Podróżycie
Jak wielu polskich czytelników
lubię prozę Joanny Bator, i jak wielu, zaczynałam od Piaskowej Góry i Chmurdalii.
Tym razem, nieco przypadkowo, bo na pchlim targu, wpadła mi w ręce Wyspa Łza
od nowa (a ja oczywiście nie wiedziałam, że przed nią była Wyspa Łza),
i równie przypadkowo sięgnęłam po nią w tym tygodniu. Niecałe 200 stron mieści
cały kunszt Bator, choć najlepsze są nie fragmenty o Sri Lance, a o Wałbrzychu,
zwłaszcza Apendiksy dotyczące jej rodziny.
Znikające kobiety
Wyspa Łza od nowa to
dziewięć rozdziałów poświęconych wspomnieniom z Cejlonu, gdzie pisarka
pojechała z misją odnalezienia śladów po zaginionej przed laty Amerykance,
Sandry Valentine. Jej cel jest tylko wymówką do wyjazdu, do pozostawiania w
wiecznej, nomadycznej podróży, choć po raz pierwszy chyba autorka czuje też
potrzebę powrotu do domu i zapuszczenia korzeni. Faktycznie, jej relacja o Sri
Lance ma mniej do zaoferowania, niż wspomnienia o życiu rodzinnym w Wałbrzychu.
Egzotyczna wyspa tonie w strugach deszczu i błota, chowa się za chmarami
komarów i innego robactwa, mami swoistego rodzaju magią i transformacjami, ale
pozostaje obca.
„[…] jesteśmy w równym stopniu tym, co pamiętamy, jak i tym, co w nas spoczywa zapomniane.”
O podróżowaniu pisze Bator równie
pięknie co Olga Tokarczuk w powieści Bieguni, i w czytelniku może się
zrodzić tęsknota za kolejną wędrówką. Jednak w odróżnieniu od powieści
Noblistki, w Wyspie Łza od nowa najbardziej przebija tęsknota za domem,
za powrotem, i te relacje mają zupełnie inny, autentyczny ton. Bator wspomina
dzieciństwo spędzone z dziadkami w starej kamienicy, nieznane i odkryte późno
kuzynostwo, samobójstwo wuja, postać prababki w pięknym ogrodzie. Wyspa
natomiast tchnie obcością, grozą, nieprzyjaznym nieznanym.
„Wrażliwy jak odarta ze skóry śliwka”
W zasadzie trudno w tej książce
mówić o fabule, jest luźno zarysowany plan podróży wraz z przewijającymi się
bohaterami, którym autorka nadaje własne imiona (Pinkboy, Oset, Kumaty Kumar).
Czuć jednak, że w Sri Lance kobieta tylko ślizga się po powierzchni, pozostaje
na zewnątrz, tęskniąc za domem. To, co uwodzi w prozie Bator, to piękne
porównania i metafory: „Wrażliwy jak odarta ze skóry śliwka” (s. 25);
„Trzymałam się tych nitek jak pijana wiatru” (s. 25); „[…] wojna psuje mężczyzn
jak cukier zęby” (s. 36); „Uczennice wyglądają jak halucynogenne grzybki na
białych nóżkach” (s. 196). Pojawia się ton zamyślenia i melancholii w luźno
snutych wspomnieniach i poszukiwaniu siebie w podróży. Na pewno nie jest to
najmocniejsza powieść pisarki, wygląda jak przygotowanie do kolejnych,
zakotwiczonych w dzieciństwie wspomnieniach. Jednak powieść czyta się lekko i
szybko, a momentami można dać się ponieść opisom.
Moja ocena: 6/10.
Wydawnictwo Znak, Kraków 2020
Liczba stron: 208
ISBN: 978-83-240-6043-6
Travelife
Like many Polish readers, I like
Joanna Bator's prose, and like many, I started with Piaskowa Góra and Chmurdalia.
This time, somewhat accidentally, I reached for Wyspa Łza od Nowa (The
Teardrop Island Anew, not translated to English as of Jan 2023). I bought it
at a flea market, unaware that there is a preceding part, Wyspa Łza (The
Teardrop Island). Less than 200 pages contain the entire artistry of Bator,
although the best parts are not about Sri Lanka, but about Wałbrzych,
especially the appendixes about her family.
Disappearing women
The Teardrop Island Anew
consists of nine chapters devoted to memories from Ceylon, where the writer
went on a mission to find traces of an American that went missing years ago,
Sandra Valentine. This is only an excuse to set off, to leave it on an eternal,
nomadic journey, although for the first time the author also feels the need to
return home and put down roots. In fact, her account of Sri Lanka has less to
offer than memories of family life in Wałbrzych. The exotic island is drowning
in rain and mud, hiding behind clouds of mosquitoes and other vermin,
bewitching with a kind of magic and transformations, but it remains alien.
"[...] we are equally what we remember and what lies within us forgotten."
Bator writes about traveling as
beautifully as Olga Tokarczuk in the novel Flights (translated by Jennifer
Croft), and the reader may long for another journey. However, unlike the novel
by the Nobel Prize winner, in The Teardrop Island Anew, the longing for
home, for the return shines through the book, and these emotions have a
completely different, authentic tone. Bator recalls her childhood spent with her
grandparents in an old tenement house, her initally unknown and late discovered
cousins, her uncle's suicide, and her great-grandmother in a beautiful garden.
The island, on the other hand, breathes strangeness, horror, the unfriendly
unknown.
"Sensitive as a skinned plum"
In fact, it is difficult to talk
about the plot in this book, there is a loosely outlined itinerary with a galery
of random characters, whom the author gives her own names (Pinkboy, Thistle, Knowing
Kumar). You can feel, however, that in Sri Lanka the woman only glides over the
surface, stays outside, homesick. What seduces the reader in Bator's prose are
beautiful comparisons and metaphors: "Sensitive as a skinned plum"
(p. 25); “I held on to these threads like a drunken wind” (p. 25); "[...]
war corrodes men like sugar teeth" (p. 36); “The schoolgirls look like
hallucinogenic mushrooms on white legs” (p. 196). There is a tone of
thoughtfulness and melancholy in loosely spun memories and searching for
oneself on a journey. It is certainly not the author's strongest novel, it
looks like a preparation for the next memories anchored in childhood. However,
the novel is a light and quick read, and at times you can get carried away with
the descriptions.
My rating: 6/10.
Title: Wyspa Łza od nowa (The Teardrop Island Anew)
Publishing House: Znak, Krakow 2020
Number of pages: 208
ISBN: 978-83-240-6043-6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz