sobota, 29 lutego 2020

Donna Tartt, Szczygieł (The Goldfinch)

Marzyłam o tej książce od momentu, kiedy ją kupiłam. Zaplanowałam sobie, że przeczytam ją podczas krótkiego pobytu w Karpaczu, i chociaż mi się nie udało, zawsze już będzie kojarzyć mi się z tym miejscem.
Szczygieł to przede wszystkim pean na cześć wielkiej sztuki, dokładna analiza tytułowego obrazu Fabritiusa i masa rozważań nad tym, co wyróżnia naprawdę wyjątkowe dzieła. Czytając nagrodzoną Pulitzerem książkę Donny Tartt, wciąż sięgałam po telefon, by obejrzeć kolejne wymieniane przez nią obrazy, czy posłuchać muzyki, której słuchają bohaterowie. Pełne zanurzenie!

Fabuła


Szczygieł to historia Theo Deckera, którego poznajemy, kiedy w Amsterdamie w hotelu stara się pozostać anonimowy, bojąc się przyjazdu policji. Jednak kluczem do jego historii jest zamach w Metropolitan Museum of Art, gdy chłopak ma lat 13. W zamachu ginie jego matka, a Theo poznaje Welty'ego i jego płomiennorudą wnuczkę Pippę. Theo jest z Weltym, kiedy ten umiera i na jego polecenie chowa do torby bezcenny obraz Fabritiusa Szczygieł, a także zobowiązuje się oddać powierzony mu pierścień jego rodzinie. Kiedy po kilku tygodniach ta sytuacja na powrót mu się przypomina, chłopak odnajduje sklep ze starociami i poznaje tam swojego późniejszego przyjaciela na całe życie, Hobiego.
Sytuacja rodzinna Theo jest skomplikowana, a jego dziadkowie nie chcą i nie mogą się nim zająć, więc chłopak trafia do rodziny swojego przyjaciela, Andiego. Elegancki salon państwa Barbour jest dla niego fantastycznym schronieniem, aż do niespodziewanego pojawienia się ojca wraz z partnerką Xandrą. Bez zbędnych dyskusji mężczyzna zabiera swojego syna do Las Vegas, gdzie chłopak wychowuje się w zasadzie bez żadnego nadzoru. Nawiązuje tam przyjaźń z młodym Ukraińcem Borisem, która będzie go naprawdę wiele kosztować.

Kiedy jego ojciec ginie w wypadku samochodowym, przerażony wizją opieki społecznej chłopak zgarnia kilka rzeczy, zapakowany obraz i psa Popczika i ucieka do Nowego Jorku, gdzie znajduje schronienie u Hobiego. Odnawia znajomość z rodziną Barbour i dowiaduje się od ich najstarszego syna, Pratta, że pan Barbour wraz z Andym utopili się podczas burzy. Theo zaczyna często odwiedzać panią Barbour, w związku z czym nie wiadomo kiedy i jak zaręcza się z córką państwa Barbour, Kitsey, i planuje z nią ślub.
W międzyczasie spotyka w Nowym Jorku Borisa i okazuje się, że tak pieczołowicie przez niego skrywany i przechowywany obraz został przez przyjaciela skradziony jeszcze w Nevadzie. Pojawia się szansa na odzyskanie go i mężczyźni wyjeżdżają do Amsterdamu, by go odzyskać. Ryzykowny plan się jednak nie udaje, obraz ponownie znika, a Theo zostaje mordercą, ratując swojemu przyjacielowi życie. Sprawa zostaje jednak sprytnie rozegrana, Boris i Theo dostają nagrodę za wskazówkę, gdzie obrazy mogą byś schowane, a opiewa ona na ładnych kilka milionów dolarów. Zaginione dzieła wracają do muzeów, a Theo może mieć prawie czyste sumienie.

Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie dobro czyni


Powiem szczerze, że książka wydawała mi się mocno przegadana i taka sobie niemal do ostatniego rozdziału, ale to właśnie ostatni rozdział ją uratował. Punkt zborny stanowi niemal traktat filozoficzny o dobru i złu, o nieuchwytnej naturze rzeczy, o różnicach w postrzeganiu.




"(...) dobro nie zawsze wynika z dobrych uczynków, a złe uczynki nie zawsze są skutkiem zła (...)", mówi Boris, starając się pocieszyć przyjaciela po oddanych przez niego, celnych strzałach (s. 810). "(...) ja osobiście nigdy nie wyznaczałem tak wyraźnej granicy między "dobrem" a "złem" jak ty. Dla mnie: ta granica jest często fałszywa. Jedno i drugie nigdy nie jest całkiem rozdzielone. Jedno nie może istnieć bez drugiego." (s. 811)



Tym samym Tartt dołącza do innych wielkich traktatów o naturze dobra i zła, a nawiązań do wybitnych utworów literackich, jest naprawdę sporo:
  • Idiota Dostojewskiego
  • Ziemia, planeta ludzi Exupery'ego
  • Linia piękna Allana Holinghursta ("Linia piękna jest linią piękna. Nieważne, czy przeszła sto razy przez ksero." s. 821)
To chyba właśnie Boris, może w hołdzie wielkim pisarzom rosyjskim, wygłasza najważniejsze uwagi w całej książce, zauważając, między innymi, że życie jest okrutne i niesprawiedliwe, nie ma komu złożyć zażalenia na los, ale to gra, w którą można grać z pewnego rodzaju przyjemnością.

Theo jest bohaterem ułomnym, pokiereszowanym przez los, cierpiącym na traumę po wydarzeniach z dzieciństwa. Niepogodzonym ze swoim losem, tęskniącym za matką - zniknęła, gdy była jeszcze punktem orientacyjnym w jego życiu. Powrót do normalności po jej śmierci wydaje mu się zdradą wobec niej:

"(...) powrót do normalnych zajęć wydawał mi się czymś nielojalnym, niewłaściwym. Przeżywałem wstrząs za każdym razem, gdy zdawałem sobie z tego sprawę, kolejne uderzenie w twarz - odeszła. Wszystkie nowe wydarzenia, wszystkie czynności przez resztę życia miały nas tylko bardziej rozdzielić: dni, których nie była już częścią, wydłużający się dystans między nami. Każdego kolejnego dnia przez resztę mojego życia miała się oddalać coraz bardziej." s. 96

Zaczyna w zupełnie innym punkcie, niż jego rówieśnicy, i zapewne doświadcza więcej, niż jest w stanie znieść. Cierpi.

"I mam nadzieję, że kryje się tu jakaś głębsza prawda o cierpieniu, przynajmniej tak, jak ja je rozumiem, chociaż uzmysłowiłem sobie, że jedyne prawdy, które mają dla mnie znaczenie, to te, których nie rozumiem lub nie jestem w stanie zrozumieć. Wszystko, co tajemnicze, dwuznaczne, niewyjaśnione. Co nie pasuje do opowieści lub jej nie ma. Jasny błysk na prawie niewidocznym łańcuchu. Plamka słońca na żółtej ścianie. Samotność, która oddziela każdą żywą istotę od każdej innej żywej istoty. Smutek nierozerwalnie związany z radością." s. 834

Staje się wrażliwszy na otaczający go świat - dostrzega podobieństwa pomiędzy swoją sytuacją po śmierci matki a w rodzinie Barbour po odejściu dwóch jej członków: "Znałem ten bezruch; tak właśnie zapada się w sobie dom, gdy ktoś umiera," zauważa (s. 132). Jego związek z Pippą nie jest możliwy ze względu na łączące ich traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa, mimo, że Theo jest w niej tak zakochany, że czuje się, jakby głowę miał w deszczowych chmurach, serce w niebie (s. 172).

Sztuka w centrum uwagi


Siłą rzeczy w książce znajduje się także sporo rozważań o sztuce.

"(...) między "rzeczywistością" z jednej strony a punktem, gdzie umysł styka się z rzeczywistością, istnieje strefa pośrednia, tęczowa krawędź, gdzie rodzi się piękno, gdzie dwie zupełnie różne powierzchnie mieszają się i stapiają, przynosząc coś, czego nie jest w stanie dać życie: w tej przestrzeni mieści się cała sztuka i magia." (s. 838)



"strefa pośrednia, polichromiczna rubież między prawdą i nieprawdą" s. 839



"Ale ten obraz nauczył mnie też, że możemy się porozumiewać, pokonując barierę czasu." s. 839



"(...) pogoń za czystym pięknem to pułapka, prosta droga do zgorzknienia i smutku, (...) piękno musi być połączone z czymś głębszym." s. 828



"Wiesz, co powiedział Picasso. "Dobrzy artyści kopiują, wielcy kradną". Mimo wszystko, gdy masz do czynienia z prawdziwie wielkim dziełem, jest tak, jakbyś odczuwał wstrząs, dotykając końca przewodu. Nieważne, jak często go dotykasz ani ilu ludzi zrobiło to przed tobą. To ten sam przewód. Który spadł z jakiegoś wyższego poziomu życia. Wciąż ma w sobie ten sam ładunek." s. 821



"Ten Fabritius to żart. Opiera się na żarcie. Tak jak u wszystkich największych mistrzów. Rembrandta. Velazqueza. Późnego Tycjana. Oni pozwalają sobie na żarty. Zabawiają samych siebie." s. 630



"Ten obraz sprawiał, że czułem się mniej śmiertelny, mniej zwyczajny. Był wsparciem i zadośćuczynieniem; był pożywieniem i sumą. Był filarem, który podtrzymywał całą katedrę." s. 608



"Pokusa była zbyt wielka: mieć go w rękach i nie rzucić okiem? Szybko go wysunąłem i niemal natychmiast spowił mnie jego blask, coś niemal muzycznego, wewnętrzna słodycz, która była niewytłumaczalna poza głębokim, poruszającym krew poczuciem harmonii, jak wtedy, gdy serce bije wolno i pewnie w obecności kogoś, przy kim czujemy się bezpieczni i kochani." s. 345

Theo zastanawia się również, czy każdy wybitny obraz jest w rzeczy samej autoportretem - jak w przypadku tytułowego szczygła. Malarz to ptak na łańcuchu, wynajęty przez kogoś to stworzenia dzieła na zamówienie: "Jeden więzień spogląda na drugiego". s. 834




Siostry Muzy byłyby zadowolone

Podsumowując, to sprawnie napisana książka, choć zdecydowanie za długa. W pewien sposób trochę podobna do Małego życia Yanagihary, jeśli chodzi o szerokie ambicje opisywania rzeczywistości i przemian bohaterów. Yanagihara jest jednak trochę lepsza, sprawniej napisana, z większą galerią bohaterów. Na pewno wielką siłą tej książki jest odwoływanie się do wielu zmysłów - wzroku - przy śledzeniu różnorakich tytułów malarskich, słuchu - kiedy włączałam sobie Palestrinę, by czytać do dzwięków muzyki, których słuchała Pippa dochodząc do siebie po wypadku. A może to nie o zmysły chodzi, tylko o synestetyczne łączenie sztuk - literatury, muzyki, malarstwa. To się autorce naprawdę udało.



Donna Tartt, Szczygieł
Wydawnictwo Znak, seria litera nova
Kraków 2015
Tłumaczenie: Jerzy Kozłowski
Liczba stron: 844
ISBN: 978-83-240-2652-4



PS.

"Interesujące było to, jak ten delikatny chłopiec o krzywych nóżkach ze zdjęcia, uroczo uśmiechnięty, nieskazitelny w swym marynarskim ubranku, był jednocześnie konającym starcem, który chwycił mnie za rękę: dwie oddzielne ramy tej samej duszy nałożone na siebie." s. 822


_______________________________________________________________________

I've been dreaming about this book since I bought it. I planned to read it during a short stay in Karpacz, and although I did not succeed, it will always remind me of this place.

The Goldfinch is primarily a pean in honor of great art, a thorough analysis of the title Fabritius's image and plenty of reflection on what distinguishes really unique works. Reading the Pulitzer award-winning book by Donna Tartt, I was constantly reaching for my cellphone to see the next images she mentioned, or listen to the music the characters listen to. Full immersion!

The plot The Goldfinch is the story of Theo Decker, which we get to know when in Amsterdam in a hotel he tries to remain anonymous, fearing the arrival of the police. However, the key to his story is the terrorist attack at the Metropolitan Museum of Art, when the boy is 13 years old. His mother dies in the attack, and Theo meets Mr. Welty and his fiery granddaughter Pippa. Theo is with Mr. Welty when he dies, and he hides the priceless image of Fabritius's The Goldfinch in his bag on the old man's request, and also undertakes to give the ring entrusted to him back to his family. When, after a few weeks, he recollects this situation the boy finds an antique store and meets his later friend for the rest of his life, Hobie. Theo's family situation is complicated, and his grandparents do not want and can not take care of him, so the boy goes to the family of his friend Andy. The elegant Barbour salon is a fantastic shelter for him, until his father and his partner Xandra appear unexpectedly. Without undue discussion, the man takes his son to Las Vegas, where the boy grows up without any supervision. He makes a friendship with a young Ukrainian, Boris, which will cost him a lot. When his father dies in a car accident, the boy, terrified by the vision of social security, picks up a few things, with the wrapped painting and Popczik's (family's dog) and escapes to New York, where he finds shelter with Hobie again. He renews his relationship with the Barbour family and learns from their eldest son, Pratt, that Mr. Barbour and Andy had drowned in a storm. Theo often visits Mrs. Barbour, so it is not known when and how he gets engaged to the Barbours' daughter, Kitsey, and plans to marry her. In the meantime, he meets Boris in New York and it turns out that the picture he had so carefully hidden and stored had been stolen by his friend already in Nevada. There is a chance to get it back and the men go to Amsterdam to claim it. However, the risky plan fails, the picture disappears again, and Theo becomes a murderer, saving his friend's life. Therefore they tip the police on the possible whereabouts of the painting and Boris and Theo get a few million dollars reward for this precious information. Missing works are returned to museums, and Theo may have an almost clear conscience.

I am a part of that power which eternally wills evil and eternally works good
I will honestly say that the book seemed over-talked to me and so-so almost to the last chapter, but it was the last chapter that saved it. The assembly point is almost a philosophical treatise on good and evil, the elusive nature of things and differences in perception. "(...) good does not always result from good deeds, and bad deeds are not always the result of evil (...)", says Boris, trying to comfort his friend after his accurate shots (p. 810). "(...) I personally have never set such a clear border between 'good' and 'evil' as you. For me: this border is often false. Both are never completely separated. One cannot exist without the other." (p. 811) Thus, Tartt joins other great treatises on the nature of good and evil, and there are really many references to outstanding literary works: - Dostoevsky's Idiot - Saint-Exupéry, Wind, Sand and Stars
- Allan Holinghurst, The Line of Beauty ("The line of beauty is a beauty line. It doesn't matter if it went through a photocopier a hundred times." p. 821)
It is Boris who, perhaps as a tribute to great Russian writers, makes the most important comments throughout the book, noting, among other things, that life is cruel and unfair, there is no one to complain to about fate, but it is a game that can be played with some sort of pleasure. Theo is a defective hero, mangled by fate, suffering from trauma after the childhood events. Uncompromised with his fate, missing his mother - she disappeared when she was still a landmark in his life. Returning to normal after her death seems to him a betrayal of her: "(...) returning to normal activities seemed to me something disloyal, wrong. I experienced a shock every time I was aware of it, another blow to the face - she's gone. All new events, all activities for the rest of my life only had to separate us more: days that she was no longer part of, the distance between us was lengthening. Every day till the rest of my life would keep moving me away from her." p. 96 He starts at a completely different point than his peers, and probably experiences more than he can bear. He suffers. "And I hope that there is a deeper truth about suffering here, at least as I understand it, although I have realized that the only truths that matter to me are those that I do not understand or cannot understand. Everything mysterious, ambiguous, unexplained. What does not match the story or does not have it. A bright flash on an almost invisible chain. A sun spot on a yellow wall. A loneliness that separates every living being from every other living being. Sadness inseparable from joy." p. 834 Theo becomes more sensitive to the world around him - he notices the similarities between his situation after his mother's death and in the Barbour family after the departure of two of its members: "I knew this stillness; that's how a house falls in, when someone dies," he notes (p. 132). His relationship with Pippa is not possible due to their shared traumatic childhood experiences, despite the fact that Theo is so in love with her to the point he feels as if his head was in rainy clouds, and heart in heaven (p. 172).

Focus on art
Inevitably, the book also contains many considerations about art. "(...) between 'reality' on the one hand and the point where the mind meets reality, there is an intermediate zone, a rainbow edge, where beauty is born, where two completely different surfaces mix and fuse, bringing something that is not able to give life: all art and magic fit into this space." (p. 838) "intermediate zone, polychrome boundary between truth and untruth" p. 839 "But this picture also taught me that we can communicate by overcoming the time barrier." p. 839 "(...) the pursuit of pure beauty is a trap, a straight path to bitterness and sadness, (...) beauty must be combined with something deeper." p. 828 "You know what Picasso said. 'Good artists copy, great artists steal.' After all, when you are dealing with a truly great work, it is as if you feel a shock when you touch the end of the wire. No matter how often you touch it or how many people did it before you. It's the same cable. It fell from some higher stage of living. It still has the same charge." p. 821
"This Fabritius is a joke. It's based on a joke. Like all the greatest masters. Rembrandt. Velazquez. Late Titian. They allow themselves jokes. They entertain themselves." p. 630 "This image made me feel less lethal, less ordinary. It was support and compensation; it was food and a sum. He was a pillar that supported the entire cathedral." p. 608 "The temptation was too great: to have it in my hands and not to take a look? I quickly pulled it out and almost immediately it has enveloped me in its splendor, something almost musical, an internal sweetness that was inexplicable except a deep, bloody sense of harmony, as when the heart beats slowly and confidently in the presence of someone with whom we feel safe and loved." p. 345 Theo also wonders if every outstanding picture is indeed a self-portrait - as in the case of the title goldfinch. The painter is a bird on a chain, hired by someone to create a custom work: "One prisoner looks at another". p. 834 The Muses would be pleased In summary, it is a well-written book, although definitely too long. In some ways a bit similar to Yanagihara's Little Life when it comes to broad ambitions to describe the reality and transformation of heroes. Yanagihara's book, however, is a little better, more efficiently written, with a larger gallery of heroes. Certainly the great strength of this book is referring to many senses - eyesight - when tracking various painting titles, hearing - when I turned on Palestrina to read to the sounds of music that Pippa listened to after recovering from the accident. Or maybe it's not about the senses, but about the synesthetic combination of arts - literature, music, painting. In this the author has really succeeded. Author: Donna Tartt
Title: The Goldfinch Printing House: Znak, letter nova series Krakow 2015 Translation: Jerzy Kozłowski Number of pages: 844 ISBN: 978-83-240-2652-4

PS. "It was interesting how this gentle boy with crooked legs from the photo, charmingly smiling, immaculate in his sailor suit, was also a dying old man who grabbed my hand: two separate frames of the same soul superimposed." p. 822





Anda Rottenberg, Berlińska depresja. Dziennik


Najpierw nie mogłam się za tą książkę zabrać - pierwsze podejście miałam w październiku ubiegłego roku. Spodobał mi się rzeczowy ton autorki i jej niezwykle intensywny tryb życia. Zaczęłam więc oglądać wywiady i spotkania z panią Andą Rottenberg i książka spadła na drugi plan. Przy drugim podejściu natomiast kompletnie nie mogłam się oderwać i żałowałam, że te 350 stron skończyło się tak szybko.

Dojrzałe spojrzenie na starość

Zaintrygował mnie tytuł - Berlińska depresja. Autorka przebywa na rocznym stypendium w Wissenschaftskolleg zu Berlin, mieszka w dzielnicy Grunewald i opisuje swoje codzienne życie, przemyślenia, wspomnienia. Non-stop kursuje pomiędzy Warszawą a Berlinem, starając się pogodzić różnorakie obowiązki - pisanie tekstów, artykułów, wstępów do książek, z życiem rodzinnym i towarzyskim. Sporo tu również polityki, która jest mi obca i od której staram się dystansować. Jednocześnie bardzo dużo tu przemijania, i te rozmyślania podobały mi się jakoś najbardziej. Może ze względu na to, że pomagają mi zrozumieć podejście i patrzenie mojej Babci (co ciekawe, o zbieżnych z autorką poglądach politycznych).

"Tak naprawdę chodzi chyba o lęk przed umieraniem. Tym bezbrzeżnie smutnym stanem starczej bezbronności, w której razem z poniżającą zgodą na pampersy, podmywanie, picie przez rurkę i karmienie łyżeczką mieści się rezygnacja z godności, z podmiotowości, z bycia osobą, cokolwiek to znaczy." (s. 61)

"Chodzę więc na te wszystkie spotkania i wernisaże, odpowiadam na maile, robię zakupy i wykonuję rozmaite czynności odpowiednio do sytuacji poniekąd z lęku przed zardzewieniem, przed osunięciem się w stan egzystencji elementarnej, tego powolnego zsuwania się po ledwo widocznej pochyłości gdzieś poza horyzont życia." (s. 62)

"Patrzę więc, jak się toczy odwrócony proces nabywania wiedzy. Kiedyś samo wchodziło, teraz samo wypada z pamięci" (s. 136) - przy czym zauważę, że chciałabym mieć tyle w pamięci, co Autorka, zanim zacznę zapominać.

"Okazuje się, że na starość wszystko trzeba robić na raty, żaden total nie wchodzi w grę, ponieważ jest ponad moje siły." s. 308

Podoba mi się precyzyjna, profesjonalna bezwzględność nazywania rzeczy po imieniu, jak też spokojne, analizujące podejście Autorki. Zachwyca mnie - i jednocześnie przeraża - jej aktywność na tak wielu polach, mobilność, sprawność umysłu. Dla mnie pani Anda Rottenberg jest wzorem do naśladowania.

Myśli wyciśnięte z głowy, jak pasta z tubki

Myśli tych jest naprawdę wiele, pokazują szerokie horyzonty Autorki i spektrum jej zainteresowań. Jest oczywiście sporo o sztuce, ale mniej, niż się spodziewałam. Trochę szkoda, bo jej poglądy polityczne interesują mnie mniej, niż to, co ma ona do powiedzenia o sztuce. "Pamiętam, jak podczas publicznego spotkania w jakimś sopockim klubie przy plaży jedna pani zapytała, dlaczego ona nie widzi w sztuce tego co ja. - Każdy widzi to, co wie - odpowiedziałam" (s. 216). Faktycznie, żeby widzieć i rozumieć trzeba wiedzieć, i chyba tej właśnie wiedzy, w lekkim sosie, szukałam tutaj. Czasami zdarzy się czytelnikowi zobaczyć kawałek warsztatu Autorki: "(...) mój odbiornik jest nastrojony na innego rodzaju harmonię. Myślę obrazami lub dźwiękami", pisze Rottenberg (s. 218). Widzimy trochę jej lektur, nowych artystów, wystaw sztuki, które odwiedza - to bezcenne błyski zza kurtyny.

Na pewno zwróciłam uwagę na wrażliwość Autorki na naturę, zaangażowanie w jej obronę. Publikacji towarzyszą czarno-białe zdjęcia, z których sporo jest właśnie temu tematowi poświęcona. Dziennik zawiera również codzienne drobiazgi - berlińskie korki, dojazdy na lotnisko, spotkania ze znajomymi i urywki ich życia. Z coraz mniej licznymi znajomymi, niestety. Tu ostatnie ważne słowo - książka pokazuje również wagę budowania wokół siebie rodziny złożonej z przyjaciół, co jest związane zarówno z odchodzeniem najbliższych i niezależnością Autorki, a z drugiej strony potrzebą bliskości, troski, balansu w pracoholicznym życiu. Te wnioski też zostaną ze mną.

Dla mnie wartościowa i skłaniająca do zastanowienia lektura, ale przede wszystkim zapis aktywności naprawdę nietuzinkowego umysłu.

Moja ocena: 8/10.


Anda Rottenberg, Berlińska depresja. Dziennik
Wydawnictwo Krytyki Politycznej
Warszawa 2018
Liczba stron: 352
ISBN: 978-83-65853-57-8

_______________________________________________________________________

First, I couldn't get on to this book - I had my first attempt in October last year. I liked the author's factual tone and her extremely intense lifestyle. So I started watching interviews and meetings with Mrs. Anda Rottenberg and the book fell to the second place. On the second try, however, I couldn't break away and regretted that the 350 pages ended so quickly. A mature look at old age
I was intrigued by the title - Berlin Depression. The author is on an annual scholarship at Wissenschaftskolleg zu Berlin, lives in the Grunewald district and describes her daily life, thoughts, memories. All the time she runs between Warsaw and Berlin, trying to reconcile various duties - writing texts, articles, book introductions, with the family and social life. There is also a lot of politics that is alien to me and from which I try to distance myself. At the same time, a lot of a sense of passing here, and these thoughts I liked somehow the most. Maybe because they help me understand my grandmother (interestingly, with political views that coincide with the author's). "In fact, it is probably the fear of dying. This boundlessly sad state of senile defenselessness, in which, together with degrading consent for pampers, washing, drinking through a tube and spoon feeding, is the resignation from dignity, from subjectivity, from being a person, whatever that means." (p. 61) "So I go to all those meetings and exhibitions, answer e-mails, shop and perform various activities appropriate to the situation out of the fear of rusting, of falling into a state of elementary existence, this slow sliding down the barely visible slope somewhere beyond the horizon of life. " (p. 62) "So I look at the reverse process of acquiring knowledge. It used to come in by itself, now it falls out of the memory itself" (p. 136) - and I notice that I would like to have as much in my memory as the Author before I begin to forget. "It turns out that in old age everything has to be done in turns, no total action is at stake because it is beyond my strength." p. 308 I like the precise, professional ruthlessness of naming things by the name, as well as the calm, analyzing approach of the author. It impresses me - and at the same time frightens me - the activity in so many fields, mobility, efficiency of mind. For me, Mrs. Anda Rottenberg is a role model. Thoughts squeezed out of the head, like the paste out of the tube
There are quite a few of these thoughts, they show the author's broad horizons and the spectrum of her interests. There is of course a lot about art, but less than I've expected. It's a shame because her political views interest me less than what she has to say about art. "I remember when during a public meeting in a Sopot beach club one lady asked me why she does not see what I see in art. - Everyone sees what they know - I replied" (p. 216). In fact, to see and understand it is necessary to know, and probably for this knowledge, in a light seasoning, I was looking here. Sometimes the reader will see a piece of the author's workshop: "(...) my receiver is tuned to a different kind of harmony. I think with images or sounds", writes Rottenberg (p. 218). We see some of her readings, new artists she discovers, art exhibitions she visits - these are priceless flashes from behind the curtain. I certainly paid attention to the author's sensitivity to nature and commitment to its defense. The publication is accompanied by black and white photos, many of which are devoted to this topic. The diary also contains of daily trinkets - Berlin traffic jams, commuting to the airport, meeting friends and snippets of their lives. With fewer and fewer friends, unfortunately. Here is the last important word - the book also shows the importance of building a family of friends around you, which is associated with both the departure of the loved ones and the independence of the author, and on the other hand the need for closeness, care and balance in workaholic life. These conclusions will also stay with me. For me, a valuable and thought-provoking reading, but above all a record of the activity of a truly extraordinary mind.
My rating: 8/10.
Author: Anda Rottenberg
Title: Berlin Depression. A Diary Krytyka Polityczna Publishing House Warsaw 2018 Number of pages: 352 ISBN: 978-83-65853-57-8


niedziela, 2 lutego 2020

Jørn Lier Horst, Jaskiniowiec (Hulemannen)

Zastanawiam się, czy piąta książka tego samego autora w przeciągu miesiąca to już uzależnienie, czy tylko lekka fiksacja? Z przyjemnością zauważam jednak, że Jaskiniowiec jest tak samo dobry, jak Gdy mrok zapada i wczoraj kompletnie nie mogłam się od niego oderwać.

William Wisting i jego córka Line to niezawodny duet

Tym razem na drodze Wistinga stanie seryjny morderca, Robert Godwin. Mężczyzna uprowadzał autostopowiczki w Stanach Zjednoczonych, ale kiedy władze wpadły na jego ślad, zbiegł do Norwegii (stąd pochodziła jego rodzina i mężczyzna znał język norweski) i kontynuował swój proceder. Zabijał w odstępie dwóch lat i zawsze w różnych miejscach daleko od domu, dlatego policja w Norwegii i Szwecji nie była w stanie połączyć kilkunastu spraw zaginięć w jedną. Dopiero odnalezienie zwłok Boba Crabba, profesora z Minnesoty, który wpadł na trop mordercy i w swej martwej dłoni trzymał ulotkę z odciskami palców mordercy, naprowadza śledczych na trop. Do Norwegii przybywają agenci FBI, zacieśnia się również współpraca ze szwedzkim wymiarem sprawiedliwości. Początkowo sprawa idzie bardzo powoli:

"Mamy niewiele punktów zaczepienia, pomyślał Wisting i znowu wyjrzał przez okno, żeby spojrzeć na dzieci. Doświadczenie mówiło mu jednak, że z czasem zdobędą więcej informacji. Sprawa urośnie warstwa po warstwie. Prawie tak, jak tocząca się kula śniegu." (s. 48)

Tak się też dzieje, ponieważ mniej więcej w tym samym czasie na tej samej uliczce, na której mieszka komisarz, znaleziono kilka domów dalej zmumifikowane zwłoki sąsiada, Viggo Hansena. Od momentu śmierci do znalezienia ciała minęły 4 miesiące i cała okolica jest poruszona faktem, że nikt nie zauważył zniknięcia samotnego mężczyzny. Viggo mieszkał sam, nie miał przyjaciół i nie utrzymywał z nikim kontaktu. Jego ojciec był podejrzewany o kradzież i skazany na ponad trzy lata więzienia, po wyjściu na wolność nie mógł znaleźć pracy i popełnił samobójstwo. Wisielca znalazł syn. Matka Viggo przebywała trochę w ośrodku psychiatrycznym, później zmarła. O Viggo wiadomo tak niewiele, że poruszona jego historią Line postanawia napisać o nim obszerny artykuł i rozpoczyna własne, niezależne śledztwo, które po jakimś czasie skrzyżuje się ze sprawą prowadzoną przez jej ojca.
Bardzo szybko śledczy wiedzą, że szukają jaskiniowca, a więc przestępcy, który wytypował sobie samotną osobę wiodącą samotniczy tryb życia, zabił ją i przejął jej tożsamość. Robert Godwin podszywa się pod swoją ofiarę i wiedzie w miarę spokojne życie. Dziewczyny, które porywa, wielokrotnie gwałci i w końcu morduje. Łączy je jedynie to, że wszystkie były blondynkami i podróżowały bez zachowania zasad bezpieczeństwa. Mężczyzna otumaniał je chloroformem, do którego miał dostęp w pracy. Początkowo pozbywał się ciał porzucając je przy drodze, ale szybko zaczął ukrywać zwłoki w studniach i na podstawie zdjęć Boba Crabba śledczy szybko dokonują pierwszych makabrycznych odkryć. Udaje im się zamknąć kilkanaście spraw.

Kryminał Horsta zmierza bardziej w stronę thrillera, a ostatnie sceny, gdy Line, porwana przez mordercę z zepsutego samochodu, walczy z nim o życie przy otwartej studni, znowu czynią z książki gotowy materiał na film.
Także tym razem Horst pozostaje metodyczny w prowadzeniu swojego śledztwa, opisuje aspekty techniczne i metody pracy policji obrazowo, lecz nie nazbyt szczegółowo. Pokazuje, jak toczą się międzynarodowe śledztwa przy współpracy wielu jednostek policji. Pomysł z seryjnym mordercą był ciekawy, nowy, do tej pory nieeksploatowany w jego twórczości.

Kilka nieścisłości i niedopowiedzeń

Jak zawsze na końcu pozostało kilka ale - sąsiedztwo Wisinga wydaje się najbardziej kryminogennym w całej Norwegii, a jego córka Line najbardziej brawurową młodą dziennikarką śledczą. Horst zasiewa wątpliwości co do winy ojca Viggo, przyczyny jego samobójstwa i leczenia syna, ale w zasadzie już potem do tego nie wraca. Line dała się zaprosić na randkę i uwieść funkcjonariuszowi FBI, a zaraz potem zostaje porwana. Jako dziennikarka śledcza nie przejmuje się rozładowanym telefonem i brakiem dostępu do informacji. Jest tu kilka wątków, które można by było rozwinąć, zgłębić, a książka by na tym nie straciła. Na szczęście jest to nadal kawał solidnie napisanej kryminalnej prozy.


Jørn Lier Horst, Jaskiniowiec
Wydawnictwo: Smak słowa
Tłumaczenie: Milena Skoczko
Liczba stron: 390
ISBN: 978-83-62122-73-8

_____________________________________________________________________

I wonder if the fifth book of the same author within a month is already an addiction or just a subtle fixation? I am pleased to note, however, that The Caveman is just as good as When It Grows Dark and I just simply couldn't break away from it.

William Wisting and his daughter Line are a reliable duo

This time, the serial killer Robert Godwin will stand in Wisting's way. The man had abducted female hitchhikers in the United States, but when the authorities caught uhis trail, he fled to Norway (as his family came from there and the man knew the Norwegian language) and continued his practice. He killed every two years and always in different places far from home, which is why the police in Norway and Sweden were not able to link several cases of disappearance into one case. Only finding the corpse of Bob Crabb, a professor from Minnesota who came across the trail of the murderer and in his dead hand held a leaflet with the fingerprints of the murderer, leads investigators to the right track. FBI agents come to Norway, and cooperation with the Swedish judiciary is also intensifying. Initially, the matter goes very slowly:

"We have very few anchor points," Wisting thought, and looked out the window again to look at the children. However, experience had told him that over time they would get more information. The case would grow layer by layer. Almost like a rolling snowball. " (p. 48)

This is also happening because around the same time on the same street where the Commissioner lives, just several houses away, a mummified corpse of the neighbor, Viggo Hansen, has been found. From the moment of death to finding the body four months have passed and the whole area is moved by the fact that no one noticed the disappearance of the lonely man. Viggo lived alone, had no friends and did not keep in touch with anyone. His father was suspected of a theft and sentenced to more than three years in prison, after being released he could not find a job and committed suicide. The body has been found by his son. Viggo's mother spent some time in a psychiatric center, later she died. So little is known about Viggo that Line, moved by his story, decides to write an extensive article about him and begins her own independent investigation, which after some time will cross over with the case being conducted by her father.

Investigators know very quickly that they are looking for a caveman, i.e. a criminal who chose a lonely person leading a solitary lifestyle, killed him or her and assumed this person's identity. Robert Godwin impersonates his victim and leads a fairly peaceful life. The girls he kidnaps, rapes and kills many times are blondes travelling without common sense and trusting strangers too easily. The man dazzled them with chloroform, to which he had access at work. Initially, he got rid of the bodies by throwing them off the road, but quickly  he began to hide them in wells and based on Bob Crabb's photographs, investigators quickly made the first macabre discoveries. They managed to close a dozen cases.
Horst's novel is heading more towards a thriller, and the ending scenes, when Line, kidnapped by a murderer from a broken car, fights him for life next to an open well, again make the book a ready material for the movie.

Also this time, Horst remains methodical in conducting his investigation, describes the technical aspects and methods of police work vividly, but not in too much detail. It shows how international investigations are taking place in cooperation with many police units. The idea of ​​a serial killer was interesting, new, so far unexploited in his work.

A few inaccuracies and understatements

As always, there are a few buts at the end - Wising's neighborhood seems to be the most dangerous in all of Norway, and his daughter Line the most daring young investigative journalist. Horst sows doubts about the guilt of Viggo's father, the reason for his suicide and the treatment of his son, but he doesn't return to the topic. Line was invited for a date and seduced by an FBI officer, and later on almost immediately kidnapped. As an investigative journalist, she was not bothered by a dead cell phone and no access to information. There are several threads here that could be developed, explored, and the book would not lose from it. Fortunately, it is still a piece of well written criminal prose.



Author: Jørn Lier Horst
Title: Caveman
Publishing House: Smak słowa
Translation: Milena Skoczko
Number of pages: 390
ISBN: 978-83-62122-73-8