Dziesięć procent lektury i dziewięćdziesiąt procent koszmaru
Wieszczem był, wieszczył – mam
wrażenie czytając niektóre recenzje Pasażera Cormaca McCarthy’ego.
Wydana w dyptyku wraz ze Stellą Maris powieść zdecydowanie nie
rozpieszcza swoich czytelników przystępnością ani fabułą i stanowi jedno z
większych wyzwań czytelniczych tego roku. Pytanie pozostaje otwarte, czy to
wyzwanie warto podejmować.
Opus magnum już było
Cormaca McCarthy’ego nikomu
przedstawiać nie trzeba – doceniony amerykański pisarz z takimi dziełami w
dorobku, jak Droga, To nie jest kraj dla starych ludzi czy
Krwawy południk. Dlatego bardzo czekałam na najnowsze powieści po latach
milczenia i przyznam, że mocno się rozczarowałam pierwszą z nich, a więc Pasażerem.
Akcja toczy się w latach 80-tych w Missisipi. Bobby Western jest nurkiem
głębinowym, podejmującym się najtrudniejszych zleceń. Podczas jednego z nich
natrafia na zatopiony wrak luksusowego samolotu, w którym brakuje czarnej
skrzynki i ciała jednego z pasażerów. Co ciekawe, żadne media się o zaginionych
nie dopominają, za to zarówno agencje federalne, jak i osoby prywatne zaczynają
wykazywać nadmierne zainteresowanie Westernem. W ramach zaległości podatkowych
jego konto zostaje zajęte, auto zarekwirowane, a paszport nie ułatwia mu już
podróżowania. Jednocześnie mężczyznę ścigają jego prywatne koszmary – siostra
Bobbiego Alicia popełniła samobójstwo, a on boi się czytać ostatnie listy od
niej, gdyż darzył ją zdecydowanie nie braterską miłością. W zasadzie na tym
kończy się tradycyjnie pojmowana fabuła, a zaczyna jazda bez trzymanki przez
amerykańskie bary, odległe platformy wiertnicze, schizofreniczne umysły i
fizykę kwantową.
Wyzwanie formalne
Już w samym aspekcie formalnym
książka stanowi nie lada wyzwanie. Rozdziały z Bobbym narratorem, gdzie za
tradycyjną fabułą da się jeszcze z trudem nadążać, przeplatają rozdziały pisane
kursywą, gdzie narratorką jest Alicia, a czytelnik może obserwować jej walkę z
demonami. Przyznam szczerze, że nie nadają się one do czytania i bardzo szybko
przestałam szukać w nich jakiejkolwiek fabuły i sensu. Potencjał thrillera –
Bobby ścigany za swoje prowadzone na własną rękę śledztwo – również rozmywa się
w barowych rozmowach, bolesnych wspomnieniach, czy wreszcie filozoficznych
rozważaniach. McCarthy serwuje nam niestrawny patchwork różnych gatunków,
stylów literackich, z których przebija apokaliptyczna jak w Krwawym
południku nuta. W tym aspekcie pisarz nigdy nie zawodzi, a jego opis
Nagasaki po wybuchu bomby atomowej (s. 157-158)
jest przejmujący do szpiku kości.
Świat zmierza ku zagładzie
Proza amerykańskiego pisarza
nigdy nie była przesadnie prosta ani optymistyczna, a jego biblijny styl jest
jego cechą charakterystyczną. Świat nie zmierza w dobrym kierunku, a jego
upadek widać na każdym kroku. Zakończę więc moją recenzję cytatem:
No więc jak bardzo zły jest świat?
Jak bardzo zły. Prawda o świecie zawiera tak przerażającą wizję, że nie umywają się do niej przepowiednie najbardziej posępnego proroka, jaki kiedykolwiek stąpał po tej ziemi. Kiedy już to zaakceptujesz, wtedy myśl, że wszystko to pewnego dnia zostanie starte na proch i zdmuchnięte w pustkę, przestaje być proroctwem, a staje się obietnicą. (s. 515)
Czy warto przeczytać Pasażera?
Nie wiem. Nie postrzegam tej powieści jako najlepszej ani najdojrzalszej w
dorobku autora, tu niedościgniony pozostaje dla mnie Krwawy południk.
Powiedziałabym, że tę książkę czyta się dla chaotycznych spostrzeżeń autora,
pojawiających się często bon motów czy potężnych, potwornych opisów. Jednak czy
wyłania się z tego fabularna całość? Niekoniecznie. Przynajmniej nie dla mnie.
Moja ocena: 5/10
Cormac McCarthy, Pasażer
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023
Tłumaczenie: Robert Sudół
Liczba stron: 528
ISBN: 978-83-08-08132-7
*****************************************************************************
Ten percent of reading and
ninety percent of nightmare
He was a prophet, he was propheting
- I have the impression when reading some reviews of Cormac McCarthy's The
Passenger. Published in a diptych with Stella Maris, the novel
definitely does not spoil its readers with its accessibility or plot and is one
of the biggest reading challenges of this year. The question remains open
whether this challenge is worth taking up.
We already had an opus magnum
Cormac McCarthy needs no
introduction - an appreciated American writer with such works as The Road,
No Country for Old Men and Blood Meridian. That's why I was
really waiting for the latest novels after years of silence, and I must admit
that I was very disappointed with the first one, The Passenger. The
action takes place in the 1980s in Mississippi. Bobby Western is a deep-sea
diver who takes on the most difficult assignments. During one of them, he comes
across the sunken wreck of a luxury plane, missing the black box and the body
of one of the passengers. Interestingly, no media reports about the missing
people, but both federal agencies and private individuals are beginning to show
excessive interest in Western. Due to tax arrears, his account is seized, his
car is confiscated, and his passport no longer makes it easier for him to
travel. At the same time, the man is haunted by his private nightmares -
Bobbie's sister Alicia committed suicide, and he is afraid to read her last
letters because his love for her is definitely not brotherly. Basically, this
is where the traditionally understood plot ends, and a reckless ride through
American bars, distant oil platforms, schizophrenic minds and quantum physics
begins.
Formal challenge
Even in its formal aspect, the
book is quite a challenge. Chapters with Bobby as the narrator, where the
traditional plot is still difficult to follow, are interspersed with chapters
written in italics, where the narrator is Alicia and the reader can observe her
fight with her demons. I honestly admit that they are not suitable for reading
and I quickly stopped looking for any plot or meaning in them. The potential of
a thriller - Bobby being hunted for his own investigation - is also blurred in
bar conversations, painful memories, and finally philosophical reflections.
McCarthy serves us an indigestible patchwork of various genres and literary
styles, with an apocalyptic note, as in Blood Meridian. In this aspect,
the writer never disappoints, and his description of Nagasaki after the atomic
bomb explosion (pp. 157-158) is bone-chilling.
The world is heading towards destruction
The American writer's prose has
never been overly simple or optimistic, and his biblical style is his hallmark.
The world is not heading in the right direction, and its decline is visible at
every step. So I'll end my review with a quote:
So how bad is the world?
How very angry. The truth about the world contains a vision so terrifying that it cannot be compared to the predictions of the most somber prophet who ever walked this earth. Once you accept this, then the idea that all this will one day be ground to dust and blown into the void ceases to be a prophecy and becomes a promise. (p. 515)
Is it worth reading The
Passenger? I don't know. I do not perceive this novel as the best or the
most mature in the author's oeuvre, for me Blood Meridian remains
unsurpassed. I would say that this book is read for the author's chaotic
observations, frequent bon mots and powerful, monstrous descriptions. But does
a narrative as a whole emerge from it? Not necessarily. At least not for me.
My rating: 5/10
Author: Cormac McCarthy
Title: The Passenger
Publishing House: Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023
Translation: Robert Sudół
Number of pages: 528
ISBN: 978-83-08-08132-7
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz