów i czytać je ponownie, co niestety niewiele zmieniało, powodowało za to rosnącą niechęć. Podam przykład:


"Siła i zdolności budzą podziw, ale nie miłość. Miłość wzbudzają raczej skazy i niedostatki. Ale sam brak nie wystarczy. Musi się to łączyć z autonomią i dystansem do siebie. Skazy wywołują czułość, ale prędzej czy później to, co budzi czułość, prowadzi do agresji." s. 105

Dla mnie ten fragment się rozpada, zdania nie łączą się ze sobą, a przynajmniej nie w oczywisty sposób. 

"W matowym brzmieniu jego głosu i zmęczeniu oczu Ester dostrzegła znowu owo potwierdzenie ograniczoności. Ograniczoności, która skostniała i przerodziła się w abstrakcyjną niechęć do kobiet z powodu ich wiecznego domagania się miłości, kierowanego do niego, człowieka, który ma poważniejsze sprawy na głowie." s. 109

Potwierdzenie ograniczoności, która skostniała? Litości. Na koniec mój ulubiony zły fragment:

"I rozpoczęła się poranna rozmowa, być może jedna z najzwyklejszych rozmów postkoitalnych, podejmująca pierwotne tematy - zależności, władzy, słabości, siły, podaży i popytu, a wszystko z produktami zbożowymi i mleczarskimi w tle." s. 68

Ten fragment najlepiej pokazuje, o czym mówię. Z jednej strony zakochanie bez opamiętania, wręcz opętanie drugą osobą, a z drugiej strony lodowatość mówiącej o tym prozy - "rozmowa postkoitalna".

Z drugiej jednak strony muszę podkreślić, że to studium jednostronnego zakochania pokazane jest bardzo wiarygodnie i wielu czytelników, którzy mają podobne doświadczenie, odnajdzie tu wiele spostrzeżeń, które doskonale odpowiadają prawdzie.

"Mówi się, że zerwanie zawsze bywa trudne. Jednak ten zakochany w kimś innym nie może być równocześnie nieszczęśliwym, nie naprawdę. Może być przytłoczony poczuciem winy i zamieszaniem, jakie go teraz czeka, może współczuć temu drugiemu. Ale zakochanie jest czymś totalnym, a nawet totalitarnym. Obejmuje wszystko, co się robi i myśli, stąd bierze się jego dewastująca siła." s.30

"Jedyną bronią kochającego jest przestać kochać. Żeby kochany uważał tę miłość za nie wiadomo jak uciążliwą i dławiącą, to jej utrata boli, nawet jeśli nigdy jej nie chciał. Ta nowa obojętność zmienia równowagę władzy, pojawia się lęk, że w teraz już nie zakochanych oczach człowiek będzie wyglądać śmiesznie i pospolicie." s. 141

"(...) ten, kto porzuca, nie cierpi, ten, kto porzuca, nie potrzebuje rozmawiać, bo nie ma o czym. Ten, kto porzuca, ma jasność." s. 201


Podsumowując, jestem na nie, ale mniej zacietrzewiona niż po skończeniu lektury. Męczył mnie zimny język i duży dystans autorki do opisywanego tematu. Samo zagadnienie rozpracowane jest bardzo dobrze, ale mimo to książka czyta się źle. Może to właśnie prawdziwość problemu sprawiła, że jej nie odłożyłam? 

Jest jeszcze jeden cytat w książce, który ją auto-definiuje:
"Z tymi podróżami do Borås było coś nie tak. Otaczała je jakaś nienaturalna próżnia, a takie nienaturalne próżnie zawsze otaczają kłamstwo." s.46
Taka próżnia wytworzyła mi się w emocjonalnym odbiorze książki, nie będę do niej wracać.

Moja ocena: 4/10.

Lena Andersson, Bez opamiętania Powieść o miłości
Wydawnictwo Pi
Warszawa 2014
Tłumaczenie: Anna Marciniakówna
ISBN: 978-83-7836-342-2

______________________________________________________________________________

Sumptuous cover announcements are not always fulfilled

"Best Swedish Novel 2013", "Augustpriset Prize" (August Strindberg Prize) says the cover. The Literature of the North series by Pi publishing house. It was enough for me to greedily reach for the book. Unfortunately, I started to stumble on the first page and it remained so until the last word.

Love without reciprocity

Wilful Disregard is a story of fatal infatuation. The main character, Ester Nilsson, a 31-year-old critic and essayist, falls in love with much older artist Hugo Rask. At first, the couple gets to know each other, have endless conversations, eventually end up in bed, which is followed by a rapid cooling of relations. Ester wants a full relationship, with warmth and understanding, and Hugo is definitely not ready for it. So Ester begins to circle around him, tire him with her resentments, cornered - it can't end well ...

Cold vivisection prose


Everything would be perfect, were it not for the language (or translation). Esther is deeply immersed in philosophy, considerations of a social nature (which, do not contribute much to the novel, as they are incomprehensible), as well as analyzes of the failure of her dream relationship. I had to go back to several passages and read them again, which unfortunately did not change much, but caused a growing reluctance. I will give an example:


"Strength and ability arouse admiration, but not love. Love is rather blemish and scarcity. But lack alone is not enough. It must be combined with autonomy and distance to each other. Blemishes evoke tenderness, but sooner or later what raises tenderness leads to aggression. " p. 105

For me, this fragment falls apart, sentences do not connect with each other, at least not in an obvious way.

In the dull sound of his voice and tired eyes Ester saw that confirmation of limitedness again. The limitedness that has become ossified and turned into an abstract resentment towards women because of their eternal demand for love, from him - a man who has more serious matters on his mind. (p. 109)

Confirmation of limitation that has ossified? Mercy please. Finally, my favorite bad passage:

And the morning conversation began, perhaps one of the most ordinary post-coital conversations, addressing the original topics - dependence, power, weakness, strength, supply and demand, all with cereal and dairy products in the background. (p. 68)

This excerpt best shows what I am talking about. On the one hand, falling in love without hesitation, even obsessively with another person, and on the other, the coldness of prose talking about it - "post-coital conversation".

However, I must emphasize that this study of unilateral infatuation is shown very reliably and many readers who have similar experience will find here many observations that perfectly correspond to the truth.

It is said that breaking up can always be difficult. However, a person in love with someone else cannot be unhappy at the same time, not really. They can be overwhelmed by the guilt and confusion that awaits them now, can sympathize with the other person. But falling in love is something total, and even totalitarian. It covers everything you do and think, hence its devastating power. (p.30)

The only weapon of the person who loves is to stop loving. No matter if the beloved would consider this love as burdensome and choking, its loss hurts, even if he never wanted it. This new indifference changes the balance of power, there is fear that now in the loveless eyes they will look funny and common. (p. 141)

[...] the one who breaks up does not suffer, the one who breaks up does not need to talk because they have nothing to say. The one who breaks up has clarity. (p. 201)

In summary, I didn't like it, but less fiercely than straight after reading. I was tired of the cold language and the author's great distance from the described topic. The issue itself is worked out very well, but despite this the book is a poor read. Maybe it was the truth of the described problem that made me not put it down?

There is another quote in the book that self-defines it:

There was something wrong with these trips to Borås. There was an unnatural vacuum around them, and such unnatural vacuums always surround a lie. (p.46)

Such a vacuum created in the emotional reception of the book made it unbelievable and artificial, and thus I will not read it again.


My rating: 4/10.


Author: Lena Andersson
Title: Wilful Disregard
Publishing House: Wydawnictwo Pi
Warsaw 2014
Translated by: Anna Marciniakówna
ISBN: 978-83-7836-342-2




niedziela, 1 września 2019

Kelly Barnhill, Wiola o żelaznym sercu (Iron Hearted Violet)

Za siedmioma górami, za siedmioma lasami

Było sobie lustrzane królestwo Andulan, które tak naprawdę było więzieniem (choć oczywiście nikt o tym nie wiedział). Jego władca, król Randall, miał jedną jedyną córkę. I tu bajka się kończy. Córka nie była bowiem piękna jak w bajkach, nie była również pierwszym dzieckiem króla - po prostu inne nie przeżyły porodu. Wiola jest za to ciekawska i inteligentna, oraz emocjonalna jak każde dziecko. Mieszka za to we wspaniałym, naprawdę magicznym pałacu, który kryje w sobie wiele zagadek, ma pomieszczenia, które zmieniają swoje wymiary i ukrywają się przed niepowołanymi oczami. Zupełnie, jakby pałac żył... (Czyli przypomina trochę Hogwart).

Mała Wiola, której bardzo brakowało rodzeństwa, szybko znalazła sobie przyjaciela w postaci Demetriusa, syna opiekuna zwierząt w pałacu. Dzieciaki są nierozłączne aż do momentu śmierci matki dziewczynki, królowej Rose. Rozżalona dziewczynka obraża się bowiem na cały świat za swoją krzywdę i udaje jej się znieważyć nawet smoka.

Bajka bez smoka się nie liczy

Smok jest postacią kluczową. Jest stary i kaleki (a więc nie jak większość smoków) i ukrywa się w górach przed niewolą. Jego serce pozostaje zakopane w sekretnym miejscu, które zna tylko on. Smok nie wie, że tylko włożenie mu serca na miejsce może go uleczyć fizycznie i przeobrazić w istotę odważną, aktywną i kompletną. Rozdzielenie smoka od jego serca to efekt dawnej tradycji i działania złego czarodzieja Nybbasa, który dzięki temu zabiegowi uwięził smoki w lustrzanej krainie. 


Nybbas to trzynasty bóg, za swoje okrucieństwa pozbawiony serca i uwięziony w pałacu, w którym mieszka Wiola. Posługuje się on lustrami, by komunikować się z ludźmi i wracać do władzy. Początkowo udaje mu się zaprzyjaźnić z Wiolą i nadać jej nową, aczkolwiek dość absurdalną postać. Dziewczynka w głębi serca marzy o tym, żeby być "prawdziwą" -a więc piękną - księżniczką. Dlatego po przemianie wygląda jak na obrazkach z książek - ma tak drobne stopy, że ciągle się przewraca, włosy tak ciężkie, że piecze ją skóra głowy, ręce niezdolne do jakiejkolwiek pracy przez słabość mięśni - ale jest piękna, uderzająco piękna, tak jak pragnęła. Nikt jej jednak nie poznaje, choć głos ma taki sam. 

Wiadomo, jak historia się potoczy - dziewczynka wespół ze smokiem zwycięży podłego boga, przy okazji wyzwalając swój lud z niewoli, nauczy się panować nad emocjami i - co już nie takie oczywiste - odzyska swoją dawną, nieperfekcyjną postać. 

Słowa stwarzają rzeczywistość 


Niczym w Harrym Potterze imienia Złego nie można wymawiać, bo z każdym nazwaniem go gromadzi on moc. Jego imię go stwarza i sprawia, że wzrasta więź z osobą, która ośmiela się to imię wymawiać. 


Nie jest to jednak jedyna moc słów. Mogą one również zaczarować słuchaczy, przenieść ich do innej rzeczywistości, dać odpocząć, wzbudzić emocje. Dlatego podczas nieobecności króla jego zastępcą zostaje opowiadacz historii, Cassian. Nie zdaje on sobie jednak sprawy, że historie, które snuje, dyktuje mu podczas snu Nybbas. 
Lustra pokazują to, co ludzie chcieliby widzieć, wzmacniają ich próżność i zapatrzenie w siebie, niszczą wrażliwość na innych. Są oknem na świat dla uwięzionego w pałacu Nybbasa i stają się źródłem jego władzy. Wiola zauważa to dość szybko i odwraca je lub tłucze, kiedy tylko może. Filozoficzny wymiar książki da się odczytać - bardzo optymistycznie - następująco - zło jest odbiciem dobrego świata stworzonego przez 12 uzupełniających się bogów, z których każdy stworzył swoją własną, niepowtarzalną krainę. Nybbas jest tylko krzywym odbiciem, które wypacza rzeczywistość. Sztuka polega na tym, by to wypaczenie dostrzec. Drugim przesłaniem książki jest potęga miłości - smok mógł zostawić umierającą Wiolę, ale nie zrobił tego, bo zatrzymała go miłość. Jak sam zauważa, miłość to również forma niewoli, ale różnica polega na tym, że bierzemy ją na siebie dobrowolnie.


I żyli długo i szczęśliwie

Książka jest mądra i stara się pokazać po pierwsze wartość przyjaźni i odwagi, a po drugie konieczność opowiadania historii. Przyznam jednak, że była dla mnie odrobinę... nudna. Nie trzymała mnie w napięciu, była trochę za długa i w pewien sposób akademicka. Warta jest jednak przeczytania, a walory edukacyjne ma zdecydowanie wysokie. 


Moja ocena: 6/10


Kelly Barnhill, Iron Hearted Violet
Publishing House: Little, Brown and Company
New York Boston 2014
978-0-316-05675-5

__________________________________________________________________

                                                                                 There never was a story that didn't go down better with tea. 
                                                                                                                                                                                                               (p.26)

Behind seven mountains, behind seven forests


There was a mirror kingdom of Andulan, which was really a prison (though of course no one knew it). Its ruler, King Randall, had one only daughter. And here the fairy tale ends. The daughter was not beautiful like in fairy tales, and she was also not the first child of the king - the other ones just did not make it through the birth. Violet is curious and intelligent, and emotional like any child is. She lives in a wonderful, truly magical palace, which hides many puzzles, has rooms that change their dimensions and hide from unwanted looks. It's like the palace is alive ... (So it looks a bit like Hogwarts).
Little Violet, who is very much lacking siblings, quickly found a friend in Demetrius, son of the animal caretaker in the palace. The kids are inseparable until the death of the girl's mother, Queen Rose. The resentful girl is angry at the unjust world and manages to insult even a dragon.


A fairy tale without a dragon doesn't count

The dragon is the key character. He is old and crippled (and therefore not like most dragons) and hides in the mountains from captivity. His heart stays buried in a secret place only he knows. The dragon does not know that only putting his heart back can heal him physically and transform him into a brave, active and complete being. Separating the dragon from his heart is the result of ancient tradition and the action of the evil wizard Nybbas, who trapped dragons in the mirror land thanks to this operation.

Nybbas is the thirteenth god, devoid of heart himself for his cruelty and imprisoned in the palace where Violet lives. He uses mirrors to communicate with people and gain power. Initially, he manages to make friends with Violet and give her a new, though quite absurd body. In her heart the girl dreams of being a "real" and thus beautiful princess. Therefore, after the transformation, she looks like the pictures from the books - her feet are so small that she constantly trips, her hair is so heavy that her scalp burns, her hands are unable to do any work because of the weakness of the muscles - but she is beautiful, strikingly beautiful, just as she wanted. Nobody recognizes her, though her voice remains the same.
It is known how the story will unfold - the girl, together with the dragon, will conquer the vile god, free her people from captivity, learn to control her emotions and - which is not so obvious - regain her former, imperfect form.

Words create reality


Like in Harry Potter, you can't say the name of the Evil One, because with every utterance he accumulates power. His name makes him stronger and increases the bond with the person who dares to pronounce it.

However, this is not the only power of words. They can also enchant listeners, transfer them to a different reality, give them rest and arouse emotions. That is why during the king's absence, the storyteller Cassian becomes his deputy. He does not realize, however, that the stories he tells are dictated to him in sleep by Nybbas.

Also the means chosen by Nybbas for communication are not random. Mirrors show what people would like to see, strengthen their vanity and self-confidence, destroy their sensitivity to others. They are a window to the world for Nybbas imprisoned in the palace and become the source of his power. Wiola notices it rather quickly and turns them backwards or breaks them whenever she can. 

The philosophical dimension of the book can be read - very optimistically - as follows - evil is a reflection of a good world created by the twelve complementary gods, each of whom created their own unique land. Nybbas is just a crooked reflection that distorts reality. The trick is to see this distortion. The second message of the book is the power of love - the dragon could leave dying Wiola, but he did not, because love stopped him. As he notes, love is also a form of slavery, but all the difference is that he accepted it voluntarily.


And they lived happily ever after

The book is wise and tries to show first the value of friendship and courage, and secondly the need to tell stories. I admit, however, that it was a bit ... boring for me. It didn't keep me in suspense, was a bit too long and in a way academic. However, it is worth reading and the educational value is definitely high.


My rating: 6/10



Author: Kelly Barnhill
Title: Iron Hearted Violet
Publishing House: Little, Brown and Company
New York Boston 2014
978-0-316-05675-5